5
Zagrzmiało. Chmury przesłoniły światło księżyca. Zagrzmiało ponownie. Anita wzdrygnęła się spojrzała w kierunku okna. O szybę uderzyły pierwsze krople deszczu. Westchnęła, po czym odwróciła wzrok w kierunku monitora. Jedynego źródła światła w jej mieszkaniu.
Anita zawsze potrafiła szybko czytać. Z dość obszernym opisem serialu oraz streszczeniami odcinków zapoznała się w przeciągu kilkudziesięciu minut. Serial ostatecznie okazał się być czymś pomiędzy reality show a kompletną fikcją. Tyle, że fikcyjne było tam praktycznie wszystko. Od bohaterów, którzy byli programami; przez świat, który został wygenerowany i również był programem; po zombie i zwierzęta, które należały do programu-świata, choć można je było szybko skonfigurować i wprowadzić w odpowiedni obszar, na przykład blisko bohaterów. Przeżycia natomiast były jak najbardziej prawdziwe. Reviepro — czyli zbitka angielskich słów „reality" „movie" oraz „program" — albo po prostu revie były powszechnie przyjętymi określeniami na ten rodzaj rozrywki. Jak większość seriali i filmów ten również dział się w U.S.A. i wszystko było w nim iście amerykańskie. Chociaż show, zostało zaprogramowane przez firmę polską. Jednak to amerykańska stylistyka, którą kino globalne było wręcz przesiąknięte, pomogła wynieść serial do rangi międzynarodowego fenomenu.
— Chyba się zainteresuję — powiedziała do siebie Anita.
Smartfon zabrzęczał i podskoczył na stoliku. Chwyciła go szybko i odebrała uderzając palcem w dotykowy ekran, dokładnie w miejsce, gdzie zielona słuchawka puchła, po czym szybko malała, żeby po sekundzie powtórzyć cały proces.
— Czego chcesz? — zapytała przykładając smartfon do ucha.
— Postępy? — usłyszała zimny ton Mazura.
— Mówiłam ci, że sama zadzwonię — Anita niemal warknęła.
— A miałaś zamiar dzwonić?
Nitka odjęła telefon od ucha, po czym zaklęła siarczyście.
— Zawęziliśmy listę — odpowiedziała dopiero po chwili.
— My?
— Ja z pomocą George'a.
— Do? — naciskał Mazur.
— Do około dwustu osób — odpowiedziała — Plus minus sto.
Milczenie po drugiej stronie słuchawki było wystarczająco wymowne.
— Mam za mało danych — kontynuowała — Wiesz ilu ludzi odwiedziło ten konwent?
— Połączenie zostało przerwane — ze słuchawki zabrzmiał kobiecy beznamiętny głos.
Anita spojrzała na swój telefon. Odpowiednia ikonka wskazywała brak zasięgu. Zagrzmiało. Chwilę potem zrobiło się zupełnie ciemno.
Anita zaklęła, po czym doskoczyła do swojego laptopa. Odłączyła go prędko od prądu, po czym wcisnęła guzik. Nic. Zaklęła. Czuła jak serce przyspiesza, a oddech staje się coraz cięższy.
— Uspokój się — mówiła do siebie — Nikogo tu nie ma.
Złe wspomnienia wracały jednak natrętnie. Anicie zdawało się że słyszy ruch w oddali. Skrzypienie drzwi. Nie, to nie możliwe — powtarzała sobie — Zmieniłam telefon. Zmieniłam mieszkanie. Zamknęli go. Nikt tu nie przyjdzie!
Wreszcie laptop zareagował.
— George? — powiedziała zanim system operacyjny zdołał się włączyć. Zaklęła, po czym podała hasło głosowe. System włączył się, po czym zapytał z pomocą ikonki, czy otworzyć ponownie wszystkie programy, które zostały zamknięte niepoprawnie.
— Tak, kurwa mać! — krzyknęła Anita.
Laptop prawidłowo zrozumiał pierwsze słowo i wykonał polecenie.
— George? — Anita zapytała ponownie.
— Lista zawężona do 197 osób — odpowiedział głos z laptopa. — Wyliczyć ponownie potencjalny margines błędu?
Anita odetchnęła głęboko. Czuła się, jakby była pod wodą i dopiero teraz zdołała się wynurzyć. Nienawidziła tego. Nienawidziła tych wspomnień. Nienawidziła swojego prześladowcy, którego poznała pewnego wieczoru, a który później w prostej wiadomości przesłanej SMS-em, przysiągł jej, że nie uwolni się od niego. A kiedy spróbowała on znalazł sposób by do niej dotrzeć. Poznał jej zwyczaj późnych spacerów. Mówił jej żeby się nie szarpała. Że nie zrobi jej krzywdy. Że zabierze ją tam, gdzie nikt ich nie znajdzie. Gdyby wtedy, kompletnym przypadkiem nie pojawił się patrol... Anita pokręciła głową. Nienawidziła myśleć o tym co mogłoby się wtedy stać. Co mógłby zrobić człowiek, którego znała krótko, a który twierdził, że się w niej zakochał.
Zakochał? — pomyślała nagle. Telefon ponownie zabrzęczał. Anita szybko odebrała.
— To stalker! — wypaliła. — Potrzebuję listy aplikacji na stanowiska do waszej firmy.
— Co takiego? — zdziwił się Mazur.
— To ktoś z zewnątrz — tłumaczyła Nitka. — Mężczyzna, tuż przed trzydziestką. Raczej nie dba o ubiór, może nawet o higienę. Ma bardzo złe mniemanie o świecie i o samym sobie. Dlatego zakochał się w Abigail.
— Co zrobił?
— Zakochał! — Nitka nie wytrzymała. — Nie mógł być z nią w dosłownym sensie więc próbował zacząć pracować u was. Googlałam Blue Project, ludzie ciągle narzekają jakie wydumane zadania rekrutacyjne wymyślacie i jak mało czasu dajecie na ich wykonanie. Ale on się uparł. Z pewnością wysłał mnóstwo CV i to na różne stanowiska. Możliwe nawet, że kilka razy je przepisywał i dostosowywał do wymogów stanowisk, które w diabły się od siebie różnią. Wykonywał zadanie za zadaniem, ale był odrzucany. Pewnie też wypisywał maile czy wiadomo coś o możliwości zatrudnienia. Mógł też słać CV cyklicznie na mail działu rekrutacji. Kiedy to nie zadziałało zaczął przychodzić i zostawiać wydrukowane na kartce CV w recepcji. Założę się, że w pewnym momencie HR przestał mu odpisywać o ile w ogóle zaczął. Stąd ten list z czystą kartką.
— Ale jak on tu wszedł?
— Przecież macie tragiczną ochronę! Musiał się tego przypadkiem dowiedzieć. Tak samo musiał dowiedzieć się o kopiach zapasowych. Ostatnio jego frustracja musiała być ogromna. Nie mógł być blisko swojej sztucznej ukochanej. A do tego wy ją zabiliście. Wiedząc o kopiach postanowił, że ją uratuje. Nadążasz?
— Nie — odpowiedział Mazur. Nastąpiłą chwila ciszy. — Dobra, daj mi godzinę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro