Niespodziewane wsparcie
Baby Girl dusiła się w jednorazowej, chirurgicznej maseczce, a mimo tej osłony w całym pomieszczeniu stołówki czuła alkoholową woń płynu do dezynfekcji. Od tego specyfiku jej dłonie stały się szorstkie i piekące w okolicy zadr i obdartych skórek, a sam zapach przyprawiał ją o mdłości. Berta wepchnęła jej w ręce talerz z podejrzanie wyglądającym kleikiem, który miał stanowić puree, ale z ziemniakami zdawał się nie mieć nic wspólnego. Dziś niedziela. Przynajmniej był schabowy.
Berta nie odpowiedziała na jej ciche „Dziękuję", chyba nadal była zła za to popchnięcie i dni spędzone w izolatce. Baby Girl zajęła miejsce przy długim stole, zachowując odpowiedni odstęp od innych i dopiero wtedy zdjęła maseczkę. Gdy woń spirytusu, którym oblano blat, uderzyła w jej nozdrza, stwierdziła, że chyba wolała maseczki nie zdejmować. Miała ochotę wstać, talerz z jedzeniem umieścić prosto na twarzy Berty i nigdy w życiu już nie zakładać na twarz czegokolwiek, co utrudniałoby oddychanie.
Czujne oko jednak cały czas się jej przyglądało. Boomer stał w progu stołówki, obserwując wszystkich podopiecznych Ośrodka spożywających obiad i pilnując, czy aby na pewno stosują się do najwyższych wymogów sanitarnych. A Baby Girl była na celowniku.
Boomerowi nie chodziło nawet o jej wybuchową, bezpośrednią naturę – on nie lubił jej za sam wygląd. Chociaż z drugiej strony nie nienawidził jej aż tak bardzo jak Zoomera. Temu biednemu chłopakowi pozostali mieszkańcy Ośrodka mogli już tylko postawić mogiłę.
– Co tam dzisiaj pani dobrego serwuje? – Mężczyzna dyżurujący w stołówce podszedł do okienka, w którym stała Berta.
Zerknął na talerz jedzącego w pobliżu Chada i pociągnął z niesmakiem nosem, który wystawał znad założonej niepoprawnie maseczki.
– Kiedyś to było jedzenie, a nie to, co teraz, prawda droga pani? – Berta skwapliwie pokiwała głową. – Oni to by woleli pewnie jakieś fast foody i colkę. A w tym jedzeniu to tylko GMO i chemia!
Nie wiadomo, z jakiego powodu, mówiąc to Boomer uderzył otwartą dłonią w ścianę. Siedząca obok Baby Girl Konserwatywka wzdrygnęła się na ten odgłos. Chad, który był najbliżej okienka, żuł dalej w zamyśleniu. Baby Girl zdążyła się już zorientować, że taka postawa jest najkorzystniejsza, dlatego sama, ilekroć ze strony Boomera leciały w nią przytyki, choć krew się w niej gotowała, siedziała cicho. Żuła i myślała. Sytuacja miała się dopiero rozwinąć.
– Kto to w ogóle słyszał... depresja? – kontynuował swój monolog Boomer, myśląc że Berta go słucha. Baby Girl wiedziała jednak, że stara prukwa ulatnia się z towarzystwa mężczyzny szybciej niż swąd płynu do dezynfekcji. – Jaka depresja, kto to widział? W dupach się poprzewracało! Kiedyś to pasem po dupie dzieciak dostał i koniec był z problemami.
Baby Girl przeżuwała dokładnie każdy kęs, wyładowując na jedzeniu swoją złość. W stołówce, oprócz głosu Boomera, rozlegały się tylko dźwięki postukiwania sztućców o talerze.
– Wystarczy spojrzeć na tamtego. – Zawsze, prędzej czy później, do tego dochodziło. Zoomer był ulubionym obiektem pielęgniarza. – Jaki mamałyga! To wszystko przez ten komputer, mówię pani.
Berta jednak dawno już nie słuchała, znikając z okienka. Boomer mlasnął z niezadowoleniem, po czym zaklaskał.
– No, niezdary! Fajrant się skończył. Ruszać dupy w troki!
Jego głos, mimo maseczki, rozległ się echem po pomieszczeniu. Wszyscy posłusznie wstali, zakładając swoje osłony na usta i nos. Nieważne, że niektórzy nie dokończyli jeszcze posiłku. Boomer nienawidził ociągania.
Kilka godzin po obiedzie, późnym wieczorem, Baby Girl dreptała w kółko po kwaterze dziewcząt, mrucząc coś pod nosem. Konserwatywka, siedząca na swoim łóżku, albo spała, albo postanowiła ją ignorować, Alternatywka za to aktywnie przysłuchiwała się agresywnemu marudzeniu przyjaciółki.
– Nie będę dłużej tego znosić! – warknęła różowowłosa, zataczając kolejne koło, swoim zwyczajem przy każdym kroku kołysząc zamaszyście biodrami. – Jeszcze gdyby nie te maseczki! Jakbyśmy w pokojach wcale na siebie nie pluli. Tak mnie to wszystko wkurza! – Przystanęła, by dziecinnie tupnąć nogą.
– To czemu po prostu mu tego nie powiesz? Załatw go jak Bertę – zasugerowała Alternatywka. – Z nią szybko ci poszło.
– Żartujesz?! – Urocze oczka Baby Girl wyszły na wierzch. – Nie pamiętasz, co miał w ręce, kiedy wpadł pierwszy raz do świetlicy? Siekierę! To kompletny wariat. Na pewno gdzieś ją trzyma, tylko Berta nie pozwala mu jej ze sobą nosić.
– No ale nie ma jej cały czas przy sobie, więc mogłabyś spróbować.
Baby Girl przygryzła palcami paznokieć kciuka, jakby rzeczywiście zaczęła zastanawiać się nad takim rozwiązaniem. Po chwili jednak pokręciła zrezygnowana głową.
– To się nie uda. Ten facet to nie Berta. Nie da się go załatwić tak łatwo – powiedziała. – Poza tym, jesteśmy tu zamknięci niemal cały czas. – Dla demonstracji szarpnęła gałką otwierającą drzwi. – Do dupy!
Zupełnie jakby za pomocą ostatnich słów rzuciła jakieś zaklęcie, coś zachrobotało w zamku. Baby Girl odsunęła się o kilka kroków, a Konserwatywka w końcu zaczęła dawać oznaki życia, szepcząc zaciekle.
– Usłyszał jak się wydzierasz i tu przyszedł, idiotko!
Dwie pozostałe dziewczyny, obawiając się, że jasnowłosa zapewne ma rację, spojrzały na siebie zlęknione. Cała trójka zaczęła przyglądać się drzwiom. Lśniąca w świetle jarzeniówki gałka poruszyła się, a potem obróciła. Gdy drzwi zaczęły się uchylać, Baby Girl przełknęła ślinę, w progu nie zobaczyły jednak prześwitującej przez rzadkie kępki włosów łysiny i białego podkoszulka. Naprzeciw nich stanęła otyła pielęgniarka.
– Berta! – Choć wcześniej Baby Girl nie mogła jej znieść, teraz rzuciła się, by ją uściskać.
– Cicho, pannico! – syknęła Berta, odpychając ją od siebie stanowczo.
– Co tu pani robi? – Konserwatywka zsunęła się z łóżka, zbliżając się.
Jeżeli pielęgniarka miała być dla kogokolwiek miła, to tylko dla niej. Konserwatywka zawsze pomagała personelowi w Ośrodku, a gdy Berta przebywała zamknięta w izolatce z rozkazu Baby Girl, zajmowała się nią troskliwie.
– Kochanie, nie pytaj. Po prostu róbcie, co macie robić – odpowiedziała pielęgniarka, po czym jak duch zniknęła z powrotem w korytarzu.
Różowowłosa wyjrzała za drzwi, jednak biały uniform znikał właśnie za drzwiami dyżurki. Trójka dziewcząt spojrzała po sobie. Kilka minut później w męskiej kwaterze także rozległo się pukanie. Przez otwarte drzwi chyłkiem wsunęły się trzy kobiece postacie.
– U was też była, co nie? – powiedziała Baby Girl. – Inaczej byłoby zamknięte.
Zoomer, Doomer i Chad skwapliwie pokiwali głowami.
– Ale super! – różowowłosa zakręciła się w piruecie, po czym opadła na oślep na łóżko jednego z chłopaków. – Jesteśmy wolni.
– Gówno, nie wolni – skwitował Chad.
Zoomer tylko prychnął. Doomer miał ochotę zapalić papierosa, ale wszystkie paczki zostały skonfiskowane i nie mieli pojęcia, co dalej się z nimi stało.
– Nie wiesz, że my nigdy nie byliśmy tutaj wolni? – odpowiedział więc tylko mężczyzna w czarnych dresach.
Zaległa przygnębiająca cisza. Entuzjazm spowodowany pomocą Berty nagle z nich wyparował. Popadli w niemoc. Przez tak długi czas Ośrodek był dla nich niczym dom, lecz Doomer miał rację – ostatecznie stanowił tylko więzienie.
– Więc – odezwała się w końcu cicho Konserwatywka – co robimy?
– Pozbędziemy się go – zdecydowała stanowczo Baby Girl, podnosząc się na równe nogi. – Nie możemy zmarnować takiej szansy.
– Nie lepiej by było po prostu zwiać? – zasugerował kwaśno Zoomer.
Baby Girl spojrzała na jego powleczone krostami oblicze. W osłoniętych okularami oczach widniał strach. Godziny, jakie Boomer poświęcił, by go gnębić, dawały o sobie znać.
– Nie bądź pizda, Zoom – powiedziała Alternatywka.
– No właśnie – poparła ją różowowłosa. – Wyjebiemy go i będzie tak jak przed tym, kiedy przyszedł. Nie podobało ci się wtedy?
Zoomer przełknął ślinę.
– No nie wiem...
– Mi to się tu już w ogóle nie podoba – odpowiedział za niego Doomer. Cholernie potrzebował papierosa.
– No dobra, skoro tak chcecie – powiedziała Baby Girl. – To najpierw go obezwładniamy, a potem uciekamy.
– J-ja zostaję – wydusiła z siebie Konserwatywka.
– Ona zostaje, my uciekamy – poprawiła różowowłosa, przewracając oczami. – Jakieś obiekcje?
Nikt się nie odezwał. I tak wiedzieli, że jeśli dziewczyna już sobie coś postanowiła, to nic nie odwiedzie jej od raz obmyślonego planu. Nakazała im zdjąć z łóżek pościel i prześcieradła i zwinąć je w prowizoryczne sznury, tak jak zrobili to kiedyś, kneblując Bertę. Sama zaczęła rozglądać się za czymś ciężkim, czym mogłaby zadać mężczyźnie cios. Wciąż miała w pamięci siekierę, z jaką Boomer przybył do Ośrodka. W pokoju chłopaków znalazła jednak tylko zakurzoną książkę na nakastliku Doomera, która nosiła tytuł „Poradnik uśmiechu". Skrzywiła się, przystawiając mu ją do twarzy.
– Ty ją otworzyłeś chociaż raz?
Wzruszył ramionami z obojętnością. Choć nie była to wymarzona broń, nie znalazła w pomieszczeniu nic lepszego. Może poza skarpetkami Zoomera, w których zaschnięta sperma była twardsza niż kamień.
Ustawili się rządkiem przy drzwiach. Na czele szeregu stała, jakżeby inaczej, Baby Girl, oburącz taszcząc sporej wielkości poradnik. Za nią mieścili się Doomer i Chad, niosący prowizoryczne liny, dalej Alternatywka, a na samym końcu Konserwatywka, która prowadziła za rękę wystraszonego Zoomera. Wyszli na korytarz. Wystarczyło kilka kroków w kierunku świetlicy, by zrozumieli, dlaczego Berta wypuściła ich akurat teraz.
Do pomieszczenia wpadało światło niegasnących jarzeniówek z korytarza. Oświetlało rząd pustych stolików i stojących wokół nich krzeseł oraz jedno, jedyne z nich, które było o tej porze zajęte. Spoczywał na nim Boomer. Był zsunięty nisko na siedzisku, jego głowa zwisała na piersi, a po podbródku spływała strużka śliny. I chrapał.
Nawet Baby Girl poczuła gęsią skórkę na ciele, gdy dostrzegła spoczywającą pod krzesłem siekierę.
– Wracajmy – dobiegł z końca szeregu szept Zoomera, który zobaczył makabryczny rekwizyt. Pewnie zlał się w gacie, pomyślała Baby Girl, jednak nic a nic ją to nie obchodziło. Wkroczyła do świetlicy, pozostawiając resztę za swoimi plecami.
Trzymała kurczowo książkę śliskimi od potu palcami. Wiedziała, że wystarczy jedno celne uderzenie, a nieprzytomny Boomer już w żaden sposób jej nie zagrozi. Na co przyda się mu siekiera, skoro śpi? Błyszcząca plackami łysiny głowa przyciągała jej wzrok.
W ostatniej chwili zauważyła sylwetkę psa, który przypałętał się jej pod nogi. Omal się o niego nie potknęła.
– Cześć, Cheems – szepnęła nerwowo. – Odsuń się lepiej, piesku, muszę załatwić coś ważnego...
Pies w żadnym wypadku jednak nie zamierzał się odsuwać. Co więcej, przybrał pozycję, która sprawiła, że Baby Girl otworzyła szerzej oczy. Cheems obnażył zęby i zaczął szczekać.
– Zdrajca! – zdążyła tylko krzyknąć, bo szok uwięził słowa w jej gardle.
W świetlicy robił się okropny hałas. Szczekanie psa odbijało się od ścian. Mężczyzna śpiący na krzesełku skoczył na równe nogi, niczym rażony prądem.
– ALARM!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro