Uroczyste spotkanie
— Jak sami widzicie, wszystko się pojebało — powiedziała Baby Girl, a wszyscy słuchali jej z maksymalną uwagą i w całkowitej ciszy. No, prawie całkowitej.
— Wyłącz tą jebaną muzykę, Zoomer! — wrzasnęła Konserwatywka, podnosząc się z krzesła.
Wszyscy spojrzeli na nią w osłupieniu. Cheems, który wydawał się spać, jęknął przeciągle i zasłonił sobie oczy łapą. Zoomer wyłączył swoją konsolę, schował ją za plecami i wyprostował się niczym wywołany do tablicy uczeń. Konserwatywka nagle spłonęła rumieńcem. Wyciągnęła przed siebie zaciśniętą w pięść dłoń, zupełnie jakby odgrażała się komuś bardzo niekulturalnym i niepasującym do niej gestem. Zanim jednak ktokolwiek zdołał się zorientować, co się dzieje, mała piąstka dziewczyny z rozmachem zderzyła się z jej twarzą. Z rozciętej wargi pociekła strużka krwi. Konserwatywka oblizała ją czubkiem języka i spostrzegłszy, że wszyscy na nią patrzą, odchrząknęła głośno, przygładziła sukienkę i zajęła z powrotem swoje miejsce.
— Możesz kontynuować — powiedziała do Baby Girl całkowicie odmienionym, nieco nieśmiałym głosem. Wszyscy w pomieszczeniu odetchnęli z ulgą, łącznie z Cheemsem, którego głośne pierdnięcie także można by uznać za westchnienie. Wyglądało na to, że Konserwatywka powróciła do swojego zwykłego, potulnego i grzecznego nastawienia.
— No więc, jak sami widzicie... — podjęła ponownie Baby Girl.
— Tak, wiemy, wszystko się pojebało — wtrącił Doomer, miętosząc w dłoniach ich wspólnego, ostatniego niezapalonego papierosa.
— Sprawa wygląda poważnie — mówiła dalej różowowłosa. — Sandra prawdopodobnie już odjechała. — Konserwatywka potwierdziła te słowa skinieniem głowy. — Tak samo jak wszyscy ze strefy szarej. Została tylko Berta. Słyszałam coś, że mieli przysłać jej wsparcie, ale jakoś się z tym nie spieszą. Nie wiemy więc ile mamy czasu.
— Czasu na co? — zapytał Chad, świdrując ją spojrzeniem niebieskich oczu spod krzaczastych, jasnych brwi.
Baby Girl przez chwilę zastanawiała się, z którym Chadem w tej chwili rozmawia. Potem stwierdziła, że właściwie jest to obojętne, bo zarówno Chad Pierwszy jak i Chad Drugi zachowywali się niemal identycznie. Oprócz tego, że Chad Drugi miał jakąś dziwną obsesję na punkcie gumowych kaczuszek do kąpieli. Gdy tylko takowa znajdowała się w zasięgu jego wzroku, nabierał rumieńców, kucał tuż obok i potrafił godzinami wpatrywać się w nią z oczami błyszczącymi jak diamenty. Trwał tak dopóki ktoś z personelu nie zabrał kaczuszki, chowając ją do kieszeni kitla, a Chada do magicznego pokoju z białymi ścianami i bez klamek, żeby tam mógł otrząsnąć się z transu, nie będąc jednocześnie niebezpieczeństwem dla innych. Oddział nieraz nie mógł spać całą noc, gdy ścianami wstrząsały wściekłe ryki, jakby za drzwiami izolatki krył się co najmniej ostateczny boss z Final Fantasy.
— Wykorzystamy to, że nikogo nie ma. Wejdziemy trochę na głowę starej Bercie i zabawimy się — powiedziała Baby Girl z tajemniczym uśmieszkiem.
Na jej słowa markotny dotąd Zoomer rozpromienił się.
— A-ale to... — żachnęła się Konserwatywka — To będzie bardzo niemiłe!
— Konserwatywka ma rację — poparła ją Doomer Girl. — Nie powinniśmy jej utrudniać, skoro i tak została tutaj sama.
— A to przypadkiem nie Berta mówiła ci nieraz, że ubierasz się jak ladacznica? — powiedział Zoomer głośno. Alternatywka zaczerwieniła się lekko, wbijając wzrok w splecione na podołku dłonie.
— Sama widzisz, że choć wydaje się miła, to wredna z niej kurwa — podpowiedziała Baby Girl.
Konserwtywka już otwierała usta, by coś powiedzieć, ale w końcu zrezygnowała. Każdy uczestnik spotkania przytaknął słowom Baby Girl ruchem głowy, samemu przypominając sobie którąś z nieprzyjemnych sytuacji z udziałem tęgiej pielęgniarki.
— Dla mnie tam zawsze była miła... — powiedziała cicho blondynka, jednak nikt nie zwrócił na nią uwagi.
— No więc? — zapytała Baby Girl. — Ktoś ma jakieś pomysły, co moglibyśmy zrobić do czasu, aż nie przyślą tu dodatkowych piguł?
Wszyscy jak jeden mąż unikali jej wzroku. Alternatywka ukradkiem spoglądała na Doomera, rumieniąc się przy tym jak bohaterka japońskich kreskówek, jednak nawet, gdyby otwarcie się na niego gapiła, ten i tak nie zwróciłby na nią uwagi. Wpatrywał się bowiem w Chada, odwróconego do niego prawym, korzystniejszym profilem. Chad za to wyglądał jak wykuty w marmurze posąg. Gdyby nie mrugał, ktoś mógłby pomyśleć, że faktycznie nim jest.
— Ale wy jesteście cholernie nudni! — zaczęła zawodzić Baby Girl, nie doczekując się odpowiedzi na swoje pytanie.
— Sama coś wymyśl — dogryzł jej Zoomer.
— A zobaczysz, że wymyślę! — uniosła się dziewczyna.
Zaczerpnęła powietrza, by powiedzieć coś jeszcze, ale gdy tylko echo jej poprzednich słów ucichło, z góry, od strony schodów dobiegło ich odległe nawoływanie. Wszyscy zamarli, nasłuchując.
— To Berta — rzekła półgłosem Alternatywka.
Zoomer, który od początku przewidywał, że pielęgniarka na pewno zauważy opustoszenie oddziału, wzruszył jedynie ramionami.
— Dobra, koniec zebrania — zarządziła Baby Girl. — Kolejne zrobimy o bardziej konspiracyjnej porze.
— Zawsze możemy się przecież spotkać w pokojach... — zaczęła Konserwatywka, lecz ucichła pod ostrym spojrzeniem różowowłosej.
— Mam nadzieję, że następnym razem przedstawicie jakieś pomysły — kontynuowała przedmówczyni. — A teraz pojedynczo, na górę, żeby nikt się nie zorientował!
Pierwszy wyszedł Zoomer, a odczekawszy kilka sekund, ruszył za nim Chad. Widząc, jak jasnowłosy znika na schodach, Doomer także podniósł się ze swojego miejsca, jednak Baby Girl, która pojawiła się przy nim nie wiadomo kiedy, nie pozwoliła mu się ruszyć, dźgając go palcem wskazującym w klatkę piersiową.
— Wy dwoje — wskazała palcem drugiej ręki na Alternatywkę, która zarumieniła się, podkasając nogi pod krzesło. — Zostajecie tu. Musicie poważnie porozmawiać.
Jeszcze przez pewien czas mierzyła ich groźnym spojrzeniem, po czym wyszła, swoim zwyczajem kręcąc zamaszyście biodrami. Doomer zajął z powrotem swoje miejsce, pogrzebał w kieszeni i wyjął z niej zapalniczkę, którą odpalił trzymanego w dłoni, pozostawionego przez resztę w jego władaniu papierosa. Alternatywka przyglądała się mu przez cały ten czas, jednak gdy tylko ich spojrzenia się spotkały, natychmiast uciekła wzrokiem. Ostatecznie jednak, wykonując przedtem głęboki oddech, zebrała się na odwagę.
— Bo wiesz...
— To może ja też już sobie pójdę — zapiszczała nagle Konserwatywka, która dotychczas skryta była w cieniu schodów. — Czekałam tylko, aż minie odpowiednia ilość czasu od kiedy wyszła Baby Girl, no wiecie... — mówiła szybko i gwałtownie gestykulowała, cofając się w kierunku wyjścia. — Nie będę wam już przeszkadzać. Powodzenia! — zaśmiała się nerwowo, a wchodząc na górę przeskakiwała po dwa stopnie.
Niedługo potem rozległ się odgłos zamykanych na górze drzwi, tubalny głos Berty rozmawiającej ze szczebioczącą Baby Girl i charczące westchnienie leżakującego Cheemsa, które poprzedzało kolejne pierdnięcie. Pies spoczywał obok ustawionego na taborecie telewizora wielkości dwóch kartonów mleka, który należał kiedyś do jego właściciela. Telewizor prawdopodobnie był zepsuty, a przynajmniej nikt nie włączał go od śmierci woźnego. Pod taboretem postawione były dwie miski — jedna z wodą, druga pełna suchej karmy. Pomimo tego, że Cheems zawsze ujadał jak opętany, nigdy nie zrobił krzywdy nikomu, kto zszedł do piwnicy, by go nakarmić. Robiły to zazwyczaj pielęgniarki lub wysłana na ich polecenie Konserwatywka. Teraz pies pojękiwał cicho, dręczony zapewne kolejnym nieprzyjemnym snem.
W małym pomieszczeniu piwnicy, w którym ich szóstka ledwie się mieściła, zapadł półmrok. Odcinał się w nim jedynie żarzący się czubek papierosa Doomera. Porozrzucane po podłodze śmieci nie były widoczne, a w powietrzu unosił się mdlący smród psich odchodów, maskowany nieco zapachem tytoniu. Od kiedy pamiętali, piwnica była po prostu graciarnią. Wszyscy, oczywiście oprócz Chada, wiedzieli także, że to w tym miejscu, schowane w niepozornym szarym kartonie kończyły wszystkie zabrane mu gumowe kaczuszki.
— Co chciałaś wcześniej powiedzieć? — zapytał w końcu Doomer, wydmuchując w półmroku kłębek dymu.
— Ja, noo...
— Słuchaj, wiem, że zjebałem — powiedział, gdy dziewczyna nie potrafiła nic z siebie wykrztusić.
— Nie! — zaprzeczyła gwałtownie. — To wszystko moja wina! Chciałam po prostu zwrócić na siebie twoją uwagę. Już więcej nie będę tego robić, nie będę się ciąć, tylko... Tylko mogłoby być między nami tak, jak dawniej?
Doomer spojrzał na nią co najmniej jakby pochodziła z jakiejś innej bajki.
— To znaczy, żebyśmy znowu byli razem?
Potwierdziła skinieniem głowy i zaczęła wpatrywać się w niego błyszczącymi oczyma, oczekując odpowiedzi. Ta jednak nie nadchodziła. Dziewczynie nie podobał się wyraz jego twarzy. Wyglądał, jakby chciał jej coś powiedzieć i zastanawiał się, jak zrobić to, by zbyt głęboko jej nie urazić. Poczuła, jakby grunt osuwał się jej pod nogami.
— Teraz nie mogę odpowiedzieć ci na to pytanie — powiedział w końcu, gasząc niedopałek na oparciu krzesła. — To trochę dziwne, ale...
— Ty znalazłeś sobie inną! — wybuchła nagle, a z jej oczu jak na zawołanie wypłynęła kaskada łez. — To dlatego już mnie nie chcesz! Tylko którą? Przecież nie Konserwatywkę! Oh, to na pewno Baby Girl, a ja myślałam, że ona jest moją przyjaciółką! — wyła, nie dając Doomerowi dojść do słowa. — To dlatego mnie nie chcesz! — powtórzyła i zerwała się z krzesła, zasłaniając twarz dłońmi.
— Alternatywko...
— Nie chcę cię znać!
Po powiedzeniu tego, a raczej wykrzyczeniu, niemal wybiegła z piwnicy, kilkukrotnie potykając się na kamiennych schodach. Doomer jeszcze przez jakiś czas słyszał jej oddalające się łkanie. Został sam w niemal kompletnej ciemności, jeśli nie liczyć przewracającego się niespokojnie z boku na bok Cheemsa. Oparł łokcie na kolanach, a twarz ukrył w dłoniach, pocierając palcami lekki zarost.
Swój coming out dopisał do listy pozostałych rzeczy, które mu się w życiu nie udały.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro