Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~Niespodziewane odwiedziny~ *maraton #2*

Wbiłem nóż prosto w jego duszę. Momentalnie odwrócił się do mnie i spojrzał mi prosto w oczy. Widziałem w nich smutek... I strach.
Nie minęła chwila, a jego dusza rozpadła się na małe kawałeczki.

-Bardzo ładnie...- Powiedział nagle głos za mną.

Odwróciłem się i spojrzałem na Chare, który zadowolony lewitował nad ziemią. Wywróciłem oczami i schowałem nóż, który był lekko zabrudzony. No nic, potem go wyczyszczę.

-Zadowolony jesteś?- Zapytałem cicho, chociaż i tak znałem odpowiedź.

-Oczywiście! A teraz chodźmy zniszczyć resztę tego świata - Powiedział i poklepał mnie po ramieniu.

-Reszte? Ale przecież podobno wszyscy uciekli na powierzchnię...- Powiedziałem, bo coś mi się nie zgadzało.

-Ojejku! Ty w to uwierzyłeś? Haha... Niezły żart- Zaśmiał się kładąc się w powietrzu na plecach.

Powiedziałem coś zabawnego? Przecież... To powiedział Flowey, raczej by nie kłamał nie?
Chara po chwili przestał się śmiać widząc mój poważny wyraz twarzy.

-Słuchaj... Widziałeś te dusze? Nie brakowało co tam jakiejś? Przecież tyle razy to było przerabiane, że bez determinacji bramy nie otworzysz- Odparł spokojnie chłopak i chwycił mnie za rękę.

Podeszliśmy do bramy przy której widniały duszę, lecz jednej brakowało. Właśnie o niej mówił Chara. Miał rację. Wcześniej też to zauważyłem ale o tym zapominałem. No nic, czasem się zdarza.

-Dobra, sory, faktycznie- Powiedziałem kładąc rękę na szyi.

-Chodźmy, nie ma co tu siedzieć- Odparł Chara kierując się w stronę wyjścia.

Westchnąłem lekko i założyłem na głowę kaptur od bluzy. Dałem ręce do kieszeni i udałem się na nim.
W trakcie drogi nie odzywaliśmy się do siebie. Myślałem nad tym wszystkim co się stało. Zacząłem zastanawiać się czy dobrze robię. W końcu zabiłem kilka osób... Potworów... Ludzi. Czy ja jestem taki zły?

-Jesteśmy- Moje rozmyślanie nad sensem życia przerwał głos Chary.

Podniosłem wzrok do góry i spojrzałem na niego, przez chwilę jeszcze nie kontaktując. Potrząsnąłem głową na boki i rozejrzałem się dookoła siebie. Byliśmy w Snowdin... Momentalnie moje wspomnienia z tego miejsca wróciły. Tak naprawdę to tutaj się to wszystko zaczęło...
Zacisnąłem lekko rękę w pięść i spojrzałem na chłopaka ducha. Ten niewinnie się uśmiechnął i nagle tak po prostu zniknął.

-Co...- Powiedziałem cicho gdy ogarnąłem co się stało.

Zacząłem patrzeć się na boki w poszukiwaniu człowieka ale nie było po nim śladu. Mały gnojek przyprowadził mnie tutaj, a potem zniknął! No co za...
Niespodziewanie usłyszałem jakiś dziwny dźwięk. Był on dosyć niecodzienny i miałem wrażenie, że nigdy czegoś takiego nie słyszałem.
Postanowiłem, że poszukam źródła dźwięku. Nie było to trudne. Gdy tylko odwróciłem się za siebie, zobaczyłem jak w powietrzu otwiera się coś... Jakby portal? Szybko schowałem się za pierwszą lepszą rzecz, którą okazało się być drzewo. Na szczęście było dosyć grube i mogłem stać za nim niezauważony.
Przyglądałem się temu portalowi, a gdy całkiem się otworzył, wyszły z niego dwie postacie. Jedna z nich był szkielet cały czarny, jakby... Uwalony glutem z mackami, a drugi też był w sumie czarny tylko że w niektórych miejscach miał czerwone kości i ogólnie latały dookoła niego piksele.

-To tu?- Zapytał czarny glut.

-Um... No tak, tylko, że jakoś tu pusto- Odezwał się jego towarzysz.

-Mam nadzieję, że nie powaliły ci się uniwersa, bo w innym przypadku będziesz sprzątał kible szczoteczką- Powiedział ponownie mackowaty szkielet.

Oboje zaczęli iść po śnieżnej drodze w stronę miasteczka. Obserwowałem ich z ukrycia mając nadzieję, ze mnie nie zobaczą.

-Wielki, zły pan Night się odezwał...- Ironicznie odezwał się niższy z nich.

- Żeby ci ten wielki, zły Night zaraz nie przywalił, bo zaczynasz mnie doprowadzać do złotej gorączki- Warknął ośmiornicowaty.

-Do takiej to cię może Dream doprowa-

-Stul pysk- Ten cały Night uderzył drugiego macką i zatopił go w śniegu.

Parsknąłem cicho śmiechem, co było moim najgorszym błędem ale nie mogłem się powstrzymać widząc taką dobra komedie.
Gdy tylko się zaśmiałem, zwróciłem swoją uwagę dwójki szkieletów. Chociaż bardziej tego jednego, bo drugi nurkował w śniegu i próbował się wydostać.
Kawałkiem pola widzenia zobaczyłem, że glutowaty szkielet zaczął zmierzać w moim kierunku. Szybko schowałem się bardziej za drzewem. Rozejrzałem się za jakimś bezpiecznym miejscem ale widziałem tylko las drzew. Zabrałem lekko wdech i odepchnąłem się od drzewa czując i słysząc jak ta osoba się do mnie zbliża. Pobiegłem przed siebie najszybciej jak mogłem.
Niestety moja ucieczka nie trwała zbyt długo, bo tuż po chwili wywaliłem się o wystający na ziemi korzeń. Gdy próbowałem wstać, poczułem jak coś oplata się dookoła mojej nogi. Spojrzałem do tyłu i nim zdążyłem zobaczyć kto to, zostałem brutalnie podniesiony do góry za nogę.

- Po jaką cholerę uciekasz?- Zapytał patrząc się na mnie dokładnie.

Też się na niego patrzyłem tylko, że do góry nogami. Był to ten czarny glut-szkielet, który trzymał mnie macką za nogę w powietrzu.

-Um... Ja... Nie uciekam... Zostawiłem... Piekarnik odpalony- Powiedziałem szybko coś co pierwsze mi do głowy przyszło.

-W środku lasu? Nie kpij ze mnie, bo inaczej się policzymy...- Warknął i mną potrząsnął na boki.

Przez to, wypadł mi z kieszeni nóż, który upadł na śnieg. Pozostałość po krwi zaczęła powoli odbarwiać śnieg. Nie umknęło to uwadze szkieleta.

-Ah... Czyli to ty. To temu było tu pusto- Powiedział już nieco spokojniej.

Huh?

-Yyyy no...

-Do jasnej cholery! Night, zwijamy się, twój kochany braciszek przy... Kto to?- Nagle za szkieletem pojawił się drugi, który gdy mnie zauważył, lekko się zdziwił?

-To Sans z tego AU... Bierzemy go do siebie- Odezwał się.

Dalej dyngałem sobie w powietrzu na prawo i lewo, nie rozumiejąc aktualnej sytuacji. Chara zaprowadził mnie do Snowdin, potem zniknął, pojawiły się jakieś szkielety i teraz chcą mnie gdzieś zabrać. O co w tym wszystkim chodzi?!

-Po co, przecież mamy już dwójkę przydupasów w domu, więc po co kolejny?- Zapytał po chwili niezadowolony szkielet krzyżując ręce na klatce piersiowej.

-Po to, żebyś się pytał. Idziemy- Wyjaśnił go krótko glut.

Ten już nie odezwał się i machnął na to wszystko rękami.
Chciałem się odezwać ale nagle spadłem na ziemię, prawie nabijając się na swój własny nóż. Szybko podniosłem się i zabrałem go przy okazji, a następnie spojrzałem na tamtą dwójkę. Jeden z nich otworzył portal i zaczął przechodzić, a drugi przeszywał mnie wzrokiem.

- Przechodź, resztę wyjaśnię ci na miejscu- Powiedział popychając mnie macką w stronę portalu.

Niepewnie przeszedłem, nie odzywając się nawet, bo nie miałem po co.
Po przejściu na drugą stronę, znalazłem się w jakimś wielkim pokoju z równie wielkim stołem z krzesłami. Przy stole siedział już ten czarno-czerwony szkielet ale również była tam dwójka nieznanych mi szkieletów. Po krótkiej chwili pojawił się również ten z mackami i usiadł spokojnie na większym krześle niż pozostałe.

-Siadaj- Powiedział do mnie pokazując również gestem ręki, abym usiadł.

Uczyniłem to zgodnie z jego poleceniem i zająłem miejsce na krześle. Niepewnie położyłem ręce na stole patrząc na nich wszystkich po kolei.

-No dobra... Po krótce, ja jestem Nightmare, to jest Error, to Dust, a to Horror- Powiedział wskazując po kolei na szkielety.

-A ty?- Zapytał nagle ten który zwie się Dust.

Momentalnie spojrzałem na niego, czując wzrok wszystkich na sobie. Nagle poczułem rękę na swoim ramieniu. Spiąłem się nie chcąc się tam odwracać ale zorientowałem się, że był to Chara. Zaczął cicho do mnie szeptać.

-Jesteś zabójcą... Twoje imię brzmi...

-Killer- Odezwałem się w końcu.

-Mmm... No dobra Killer. Jako iż nie mamy pokoju dla ciebie, możesz wybrać sobie z którym debilem chciałbyś przeżyć kilka nocy - Powiedział Nightmare.

-Może...

~×~×~×~×~×~×~×~×~×~×~

Z kim powinien dzielić pokój Killer?

❤️- Horror
🖤- Error
💜- Dust

Wybierzcie mądrze 🤭

No i drugi rozdział z maratonu za nami, mam nadzieję, że się wam podoba xD

Do nastepnego~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro