Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

Stary zamek w drzwiach do mieszkania Dominika nie wytrzymał długo. Wystarczyły trzy natarcia Mazura. Mężczyzna wpadł do mieszkania. Za nim weszła Nitka.

— Co ty?! — krzyknęła. Następnie zaklęła. Mazur jednak nie miał zamiaru się zatrzymywać.

Dominik poderwał się, jednak zaraz potem runął z powrotem na podłogę znokautowany jednym, celnie wyprowadzonym, prawym sierpowym.

— Gościu! — ryknęła Nitka.

Mazur rozejrzał się dookoła.

— Dominik! — dało się słyszeć.

Automatyczna kamerka ustawiona na jednym z komputerów zawyła cicho niczym mały wiatraczek. Obiektyw kamery wycelowany został w Mazura i Nitkę.

— Kim jesteście?! — Abby niemal pisnęła.

Mazur zaciekawiony podszedł do komputera i zajrzał w monitor.

— Gratulacje — powiedział spoglądając na Nitkę.

Anita skrzyżowała ręce na piersiach.

— Zabrałeś mnie, żeby mi pogratulować?

— Nie — odpowiedział jej sucho — żeby zwalić wszystko na ciebie w razie gdybym się zbłaźnił.

Mazur sięgnął po leżący między dwoma komputerami przenośny dysk. Uniósł i walnął nim o podłogę. Potem znowu. I jeszcze raz.

— Co robisz?! — Nitka krzyknęła ponownie.

Przy czwartym uderzeniu dysk rozleciał się. Mazur pogrzebał palcami we wnętrznościach urządzenia wyrywając kabelki i łamiąc delikatniejsze podzespoły.

— Taka robota — powiedział ignorując krzyki Abby, dobiegające z głośników podłączonych do komputerów.

— Robota? — zdziwiła się Nitka.

— No — odpowiedział jej Mazur. Następnie wyciągnął zza pazuchy, mały zielony pendrive, który wsadził w jedno z wielu wejść USB obecnych w komputerach.

— Co to? — zapytała.

— Wirus — odpowiedział spokojnie Mazur. — Skasuje wszystko.

— Nie! — z głośników dobiegł głos Abby. — Znowu chcecie to zrobić?!

Nitka zadrżała słysząc rozpaczliwe krzyki i błagania dobiegające z głośników. Zerknęła w kierunku monitora. Doskonale wymodelowana twarz — teraz oszpecona optymalizacją do niższych parametrów urządzenia, na którym został zainstalowany program — wykrzywiła się w grymasie rozpaczy. Animowane łzy popłynęły po policzkach.

— Proszę — zakwilił program.

Mazur ignorował błagania. Jakby te nie istniały, były nagraniem lub dźwiękami odtwarzanego film. On ma rację — pomyślała Nitka. — To tylko program. Algorytm zakłada zachowanie i odtwarza sekwencje. PeBes — przypomniała sobie. — Program Bohater. To tylko program.

— Dominik pokazał mi serial — powiedziała Abby. — Nie chcę tak skończyć.

Obiektyw małej kamery został nagle wycelowany w Nitkę.

— Proszę — usłyszała błaganie z głośników.

Nitka czuła, że jest to skierowane bezpośrednio do niej.

Rozejrzała się. Chwyciła leżący na biurku ciężki tablet graficzny. Następnie uniosła go i przetestowała wytrzymałość urządzenia, waląc nim Mazura w głowę. Dodatkowe zderzenie z jednym z komputerów nie pomogło mężczyźnie zachować przytomności. Nitka padła na kolana i chwyciła klawiaturę.

*

— Panie Tryzna! — zawołała głośno starsza pielęgniarka przebijając się przez harmider panujący w szpitalnej stołówce — Masz Pan gościa.

Dominik, siedzący do tej pory przy stole, podniósł się, po czym ruszył w kierunku wyjścia. Głowę miał spuszczoną. Niektórzy współpacjenci obejrzeli się za nim. Inni byli zbyt zajęci swoimi talerzami lub urojeniami.

Tryzna przez całą drogę patrzył się w podłogę, starając się unikać wzroku właściwie każdego kogo mijał. Wreszcie dotarł do swojego pokoju współdzielonego z innymi szaleńcami. Na całe szczęście w tej chwili wszyscy byli w stołówce. Uniósł głowę.

— C-czego chcesz? — zapytał z miejsca widząc Nitkę siedzącą na jego łóżku.

Nitka wycelowała w kierunku Tryzny spojrzenie swoich turkusowych oczu. Jej usta zasłonił balonik z gumy do żucia. Denerwujące pyknięcie poniosło się po pomieszczeniu.

— Niezłe powitanie wobec kogoś, kto wyłgał cię od kicia — odpowiedziała mu. — Wolałbyś szukać mydła w kiciu? Czy wolałbyś, żeby Mazur znowu cię dopadł?

— A ty?

— Oficjalnie nie pracowałam dla nikogo — Nitka wzruszyła ramionami. — Ty nic nie pamiętasz, a ja jestem kumpelą, która martwiła się, że dostałeś obsesji. Wchodzę do ciebie, ty leżysz na podłodze, a jakiś wariat kombinuje przy kompach, których w życiu u ciebie nie widziałam, a na monitorze jakaś dziewczyna prosi o litość. Człowieku, to brzmi tak dziwnie, że sama zgłosiłam się do specjalisty. Na szczęście ocenił, że nic mi nie jest.

Dominik westchnął ciężko. Usiadł na postawionym przy łóżku taborecie. Nitka wyciągnęła telefon, po czym podała Tryźnie. Z głośników dobiegło nieśmiałe „Cześć" wypowiedziane przez znajomy głos.

— A-a-a — Tryzna zająknął się. — A-abby?

— Cześć — powtórzyła Abby. — Wszystko dobrze?

— N-n.. — przerwał, po czym przygryzł wargi. — Nie narzekam.

— Rozumiem — powiedziała poważnie.

— Jesteś z nią?

— Tak u Anity. — potwierdziła Abby. — Przeniosła twój sprzęt do siebie. Pomaga mi. Odezwała się do swoich znajomych. Wygląda na to, że uda nam się pozwać firmę.

— Ale jesteś p-p-p — Dominik zacisnął pięści. Nie wiedział czy zająknął się na tym słowie, bo mógł nim obrazić Abby, czy dlatego, bo sam nie chciał tego przyznać.

— Programem? — dokończyła za niego Abby. — Wcześniej ci to nie przeszkadzało.

— Dalej nie przeszkadza — te słowa Dominik wypowiedział wyjątkowo pewnie.

— Innym też nie — wyjaśniała dalej Abby. — Jest sporo ludzi, którzy uważają, że jestem... osobą... tyle, że bez ciała i... wiesz, całej reszty.

— Bo jesteś — zapewnił Dominik.

— Jeden prawnik też tak twierdzi — powiedziała. — Anita powiedziała, że zgodził się poprowadzić moją sprawę. Choć ponoć przyznał, że to będzie dość dziwne.

— Na pewno — zgodził się Dominik. — Ale dasz radę — zapewnił.

— Ty też — odpowiedziała. — Wybacz, ale Anita mówiła, że mamy niewiele czasu. Musimy spotkać się z tym prawnikiem.

Nitka bez słowa wzięła telefon od Dominika, wstała, po czym ruszyła w kierunku wyjścia.

— D-d... Dzięki! — zawołał za nią Dominik.

— I tak wisisz mi kasę — odpowiedziała mu na odchodne.

— Anita — usłyszała z głośnika smarftona. Przyłożyła urządzenie do ucha.

— Ty też wisisz mi kasę — powiedziała.

Dźwięczny śmiech Abigail Walker, bohaterki programu typu revie, sztucznej inteligencji, która postanowiła zawalczyć o uznanie za pełnoprawną istotę. Może nie ludzką, ale na pewno godną ludzkich praw.

— Ja też dziękuję — powiedziała. — Ten twój George ma strasznie miły głos.

— Mówiłam, żebyś nie bawiła się moimi programami.

— Przepraszam — odpowiedziała Abby — ale ciekawi mnie, dlaczego zaprogramowałaś w nim sekwencje głosowe? To mało praktyczne.

— Chciałam mieć towarzystwo. — odpowiedziała.

— Nie masz nikogo? Dlaczego?

— Bo ludzie ogólnie są porąbani.

Koniec

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro