24. Odeszła...
- Co tym razem wymyśliłaś? - Spytał Fudou widząc mnie wchodzącą do pomieszczenia - W sumie i tak to nie zadziała - Zaśmiał się lecz po chwili uniósł wzrok
- Zaskoczony? - Spytałam rzucając związanego Jude'a na podłogę - Nie pomyślałeś o tym, prawda?
- Potworze... - Syknął
- Tak, teraz to potworze, a wcześniej sam chciałeś mnie zabić - Przewróciłam oczami - Powiesz mi co wiesz a puszczę tego chłopaczka wolno - Przygwoździłam Sharpa nogą do podłogi - Więc jak?
Przeklął pod nosem. Co chwila otwierał buzię by coś powiedzieć lecz po chwili znów ją zamykał.
- Nic... ci nie powiem... - Wydusił z siebie w końcu, a po jego policzkach zaczęły płynąć łzy
- Czyli muszę cię bardziej przycisnąć - Westchnęłam zabierając szal którym Jude miał zawiązane oczy i usta. Zamrugał kilka razy gdy świat przed nim stał zamazany - Jesteś tu z powodu takiego, że Akio nie chce mi zdradzić ważnych informacji, więc muszę go przydusić twoim cierpieniem - Wytłumaczyłam szybko
- Ym... - Zastanowił się chwilę - Jakie to informacje jeśli mogę spytać?
- Nie chce mi powiedzieć czy wie coś o zaginięciu Jannet - Rzuciłam
- Serio? - Spojrzał oburzonym wzrokiem na Fudou - Przez taką pierdołę? - Spojrzał znów na mnie
- Ta... "taką pierdołę" - Znów przydusiłam go do podłogi nogą
- Dobra, już, odszczekuję! - Wykrzyknął zacinając się kaszlem
- Grzeczny piesek - Przykucnęłam przy nim - Będę ci mówić "piesku". Dobrze? - Uśmiechnęłam się promiennie
- Dobra Fudou, zdradź jej te informacje o tej całej Jannet. Nie mam zamiaru spędzać tu całego dnia - Przewrócił oczami
- Czemu..? - Spytał dygocząc się na krześle - Co mi to da..?
- Między innymi to, że może cię uwolni
- Ohh Jude... Jak ty słabo znasz ten świat... - Zaśmiał się
- Kurwa powiedz jej to w końcu a nie marudzisz
- Ugh - Jęknął
- No mów - Krzyknęłam wbijając w jego rękę nóż
- Ehh... Jest w piwnicy mojego domu, nie wiem czy żyje...
***
- Jannet! - Krzyknęłam wbiegając do piwnicy Fudou
- Mizuki..? - Usłyszałam jej osłabiony głos z głębi ciemnego pomieszczenia
- Nareszcie! - Rzuciłam się na nią z uściskami. Siedziała na ziemi w strzępach swojego mundurka szkolnego. Wtedy poczułam... Jak bardzo straciła na wadze - Co się stało? Jak się tu znalazłaś? Czego on od ciebie chciał jak się czujesz? - Zaczęłam zadawać setki pytań
- Cii - Zakryła mi buzię jednym palcem - Już dobrze - Uśmiechnęła się lekko
- Jak się czujesz? - Ograniczyłam się na razie do jednego pytania
- Jak się czuję..? Nie wiem... Jak na ostatni czas jest... Okej...
- Chcesz jeść, pić cokolwiek?
- Nie, nie trzeba...
- Wynosimy się stąd - Wzięłam ją na ręce i już chciałam uciekać, lecz uniemożliwił mi to łańcuch jakim Jenny była przypięta do podłogi
- Chciałabym... - Spojrzała zawiedziona na łańcuch
- Kurwa - Odłożyłam ją delikatnie na ziemię a następnie przy użyciu katany próbowałam przełamać metal
- Nie przełamiesz go... Nie wiem czy to jakaś poryta magia ale po prostu się nie da... Cóż, najwidoczniej mój koniec odbędzie się właśnie tutaj... - Położyła się zmarnowana na ziemi
- Co?! Nie! - Krzyknęłam i znów ją objęłam - To nie może się tak skończyć! - Krzyczałam
- Cóż... Wyrzuci mnie po prostu na inną stronę świata... Może kiedyś się odnajdziemy... - Uśmiechnęła się do mnie i ujęła lekko mój policzek. Łzy zbierały mi się do oczu i powoli zaczęły mi ciec po policzkach - Nie płacz, przecież nic się nie stało - Ocierała mi łzy
- Stało się! Nie chcę cię stracić! - Krzyknęłam chyba trochę za głośno, bo zabrała rękę wystraszona ale po chwili położyła ją w tym samym miejscu
- Kiedyś się odnajdziemy, jestem tego pewna - Znów się uśmiechnęła - Pamiętaj, odkąd się poznałyśmy aż do dziś i jeszcze dłużej będę cię kochać i to się nigdy nie zmieni... - Wypowiedziała swoje ostatnie słowa a następnie zamknęła oczy i... Odeszła a ja wybuchłam ogromnym płaczem...
Licznik słów: 632
Data napisania: 10.18.2018r
Pisanie opisu śmierci jest naprawdę trudnym zadaniem. Nie bijcie proszę! ;__; To tyle. Bayo!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro