22.
Przez cały dzień byłem nieobecny. Nawet nie udzielałem się na lekcjach. Byłem cicho i nie miałem humoru, a to tylko przez jeden, głupi sen. Nastała przerwa obiadowa, więc wszyscy uczniowie poszli na stołówkę. Ja nie miałem takiej ochoty. Usiadłem sam na korytarzu i zająłem się czytaniem książki, lecz na tym też nie mogłem się skupić.
- Niall? - usłyszałem. Podniosłem głowę i zobaczyłem Josh'a. - Dlaczego siedzisz tu sam?
- Chcę pobyć chwilę w samotności, Josh. - odpowiedziałem.
- Zrobiliśmy coś nie tak? - spytał.
- Nie, oczywiście, że nie. Po prostu mam dziś kiepski humor, nie przejmujcie się. - wyjaśniłem.
- Od rana chodzisz jakiś zamyślony, Niall. Jesteśmy przyjaciółmi, możesz powiedzieć mi o wszystkim. - powiedział i usiadł obok mnie na podłodze.
- Wiem i dziękuję Ci za to. - uśmiechnąłem się. - J-ja po prostu miałem dziwny sen.
- O czym był? - spytał.
- Po prostu wszystko było po staremu, wszyscy się ze mnie śmiali, ale doszliście do tego Ty i Mercy. Nie mogłem tego znieść i po prostu myślę, że... - tu uciąłem.
- Że możemy to zrobić, tak?
- Przepraszam. - szepnął.
- Niall nigdy tak nie myśl. Lubię Cię, jesteś dla mnie jak brat, nie mógłbym Ci skrzywdzić. A Mercy nie widzi świata poza Tobą, jesteś jej chłopakiem, jej normalnym chłopakiem, który wiem, że jej nie zrani. Ty kochasz ją, a ona Ciebie i nic tego nie zmieni. A sen? Czasami są głupie, ale nigdy się nie sprawdzają. No chyba, że sen o wielkiej pizzy, wtedy się spełnia. - powiedział, a j zaśmiałem się na ostatnie zdanie. - Głowa do góry, Niall. - uśmiechnął się. - Nawet Harry się zmienił i na razie nie zanosi się na to by znów zaczął grać króla tego świata, bo i tka nim nie był, był tylko frajerem, który znęcał się nad słabszymi.
- Dzięki Josh. - uśmiechnąłem się. - Dziękuję, że jesteś.
- Nie ma sprawy. - powiedział i wstał z ziemi. - Chodź. - podał mi rękę. Złapałem ją i pomógł mi wstać. Schyliłem się po plecak i po chwili razem ruszyliśmy w kierunku stołówki. Weszliśmy do środka i od razu ruszyliśmy w kierunku stolika, przy którym siedziała Mercy, Harry i Zayn. - Nie będziesz jadł?
- Nie. - odpowiedziałem krótko. Usiadłem obok Mercy, która uśmiechnęła się do mnie. Czułem się nieswojo z tym, że Zayn tu jest. Harry sobie odpuścił, ale nie wiedziałem co z Zayn'em. Przez całą przerwę czułem na sobie jego wzrok i nie podobało mi się to. W końcu zadzwonił dzwonek i wszyscy zaczęli wychodzić ze stołówki. Zebrałem swoje rzeczy i ruszyłem w kierunku wyjścia nie czekając na moją dziewczynę. Chciałem uciec od Zayn'a i jego chłodnego spojrzenia. Wszedłem do klasy i zająłem swoje miejsce. Po chwili do klasy weszła reszta uczniów i jak na złość na lekcji historii musiałem siedzieć z czarnowłosym. Nie chciałem przebywać z nim w jednym pomieszczeniu, a co dopiero w jednej ławce. Odsunąłem się na sam koniec ławki i oparłem głowę na ręce. Wpatrywałem się w tablicę, ale czułem jego wzrok na sobie. - Czego chcesz? - spytałem szeptem.
- Wiesz, ofiara zawsze pozostaję ofiarą, niedługo się o tym przekonasz. - szepnął.
- O co Ci chodzi?
- Dowiesz się nie długo. - puścił mi oczko. Przełknąłem ślinę i wróciłem wzrokiem na tablicę.
Boję się.
XXXX
Zawiodłam. Miałam pisać to opowiadanie i jak zwykle zawaliłam. Przepraszam!
Marcelina x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro