Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝒞𝒽𝒶𝓅𝓉ℯ𝓇 𝓉𝓌ℴ

- Ty jeszcze nie gotowa? - Głos mojego brata rozszedł się po całym mieszkaniu wraz z dźwiękiem zamykanych drzwi na co tylko cicho westchnęłam i wygodniej rozsiadłam się na krzesełku. Nienawidziłam rodzinnych spotkań, a od kiedy wszyscy się wyprowadziliśmy z domu rodzice organizowali je co tydzień, ewentualnie co dwa i nie przyjmowali odmowy. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, a później cicho westchnęłam. Nie gotowa to bardzo delikatnie powiedziane. Siedziałam przed toaletką w dresach, z ręcznikiem na głowie, a jedyne co znajdowało się na mojej twarzy to baza pod makijaż i pielęgnacja, którą udało mi się zrobić rano. Westchnęłam przeciągle po czym podniosłam się z taboretu i stanęłam przed moją ogromną szafą, która w tym momencie wyglądała jak po przejściu tornada. Na wszystkich pułkach i wieszakach panował kompletny bałagan co było spowodowane moim powolnym pakowaniem, za które wzięłam się dopiero kilka dni temu. Nadal nie mogłam uwierzyć w to, że będę pracowała dla niemieckiego związku narciarskiego.

- Madzia za kilka minut musimy wyjechać. - Tom bez żadnego słowa wparował do mojej sypialni i zaczął na mnie spoglądać z niedowierzaniem. Czy on nigdy nie nauczy się pukać zanim wejdzie? Pewnie nie. Czy to jest irytujące? Jak jasna cholera. Czy właśnie odpowiadam sama sobie na pytania? Oczywiście, że tak. Czy to jest normalne? Ani trochę...

- Daj mi dosłownie kilka minut i będę gotowa, potrzebuje tylko chwili spokoju, a jak chcesz żeby było szybciej to nakarm Ciri. - Odpowiedziałam ze spokojem w głosie spoglądając na białą kotkę, która spała w najlepsze na mojej poduszce. Blondyn prychnął pod nosem i natychmiast pokręcił przecząco głową cofając się o kilka kroków, robiąc przy tym oburzoną minę.

- Nie ma mowy nawet! Zapomnij, że cokolwiek zrobię dla tego irytującego pchlarza. - Warknął zły na co tylko cicho się zaśmiałam. Niemalże od razu przypomniało mi się pierwsze spotkanie mojego brata z moją kotką, które nie skończyło się za dobrze. Tom był tak zaaferowany, że przez przypadek nadepnął jej na ogon, a ona z przerażeniem skoczyła na niego z pazurami. Od tamtej pory śmiało mogę powiedzieć, że oboje dzielą ze sobą jedno uczucie i jest nim czysta nienawiść.

- W porządku zrobię to sama, najwyżej trochę się spóźnimy, ale przecież nie da się nic innego z tym zrobić, skoro nie chcesz mi pomóc... - Uśmiechnęłam się szeroko do brata po czym zgarnęłam z szafy beżowy golf oraz bordowe, eleganckie spodnie z wysokim stanem, a następnie skierowałam swoje kroki do łazienki. Zanim zniknęłam za drzwiami pomieszczenia widziałam kątem oka jak blondyn przez moment się wacha, po czym z niepewnością podchodzi do mojego łóżka. Dosłownie chwile później usłyszałam jak woła imię mojej kotki i zbiega w szybkim tempie po schodach. Pokręciłam z niedowierzaniem głową, próbując przy tym powstrzymać śmiech, który cisnął się mi na usta. Sprawnie ubrałam się po czym zadowolona delikatnie pogładziłam materiał spodni. Spojrzałam w lustro, a lekki uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Wyglądałam ładnie. Może chociaż moim wyglądem ich zadowolę, ponieważ o byciu dumnym z mojej  pracy mogłam pomarzyć. Wdech i wydech Magda, it will be fine. Włosy postanowiłam zostawić lekko pofalowane ponieważ nie miałam zbyt dużo czasu na robienie z nimi czegokolwiek. Spojrzałam na swój nadgarstek, aby sprawdzić godzinę i dopiero wtedy zrozumiałam, że muszę jeszcze ubrać akcesoria. Z kaloryfera zgarnęłam jeszcze czyste, czarne stopki, które natychmiast ubrałam na stopy, ostatni raz spojrzałam w lustro i zadowolona wyszłam z łazienki. Wbiegłam do mojej sypialni z zamiarem skończenia pakowania torebki i znalezienia mojego ulubionego zegarka, jednak zamarłam w pół kroku, kiedy zauważyłam brata wpatrującego się w mojego laptopa.

- Czemu nic mi nie powiedziałaś? - Zawiedziony głos Toma dotarł do moich uszu po kilku chwilach błogiej ciszy. Chyba musiał zdawać sobie sprawę, że stałam kilka kroków za nim i wpatrywałam się w niego bez słowa ponieważ dosłownie w tym samym momencie odwrócił się do mnie. Spojrzałam w jego oczy, a później zdecydowanie za głośno przełknęłam ślinę. Czemu ja się tak tym stresuje? Przecież i tak chciałam im dzisiaj to powiedzieć. Ostrożnie zajęłam miejsce przed moją toaletką i bez słowa zaczęłam nakładać na twarz delikatny makijaż.

- Ojciec wie? - kolejne pytanie wywołało nieprzyjemny skurcz w moim żołądku. Spojrzałam na niego w końcu po czym cicho się zaśmiałam.

- Oczywiście, że nie wie, gdyby wiedział pewnie by stanął na głowie, żebym jej nie dostała, albo by do mnie wydzwaniał mówiąc, że to głupi pomysł i że sobie nie poradzę. - Odpowiedziałam w końcu, nie kryjąc mojego rozczarowania w głosie. Słysząc jego ciche westchnienie odwróciłam wzrok od lustra i skierowałam go na jego twarz, na której widniał pokrzepiający uśmiech.

-Mną też na początku był rozczarowany, ale z czasem mu przeszło. Musiał zrozumieć, że wybrałem taki zawód jaki ja chciałem, nie ten, który on chciał dla mn...

- Ale ty wybrałeś medycynę Tom, jak mógłby nie być z ciebie dumny? Codziennie ratujesz życie setkom ludzi, a ja po prostu robię zdjęcia, po prostu zdjęcia. - Bez zastanowienia weszłam mu w zdanie, a kiedy zobaczyłam, że nie wie co odpowiedzieć, wróciłam do nakładania makijażu na moją twarz. Wiedziałam, że nie mam czasu na zabawę cieniami dlatego narysowałam czarne kreski eyelinerem i wytuszowałam rzęsy. Na koniec popsikałam się jeszcze perfumami i kiedy byłam gotowa podniosłam się z siedzenia.

-Nawet jeśli teraz nie jest z ciebie dumny to jestem pewny, że po tym sezonie mu przejdzie, w końcu najlepszy fotograf jakiego znam będzie zajmował się zdjęciami. - Tom szturchnął mnie lekko w bok na co cicho się zaśmiałam. Objęłam go lekko ramionami i wyszeptała ciche dziękuje, a później podeszłam do mojej szkatułki, z której wyjęłam zegarek.
- Wezmę torby do samochodu, a ty skończ się pakować i chodź. - Blondyn jedną ręka chwycił moją walizkę i szybko zniknął za drzwiami. Chwyciłam z ziemi moją torebkę, do której powrzucałam najważniejsze rzeczy, zamknęłam laptopa i schowałam go do pokrowca po czym zbiegłam na dół, z blatu w kuchni chwyciłam jeszcze klucze od mieszkania, pogłaskałam Ciri, która zaczęła chodzić wokół moich nóg, a kiedy byłam pewna, że mam już wszystko, ubrałam na siebie płaszcz, zawinęłam się szczelnie szalem i z mocno bijącym sercem opuściłam moje mieszkanie.

***

Kiedy blondyn zatrzymał auto na podjeździe naszych rodziców uśmiechnęłam się szeroko. Mogłam nie lubić tych cholernych spotkań rodzinnych, ale samo bycie w miejscu gdzie spędziłam większą część mojego życia powodowało, że czułam się po prostu lepiej. Uwielbiałam wracać do domu i znowu czuć się beztrosko.

- Camilla jest. - Tom westchnął niechętnie spoglądając na czarne audi zaparkowane obok auta rodziców. Przekręciłam teatralnie oczami i cicho westchnęłam. Jeszcze tylko jej mi tutaj brakowało.

-Oczywiście, że jest! Ukochana córeczka tatusia nie mogłaby się spóźnić. - Warknęłam odpinając pas bezpieczeństwa. Na samą myśl o tym, że przez kilka następnych godzin będę zmuszona słuchać opowieści mojej młodszej siostry i ojca czułam nieprzyjemne uczucie w żołądku. Przetrwaj kilka godzin, a później spokój na bardzo długi czas! Ze sztucznym uśmiechem wysiadłam z auta i od razu uderzyło we mnie chłodne, listopadowe powietrze. Zadrżałam z zimna, a później mocniej opatuliłam się płaszczem.

-Myślisz, że nas zabiją? - Blondyn spytał cicho, kiedy zrównał ze mną kroku na co cicho się zaśmiałam.

- Myślę, że jest taka możliwość, na wypadek gdyby tak się stało chce żebyś wiedział, że fajnie było być twoja siostrą. - Odpowiadam z udawaną powagą, a później zatrzymuje się przed wejściem, wyrównuje oddech i kiedy jestem pewna, że oboje jesteśmy gotowi wciskam dzwonek. Mija całkiem spora chwila zanim słyszę dźwięk przekręcanych kluczy.

- Madzia, Tomek w końcu jesteście! - Mama od razu przyciąga nas do mocnego uścisku co odruchowo odwzajemniam obejmując kobietę jeszcze mocniej. - Już mam dosyć Camilli i Markusa, jeszcze słowo usłyszę o skokach i osiwieje. - Brunetka śmieje się do nas, a później zamyka za nami drzwi i uważnie lustruje nasze sylwetki.

- Jejku czy was tam karmią? Nie głodujecie? Za każdym razem przyjeżdżacie coraz szczuplejsi, zaczynam się martwić. - Na słowa mamy zaśmiałam się głośno i już miałam coś powiedzieć, kiedy usłyszałam pisk na korytarzu, a później ktoś zawiesił się na mojej szyi.

- W końcu jesteście! Spóźnieni jak zawsze wiec w sumie można było się tego spodziewać. - Camilla odkleja się ode mnie i tym razem dużo mocniej przytula Tomka, który tylko cicho śmieje się na jej gest i również mocno ściska ją dłońmi.

- Nie mogłam się zebrać przez co wyjechaliśmy później niż to było w planach...

- Jakoś szczególnie mnie to nie dziwi, nigdy nie potrafisz się zebrać na czas. - Moją wypowiedź przerywa nagłe pojawienie się taty, który przyszedł do nas z tajemniczym wyrazem twarzy. Machinalnie czuje się przytłoczona jego obecnością. I pomyśleć, że kiedyś byłam jego ulubioną córką.

- To nie prawda! Miałam dużo pracy i...

- Tom! Jak dobrze cię w końcu widzieć w domu! Jak w szpitalu? Dużo pracy? - Mężczyzna poklepał mojego brata po ramieniu i nie zwracając na mnie żadnej uwagi ruszył do salonu ciągnąc za sobą zdziwionego blondyna. Zagryzłam nerwowo wargę, a później zdjęłam płaszcz i pokręciłam głową, aby się nie rozpłakać przy mamie i Camilli. Powinnam przywyknąć do tego zachowania, w końcu nic innego mnie nie spotyka ze strony ojca od dawna, a jednak za każdym razem jak tu przyjeżdżam łudzę się, że będzie inaczej.

- Trzeba ci w czymś pomóc mamusiu? - Pytam z lekkim uśmiechem. Camilla prycha pod nosem i już ma coś powiedzieć jednak wzrok mamy definitywnie zamyka jej usta za co jestem jej bardzo wdzięczna. Dziewczyna niezadowolona bez słowa udaje się za tatą przez co zostaje sam na sam z rodzicielką.

- Możesz mi pomóc nakryć do stołu i przy okazji opowiedzieć co nowego u ciebie. - Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować brunetka objęła mnie ramieniem i z szerokim uśmiechem ruszyła w stronę kuchni, a mi nie pozostało nic innego jak pójść za nią.

***

Siedziałam w ciszy przy stole i słuchałam zaciekłej rozmowy mojej rodziny o skokach. Tata jak zwykle mówił o tym, kto może wygrać w tym sezonie i pytał się wszystkich, kogo widzą z kryształową kulą. To znaczy prawie wszystkich. Od kiedy dwa lata temu powiedziałam mu, że chce zostać fotografem i że skoki nie są dla mnie moje zdanie przestało mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie.

- Nie wiem czy wiecie, ale Magda dostała propozycje przy bardzo dużym projekcie. - Słysząc moje imię przeniosłam swój zdezorientowany wzrok na brata i widziałam, że dosłownie każdy teraz na mnie spogląda. Spojrzałam na niego próbując zrozumieć o czym on właściwie mówi, a kiedy zobaczyłam jego nieśmiały uśmiech poczułam jak mój puls przyspiesza. Jasna cholera! O czym oni właściwie rozmawiali?

- Mmm co? A tak, tak. - Wyjąkałam kompletnie nie wiedząc o czym właściwie jest mowa i od razu zaczęłam udawać, ze jestem zainteresowana jedzeniem. Może odpuszczą i nie będę musiała odpowiadać na te wszystkie pytania?

- Tak? A co to za zlecenie? - Mama uśmiechnęła się do mnie promiennie co z chęcią odwzajemniłam i dopiero po chwili zastanowienia zdałam sobie sprawę o czym właściwie zaczął rozmowę Tom. Zakaszlałam cicho i od razu pokręciłam głową w przeczący sposób.

- To nic takiego, naprawdę.- Zaczęłam wymijająco spoglądając morderczym wzrokiem na brata, który tylko cicho się roześmiał. Jesteś trupem Tom!

-Nie baw się z nami Magda tylko mów, cóż to za wielkie zlecenie. - Tata mocniej zacisnął dłonie na sztućcach, jego głos aż ociekał sarkazmem i wyższością, a później posłał mi chyba najbardziej chłodne spojrzenie jakie w życiu widziałam.

- Przecież mówię, że to nic takiego! Nie ma o czym w ogóle...

- Madzia będzie fotografem na pucharze świata skoków. - Tom zaklaskał radośnie w dłonie, a przy stole zapanowała absolutna cisza. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. Miałam ochotę mu coś zrobić. Przecież doskonale wiedział, że ta rozmowa nie skończy się dobrze! Co mu strzeliło do głowy?

- Jejku córeczko jestem taka dumna z ciebie! A zawsze tak się bałaś, że twoje zdjęcia nie są wystarczająco dobre. - Mama przerwała w końcu niezręczną ciszę przy stole i posłała mi promienny uśmiech. Dobrze, że chociaż moja mama zawsze była po mojej stronie.

-Bo nie są! Dzieci w technikum zawodowym robią lepszą robotę. Chyba wyrażałem się jasno, kiedy mówiłem do Hermana, że ty nie jesteś brana pod uwagę. - Chłodny głos taty spowodował, że prychnęłam pod nosem i po raz pierwszy tego wieczora spojrzałam prosto na niego. Jego twarz wyrażała w tym momencie głównie dwie emocje, rozczarowanie i złość. Złość na mnie i najwidoczniej na swojego wspólnika, który jednak dał mi tę pracę.

- Jak widać nie wystarczająco jasno mówiłeś, skoro dostałam to zlecenie tato. - Odpowiedziałam mu ze sztucznym uśmiechem na ustach. Czułam, że atmosfera robi się coraz gorsza jednak teraz już nic nie mogłam na to poradzić.

- Nie nadajesz się do tego Magda! Nic nie wiesz o tym sporcie, kompletnie się na tym nie znasz i tylko wszystko zepsujesz. Myślę, że powinnaś zrezygnować z tego zlecenia dla własnego dobra...

- Może nie znam się na sporcie, ale na twoje nieszczęście znam się na fotografii i z niczego nie mam zamiaru rezygnować. Podpisałam umowę i czy ci się to podoba czy nie, będę z nimi współpracować! - Odpowiedziałam dobitnie po czym podniosłam się z siedzenia. Nie miałam zamiaru przebywać z nim ani sekundy dłużej w jednym pomieszczeniu.

-Czy ty nie widzisz, że nie nadajesz się do tego! Wymień choć jednego skoczka, wymień choć jedną skocznie! Nic nie wiesz Magda! Skompromitujesz siebie, mnie i co gorsza moją firmę! Może masz dużą wiedzę na temat robienia zdjęć, ale to każdy głupi potrafi, nie nadajesz się do tego zadania i jeszcze dziś zażądam zmiany ciebie. - Brunet podniósł się z krzesła i mocno uderzył dłonią w stół. Zatrzymałam się w pół kroku i z powrotem spojrzałam na niego z przeszklonymi oczami.

- Myślałam, że się ucieszysz, że w końcu będę robiła coś związanego z tym "fantastycznym" sportem. - Wyszeptałam gorzkim głosem. Widziałam, że mama chce coś powiedzieć jednak Niemiec nie dopuścił jej do głosu.

- Skoro nie potrafisz docenić tego sportu to nie powinnaś mieć z nim nic wspólnego bo na niego po prostu nie zasługujesz, a teraz wybacz idę zadzwonić do Hermana i...

- Nic ci to nie da ponieważ wczoraj podpisałam dokumenty z twoim zastępcą. Nawet gdybyś bardzo chciał już nie jesteś w stanie tego cofnąć, chyba, że zrezygnujesz z firmy swojego przyjaciela tylko dlatego, że chcesz zniszczyć życie swojej córki. - Weszłam mu wpół słowa przez co znieruchomiał. Przyglądał mi się przez moment, a później bez słowa wyszedł z jadalni. Odetchnęłam głośno i spojrzałam na mamę, która kręciła głową z niedowierzaniem.

-Przepraszam, że tak wyszło. - Wyszeptałam niepewnie na co tylko pogłaskała mnie po policzku.

-Nie masz za co przepraszać Madzia, nie ty.


Początkowe rozdziały zawsze są takie na rozgrzewkę, ale mam dobre przeczucie co do tej książki <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro