Normalni ludzie
Zza drzwi dobiegały odgłosy krzątaniny, gdy Boomer próbował założyć prowizoryczną kłódkę, skonstruowaną ze wszystkiego, co tylko nawinęło mu się pod rękę. Alternatywka i Doomer siedzieli na podłodze w męskiej kwaterze, ramię w ramię, opierając się o ścianę.
– Zapaliłbym papierosa – mruknął Doomer, gdy za drzwiami znów rozległa się wiązanka przekleństw.
Dziewczyna westchnęła, po czym sięgnęła za uciskową gumkę rajstop. Lada chwila w jej dłoni pojawiło się pięć sponiewieranych, pomiętych szlugów. Oczy Doomera wyglądały jak pięciozłotówki.
– Skąd je masz? – zapytał, gdy przysunęła dłoń w jego stronę, namawiając do poczęstowania się.
– Ten papierosowy kolektyw Baby Girl nigdy mi się nie podobał. Wolałam mieć własne zapasy.
Doomer wiedział, że dziewczyna paliła bardzo rzadko, dlatego podziwiał jej zapobiegawczość. Szybko odpalił papierosa potartą o paznokieć zapałką i zaciągnął się upragnionym od dawna nikotynowym dymem. Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Resztę papierosów schował do kieszeni.
– Jak myślisz, co teraz będzie? – zapytała go Alternatywka.
– Z czym?
– No... z tym wszystkim. – Powiodła dłońmi wokół pokoju.
Chłopak ze zwyczajną sobie obojętnością wobec losów świata wzruszył ramionami.
– Nie chciałbyś się stąd wydostać i dołączyć do innych? – dopytywała. – Do Chada?
Doomer lekko się obruszył.
– Między nami już nie jest tak, jak kiedyś.
– Jak to? – W oczach Alternatywki pojawił się błysk zaciekawienia. – Wydawało mi się, że dobrze się wam układa.
– Chad woli po prostu być prawdziwym mężczyzną.
– Myślałam, że nie ma nic bardziej męskiego niż związek dwóch mężczyzn.
Doomer przyznał jej rację, kiwając głową. Przez chwilę siedzieli obok siebie w milczeniu, gdy on w spokoju kończył palić papierosa. Za ścianą nadal krzątał się pielęgniarz.
– Pamiętasz, jak to było kiedyś? – podjęła nagle Alternatywka, brzmiąc trochę jak kolejne wcielenie Boomera. – Jeszcze przed tym, jak wszyscy wyjechali przez wirusa?
– Jak byliśmy parą? – odgadł Doomer.
Dziewczyna przełknęła głośno ślinę, rumieniąc się lekko.
– No tak...
÷ Pamiętam – potwierdził. – Było całkiem miło. I ciekawie.
– Tak – przytaknęła.
Spojrzeli sobie w oczy, tak, jak nie robili tego od dawna. Bez żadnej złośliwości, którą ostatnio wymieniali się na każdym kroku. Chwilę później Alternatywka poczuła, jak Doomer kładzie dłoń na jej odzianym w cienkie rajstopy kolanie. Kiedyś zawsze tak robił.
Tą hipnotyzującą chwilę przerwał odgłos walenia w drzwi. Nawet nie zauważyli, jak przekleństwa Boomera nagle się rozpłynęły. Po chwili drzwi, w które od kilku minut regularnie uderzano, stanęły otworem i pojawiła się w nich skąpo ubrana, różowowłosa dziewczyna.
– Uratowani! – zapiszczała Alternatywka, rzucając się Baby Girl w ramiona.
– Gdzie Boomer? – zapytał Doomer podczas, gdy one się ściskały.
– Reszta odwraca jego uwagę – wyjaśniła Baby Girl, odsuwając się od Alternatywki. – Robią rozróbę przy wejściu. My mamy inne zadanie.
Przybrała poważny wyraz twarzy, milknąc na chwilę. Rzeczywiście, gdy się teraz przysłuchał, Doomer był w stanie dosłyszeć odgłosy krzyków i huki dobiegające z oddalonej nieco części budynku.
– Jakie zadanie? Co mamy robić? – Niecierpliwiła się Alternatywka, rumieniąc się.
– Konserwatywce i Bercie niezbyt spodobał się ten plan... – żachnęła się różowowłosa. – Z resztą, zobaczycie. Musimy się pospieszyć, oni nie zdążą utrzymać tam Boomera zbyt długo. Chodźcie!
Choć nie mieli pojęcia, o co chodzi, ruszyli za nią. Bo jaki mieli niby lepszy wybór? Gdy Alternatywka chwyciła Doomera za dłoń, ten ścisnął ją i nie puszczał. Baby Girl zaprowadziła ich do piwnicy. Nie było tam Cheemsa i nikt nie wiedział, gdzie śmierdzący pies się teraz podziewał. Baby Girl kazała Doomerowi wytargać stamtąd dwa kanistry pełne benzyny.
– Od kiedy coś takiego tam było? – zaciekawił się chłopak.
Różowowłosa wzruszyła ramionami.
– Podobno to Boomer przywiózł to ze sobą. Wymyśliłam ten plan, gdy zaczęła na niego narzekać i wymieniać wszystko, co tu spierdolił – odpowiedziała.
– I to jest niby ten nasz plan? – oburzyła się Alternatywka, wskazując na kanistry.
Baby Girl przymrużyła wesoło oczy, szczerząc się. To była wystarczająca odpowiedź. Alternatywka pokręciła głową, nic nie mówiąc, Boomer zagwizdał, a różowowłosa po chwili klasnęła w dłonie, nie przestając się uśmiechać.
– No, zabierajmy się do roboty! – zawołała.
W akompaniamencie coraz głośniejszych wrzasków, odgłosów tłuczonych przedmiotów i szarpaniny, trójka mieszkańców Ośrodka zaczęła wylewać benzynę na podłogę korytarza, przesuwając się krok po kroku w stronę świetlicy. Wylewali łatwopalną ciecz w miejscu, w którym spędzili setki dni i tysiące godzin, nie myśląc nawet o tym, że pewnego dnia będą musieli je opuścić. Ta polana benzyną podłoga miała być przecież tylko na pokaz.
– Dobra! – krzyknęła Baby Girl, odrzucając na bok pusty kanister. – Teraz czekamy na...
– Co wy robicie?! – dobiegło ich ze strony korytarza, który prowadził na zewnątrz budynku.
W korytarzu ktoś wyłamał drzwi. W progu stał Boomer, podrapany i z rozdartym podkoszulkiem. Największe przerażenie budziła jednak siekiera widniejąca w jego dłoni oraz fakt, że na jej ostrzu widoczne były ślady krwi. Mężczyzna uniósł ją w górę, w stronę mieszkańców Ośrodka stojących na środku świetlicy.
– Zajebię was! – wrzasnął. – Zabiję was wszystkich!
– I kto tutaj naprawdę potrzebuje leczenia? – mruknęła pod nosem Baby Girl.
Alternatywka spojrzała na nią niepewnie. Z zaskoczeniem zauważyła, że różowowłosa nie jest ani trochę przejęta. Z błyskiem w oku patrzyła na stojącego przed nimi Boomera, który dyszał ciężko. Za postacią mężczyzny, jednak w oddaleniu o kilka kroków, pojawiła się sylwetka Konserwatywki.
– Uciekajcie! – zawołała z paniką w głosie dziewczyna. – On pociął Zoomera!
Boomer machnął w jej stronę siekierą, a jasnowłosa w mig uciekła na zewnątrz. Twarz Baby Girl w tym czasie stężała. Wyciągnęła rękę w stronę Doomera, który podał jej zapałki. Alternatywka nie podejrzewała jej o żadne silniejsze przywiązanie do Zoomera, jednak dziewczyna wyglądała na nieźle wkurzoną.
– Jeśli się nie poddasz, to podpalimy tę budę! – wrzasnęła.
Na czole Boomera zapulsowała żyłka.
– Nie odważycie się! Wracać wszyscy do pokoi, wy niewdzięczni smarkacze! – odpowiedział.
– Zwolnią cię. Jaki nieudacznik nie potrafiłby upilnować szóstki zamkniętych na klucz gówniarzy? – zakpiła z niego, wyciągając zapałkę.
Alternatywka patrzyła na to w osłupieniu. Baby Girl grała dla niej bardzo przekonywująco. A może ta wariatka naprawdę chciała puścić to wszystko z dymem? Nie, to niemożliwe. Przecież to była tylko pułapka, prawda? Boomer zaraz się podda, reszta wbiegnie z podwórza i go obezwładni, Berta znów obejmie władzę i wszystko wróci do...
– Liczę do trzech! – zarządziła Baby Girl. Zapałka potarta o krawędź opakowania zapłonęła żywym ogniem. – Raz...
– W dupie mam twoje liczenie!
Boomer rzucił się na oślep przed siebie, a Baby Girl nie spodziewała się tego. Zrobiła unik, uciekając przed zmierzającym w jej stronę ostrzem, lecz jednocześnie upuściła pudełko zapałek, które rozsypały się po podłodze. Różowowłosa ostatecznie oddaliła się na parę kroków od Boomera, a dwójka towarzyszy stanęła po jej bokach. Stracili źródło ognia.
– Cholera – syknęła dziewczyna.
Boomer kopnął pudełko po zapałkach, śmiejąc się cicho, ale złowieszczo.
– Teraz to wy możecie się poddać! Szkoda czasu! Poświęćmy go lepiej na lekcję pokory i szacunku do starszych! – roześmiał się szczekliwie.
Doomer schylił się, podnosząc z ziemi samotną zapałkę. Przez chwilę przyglądał się jej w milczeniu, a po chwili zwrócił się do Baby Girl.
–Ty naprawdę chcesz to wszystko podpalić? – zapytał.
Baby Girl była bardziej niż zirytowana. Gryzło ją, że dała się po raz kolejny wykiwać temu bucowi.
– Nie bądź idiotą! Musimy jak najszybciej puścić to wszystko z dymem i spierdalać!
Doomer, słysząc jej odpowiedź, jedynie wzruszył ramionami.
– Jak tam chcesz – mruknął.
Tylko Alternatywka domyśliła się, co się zaraz stanie. Do jej umysłu w końcu dotarło, że to nie były żarty ani żadne udawanie. Zanim jednak zdołała chociaż krzyknąć, żeby tego nie robił, Doomer swoim wyćwiczonym sposobem potarł zapałkę o paznokieć, rozpalając ją. Chwilę później płomień znajdował się już na podłodze wędrując w kierunku Boomera.
– Smarkacze! – Twarz mężczyzny zamieniła się w soczystego buraka.
Doomer rzucił w niego stojącym w pobliżu krzesłem. Ten jednak, zamiast w jakikolwiek sposób odeprzeć atak, padł na kolana i schował twarz w dłoniach, a jego siekiera upadła tuż obok rozkwitających płomieni. W pomieszczeniu pojawił się dym.
– Wiejemy! – zarządziła Baby Girl.
W jej głosie przebrzmiewała radość, jakiej nikt nie słyszał od wieków. Chwyciła Alternatywkę za ramię i pociągnęła ją w kierunku wyjścia. Doomer opuścił budynek powolnym krokiem. Cały czas spoglądał za siebie, odnajdując wzrokiem klęczącego mężczyznę, który wciąż tkwił w tej samej pozycji.
Gdy wyszli na zewnątrz, zauważyli zgromadzenie wokół leżącego na trawie Zoomera. Jego koszulka faktycznie była zakrwawiona, jednak nie wyglądało to na nic groźnego. W dodatku chłopak wydzierał się wniebogłosy.
– To boliiiii! – płakał.
– Nie bój się, skarbie, karetka już jedzie. – Żadne z nich nie otrzymało chyba jeszcze od Berty tyle czułości.
Otyła pielęgniarka podniosła się z klęczek. Spojrzała krytycznie na wyłaniające się z wnętrza budynku strugi dymu.
– Widzę, że się wam udało – powiedziała.
Doomer tylko wzruszył ramionami. Wokół nóg Alternatywki zaplątał się jasnobrązowy pies.
– Cheems! – zapiszczała dziewczyna, rzucając się, by go głaskać. Zwierzę merdało wesoło ogonem, zupełnie nie przypominając apatycznej wersji siebie sprzed kilku dni.
– To ten zdrajca! – poderwała się od razu Baby Girl, wskazując palcem na psa. – Ja wszystko pamiętam, ty...
– Odpuść. – Doomer położył jej dłoń na ramieniu.
Dziewczyna westchnęła.
– Gdzie Chad i Konserwatywka? – zapytała.
– Tam – Doomer wskazał kciukiem za siebie.
Podążyła wzrokiem w tamtym kierunku. Faktycznie, na skraju pogrążonego w mroku lasu dostrzegła dwie jasne sylwetki, które chyba się do siebie przytulały. Chad pokazywał Konserwatywce coś na niebie. Rzeczywiście, było ono tej nocy wyjątkowo piękne, a gwiazdy błyszczały jak klejnoty nad stającym w ogniu budynkiem Ośrodka. Z oddali zaczęło dobiegać wycie syreny.
– Macie papierosa? – zapytała nagle Berta.
Doomer wyciągnął z kieszeni zapasy, którymi podzieliła się z nim Alternatywka. Podał jednego Baby Girl, drugiego pielęgniarce, a jednego zostawił sobie. Potem zapalił wyciągniętą nie wiadomo skąd zapałkę, tradycyjnym sposobem pocierając główką o paznokieć.
Zaciągnęli się wszyscy nikotynową trucizną. Zoomer nadal jęczał za ich plecami, że chce do domu, Chad i Konserwatywka pokazywali sobie gwiazdy, a Alternatywka bawiła się z Cheemsem, chichocząc przy tym uroczo. Ośrodek dymił coraz mocniej. Berta wypuściła z płuc kłębek bardzo podobnego dymu.
– Zawsze wydawało mi się, że w sumie to jesteście całkiem normalni – powiedziała.
Doomer się uśmiechnął.
koniec
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro