Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXI

Mimo, że normalnie to ekscytuję się takimi rzeczami jak rozmowy z chłopakami, to teraz jakoś nic nie odczuwałam. Widziałam Christophera, który opierał się o moja szafkę i uśmiechał serdecznie, ale to nie wywoływało motylków w moim brzuchu. Tylko nie jestem pewna dlaczego, skoro tak za nim szalałam. Jeżeli mi przeszło, to jestem idiotką roku.

- Myślałem, że się po drodze zgubisz. - rzucił, a ja posłałam mu wrogie spojrzenie. - Malowałaś? - starł kciukiem farbę z mojego policzka.

- A co? Ślepy jesteś? - sama nie wiem czemu to powiedziałam.

- Ojej, przepraszam! - przepuścił mnie w drzwiach. - Co cię ugryzło? Jeszcze rano byłaś milutka i potulna jak baranek. - nie słuchałam go. Amber obściskiwała się z Thomasem w jego samochodzie, a szkoda, bo chciałam ją wykorzystać, aby nie musieć odbywać tej rozmowy z Chrisem.

- O czym chciałeś rozmawiać? - patrzyłam w ziemię.

- O nas. - powiedział zdziwiony. Bawiłam się sznurkiem z bluzy.

- Słucham.

- Noo...Chyba tego tak nie zostawimy co? Prawda, między nami było różnie, ale Rosie my się kochamy. - mówił z taką lekkością, jakby się tego brzydził.

- Co? - jedyne co przyszło mi na myśl. - Nie licz, że po tym wszystkim wskoczę ci w ramiona i będziemy szczęśliwi. - potrząsnęłam głową, a on się zatrzymał.

- Przepraszam? - miał niski, bardzo niski ton, jakby ktoś ścisnął mu gardło.

- No co? Naprawdę myślałeś, że to takie łatwe? Może dla ciebie, na pewno nie dla mnie. Wybacz. - przyspieszyłam kroku. To nie tak, że go nienawidzę, bo tak się aktualnie zachowuję, myślę, że się przestraszyłam.

- Rosie! - podbiegł do mnie. - Nie pozwolę ci znowu mnie zostawić. - coś ukłuło mnie w serce.

- Ja cię nie zostawiam, ja tylko nie chcę z tobą być. - spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam w jego smutek.

- Aha.

- Nie bądź zły, nie bądź wściekły...

- Nie jestem, jestem załamany. Tyle czekałaś i teraz tak po prostu odpuszczasz? Ile razy mam przepraszać za to, co mówiłem wcześniej? Kiedy ci nie wierzyłem? - rozłożył ręce w geście obronnym.

- Na litość Boską nie musisz! - tupnęłam nogą jak mała dziewczynka. - Cieszę, że mnie zauważyłeś, ale...

- Cholera Rose! Zakochałem się w tobie zanim istniałem, potem kiedy nie znałem prawdy, wciąż cię kocham, jaki masz problem?

- Nie mam problemu, po prostu nie chcę z tobą być! Czy to tak trudno zrozumieć?

- Więc po co to wszystko...? Hmm?

- „To wszystko" ? Nie było tak naprawdę nic... - zwolniłam. - Myślałam ale... Ale serio Chris, my nawet nie flirtowaliśmy. Brzmi to żałośnie, ale tak się powinno wszystko zacząć. - kopnęłam w kamyk co było błędem, bo aż syknęłam z bólu. Zaśmiał się bez krzty wesołości.

- Głupku. - zaczął. - Jak to nie flirtowaliśmy? Co ci powiedziałem, kiedy wychodziłaś na bal? Albo kiedy niby pierwszy raz rozmawialiśmy? Wiesz jak bardzo miałem ochotę zatrzymać samochód i cię pocałować, kiedy odwoziłem cię do domu z imprezy? Jak bardzo ci zaufałem skoro przyprowadziłem cię do domu? Rosie... - ujął moje dłonie. - Jestem egoistą, ale pieprzyć to, co ty chcesz. Będę czekał, będę czekał tak długo, aż wreszcie pojmiesz, że jestem dla ciebie stworzony. I to przez samą ciebie.

- Ja.. Ja to wiem, ja cię kocham, ale wewnętrznie czuję, że nie mogę z tobą być, proszę zrozum mnie. Cześć. - zostawiłam go. Znowu.

Znalazłam się w domu i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam głęboki oddech i klepnęłam się w czoło. - Jaka ja jestem głupia. - opadłam na łóżko. Usłyszałam pukanie do drzwi, po chwili w pomieszczeniu pojawiła się moja mama.

- Wszystko okay? - zmarszczyła czoło.

- No.. Nie, myślę, że nie. - podniosłam się gwałtownie.

- Jezu... Masz minę jak sra...

- Nie kończ. - poprosiłam.

- Na pustyni... Co się stało? - usiadła obok.

- Podoba mi się Christopher, zakochana jestem i w ogóle, ale nie chcę się z nim wiązać, a on bardzo chce i boję się, że zanim dorosnę do związku, to on już nie będzie mną zainteresowany a nie chcę się wiązać, bo będę się źle czuła, mamo! - oparłam czoło o jej ramię.

- Spokojnie - śmiała się. - Ty po prostu się boisz. To normalne, każdy się denerwuje przed pierwszym związkiem. Bo to dziwne mieć chłopaka, bo to dziwne on mnie pocałował i to wszystko.

- Ale on mnie nie pocałował. -przewróciłam oczami.

- Nie? - zdziwiła się. - Gwarantuję, że jak to zrobi zgodzisz się w try miga. - roześmiała się tak głośno, że tata i Theo musieli sprawdzić czy wszystko gra. Potem moja rodzicielka wyszła, a ja zaczęłam się zastanawiać czy rzeczywiście tak jest. Postanowiłam zadzwonić do Amber.

- No hej! - miała taki wesoły głos.

- Cześć jet sprawa.

- Mów.

- Czy zanim Tommy cię pocałował byłaś pewna, że chcesz być z nim?

- Tak. Czemu pytasz?

- Kurwa.

- ROSIE?! Co się odjaniepawliło?

- Bo moja mam mi powiedziała, że jak Chris mnie pocałuje to już nie będę się bała z nim być.

- Bardzo możliwe, Thom tak miał. Przyznał się. Słuchaj, to brzmi trochę dziwacznie. Jakbyśmy miały po dwanaście, trzynaście lat. Ale rozumiem, bo to twoje pierwsze poważne zakochanie bla, bla. Znając ciebie dałaś mu dzisiaj takiego kosza, że nie wyjdzie z domu. Nie dzwoń do niego, nie pisz tylko po niego idź. Daleko nie mieszka, idźcie gdzieś, gdzie czujesz się swobodnie i porozmawiaj z nim na spokojnie kobieto. Takie okazje nie zdarzają się co chwilę.

- Masz rację, zepsułam to. Powinnam być bardziej ogarnięta. Wiesz co? To naprawdę brzmi dziecinnie. Dlaczego do cholery ja tak wariuję? - zapytałam słabym głosem.

- Miłość. Miłość robi dziwne rzeczy z człowiekiem. Miłość to...

- Dobra czaję. Trzymaj się, pa!

- Papatki. - rozłączyłam się. Weź się Rosemarry w garść, zbierz się do kupy. Jesteś silna babka, poradzisz sobie. Przecież on czeka, on tylko czeka, a ty jesteś chora na umyśle, że zachowałaś się tak, jak się zachowałaś.

Podłączyłam telefon do ładowarki, przebrałam brudne ciuchy z farby i ruszyłam na dół.

- A ty dokąd, o takiej późnej porze? - zagadnął tata. Spojrzałam na zegarek.

- Jest siedemnasta.

- No przecież żartuję. - zaśmiał się, a ja wyszłam i przeraziłam się widokiem domu Christophera.

- Dasz radę. - powtórzyłam sobie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro