18.
Rozdział pisany do piosenki na górze, myślę, że będzie pasować i wam :)
- Niall, spóźnisz się! - krzyknął Josh, a ja szybko wstałem z łóżka. Cholera, pierwszy raz zaspałem! Założyłem na siebie pierwsze lepsze ciuchy i wpakowałem do plecaka książki. Wszedłem do łazienki i ułożyłem włosy, założyłem soczewki i umyłem zęby. Wyszedłem z łazienki i zabrałem swój plecak. Zbiegłem na dół i założyłem buty. Pożegnałem się z rodzicami Josh'a i razem z chłopakiem wyszliśmy z domu.
- Nie mogłeś obudzić mnie wcześniej? - spytałem, gdy spojrzałem na zegarek.
- Nic się nie stanie, gdy spóźnisz się ten jeden jedyny raz.
- Ucierpi na tym moje stypendium. - mruknąłem.
- Budziłem Cię. - mruknął brunet. - To się nazywa gadanie z Mercy po nocy.
- Ty też z nią gadałeś. - broniłem się.
- Ale to ja pierwszy poszedłem spać. - uśmiechnął się zwycięsko. Szybko wbiegliśmy do szkoły i nikogo nie było już na korytarzu.
- Kurwa. - przekląłem, a chłopak spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. - Co?
- Pierwszy raz słyszę jak kujon przeklina. - uśmiechnął się, a ja posłałem mu wrogie spojrzenie. Biegiem ruszyliśmy do klasy i na moje szczęście nauczycielki nie było w klasie. Odetchnąłem głęboko i ruszyłem do swojej ławki, po drodze mijając ławkę Mercy. Uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłem jej gest. Usiadłem na krześle i w tym momencie do klasy weszła Pani Moon. Przywitała się z nami i sprawdziła obecność.
Cholera, co ta dziewczyna ze mną robi?
***
Nastała przerwa obiadowa, a mój brzuch dał o sobie znać. Nie jadłem śniadania, więc musiałem zjeść dość dużą porcję obiadu. Usiadłem przy naszym stoliku i zacząłem jeść, ale coś mi tu nie pasowało.
- Gdzie Mercy? - spytałem i zmarszczyłem brwi.
- W łazience. - odpowiedział Josh.
- Ona coś dzisiaj jadła? - zadałem kolejne pytanie, a Josh podniósł głowę znad książki i szybko wstał z miejsca, a ja zaraz za nim. Wybiegliśmy ze stołówki i ruszyliśmy w kierunku toalet. Ona nie mogła tego zrobić. Nie byłem zbyt dobry z wf'u, ale tu chodziło o Mercy. Znaleźliśmy ją przy szafkach, gdzie rozmawiała z David'em. Stanąłem w miejscu i uspokoiłem swój oddech. Pożegnała się z chłopakiem i spojrzała na nas. Uśmiechnęła się i podeszła do nas.
- Chuchnij. - powiedział Josh, a Mercy się spięła.
- Josh, o co Ci chodzi? - spytała zdziwiona.
- Chcę tylko sprawdzić, czy wymiotowałaś, więc chuchnij. - warknął.
- Nie. - powiedziała stanowczo.
- Mercy. - ostrzegł.
- Nie wymiotowałam, okej? Nie robię tego już od roku, pamiętasz?
- Od roku, tak? - spytał i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, a Mercy przytaknęła głową. - A co było trzy miesiące temu? - zadał pytanie, a brunetka spuściła głowę.
- To był ostatni raz, nie zmuszam się do wymiotowania. - powiedziała.
- Mam Cię na oku, Tomlinson. - powiedział i odszedł od nas.
- Mercy. - zacząłem. - Zrobiłaś to, prawda? - spytałem, a ona przytaknęła głową. - Dlaczego?
- Nienawidzę siebie, nienawidzę swojego ciała, jestem odrażająca. - powiedziała, a w kącikach jej oczu pojawiły się łzy.
- To nie prawda. Jesteś idealna, Mers. Wiem to, bo podkochuję się w Tobie od podstawówki. - powiedziałem, a dziewczyna się zaśmiała. - Taką Cię pokochałem.
- Nadal nie lubię swojego ciała.
- Obiecaj, że już więcej tego nie zrobisz.
- Obiecuję.
***
Josh wpadł do pokoju cały zapłakany. Podniosłem się z łóżka i podszedłem do bruneta.
- Josh, co się stało? - spytałem.
- Mercy, jest w szpitalu! - krzyknął. - Znów to zrobiła! - dodał, a mnie coś zakuło w serce.
Przecież mi obiecała.
Usiadłem na podłodze i schowałem twarz w dłoniach.
- Kurwa, miałem ją pilnować! - uderzył pięścią w ścianę, a ja aż się wzdrygnąłem. - Wiedziałeś, prawda?
- Powiedziała mi dzisiaj, jak poszedłeś. Obiecała, że to się więcej nie powtórzy. - powiedziałem i pokręciłem głową. - Obiecała mi to.
- Mnie też i jakoś nie dotrzymała tej jebanej obietnicy! Kurwa!
- Uspokój się, bo zaraz Ty trafisz do szpitala. - powiedziałem i złapałem go za ręce. Jego skóra na kostkach u ręki była popękana i sączyła się z nich krew. Szybko zabrałem chłopaka do łazienki i obmyłem jego rany.
Obiecała, przecież mi obiecała.
XXXX
Jestem okropna!
Zabijcie mnie, zakopcie, zastrzelcie, co tam tylko chcecie :(
Przepraszam, że zaniedbałam to ff, ale miałam za dużo na głowie.
Marcelina x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro