Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

— Marek, jakaś ciapata gówniara do ciebie — powiedziała blondynka w gustownej kremowej garsonce, wychylając się zza drzwi.

— Ta ciapata gówniara ma cygańską krew i od dziesięciu lat jest pełnoletnia.

Sekretarka aż podskoczyła. Dziewczyna stała tuż za nią. Pchnęła drzwi, które otworzyły się na oścież. Klamka uderzyła o ścianę. Mężczyzna nazwany Markiem miał już pełny widok.

Stojąca w progu dziewczyna wpatrywała się w dotykowy ekran swojego smartfona, co chwila przejeżdżając po nim kciukiem. Jej pełne usta rozciągały się lekko i krzywiły w rytm ruchów szczęki. Na uszach miała słuchawki wielkości połowy własnych dłoni. Po chwili uniosła głowę, kierując na blondynkę spojrzenie swoich turkusowych oczu. Mały, różowy balonik wyłonił się z jej ust, po czym wybuchł, wydając z siebie charakterystyczne, irytujące pyknięcie.

— Prosiłam, żeby Pani zaczekała — obruszyła się blondynka.

— Panna — odparła dziewczyna. — W przeciwieństwie do ciebie nie dałam się zaobrączkować. Co taką minę robisz? Jak już chodzisz do solarium, to opal też miejsce pod obrączką.

Blondynka spurpurowiała. Obróciła się na obcasie, po czym ruszyła w kierunku swojego biurka.

— Takie popisy nie są potrzebne — odparł mężczyzna o wysokim czole oraz jasnobrązowych włosach oraz oczach, cały czas siedzący za skromnym czarnym biurkiem — Znam Pani reputację.

— Czyli wie Pan, że jest zamężna — domyśliła się dziewczyna. — Nie wstyd Panu? — dokończyła rozsiadając się na krześle. Niesforne pasemko różowych włosów wydostało się zza ucha. Po chwili, za pasemkiem poleciała reszta włosów, które pozostawiła w ich naturalnym, kruczo-czarnym kolorze. Poprawiła włosy jednym sprawnym ruchem dłoni. — I może być Nitka.

Mężczyzna pokiwał głową.

— Marek Mazur — odpowiedział. — To co zaraz powiem to bardzo dyskretna sprawa.

— Domyślam się — przerwała mu. — Spec firmy Blue Project od zamiatania spraw pod dywan raczej nie zajmuje się sprawami, którym potrzebny jest rozgłos.

— Skąd?

— Magia internetu i profilowania psychologicznego. — Nitka założyła nogę na nogę. — Ludzi bardzo łatwo dzisiaj wygooglować. Ciebie nie. Czym, w firmie zajmującej się technologiami, może zajmować się facet, który jest na bakier nawet z czymś tak powszechnym jak social media? Nie musisz odpowiadać. Przejdźmy po prostu do rzeczy.

Marek pokiwał głową ponownie. Oparł łokcie na biurku.

— Skradziono dysk z Abigail Walker — powiedział bez przeciągania.

— Podobno postaci serialu „The Bite" to jednorazowe programy?

— Zarząd wprowadził taką procedurę, żeby nie doprowadzić do multiplikacji osobowości S.I. — zaczął wyjaśniać blondyn. — Jednak zawsze tworzone były kopie zapasowe wszystkich danych, w razie ewentualnych błędów. Postaci również. Dane były kasowane w momencie, kiedy przestawały być potrzebne, żeby zapobiec kolejnym błędom, na przykład wprowadzeniu nie tej kopii do programu. Rozwaliło by to całą immersję. Poza tym PeBesi...

— PeBesi? — dopytała Nitka.

— Programy Bohaterowie — rozwinął skrót blondyn, po czym wrócił do wyjaśnień. — Kiedy Człowiek umiera, jego procesy ustają. Tak samo zaprogramowano PeBesów. To zaprogramowane osobowości, ale są przekonane, że świat serialu jest prawdziwy i to co się w nim dzieje jest prawdziwe. Więc kiedy Abigail umarła w drugim odcinku trzeciego sezonu, program sam sobie wprowadził komendę, która sprawiła, że nigdy więcej nie da się go odpalić. Dane i kopia miały zostać skasowane.

— Ale...?

— Zostały wyniesione na dysku przenośnym.

— Słucham?! Przez kogo?

— Nie wiadomo — przyznał Marek. — Od razu zostałem wezwany. Myśleliśmy, że to agent konkurencji. Trzeba było wywiedzieć się czyj dokładnie.

— Co działo się dalej?

— Oczywiście zażądał okupu. Groził, że sprzeda kopię konkurencji. Spełniliśmy jego żądania. Według instrukcji, wynajęty kurier zaniósł plecak z pieniędzmi na ten cały Warsaw Pop-con. Potem czekaliśmy na wiadomość z informacją o miejscu gdzie przekaże nam dysk z danymi. Potem dostaliśmy list.

— List? — zdziwiła się Nitka. — Taki zwykły list na papierze? Mogę go zobaczyć?

— Nie ma sensu. W kopercie była czysta kartka. Żadnej ukrytej wiadomości, żadnych śladów.

— Czysta kartka — powtórzyła Nitka, starając się zachować powagę.

Nie wytrzymała długo. Po chwili prychnęła, po czym zaniosła się śmiechem, który wyraził jej zdanie o niekompetencji całej firmy lepiej niż jakiekolwiek słowa. Niekompetencji, przez którą jeden człowiek wyrolował ich w tak niewymyślny sposób.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro