Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~Czy to koniec?~ *maraton #1*

-Jezu! Ogarnij się no! Już idę przecież idę!- Powiedziałem zirytowany jego gadaniem.

Machnąłem ręką w jego stronę i po prostu poszedłem do bariery. Chciałem już mieć to za sobą, żeby nie musieć słuchać biadolenia za mym nieistniejącym uchem. Chociaż pewnie i tak będę musiał go wysłuchiwać przez jakiś czas.

Podszedłem do bariery i chwile na nią patrzyłem. Wyglądała za każdym razem tak samo, co napawało mnie delikatnym niepokojem. W końcu wzruszyłem lekko rękami czując na sobie wzrok martwego już człowieka.

-Na co czekasz? Na oklaski?- Zapytał znajdując się obok mnie, a następnie stuknął mi ręką w czaszkę.

-Na pewno nie od ciebie- Wywróciłem oczami.

Chara zaczął coś mamrotać pod nosem do siebie ale do mnie się już nie odezwał. Więc również zostawiłem go w spokoju dla dobra nas obu. Westchnąłem cicho i skierowałem w końcu swój wzrok w stronę bariery. Podszedłem do niej powoli i położyłem rękę na drzwiach.

-Raz kozie śmierć...-Pocieszyłem się tymi pustymi słowami.

Otworzyłem powoli barierę ręką i zmrużyłem oczodoły przez mocną smugę światła, która strzeliła w moją stronę. Chwilowo oślepłem, a gdy światło zniknęło zacząłem rozglądać się na boki. Znalazłem się w wielkim, ciemnym pokoju. Nic dookoła mnie nie widziałem, było bardzo ciemno.

-Halo?- Zapytałem cicho zaskoczony z faktu, że nie ma tu Asgore.

Powoli zacząłem stawiać kroki przed siebie, mając ręce wystawione w przód. Po omacku błądziłem po pomieszczeniu szukając tak naprawdę czegokolwiek. Niestety nic nie mogłem znaleźć, co sprawiało lekki niepokój.
Nagle uderzyłem w coś rękami. Zatrzymałem się i zacząłem macać owy przedmiot.

-Agh! Bierz ze mnie swoje łapska! Nikt ci nie mówił, że to nie kulturalne kogoś tak dotykać?!- Momentalnie odskoczyłem do tyłu.

Upadłem na podłogę i lekko syknąłem z bólu. Po chwili dopiero dotarło do mnie, że ten głos należał do nikogo innego niżeli Flowey'a. W tym momencie również pomieszczenie rozświetliło się przez lampy, więc w końcu mogłem zobaczyć gdzie tak naprawdę się znajduje.

-Pieprzone szkielety... Wszystko muszą psuć!- Mój wzrok szybko przeniósł się na kwiatka, który mówił do siebie.

-Co ty... Zrobiłeś z Asgore?- Zapytałem cicho podnosząc się z ziemii.

Czekając na odpowiedź rozejrzałem się na boki i zobaczyłem kilka latających dusz w różnych kolorach. Wśród nich nie było jednak jednej. Czerwonej. Zdziwiłem się trochę, bo przecież Chara właśnie taką miał, a on podobno zginął, chociaż nadal żyje... AGH!

-Ja? Haha... Nic! Wyszedł na powierzchnię... Ja zostałem tutaj sam. No wiesz... Gdybym tam wyszedł... Znów chcieliby mnie zabić...- Moje przemyślenia przerwały słowa Flowey'a.

-Co? Jak to wyszedł? Ale jak?- Zapytałem zdezorientowany.

-Normalnie... Zorientował się, że nie potrzebuje wszystkich dusz ludzi żeby uciec... I to zrobił- Odpowiedział poprawiając swoje płatki.

-A... Co z resztą?- Zapytałem ponownie.

-Nie żyją.

Zamarłem. Jakim cudem? Przecież... Ja ich nie zabiłem. Chara? Przecież on też tego nie zrobił... Bo nie żyje... Co tu się dzieje?

-Czekaj... Co?- Podszedłem do niego bliżej.

To był błąd.

Nagle zza Flowey'a wyskoczył Chara trzymając w ręku prawdziwy nóż. Skoczył prosto na mnie, przez co oboje upadliśmy na ziemię. On znajdował się na mnie i rękami przycisnął mnie do ziemi. Co do... Przecież go zabiłem?! Jak...

-Myślałeś, że tak szybko się to skończy? Hahahah!- Zaśmiał się przysuwając nóż do mojej szyi.

Będąc w totalnym szoku nie wiedziałem co się dzieje. Moje źrenice przygasły, a wzrok wlepiłem w człowieka.

-Ojejku... Teraz jesteś taki bezbronny... Aż mi cię nie szkoda- Zaśmiał się ponownie wbijając nóż tuż obok moich kręgów szyjnych.

Patrzyłem na niego w milczeniu, co przynosiło taki rezultat, że Chara stawał się coraz bardziej zirytowany. Zacisnął jedną rękę na mojej, wbijając do niej swoje palce. Zbytnio tego nie czułem, a po skrzywieniu widocznym na twarzy człowieka wiedziałem, że go to bardziej boli niż mnie.

-Odezwij się w końcu pieprzony gnoju! Nie widzisz, że próbuje cię zabić?! Przestań milczeć!- Krzyknął w moją stronę, a jego oczy świeciły się czystą złością.

Zaczęło mnie to bawić. Nieświadomie na mojej czaszce pojawił się uśmiech, co spowodowało jeszcze większe wkurzenie u Chary.

-Ty... Ty... Zabije cię teraz! Hahahah! Tak! Właśnie to teraz zrobie! I wiesz co? Nie powstrzymasz mnie!!!- Zaśmiał się podnosząc nóż i przymierzając go do mojej klatki piersiowej.

Zauważyłem, że z jego oczu ponownie zaczynają płynąć czarne łzy. Zmrużyłem nieco oczy i szybko jednym ruchem wytrąciłem mu nóż z rąk. Spadł na ziemię jakiś kawałek od nas.
Chara podniósł wzrok, który chwilę temu miał skupiony na przedmiocie w rękach i spojrzał na mnie.

-Co. Ty. Zrobiłeś?- Jego oczy stały cię całkowicie czarne.

Dalej milczałem, jednak tym razem chwyciłem go za ręce, zrzucając z siebie. Obróciłem nas tam, że teraz ja siedziałem na nim i dalej trzymajac ręce przygniatałem go do ziemi.

-Puszczaj!! Puszczaj mnie debilu!! Słyszysz?!- Krzyczał rzucając się na boki.

Próbował się uwolnić, jednak czegokolwiek by nie zrobił, byłem od niego silniejszy.
Nagle przestał. Zmęczył się i zamknął oczy powoli oddychając. Głowa opadła mu w bok ale czarne łzy dalej spływały mu z oczu. Stracił przytomność?
Wtedy zacząłem się zastanawiać, co ja tak naprawdę mam teraz zrobić? Ześwirowany człowiek leżał pode mną na ziemi, w każdej chwili mogąc znów szamotać się jak opętany. Co ja mogę w takiej chwili uczynić? Siedzieć i czekać? To bez sensu przecież.

-I po co ja to wszystko zrobiłem?- Powiedziałem cicho sam do siebie, będąc w totalnej dziurze.

Popatrzyłem się znów na człowieka i puściłem jego ręce, jak i również zszedłem z niego. Usiadłem obok i zabrałem do ręki nóż, który mu wytrąciłem. Zacząłem nim obracać w rękach. Był ładny, zadbany, czysty i nieużywany. Rękojeść dobrze siedziała mi w ręce. Pokiwałem lekko głową ze zdumienia. Niezłe cacko.

-Użyj go-

Podniosłem szybko wzrok i spojrzałem na Flowey'a, który przyglądał się nam z pewnej odległości.

-Uh? Na kim?- Zapytałem opuszczając ręce wraz z nożem w dół.

Flowey nie odpowiedział, tylko liściem wskazał na osobę po mojej prawej stronę. Spojrzałem tam, chociaż dobrze wiedziałem kto tam jest.
Mój wzrok znów spoczął na kwiatku.

-Nie zrobię tego- Powiedziałem krzyżując ręce.

-W takim razie ja to zrobię za ciebie- Momentalnie jego wyraz się zmienił.

Jego uśmiech się rozszerzył i nim zdążyłem zareagować, obok mnie z ziemi wystrzeliła łodyga powalając mnie znów na ziemię. Z mojej ręki wypadł nóż, który szybko przejął Flowey.

-Co ty odwalasz?- Zapytałem niedowierzając w tą sytuację.

-To co ty powinieneś zrobić już na początku... Ten człowiek to czyste zło... Jeśli go nie zabijemy, on zabije nas- Powiedział przybierając niespodziewanie formę Omega Flowey'a.

No to chyba już jakieś żarty są.

-Przestań pierd-

-Zamknij się!- Przerwał mi wypowiedź, oplatając moje ciało korzeniem.

Zacząłem szarpać się na wszystkie strony, co tylko sprawiło, że uścisk stał się mocniejszy. Zirytowało mnie to trochę. Zmrużyłem oczodoły i popatrzyłem się na Chare. Leżał wciąż na ziemi nieprzytomny. Szczęściarz, przynajmniej nie musi widzieć co tu się odpierdala.
Nagle Flowey chwycił Chare, oplatając jego nogi i w ten sposób podniósł go do góry. Okej, cofam moje poprzednie myśli.

-Hahah... Już nikogo nie zabi-

-Przepraszam...-Usłyszałem te słowa padające z ust chłopaka.

-C-Co... Jak...- Flowey był tak samo zaskoczony jak ja, tym co się teraz stało.

Chwile później, Flowey zaczął powoli zmieniać się w proch. Korzeń, który mnie trzymał opadł, a sam spadłem boleśnie na ziemię. Szybko podniosłem się i spojrzałem na człowieka i kwiatka. Chara siedział już na ziemi, a przed nim znajdowała się niewielka już kupka prochu.
To było zbyt szybkie. Chara zabił go.
Nie wiedziałem co mam zrobić. W ciszy stałem i patrzyłem się na chłopaka, będąc totalnie w szoku. Nie potrafiłem wydusić z siebie żadnego najmniejszego słowa. Po prostu stałem.

-No dalej... Zrób to... Wiem, że chcesz to zrobić- Nagle usłyszałem przy swoim nieistniejącym uchu cichy szept.

Moje źrenice zmniejszyły się i szybko spojrzałem w bok. Zobaczyłem znów Chare, jednak ten był duchem... Co?!
Potrząsnąłem głową na bok i spojrzałem znów w stronę gdzie był martwy Flowey. Chara tam siedział. Ponownie skierowałem wzrok w bok i znów zobaczyłem Chare ale jako ducha. Położyłem lekko rękę na czaszce czując lekkie zawroty głowy. Co tu się dzieje?

-Matoł...- Powiedział ponownie Chara i podleciał do noża, który był obok tego człowieka.

Zabrał go do rąk i znów znalazł się przy mnie. Wcisnął mi go do drugiej ręki, a następnie popchnął w stronę żyjącego Chary.
Dalej nie kontaktowałem, więc byłem jak chodząca marionetka sterowana przez ducha.
W końcu jednak otrząsnąłem się i zatrzymałem. Spojrzałem na ducha, który był znudzony moim wolnym myśleniem.

-Po prostu go ZABIJ- Powiedział w końcu i uderzył mnie ręką w czaszkę.

-Jezu! Dobra, dobra...- Powiedziałem podnosząc ręce w geście obronnym.

Wywróciłem oczami i odwróciłem się w stronę człowieka. Nie ruszał się ani nic. Wyglądał na skupionego. Przybliżyłem się do niego i...

~×~×~×~×~×~×~×~×~×~×~×~

Co ma zrobić Killer?

❤️ - Zabić
🖤- Zabić

Dzień doberek!
Tak wiem, dawno rozdziału nie było xD
Ale macie tu taki smaczek, może jak się uda, to niebawem dostaniecie kolejny~ Jeśli tylko chcecie ;P
No i mam nadzieję, że rozdział się podobał, dawno nic nie pisałam tutaj więc jeśli coś nie ten to sorki xD

~Akina♡

Ps. Powiedzmy, że to pierwszy rozdział maratonu xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro