Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. Pierwsza krew

Wróciłam ze szkoły, rzuciłam plecak i ruszyłam na przechadzkę, lub jak kto woli na poszukiwanie ciekawych rzeczy. Idąc tak przez to miasteczko zbyt wielu ludzi nie mijałam, ze względu na to, że jeżeli wychodzisz z domu najlepiej trzymać się w grupie. No chyba, że jest się najbardziej znaną morderczynią w mieście. W oczy rzuciła mi się ogromna rezydencja która zawsze mnie ciekawiła. Zawsze wyglądała na opuszczoną a czasem można było ze środka usłyszeć straszne krzyki, jakby w środku kogoś torturowano. Wokół budynku krążyła historia jakoby dziesięć lat temu weszła tam dziewczyna w wieku szesnastu lat i już nigdy stamtąd nie wyszła. Pora w końcu obalić tę teorię!

Weszłam przez bramę a następnie powoli po schodach. W końcu stałam przed ogromnymi wrotami. Popchnęłam je ręką wchodząc do środka. Ukazała mi się ogromna komnata ze schodami po lewej i prawej stronie. Przed owymi schodami wisiały najróżniejsze obrazy. Jedne zupełnie normalne zaś inne mrożące krew w żyłach. Na suficie wisiał ogromny żyrandol wyglądający jakby zaraz miał spaść. Dla bezpieczeństwa własnego postanowiłam uzbroić się w nóż. Powolnym krokiem zmierzałam ku schodom a dźwięk moich kroków rozbrzmiewał niczym echo.

- Mamusiu! - Usłyszałam krzyk z górnej części domu. Pewniejszym krokiem weszłam na schody i pięłam się ku górze. - Nie możesz umrzeć! Mamusiu! - Słyszałam okropny krzyk małej dziewczynki. Ugh. Nie lubię dzieci.

Będąc już na górze ukazał mi się korytarz pędzący w prawo i lewo. Poszłam w stronę krzyku czyli w lewo. Nagle krzyk ustał. Jakby owa dziewczynka usłyszała moje kroki. Momentalnie zatrzymałam się, oczekując dalszych wydarzeń.

- Mamusiu! Ty żyjesz! Musisz żyć! Nie ma innej możliwości! - Krzyk powrócił, ale bez paskudnego płaczu.

Idąc dalej krzyk był coraz głośniejszy. W końcu moim oczom ukazała się kobieta bez rąk, ani nóg, leżąca na ziemi, a obok niej wtulona w nią mała dziewczynka mająca na oko sześć lat. Mała uśmiechała się mimo, że prawdopodobnie jej rodzicielka została właśnie zabita i wykrwawiła się na śmierć.

- No witam. Jak mija ten słoneczny dzień? - Przywitałam się kulturalnie, bo w końcu to jest najważniejsze

- K-kim ty jesteś? -Mała m momentalnie puściła martwy kadłubek i spojrzała w moją stronę z wystraszoną miną

- Twoim największym koszmarem

- To ty zabiłaś moją mamusię?!

- Skądże. Ja nigdy nie ubrudziłabym sobie rąk czymś takim

- To co tutaj robisz?! Chcesz zabić też mnie?! - Natychmiastowo to małe ścierwo wybuchło płaczem - Więc proszę! Zabijaj ile wlezie! Przynajmniej będę tam razem z mamą!

- Oh, zabijanie bez sprzeciwu nie daje mi żadnej satysfakcji mała - Uklęknęłam i pogłaskałam ją po główce - Popełnij samobójstwo czy coś - I odeszłam

Idąc dalej ciemnym korytarzem z tyłu znów usłyszałam krzyki. Ale nie takie z płaczu czy z cierpień. Był to krzyk przepełniony walecznością i siłą. Chyba to ta mała obudziła w sobie małego mordercę i zamierza przerobić mnie na kisiel. Odwróciłam się i faktycznie to małe ścierwo biegło w moją stronę z nożem w ręku. Wyciągnęłam nóż do przodu i oczywiście nie mogąc wyhamować nabiła się na nóż. Podniosłam ją niczym szatan podnoszący swoją ofiarę na trójzębie. Jej mina ukazywała szczęście?

- Arigatou (Dziękuję) - I padła

No spoko. Dziecko nabija mi się na nóż. Mnie pasuje.

Licznik słów: 517

Kyaaa! Kaneki! Ekhem. *Kaszl kaszl* Witam. Jak mija wam dzionek? ^^ Ja ostatnio nałogowo żrem kiwi XD To tyle. Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro