Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ucieczka

Boomer powymachiwał trochę trzymaną na podorędziu siekierą, ale na szczęście nikomu nic poważnego się nie stało. Ucierpiało jedynie zdrowie psychiczne Zoomera, który uciekł w popłochu do męskiej kwatery, zanim pielęgniarz rozgonił wszystkich do pokoi, wydzierając się przy tym wniebogłosy.

– Ja was nauczę szacunku! Pokory! – wrzeszczał, opluwając się przy tym śliną. – To wszystko przez te telefony! Bezstresowe wychowanie, kurwa mać!

Gdy tylko zatrzasnęły się drzwi damskiego pokoju, w stronę Baby Girl od razu poleciały wyrzuty.

– Mogliśmy posłuchać Zoomera i od razu zwiać! – mówiła Alternatywka. – Po co nam była ta głupia zemsta!

Baby Girl słuchała jej tylko jednym uchem, bo za pomocą drugiego przysłuchiwała się tyradzie, jaką Boomer urządzał właśnie w męskiej kwaterze. Nie chciałaby być teraz w skórze Zoomera. Choć faktycznie to pryszczaty chłopak był najmniej wszystkiemu winny, to w jego stronę leciały teraz wszystkie wyzwiska. Nie mogła pojąć, dlaczego to na niego mężczyzna tak się uwziął.

Chwilę później, nie przerywając nasłuchiwania, do jej uszu dotarły ociężałe kroki zbliżające się do ich pokoju. Nie mogła wręcz uwierzyć, że są prawdziwe, ale gdy chwilę potem w progu stanęła Berta, musiała przestać wątpić. Po raz drugi tego wieczoru miała ochotę rzucić się kobiecie w objęcia.

– Co to ma być!? – Tym razem pielęgniarka nie dbała o to, by zachować ciszę. Nie kryła swojego zdenerwowania. – Nawet z tym sobie sami nie potrafiliście poradzić! Moja panno, miałam o tobie o wiele lepsze zdanie – zwróciła się do Baby Girl. – Mam tego wszystkiego dość!

Trójka przebywających w pomieszczeniu dziewcząt wpatrywała się z zapartym tchem i wybałuszonymi oczyma w kobietę w białym uniformie. Ta swój wskazujący palec skierowała na otwarte drzwi.

– Wyłazić! – rozkazała. – Ale już!

– A-ale przecież – zająknęła się Konserwatywka – pan Boomer...

– To ja tutaj rządzę! Macie to zapamiętać! Wychodzić!

Posłusznie spełniły polecenie, wkraczając gęsiego na korytarz. Berta kazała im ustawić się w rządku na świetlicy, a sama skierowała się do pokoju chłopaków. Baby Girl popatrzyła po swoich towarzyszkach niepewnie, pielęgniarka podążyła w końcu prosto ku źródłu przeraźliwych wrzasków Boomera. Wszystkie z bijącym głośno sercem i rosnącą gulą w gardle czekały na to, co miało się zaraz stać. A wybuchła po prostu jeszcze większa awantura. Za nic mając sobie polecenie Berty, aby pozostać w świetlicy, ręka w rękę potruchtały ku narastającym wrzaskom. Było czego posłuchać.

– Sam sobie gotuj i zmywaj, ty chamie! – Berta wydzierała się ile sił w płucach. – Koniec tej samowolki! To jakaś kpina!

– Przypominam, że jestem tutaj dlatego, że ty sama sobie nie radziłaś! – kontrował Boomer. – Popatrz tylko na nich! To banda niewychowanych gówniarzy, a dałaś się im zamknąć jak jakieś zwierzątko!

Kobieta spurpurowiała. Baby Girl przeczuwała, że lada chwila może dojść do rękoczynów. Konserwatywka zasłoniła usta dłońmi.

– Wystarczy tego! – krzyknęła Berta. – Masz się stąd natychmiast wynieść! Albo to zrobisz, albo... – Boomer uniósł brew. – Albo my to zrobimy!

Baby Girl nie wiedziała, kto był bardziej zdziwiony – Boomer, czy Berta za pomocą swoich własnych słów. Kilka sekund upłynęło w paraliżującej ciszy, a potem mężczyzna wybuchnął śmiechem. Wszyscy przyglądali się w milczeniu, jak zwija się w rechocie.

– Wy się wyniesiecie? Wy? – śmiał się. – Niby jak?

Berta wypuściła powietrze z pojemnych piersi. Jej twarz stężała, a wzrok spoważniał.

– Chłopaki, idźcie na świetlicę. Przygotujcie się do wyjścia – oznajmiła.

Zoomer niemal natychmiast prześlizgnął się pod ramieniem zdumionego Boomera. Chad również wyszedł z pokoju bez problemu i dopiero, gdy Doomer przekraczał próg, został zatrzymany. Mężczyzna chwycił go żylastą ręką za ramię.

– Nigdzie nie idziecie! – zawołał. – Jestem tu, żeby pilnować porządku w tym burdelu!

Doomer wyglądał, jakby to, że jest właśnie siłą przetrzymywany przez agresywnego pielęgniarza nie robiło mu najmniejszej różnicy. W jego martwym wzroku odbijała się obojętność. Miał ochotę na papierosa.

Zoomer i Chad dołączyli do dziewcząt stojących za węgłem. Baby Girl spojrzała z wyrzutem na postawnego blondyna.

– Co? – zapytał ten, pod wpływem jej natężonego wzroku.

– Idź mu pomóc! – fuknęła rozeźlona. – Zrób coś. W końcu ze sobą chodzicie, kurwa mać!

Chad tylko wzruszył ramionami. Różowowłosa wręcz nie mogła w to uwierzyć. Czy między nim a Doomerem na pewno wszystko dobrze się układało? Gdy się nad tym zastanawiała, Alternatywka nagle przebiegła obok jej ramienia. Zatrzymałaby ją, ale była zbyt zdziwiona, by jakkolwiek zareagować. Ubrana w czerń dziewczyna podleciała bez lęku do Boomera, stając między nim a Bertą.

– Niech go pan zostawi! – pisnęła, a w jej oczach pojawiły się łzy.

– Odsuń się, dziewczyno! – krzyknęła na nią pielęgniarka.

Niestety, nie przyniosło to żadnych rezultatów. Zamiast puścić chłopaka, Boomer wyciągnął drugą rękę, by chwycić Alternatywkę i zaciągnąć ją do pokoju za swoimi plecami. Była dla niego niczym szmaciana laleczka, nie stawiała żadnych oporów.

– Idiotka – mruknęła Baby Girl pod nosem, choć w głębi duszy czuła dumę. Oraz pogardę do stojącego obok niej Chada, który w żaden sposób nie ruszył się, żeby pomóc.

– To ubezwłasnowolnienie pacjentów! – spróbowała jeszcze Berta.

Boomer tylko prychnął.

– Wszyscy mają wracać do swoich pokoi! – zarządził.

Pielęgniarka nie zamierzała go słuchać. Obróciła się na pięcie, zwracając się do swoich podopiecznych.

– Biegiem do wyjścia! – krzyknęła.

Wpatrywali się w nią osłupieni.

– Nie radzę! – krzyknął Boomer zza jej pleców.

– Powiedziałam: do wyjścia!

Zanim ktokolwiek się ruszył, sama rozpoczęła ociężały trucht. Pchnęła stojących jak słupy soli pacjentów, którzy z pewnym opóźnieniem ruszyli za nią. Boomer miał nie lada dylemat: albo pilnować wtrąconej do pokoju dwójki, albo spróbować uniemożliwić ucieczkę innym. Mlasnął z niezadowoleniem, decydując się zostać. Wepchnął do pokoju trzymanego wciąż za ramię Doomera. Klucze do drzwi miała Berta, musiał więc poradzić sobie z zamknięciem ich w inny sposób. To oznaczało całodobową wartę.

– Cholerne kobiety – parsknął.

Grupa uciekinierów pod przewodnictwem pielęgniarki dotarła do głównych drzwi Ośrodka. Większość z nich tak długo nie opuszczała murów budynku, że niemal zapomniała, jak one wyglądają. Pierwszym, co powitało ich na zewnątrz, było nocne, zimowe powietrze, które przedarło się przez cienkie ubrania.

– Co z Doomerem i Alternatywką? – chciała wiedzieć Baby Girl od razu, gdy stanęli na zewnątrz. – Musimy po nich wrócić!

– Nie teraz... – odpowiedziała Berta, odciągając ją od budynku w najbliższe zarośla. Wokół rozpościerał się gęsty las.

– To niby kiedy?

To pytanie pozostało bez odpowiedzi. Baby Girl spojrzała na pozostałych uciekinierów. Zoomer nerwowo pocierał swoje ramiona, Chad wyglądał tak samo jak zwykle. I tylko Konserwatywka, z zadartą ku niebu głową, z zachwytem obserwowała rozkwitające nad nią gwiazdy.

Co powinni zrobić dalej? Tego nie wiedział nikt.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro