03.
- Niall, chyba nie zrobiłeś mu tego zadania, prawda? - spytała Mercy, gdy trzymałem w reku kartkę i szedłem w stronę Harry'ego.
- Zrobiłem. - mruknąłem cicho, a po chwili nie miałem już kartki w ręku. Brunetka podeszła do Styles'a i zaczęła coś do niego mówić, po czym podarła pracę domową. Rzuciłam skrawkami papieru w bruneta i odwróciła się. Ruszyła w moją stronę z delikatnym uśmiechem.
- Nigdy więcej tego nie zrobisz. - powiedziała i wyminęła mnie. Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem wkurzoną twarz Harry'ego.
To mi się teraz dostanie.
Brunet ruszył w moją stronę z zaciśniętymi pięściami. Przełknąłem głośno ślinę i spojrzałem na niego z przerażeniem.
- Nawet nie waż się tego zrobić. - usłyszałem za sobą. Odwróciłem się i zobaczyłem Mercy, na co lekko się uśmiechnąłem.
- Dlaczego Ty go tak bronisz? - spytał Harry.
- Dlaczego Ty go tak gnębisz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Bo to ofiara. - prychnął, a ja spuściłem głowę.
- On przynajmniej do czegoś w życiu dojdzie. - powiedziała i złapała mnie za ramię.
- Nie musiałaś tego robić. - powiedziałem cicho. Dziewczyna mnie puściła, a ja dorównałem jej kroku.
- Musiałam, Harry niech chociaż trochę pomyśli. Nic mu to nie zaszkodzi. - powiedziała, a ja cicho się zaśmiałem. - Dzisiaj u mnie, pamiętaj. - dodała, a ja przytaknąłem głową i wszedłem zaraz za nią do klasy.
***
Stałem pod wielką willą i co chwilę wahałem się czy zadzwonić dzwonkiem.
Tu chodzi tylko o projekt, Niall. Weź się w garść.
Podniosłem rękę i nacisnąłem mały guziczek, a po chwili rozbrzmiała denerwująca wszystkich ludzi, melodyjka. Usłyszałem głośne kroki, a po chwili drzwi się otworzyły, a moim oczom ukazał się wysoki brunet.
- Um...dzień dobry, ja do Mercy. - powiedziałem na tyle głośno by brunet mnie usłyszał.
Czy ja gdzieś już go nie widziałem?
- Ty jesteś Niall, prawda? - spytał, a ja przytaknąłem. - Wejdź. - powiedział i otworzył szerzej drzwi. Wszedłem do środka i ściągnąłem swoje buty. - Mercy, ktoś do Ciebie! - krzyknął, a ja wzdrygnąłem.
- Niech wejdzie do kuchni! - usłyszałem jej głos. Uśmiechnąłem się lekko i spojrzałem na bruneta, który wskazywał ręką, który mam objąć kierunek.
- Tak w ogóle jestem Louis. - przedstawił się i wyciągnął do mnie dłoń.
- Niall. - przedstawiłem się i uścisnąłem jego dłoń. Brunet wbiegł na górę, a ja wszedłem do salonu, a po chwili byłem już w kuchni, gdzie była Mercy, która stała tyłem do mnie i zmywała naczynia.
- Cześć Niall. - uśmiechnęła się. - Tylko to skończę i możemy zaczynać, okej?
- Okej. - uśmiechnąłem się.
- Usiądź. - powiedziała i wskazała na wysokie krzesło barowe.
- Może Ci pomóc? - spytałem i usiadłem na czarnym krześle.
- Nie, już prawie kończę. - odpowiedziała. - Co jest? - spytała i wypłukała szklankę z piany.
- Tan chłopak, który otworzył mi drzwi, chyba gdzieś już go widziałem. - powiedziałem.
- Louis? - spytała, a ja przytaknęłam głową. - Kojarzysz samochody marki Highway?
- Tak.
- To właśnie ten słynny Louis Tomlinson. - uśmiechnęła się.
- Żartujesz sobie w tym momencie?
- Nie. - zaśmiała się. Spojrzała w kierunku drzwi, więc i ja się tam odwróciłem. Zobaczyłem Louis'a opartego o framugę drzwi z lekkim uśmiechem.
- Ładnie mnie tak obgadywać? - spytał i wszedł do kuchni.
- Czasami trzeba. - powiedziała Mercy.
- Ja to skończę, a Ty idź rób projekt. - powiedział i cmoknął brunetkę w czoło. Dziewczyna zaśmiała się i wytarła ręce w ścierkę. Uśmiechnęła się do mnie i kiwnęła głową, bym szedł za nią. Wszedłem n górę i wszedłem do pokoju brunetki. Rozejrzałem się chwilę i usiadłem na łóżku. Mercy wzięła laptopa z biurka i usiadła obok mnie.
- Wziąłeś pendrive'a? - spytała, a ja podałem jej przedmiot. Niebieskooka zabrała ode mnie przedmiot i wpięła go w komputer. Po chwili włączyła prezentację i dokończyła ostatnią notatkę. - Ciekawostki? - spytała, a ja przytaknąłem głową. Otworzyłem podręcznik, a Mercy przeglądarkę internetową i zaczęliśmy oboje szukać ciekawostek na temat naszej prezentacji.
***
Ja i Mercy już dawno skończyliśmy prezentację, a teraz siedzimy oglądając filmy. Uśmiechnąłem się, gdy brunetka oparła się o moją klatkę piersiową.
Tak było tylko w moich snach.
Usłyszałem pukanie do drzwi, a po chwili w pokoju pojawił się Louis.
- Zjecie obiad? - spytał.
- Jasne. - powiedziała Mercy i zatrzymała film.
- Ja już chyba będę szedł. - powiedziałem cicho.
- Nie wygłupiaj się. - powiedziała i złapała mnie za rękę. Wyszła z pokoju nadal nie puszczając mojej dłoni, a ja cały czas lekko się uśmiechałem.
Gdyby tak było codziennie.
XXXX
Wczoraj nie miałam internetu i nie miałam jak napisać rozdziału :/
Taki rozdział przed szkołą :)
Marcelina x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro