Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[1]


— O mój Boże, Flynn. Nie kłopocz się przychodzeniem.

Ugh, Carrie i jej głupie ego. Nie mogę znieść tej dziewczyny.

— O mój Boże. Dlaczego ktoś miałby się tym przejmować? — podniosłam głos, naśladując ton rozmówczyni. Wyjęłam z jej dłoni jedną z ulotek o próbie przed meczem.

Carrie posłała mi spojrzenie, które wysłałoby mnie sześć stóp pod ziemię, gdyby to było możliwe, po czym wróciła do swojego chłopaka Nicka i kontynuowała rozdawanie broszurek.

Flynn zgniotła kartkę i podała mi ją, a ja skinęłam głową w stronę Julie, która rozmarzona wpatrywała się w chłopaka.

— Nick? Dalej? — zapytała Flynn, zaskoczona, że zauroczenie jej przyjaciółki trwało tak długo. — Wiesz, że się ożenią i będą mieli grupę bezbożnych demonicznych dzieci.

— Tak. Ich małe gremliny przejmą Los Angeles — dodałam.

— Nick to słodziak — stwierdziła Julie rozmarzonym głosem.

— Tak właściwie musiałabyś z nim porozmawiać, żeby to wiedzieć.

— I tylko dlatego, że Nick jest miły, nie oznacza, że ​​ich dzieci nie otrzymają genów czystego zła — powiedziałam, spoglądając na dziewczynę.

— Demon! — zawołała Flynn do Carrie, na co ta natychmiast się odwróciła, sprawiając, że kąciki naszych ust się uniosły.

— No i jest ten uśmiech. Teraz udowodnijmy, że wszyscy się mylili.

— Powodzenia, Jules! — Położyłam dłoń na jej ramieniu i odeszłam na zajęcia.

//////////

— Mamo! Wróciłam!

— Jestem tutaj, kochanie!

— Hej — przywitałam się, rzucając torbę na stół w jadalni i siadając na stołku przy blacie na wyspie kuchennej.

— Jak było w szkole? — zapytała kobieta, siekając marchewki.

— Dobrze. Ugh, Carrie rozdawała swoje głupie ulotki na ten swój głupi występ.

Mama tylko zaśmiała się z mojej nienawiści do dziewczyny.

— Czy ja dobrze słyszałem, że ktoś narzekał na tę rozpieszczoną dziewczynę!? — Rozległ się pełen entuzjazmu głos wchodzącego do kuchni taty.

— To po prostu głupie. Ona jest głupia, tato.

— Cóż, myślę, że byłoby dobrze, gdybyś wystąpiła. Jesteś niesamowitą autorką tekstów i piosenkarką. Jestem pewien, że Julie zrobiłaby to z tobą, gdybyś chciała— zasugerował.

— Tato, Julie nie tworzy muzyki od czasu śmierci swojej mamy. Wiesz o tym. Poza tym nie mam nastroju na występy w najbliższym czasie.

— Okej, tak sobie wmawiaj. Ale myślę, że byłby to dla ciebie świetny krok naprzód. Och i mam coś dla ciebie. — Sięgnął do swojej torby. — Przyniosłem to z biura.

Przede mną położył garść paczek biszkoptów.

— O mój Boże! Dziękuję! — Wstałam z miejsca, złapałam je wszystkie i pobiegłam na górę, żeby się nimi posilić.

//////////

Właśnie skończyłam kolację i miałam zamiar wrócić do swojego pokoju, dopóki nie usłyszałam muzyki rockowej dobiegającej z sąsiedniego domu. Domu Julie. Nie miało to sensu, ponieważ nie tworzyła od dawna.

Wsunęłam buty i poszłam do niej zaciekawiona.

— Julie. Co to za muzyka, do cholery? — zapytałam.

— Och, uhm. Właśnie zostawiłam włączone stereo w garażu.

— Co ty puściłaś? Miałam wrażenie, że skądś kojarzę ten kawałek.

— To tylko stara piosenka, którą znalazłam z rzeczami mojej mamy.

— Okej... Dobra, do zobaczenia jutro.

— Tak, do zobaczenia!

///////////

[1995]

Luke! Spadaj!

Co? Zawsze dzielimy się jedzeniem!

Nie, kiedy chodzi o twizzlers. Żartobliwie popatrzyłam na brązowookiego chłopaka.

Szybko chwycił całą paczkę i zaczął biegać po pokoju, uciekając.

Luke! krzyknęłam, pędząc za nim i próbując złapać moje słodycze.

Dogoniłam go, a on się odwrócił. Podniósł mnie i przerzucił przez ramię.

Stop! Loo! wrzasnęłam przez śmiech i uśmiech tak wielkie, że bolały mnie policzki.

W końcu rzucił mnie na sofę i usiadł obok, jedząc czerwone twizzles, zanim wyrwałam je z jego ręki. Uśmiechnął się, przeżuwając cukierki i patrząc w moje niebieskie oczy swoimi brązowymi, próbując naśladować szczeniaka.

Cześć! Wejście Reggiego wyrwało nas z transu.

Hej, Reg, Al przywitałam dwóch chłopaków, podobnie jak Luke.

Czy któryś z was chciałby twizzles? zapytałam ich, ignorując Luke'a.

Hej! Posłał mi "urażone" spojrzenie.

Wiesz co? Nie zamierzałem się zgodzić, ale skoro chcesz zdenerwować Luke'a, to zjem je z przyjemnością. Alex podszedł i wyjął jedną z paczki, podczas gdy Reggie już pałaszował swoją, szeroko się uśmiechając.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro