Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział V

— Fuj! — krzyknęła Amber, kiedy pokazałam się jej w fioletowej sukience, która opinała mnie wszędzie i świeciła się niczym niebo nocą.

— Też tak sądzę. — zasunęłam zasłonę, aby przymierzyć kolejną kieckę. Każda wyglądała paskudnie. — Amber... Ja po prostu jestem zbyt brzydka do sukienek, które są ładne! — krzyknęłam, żeby mnie usłyszała.

— Co ty mówisz?! Ogarnij się i przymierz tę czerwoną! — słyszałam w jej głosie współczucie. Zrezygnowana wzięłam do ręki czerwoną bombkę. — Na pewno coś znajdziemy... — skomentowała, a ja ponownie ukryłam się w przymierzalni.

— Ta szafirowa princeska się nada. Jeśli zetniesz włosy do łopatek, to już w ogóle powalisz całą salę. — usłyszałam głos Chrisa. Tylko, że takiej sukienki ze sobą nie miałam. Powiedziałam przyjaciółce, aby mi ją przyniosła. Kiedy ją założyłam, faktycznie wyglądałam wreszcie ładnie. Amber też się spodobało.

— No, no! Jak na to wpadłaś? — szturchnęła mnie w ramię. — Zazdroszczę.

— Christopher mi podpowiedział. Zalecił jeszcze skrócić włosy. — uśmiechnęłam się zadowolona.

— Chris?! Co ci powiedział? — szłyśmy do kasy.

— „Ta szafirowa princeska się nada" — pokazałam w powietrzu cudzysłów palcami.

— Serio? — otwarła usta z zadumy. — „Szafirowa princeska" ? Skąd on u licha wie, co to jest za kolor i krój sukienki? — pokręciła głową.

— W końcu ja go stworzyłam.

— Może znajdzie też coś dla mnie? — szczerzyła się, jak dziecko na widok lizaka.

— Burgundowa empire. — odpowiedział chłopak, a ja powtórzyłam. Amber bez przymierzania wzięła sukienkę i opuściłyśmy sklep szczęśliwe.

— Teraz po buty, a potem do fryzjera. — rozporządziła złotowłosa. Mimo, że okoliczność ta nosiła nazwę „Dyskoteka" i tak wszyscy traktowali to jak jakiś bal. Starsi uczniowie nam to powiedzieli i zwykle tylko mała garstka pierwszaków ubierała się jak na dyskotekę, a byli to ci, których nikt nie lubił. Tak jak mnie, tylko ja miałam przyjaciółkę, która była lubiana, a to zmieniało postać rzeczy.

* * *

— Szkoda, że nie masz chłopaka. Zrobiłabym wam zdjęcie. Pięknie wyglądasz. — moja mama była pod wrażeniem.

— Pierwszy raz nie przyniesiesz mi wstydu. — odezwał się Theo. Zmierzyłam go wzrokiem, a on pokazał mi język.

— Ale, że włosy ścięłaś ci nie daruję. — tata był oburzony.

— Już dawno powinna to zrobić, nie znasz się. — skarciła go moja rodzicielka. — Dobrze, idźcie już, bo się spóźnicie. — i wtedy razem z Amber i wymyślonym kumplem wyszłam z domu. Wiatr spowodował, że przeszedł mnie dreszcz, a na skórze pojawiła się gęsia skórka.

— W tym momencie żałuję, że nie jestem prawdziwy. Oddałbym ci swoją marynarkę. — szepnął Chris, a ja ledwo powstrzymywałam się od uśmiechu, kiedy oblały mnie rumieńce.

Kiedy dotarłyśmy na miejsce, trzymając się za ręce, stanęłyśmy jak wryte przed drzwiami.

— No Rosie, nasz pierwszy bal. — ścisnęła moją dłoń. — Na drugi pójdziemy z partnerami.

— To dyskoteka idiotki! — rzuciła przechodząca obok Queen, która ubrała czarny crop-top, błyszczące spodenki, z których wylewały się jej pośladki i czarne szpilki na nogach. Uniosłam brwi a Amber cicho zachichotała. Nigdy nie zapomnę miny Queen, po wejściu na salę. Rzeczywiście okazało się, że „Dyskoteka" to bal. Sala była udekorowana w niebieskie i białe balony. Nad sceną widniał srebrny napis „DYSKOTEKA 2017". Trochę nie rozumiałam, dlaczego to faktycznie nie jest dyskoteka, skoro bal i tak odbywał się pod koniec roku, ale dla mnie to lepiej. Bale są spokojniejsze i bardziej magiczne.

— Ożesz w mordę, Amber! Przyprowadziłaś swoją śliczną kuzynkę, czy to nowa? — myślałam, że wybuchnę śmiechem, kiedy Mattchew o to zapytał.

— To Rose, palancie. — uderzyła go torebką w głowę. — Szkoda, że się nie widzisz. wyglądasz jakbyś zobaczył ducha. — roześmiała się i poszłyśmy do stolika, aby napić się ponczu. — Co za debil.

— Czuję się zarąbiście. — stwierdziłam.

— I powinnaś, bo jesteś zarąbista. — odpowiedziała z szerokim uśmiechem.

— Tylko niczego mi tu nie dolewać. — pogroziła palcem Pani Jones.

Mikstura była jabłkowa, a pilnowanie przez Jones chyba nie poszło zgodnie z planem, bo od razu wyczułam jakieś procenty, więc odłożyłam szklankę. Amber tego nie zrobiła, ale ona lubiła sobie doprawiać napoje. Poszłyśmy tańczyć i wszystko było świetnie dopóki nie przyszedł Patrick, jeden z kumpli Matta i nie porwał mi przyjaciółki na drugą stronę sali.

— Kolejny minus mojego nieistnienia. — skomentował Christopher. — Tańczyłabyś teraz ze mną, albo z tym głupkiem, który tu właśnie zmierza. — mówiąc „głupek", miał na myśli Gabriela. Nie ucieszył mnie jego widok.

— Woow, zawsze wiedziałem, że jesteś piękna, ale dzisiaj przeszłaś samą siebie. — włożył jedną dłoń w kieszeń, drugą wyciągnął w moją stronę.

— Nie przyszedłeś tutaj czasami z Rachel? — zapytałam, choć znałam odpowiedź.

— Przyszedłem, ale czy to sprawia, że nie mogę tańczyć z innymi? — uśmiechnął się.

— Nie za bardzo mam ochotę z tobą tańczyć, po tym wszystkim, co mi robiliście. — skrzywiłam się na samą myśl.

— Oh, doskonale wiesz, że nie brałem w tym udziału.

— Ale stałeś i patrzyłeś, co równa się z tym, że też mi to robiłeś. — a przynajmniej ja tak to odbierałam, bo śmiał się wtedy.

— Może masz rację, może powinienem stanąć w twojej obronie. Dziewczyno, jest bal, zabaw się. Jeden taniec cię nie zbawi. — złapał mój nadgarstek i pociągnął mnie w głąb sali. Zmuszona oplotłam jego kark rękoma, a on położył dłonie na moich plecach. Kołysaliśmy się w rytm „I'm with you" Avril Lavigne. I choć dziewczyny w takich momentach zaczynają zakochiwać się w chłopaku lub całować z nim, ja nie czułam nic szczególnego. To nadal był ten sam Gabe, którego znałam. Teraz tylko nie było mu wstyd do mnie podejść. Jutro znowu będę tą samą Rose, co wczoraj, w ciuchach poplamionych farbą, ołówkiem za uchem, książkami pod pachą i roztrzepanymi włosami, które tylko skróciłam. Znowu będę kimś, na kogo nikt, prócz Amber, nie zwróci uwagi. Bo bycie sobą w tej szkole, to najtrudniejsza ścieżka jaką można wybrać. A ja nie miałam zamiaru ułatwiać sobie życia, udając kogoś, kim zwyczajnie nie byłam, mimo zamiłowania do prostoty.

Na wszystkie moje rysunki i spaghetti mamy, przysięgam uroczyście, że przetrwam tę rzeź będąc zawsze sobą.

Piosenka się skończyła, a ja wreszcie mogłam odkleić się od Gabriela i zniknąć mu z oczu, żeby już więcej nie katował mnie swoją wodą kolońską, która była strasznie gryząca w nos. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro