◇◇◇
Czy możliwe jest żebym tracił rozum?
Niektórzy powiedzieliby, że nigdy go nie miałem, co tłumaczyłoby moje irracjonalne zachowanie przez ostatni rok, a może trwało to znacznie
dłużej?
Może już dawno przeczuwałem co się wydarzy, ale nie tłumaczyłoby to mojego permanentnie bezmyślnego zachowania. Ale tak właśnie zachowuje się facet, kiedy głupieje, kiedy traci głowę.
Przysiągłbym, że jeszcze niedawno miałem głowę na karku, a teraz kierowałem się jedynie instynktem samozachowawczym.
***
Pamiętam woń powietrza, o którym nie mogę zapomnieć, bo powraca wraz ze wspomnieniami.
Pamiętam dziewczynę o szarych oczach i brązowych włosach.
Pamiętam, gdzie stała.
Pamiętam ruchy jej ciała, jak drapała się po łokciu, jakim gestem odgarniała włosy z czoła zaraz przed tym, kiedy nasze spojrzenia się spotkały.
Nie było wątpliwości, że wiedziała kim jestem, co dało się poznać po nikłym uśmiechu.
A może był to pogardliwy uśmiech? Może wyśmiewała mnie, moje umiejętności, moje dotychczasowe zachowanie. Gdyby było inaczej podeszłaby, poprosiłaby o autograf, a ja zamiast niego napisałbym, że jest piękna. Gdyby poprosiła o zdjęcie, uśmiechnąłbym się najszczerzej jak potrafię.
Ale nie zrobiła tego, nie zrobiła nic.
Nie ma się co dziwić.
Znała mnie pewnie jako debila czeskiej kadry, który nie szanował niczego, nikogo i nie reprezentował żadnych wyższych wartości. Jako kogoś, kto próbuje wybić się na swojej głupocie, a nie na dobrych skokach, których oddawanie przychodzi mu z trudem.
Oceniła mnie po tym, co sobą reprezentowałem.
I dobrze mnie oceniła, bo właśnie taki byłem.
Nic nie warty.
I udowadniałem to każdego następnego dnia, przez 365 następnych dni zachowując się jak jeszcze większy palant.
Może liczyłem, że to zwróci na mnie jej uwagę?
Może oglądała moje popisowe live, była jednocześnie tak blisko i tak daleko, a ja o tym nie wiedziałem.
Liczyłem na pewno na to, że za rok znowu się pojawi i obiecywałem sobie, co zrobię kiedy znowu ją spotkam.
Że nie dam jej zniknąć ma kolejny rok powodując spustoszenie mojej psychiki.
Że powiem jej, że przez ostatni rok nie było dnia, żebym o niej nie myślał, o niej i jej zagadkowym uśmiechu.
Że chociaż jej nie znałem, nie wiedziałem kim jest, to sama jej obecność wtedy zadziałała na mnie jak mentos na colę.
***
Spotkałem ją rok później.
Oboje staliśmy w tym samym miejscu, nasze spojrzenia ponownie się spotkały, ten sam uśmiech zagościł na jej twarzy.
Miałem wrażenie, że utknąłem w pętli własnych wspomnień dostając halucynajcji, bo przecież tak bardzo chciałem ją zobaczyć.
Tym razem jednak nie odwróciła się. Skierowała się w moją stronę. Początkowo byłem przekonany, że mnie minie, rozpali nadzieję, żeby szybko ją zgasić.
Ale zatrzymała się na przeciwko mnie, prosząc o wspólne zdjęcie.
Strach sparaliżował moje ciało, pozwalając tylko na przytaknięcie.
Nawet mięśnie twarzy odmówiły posłuszeństwa, nie wspominając o głosie.
Nie byłem w stanie wprowadzić planu w życie.
Dziewczyna podziękowała i odeszła ginąc w tłumie.
A ja straciłem ją po raz drugi.
Po raz drugi z własnej winy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro