Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XX

*Perspektywa Rose*

Amber zadzwoniła do mnie wieczorem i opowiedziała co się wydarzyło. Szczerze mówiąc myślałam, że ona i Tom nie zaczną ze sobą być, po tak krótkim czasie, ale ciesze się jej szczęściem. Rozległ się dzwonek do drzwi.

- Ja otworzę! - krzyknęłam uradowana myśląc, że w progu zobaczę moją przyjaciółkę. - Cześć?

- No cześć. - powiedział dziwnym głosem Chris. Wyglądał na zdenerwowanego. - Chyba nie bardzo chcesz mnie widzieć, co? - nie odpowiedziałam. Westchnął, chcąc odpuścić, ale złapałam go za rękaw bluzy.

- Czekaj. - rozpromienił się. - Masz mi coś ważnego do powiedzenia? - zapytałam bardzo cicho. Nie wiem czemu. Odchrząknął.

- Przepraszam. - widziałam w jego oczach pokorę i żal. - Będę przepraszał tyle razy, aż mi wybaczysz. - nie patrzył na mnie, ale w ziemię.

- Co mam ci wybaczyć?

- To, że ci nie wierzyłem. To jak cię nazwałem. To, że pozwoliłem ci połknąć te tabletki. Wszystko, wybacz mi wszystko Rosie. - zmarszczyłam czoło, kiedy on wyglądał jak dziecko, które przeprasza za rozrabianie. Nie bardzo wiedząc co czynić, po prostu go objęłam. Wplotłam rękę w jego miękkie włosy i położyłam jego głowę na moim ramieniu. Wyglądało to jak matka z synem. W sumie skoro go stworzyłam, jestem jego rysowniczą mamą. Uśmiechnęłam się. - Powiedz to... - On płacze? - Powiedz to proszę. - Mój Boże, on płacze.

- Wybaczam ci. - przycisnął mnie do siebie. - Okay? Wybaczam. Christopher spójrz na mnie. - postąpił tak. - Wybaczam ci. - powtórzyłam najbardziej delikatnie, jak potrafiłam. Milczeliśmy ,kiedy on dochodził do siebie.

- Rose, ja pamiętam. Pamiętam wszystko. - teraz był już opanowany. - Pamiętam jak nazwałem cię rozmarynem. Pamiętam jak zazdrosny byłem, kiedy tańczyłaś z Gabrielem. Pamiętam, jak wybrałem ci tę cholerną sukienkę i jak niesamowicie w niej wyglądałaś. Ale... Najbardziej boli mnie to, że pamiętam jak przeze mnie płakałaś. Jestem na siebie cholernie zły za to wszystko, co powiedziałem tamtej nocy. - włożył ręce do kieszeni.

- To ja cię takiego stworzyłam. Wybacz ideale, ale nawet ty musisz mieć jakieś wady. - wywołałam uśmiech na jego twarzy. - Cieszę się, że między nami wszystko okay. I cieszę się, że wróciłeś. - nie musiałam tłumaczyć tego, co powiedziałam. - Ale tradycja chodzenie ze sobą do szkoły pozostaje.

- Może nie tylko do szkoły. - powiedział uśmiechając się łobuzersko.

- No może jeszcze do sklepu, po bułki. - puściłam mu oczko.

- Nie to miałem na myśli. - podszedł bliżej.

- Ta, do jutra. - zamknęłam mu drzwi przed nosem śmiejąc się.

* * *

- Tylko niczego nie zmajstruj. - powiedziała mama, kiedy wychodziłam. Tuż po tym parsknęłam śmiechem. Christopher już na mnie czekał.

- Hej.

- Cześć. - chciało mi się śmiać z tej niezręczności. Dopiero po dziesięciu minutach odezwał się ponownie. - Wracając do wczorajszej rozmowy...

- Co ci się śniło? - przerwałam mu zmieniając temat.

- Co? - pytał, ale nie był zdziwiony. - Ty. - dociął mi.

- Pytam poważnie. - spiorunowałam go wzrokiem.

- Odpowiadam poważnie. Czemu zmieniasz temat? - założył ręce na krzyż.

- O patrz! - wskazałam z entuzjazmem Thomasa, który na nas czekał i przyspieszyłam. - Cześć.

- Rose! - Chris rozłożył ręce. - Cześć Tom.

- Siema, o co tu chodzi. - spojrzał na mnie.

- O nic. - wzruszyłam ramionami. Zdenerwował się, że go zostawiłam. - kłamstwo roku.

- Nie? - uniósł brwi, a Tom po chwili zrobił to samo. To nie tak, że ja bałam się o tym rozmawiać, po prostu miałam mieszane uczucia i nie byłam pewna czego chcę. Do tego na taką rozmowę potrzeba więcej czasu, a nie piętnaście minut w drodze do szkoły.

- Heeej! - usłyszałam krzyk Amber. - Jak to źle się czułaś? Co ci było? zostawiłaś mnie! - uderzyła mnie w ramię.

- Hej! Nie zostawiłam cię, przypominam ci, że gdybym wczoraj była, sprawy poszłyby inaczej i nie miałabyś chłopaka. - otwarła usta jakby chciała coś powiedzieć, ale szybko je zamknęła dąsając się. Thomas się zaśmiał, obejmując ją ramieniem. Kiedy przekroczyliśmy próg szkoły, poczułam jak ktoś ciągnie mnie za rękę.

- Hej, dawno nie rozmawialiśmy. - to był Gabe. Zrobiłam minę typu „serio" i wyrwałam nadgarstek z jego uścisku. Razem z nim stał Matthew i Queen. Żuła gumę tak głośno, że aż mnie to obrzydzało.

- I?

- I... Może powinniśmy? - uśmiechnął się, ale na mnie to nie działało.

- Już nie boisz się kolegów? - zapytałam mrużąc oczy. Jego uśmiech zniknął.

- Nigdy się ich nie bałem, kochana.

- Jakoś nie wyglądało na to, nie mamy o czym mówić. Gabriel, ja cię nie lubię. Kiedyś do ciebie nic nie miałam, ale sorry, teraz jesteś dla mnie skreślony. - nie odezwał się. - Aha, Matt przepraszam. Wiem, że ciężko będzie mi wybaczyć, ale działałam pod wpływem emocji.

- Ja też przepraszam. - patrzył na swoje stopy. Ucichł odkąd ten filmik wyciekł. Wyglądało to jakby zamienił się miejscem z Gabrielem. - I muszę ci powiedzieć, że się przyznałem, że to ja zrzuciłem cię ze schodów.

- Ma ci za to pogratulować? - obok mnie pojawił się Christopher.

- N-nie...

- CHRIS! - krzyknęła Queen, a guma wypadła jej z buzi. Podeszła do blondyna i zarzuciła mu ręce na szyje. - przyciągasz mnie jak magnes.

- Myślałem, że magnes przyciąga metal, a nie plastik. - powiedział, a mi chciało się śmiać, ale byłoby to nie w porządku. Zakryłam twarz jedną dłonią, a Queen rozczarowana przestała go dotykać. Osoby, które przypadkiem słyszały tę wymianę zdań, dusiły się ze śmiechu. To prawda, Queen była jak plastiki z czwartej klasy, ale tylko dlatego, że je naśladowała. Gdyby była sobą byłaby bardzo ładną i fajną dziewczyna no, ale cóż, wybrała taka ścieżkę i nic z tym nie zrobię.

- Czemu nie siedzisz już z nami? - zapytał Gabe.

- Czemu bym miał? To chyba logiczne, że jak siedzę z kimś innym to nie odpowiada mi wasze towarzystwo.

- A no tak. Laski z chorobą łatwiej wykorzystać.

- Czy to nie ty przed chwilą chciałeś ją poderwać? - drwił. Czułam jak Chris powolnym ruchem masuje mi plecy, aby dodać mi otuchy. Gabriel prychnął. - Chodźmy stąd. szkoda czasu.

- Dzięki, myślałam, że mnie zjedzą.

- Nie ma sprawy. Pogadamy po szkole, okay?

- Tak, tak. - pokiwałam głową.

- To do obiadowej. - przytulił mnie i poszedł na swoją lekcję.

Przytulił mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro