Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Normalni ludzie


Zza drzwi dobiegały odgłosy krzątaniny, gdy Boomer próbował założyć prowizoryczną kłódkę, skonstruowaną ze wszystkiego, co tylko nawinęło mu się pod rękę. Alternatywka i Doomer siedzieli na podłodze w męskiej kwaterze, ramię w ramię, opierając się o ścianę.

– Zapaliłbym papierosa – mruknął Doomer, gdy za drzwiami znów rozległa się wiązanka przekleństw.

Dziewczyna westchnęła, po czym sięgnęła za uciskową gumkę rajstop. Lada chwila w jej dłoni pojawiło się pięć sponiewieranych, pomiętych szlugów. Oczy Doomera wyglądały jak pięciozłotówki.

– Skąd je masz? – zapytał, gdy przysunęła dłoń w jego stronę, namawiając do poczęstowania się.

– Ten papierosowy kolektyw Baby Girl nigdy mi się nie podobał. Wolałam mieć własne zapasy.

Doomer wiedział, że dziewczyna paliła bardzo rzadko, dlatego podziwiał jej zapobiegawczość. Szybko odpalił papierosa potartą o paznokieć zapałką i zaciągnął się upragnionym od dawna nikotynowym dymem. Na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Resztę papierosów schował do kieszeni.

– Jak myślisz, co teraz będzie? – zapytała go Alternatywka.

– Z czym?

– No... z tym wszystkim. – Powiodła dłońmi wokół pokoju.

Chłopak ze zwyczajną sobie obojętnością wobec losów świata wzruszył ramionami.

– Nie chciałbyś się stąd wydostać i dołączyć do innych? – dopytywała. – Do Chada?

Doomer lekko się obruszył.

– Między nami już nie jest tak, jak kiedyś.

– Jak to? – W oczach Alternatywki pojawił się błysk zaciekawienia. – Wydawało mi się, że dobrze się wam układa.

– Chad woli po prostu być prawdziwym mężczyzną.

– Myślałam, że nie ma nic bardziej męskiego niż związek dwóch mężczyzn.

Doomer przyznał jej rację, kiwając głową. Przez chwilę siedzieli obok siebie w milczeniu, gdy on w spokoju kończył palić papierosa. Za ścianą nadal krzątał się pielęgniarz.

– Pamiętasz, jak to było kiedyś? – podjęła nagle Alternatywka, brzmiąc trochę jak kolejne wcielenie Boomera. – Jeszcze przed tym, jak wszyscy wyjechali przez wirusa?

– Jak byliśmy parą? – odgadł Doomer.

Dziewczyna przełknęła głośno ślinę, rumieniąc się lekko.

– No tak...

÷ Pamiętam – potwierdził. – Było całkiem miło. I ciekawie.

– Tak – przytaknęła.

Spojrzeli sobie w oczy, tak, jak nie robili tego od dawna. Bez żadnej złośliwości, którą ostatnio wymieniali się na każdym kroku. Chwilę później Alternatywka poczuła, jak Doomer kładzie dłoń na jej odzianym w cienkie rajstopy kolanie. Kiedyś zawsze tak robił.

Tą hipnotyzującą chwilę przerwał odgłos walenia w drzwi. Nawet nie zauważyli, jak przekleństwa Boomera nagle się rozpłynęły. Po chwili drzwi, w które od kilku minut regularnie uderzano, stanęły otworem i pojawiła się w nich skąpo ubrana, różowowłosa dziewczyna.

– Uratowani! – zapiszczała Alternatywka, rzucając się Baby Girl w ramiona.

– Gdzie Boomer? – zapytał Doomer podczas, gdy one się ściskały.

– Reszta odwraca jego uwagę – wyjaśniła Baby Girl, odsuwając się od Alternatywki. – Robią rozróbę przy wejściu. My mamy inne zadanie.

Przybrała poważny wyraz twarzy, milknąc na chwilę. Rzeczywiście, gdy się teraz przysłuchał, Doomer był w stanie dosłyszeć odgłosy krzyków i huki dobiegające z oddalonej nieco części budynku.

– Jakie zadanie? Co mamy robić? – Niecierpliwiła się Alternatywka, rumieniąc się.

– Konserwatywce i Bercie niezbyt spodobał się ten plan... – żachnęła się różowowłosa. – Z resztą, zobaczycie. Musimy się pospieszyć, oni nie zdążą utrzymać tam Boomera zbyt długo. Chodźcie!

Choć nie mieli pojęcia, o co chodzi, ruszyli za nią. Bo jaki mieli niby lepszy wybór? Gdy Alternatywka chwyciła Doomera za dłoń, ten ścisnął ją i nie puszczał. Baby Girl zaprowadziła ich do piwnicy. Nie było tam Cheemsa i nikt nie wiedział, gdzie śmierdzący pies się teraz podziewał. Baby Girl kazała Doomerowi wytargać stamtąd dwa kanistry pełne benzyny.

– Od kiedy coś takiego tam było? – zaciekawił się chłopak.

Różowowłosa wzruszyła ramionami.

– Podobno to Boomer przywiózł to ze sobą. Wymyśliłam ten plan, gdy zaczęła na niego narzekać i wymieniać wszystko, co tu spierdolił – odpowiedziała.

– I to jest niby ten nasz plan? – oburzyła się Alternatywka, wskazując na kanistry.

Baby Girl przymrużyła wesoło oczy, szczerząc się. To była wystarczająca odpowiedź. Alternatywka pokręciła głową, nic nie mówiąc, Boomer zagwizdał, a różowowłosa po chwili klasnęła w dłonie, nie przestając się uśmiechać.

– No, zabierajmy się do roboty! – zawołała.

W akompaniamencie coraz głośniejszych wrzasków, odgłosów tłuczonych przedmiotów i szarpaniny, trójka mieszkańców Ośrodka zaczęła wylewać benzynę na podłogę korytarza, przesuwając się krok po kroku w stronę świetlicy. Wylewali łatwopalną ciecz w miejscu, w którym spędzili setki dni i tysiące godzin, nie myśląc nawet o tym, że pewnego dnia będą musieli je opuścić. Ta polana benzyną podłoga miała być przecież tylko na pokaz.

– Dobra! – krzyknęła Baby Girl, odrzucając na bok pusty kanister. – Teraz czekamy na...

– Co wy robicie?! – dobiegło ich ze strony korytarza, który prowadził na zewnątrz budynku.

W korytarzu ktoś wyłamał drzwi. W progu stał Boomer, podrapany i z rozdartym podkoszulkiem. Największe przerażenie budziła jednak siekiera widniejąca w jego dłoni oraz fakt, że na jej ostrzu widoczne były ślady krwi. Mężczyzna uniósł ją w górę, w stronę mieszkańców Ośrodka stojących na środku świetlicy.

– Zajebię was! – wrzasnął. – Zabiję was wszystkich!

– I kto tutaj naprawdę potrzebuje leczenia? – mruknęła pod nosem Baby Girl.

Alternatywka spojrzała na nią niepewnie. Z zaskoczeniem zauważyła, że różowowłosa nie jest ani trochę przejęta. Z błyskiem w oku patrzyła na stojącego przed nimi Boomera, który dyszał ciężko. Za postacią mężczyzny, jednak w oddaleniu o kilka kroków, pojawiła się sylwetka Konserwatywki.

– Uciekajcie! – zawołała z paniką w głosie dziewczyna. – On pociął Zoomera!

Boomer machnął w jej stronę siekierą, a jasnowłosa w mig uciekła na zewnątrz. Twarz Baby Girl w tym czasie stężała. Wyciągnęła rękę w stronę Doomera, który podał jej zapałki. Alternatywka nie podejrzewała jej o żadne silniejsze przywiązanie do Zoomera, jednak dziewczyna wyglądała na nieźle wkurzoną.

– Jeśli się nie poddasz, to podpalimy tę budę! – wrzasnęła.

Na czole Boomera zapulsowała żyłka.

– Nie odważycie się! Wracać wszyscy do pokoi, wy niewdzięczni smarkacze! – odpowiedział.

– Zwolnią cię. Jaki nieudacznik nie potrafiłby upilnować szóstki zamkniętych na klucz gówniarzy? – zakpiła z niego, wyciągając zapałkę.

Alternatywka patrzyła na to w osłupieniu. Baby Girl grała dla niej bardzo przekonywująco. A może ta wariatka naprawdę chciała puścić to wszystko z dymem? Nie, to niemożliwe. Przecież to była tylko pułapka, prawda? Boomer zaraz się podda, reszta wbiegnie z podwórza i go obezwładni, Berta znów obejmie władzę i wszystko wróci do...

– Liczę do trzech! – zarządziła Baby Girl. Zapałka potarta o krawędź opakowania zapłonęła żywym ogniem. – Raz...

– W dupie mam twoje liczenie!

Boomer rzucił się na oślep przed siebie, a Baby Girl nie spodziewała się tego. Zrobiła unik, uciekając przed zmierzającym w jej stronę ostrzem, lecz jednocześnie upuściła pudełko zapałek, które rozsypały się po podłodze. Różowowłosa ostatecznie oddaliła się na parę kroków od Boomera, a dwójka towarzyszy stanęła po jej bokach. Stracili źródło ognia.

– Cholera – syknęła dziewczyna.

Boomer kopnął pudełko po zapałkach, śmiejąc się cicho, ale złowieszczo.

– Teraz to wy możecie się poddać! Szkoda czasu! Poświęćmy go lepiej na lekcję pokory i szacunku do starszych! – roześmiał się szczekliwie.

Doomer schylił się, podnosząc z ziemi samotną zapałkę. Przez chwilę przyglądał się jej w milczeniu, a po chwili zwrócił się do Baby Girl.

–Ty naprawdę chcesz to wszystko podpalić? – zapytał.

Baby Girl była bardziej niż zirytowana. Gryzło ją, że dała się po raz kolejny wykiwać temu bucowi.

– Nie bądź idiotą! Musimy jak najszybciej puścić to wszystko z dymem i spierdalać!

Doomer, słysząc jej odpowiedź, jedynie wzruszył ramionami.

– Jak tam chcesz – mruknął.

Tylko Alternatywka domyśliła się, co się zaraz stanie. Do jej umysłu w końcu dotarło, że to nie były żarty ani żadne udawanie. Zanim jednak zdołała chociaż krzyknąć, żeby tego nie robił, Doomer swoim wyćwiczonym sposobem potarł zapałkę o paznokieć, rozpalając ją. Chwilę później płomień znajdował się już na podłodze wędrując w kierunku Boomera.

– Smarkacze! – Twarz mężczyzny zamieniła się w soczystego buraka.

Doomer rzucił w niego stojącym w pobliżu krzesłem. Ten jednak, zamiast w jakikolwiek sposób odeprzeć atak, padł na kolana i schował twarz w dłoniach, a jego siekiera upadła tuż obok rozkwitających płomieni. W pomieszczeniu pojawił się dym.

– Wiejemy! – zarządziła Baby Girl.

W jej głosie przebrzmiewała radość, jakiej nikt nie słyszał od wieków. Chwyciła Alternatywkę za ramię i pociągnęła ją w kierunku wyjścia. Doomer opuścił budynek powolnym krokiem. Cały czas spoglądał za siebie, odnajdując wzrokiem klęczącego mężczyznę, który wciąż tkwił w tej samej pozycji.

Gdy wyszli na zewnątrz, zauważyli zgromadzenie wokół leżącego na trawie Zoomera. Jego koszulka faktycznie była zakrwawiona, jednak nie wyglądało to na nic groźnego. W dodatku chłopak wydzierał się wniebogłosy.

– To boliiiii! – płakał.

– Nie bój się, skarbie, karetka już jedzie. – Żadne z nich nie otrzymało chyba jeszcze od Berty tyle czułości.

Otyła pielęgniarka podniosła się z klęczek. Spojrzała krytycznie na wyłaniające się z wnętrza budynku strugi dymu.

– Widzę, że się wam udało – powiedziała.

Doomer tylko wzruszył ramionami. Wokół nóg Alternatywki zaplątał się jasnobrązowy pies.

– Cheems! – zapiszczała dziewczyna, rzucając się, by go głaskać. Zwierzę merdało wesoło ogonem, zupełnie nie przypominając apatycznej wersji siebie sprzed kilku dni.

– To ten zdrajca! – poderwała się od razu Baby Girl, wskazując palcem na psa. – Ja wszystko pamiętam, ty...

– Odpuść. – Doomer położył jej dłoń na ramieniu.

Dziewczyna westchnęła.

– Gdzie Chad i Konserwatywka? – zapytała.

– Tam – Doomer wskazał kciukiem za siebie.

Podążyła wzrokiem w tamtym kierunku. Faktycznie, na skraju pogrążonego w mroku lasu dostrzegła dwie jasne sylwetki, które chyba się do siebie przytulały. Chad pokazywał Konserwatywce coś na niebie. Rzeczywiście, było ono tej nocy wyjątkowo piękne, a gwiazdy błyszczały jak klejnoty nad stającym w ogniu budynkiem Ośrodka. Z oddali zaczęło dobiegać wycie syreny.

– Macie papierosa? – zapytała nagle Berta.

Doomer wyciągnął z kieszeni zapasy, którymi podzieliła się z nim Alternatywka. Podał jednego Baby Girl, drugiego pielęgniarce, a jednego zostawił sobie. Potem zapalił wyciągniętą nie wiadomo skąd zapałkę, tradycyjnym sposobem pocierając główką o paznokieć.

Zaciągnęli się wszyscy nikotynową trucizną. Zoomer nadal jęczał za ich plecami, że chce do domu, Chad i Konserwatywka pokazywali sobie gwiazdy, a Alternatywka bawiła się z Cheemsem, chichocząc przy tym uroczo. Ośrodek dymił coraz mocniej. Berta wypuściła z płuc kłębek bardzo podobnego dymu.

– Zawsze wydawało mi się, że w sumie to jesteście całkiem normalni – powiedziała.

Doomer się uśmiechnął.

koniec

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro