Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nadchodzi nowy porządek


– Nie powinniśmy mu jakoś pomóc? – zapytała Konserwatywka głaszcząc matową sierść Cheemsa. – Nie chce nic jeść.

Razem z Baby Girl przebywały w piwnicy. Różowowłosa rzuciła jej jedynie spojrzenie znad ramienia, nie przerywając grzebania w poustawianych na półkach, przepełnionych gratami pudłach.

– Co ja mu zrobię? – prychnęła. – Wcześniej też mało jadł i żył. Mam mu założyć kroplówkę?

Twarz jasnowłosej kobiety ubranej w błękitną sukienkę pojaśniała.

– To jest pomysł! Myślisz, że byś umiała?

Baby Girl rzuciła jej wymowne spojrzenie. Konserwatywka westchnęła.

– Możesz zawsze poprosić Bertę.

Różowowłosa pociągnęła mocno za karton, który chciała wysunąć. Małe, drewniane krzesełko, na którym stała, zachwiało się, by po kilku sekundach daremnego łapania równowagi przez dziewczynę, przewrócić się zupełnie. Baby Girl rymnęła na podłogę, a jej ciało zostało obsypane przez zawartość kartonu – różnego rodzaju gumowe kaczuszki do kąpieli.

– Kurwa mać!

– Nic ci nie jest? – Konserwatywka przyklęknęła przy drugiej dziewczynie.

Po pomieszczeniu zaczęły się roznosić pojedyncze piski, gdy co i raz piszczałka którejś z żółtych kaczuszek zostawała przyciśnięta. Konserwatyka próbowała odgarnąć hałaśliwe gadżety na bok.

– Musimy je schować przed Chadem. Nie możemy go wrzucić do izolatki z Bertą, a na pewno dostanie szału, jak tylko je zobaczy... – powiedziała Baby Girl, która, obolała, próbowała podnieść się do pozycji siedzącej. – Chyba nic sobie nie złamałam... To ty masz taką mokrą rękę? Czemu dotykasz mojej twarzy?!

– To nie ja! – obruszyła się Konserwatywka.

– To kto?! – Baby Girl próbowała odzyskać wzrok w półmroku. – Cheems! Złaź ze mnie, kiełbaso!

Nawet nie zauważyły, kiedy pies, zwabiony dźwiękiem piszczałek, poderwał się ze swojego legowiska. Gdy Baby Girl go okrzyczała, przestał lizać jej twarz i zaczął gryźć jedną z kaczuszek. Zabawka wydawała agonalne odgłosy. Konserwatywka wyrwała ją psu z pyska i pomachała przed oczami.

– Podoba ci się, piesku? – zapytała zachęcająco.

Ucieszył ją widok merdającego ogona. Kaczuszka była cała ośliniona. Konserwatywka ścisnęła ją kilka razy, na co oczy Cheemsa zaiskrzyły. Pomieszczenie znów przeszył donośny pisk.

– Cicho! – wrzasnęła Baby Girl. – Bo zaraz się tu zlecą. Drugi Chadder się znalazł, psia mać. – Zaczęła szybko pakować wszystkie gumowe kaczuszki do kartonu. – Widzisz, nie potrzebował jednak kroplówki. Wszystko z nim w porządku.

Konserwatywka nie mogła uwierzyć, że wystarczyła głupia zabawka, by przywrócić Cheemsa do świata żywych i przytomnych. Być może rzeczywiście atmosfera w Ośrodku stała się zbyt przygnębiająca i pies potrzebował jedynie odrobiny rozrywki, by oderwać się od smutku. Postanowiła, że od dzisiaj codziennie będzie się z nim bawić. Schowała jedną z kaczuszek pod połami kwiecistej sukienki.

– Czego ty tutaj tak właściwie szukasz? – zapytała Baby Girl, chcąc odwrócić jej uwagę od tematu nielegalnych w Ośrodku zabawek.

– Jakichkolwiek kabli – wyjaśniła różowowłosa. – Znaleźliśmy w składziku głośnik i chcieliśmy go podłączyć do MP3 Alternatywki. Ale nadal nie znalazłam, gdzie skurwysyny pochowały kable.

– Naprawdę tak bardzo wam one potrzebne?

– Przecież w tym więzieniu jest nudno jak cholera! Może jakaś mała impreza trochę wszystkich rozrusza.

– No nie wiem... – Skrzywiła się Konserwatywka.

– Przecież znaleźliśmy alkohol, pamiętasz?

Ten argument był w stanie przekonać jasnowłosą jak nic innego. W dniu, w którym po raz pierwszy skosztowała wina ze składzika pielęgniarek, po wypiciu jednej butelki Baby Girl stanowczo zakazała jej spożywać więcej, twierdząc, że są to dobra wspólne. Jeśli podczas przedsięwzięcia, które planowali, Baby Girl miała jej pozwolić otworzyć kolejną butelkę, to była w gotowa zmusić się, by w nim uczestniczyć.

Uniosła brwi, gdy różowowłosa wyciągnęła w jej kierunku otwartą dłoń.

– Co?

– Wiesz, co – odpowiedziała druga dziewczyna. – Schowałaś jedną.

Konserwatywka zbeształa się w myślach. Myślała, że postąpiła wystarczająco ostrożnie. Baby Girl spoglądała na nią jednak wymownym wzrokiem, więc z niechęcią sięgnąła pod sukienkę, by wyjąć kaczuszkę. Położyła ją na otwartej dłoni Baby Girl.

– Wiesz przecież, że nie możemy dopuścić, żeby Chad... Ej! Oddawaj!

Cheems wystrzelił w kierunku jasnożółtej zabawki niczym pocisk. W ułamku sekund miał ją już w zębach i razem ze swoją zdobyczą popędził w stronę wyjścia z piwnicy.

– Trzeba go złapać! – Baby Girl natychmiast poderwała się ze swojego miejsca. – Słyszysz mnie?!

Konserwatywka zaśmiała się szczerze, ale także podniosła się z podłogi. Poklepała kipiącą ze wzburzenia dziewczynę po ramieniu.

– Rzeczywiście, wystarczy już tej zabawy na dzisiaj – powiedziała, nadal się uśmiechając. – Chodźmy.

Wypadły za psem na parter. Było tam o wiele jaśniej, niż w czeluściach piwnicy. Oczywiście, po Cheemsie nie pozostał nawet ślad.

– Cholera, oby nie zaczął piszczeć tą kretyńską zabawką – odezwała się Baby Girl. – Chad nie może dowiedzieć się, że ją mamy.

– Tam jest! – Konserwatywka wskazała palcem korytarz prowadzący do świetlicy. Cheems wystawił właśnie łebek z leżącej prostopadle męskiej toalety.

Dopadła go w dwóch susach. Chwilę potem dotarła do nich także Baby Girl, która siłą wepchnęła ich wgłąb łazienki.

– To jest męska! – zapiszczała Konserwatywka, czerwieniąc się.

– Cicho bądź – syknęła różowowłosa. – Doomer i Chad są na świetlicy. Ani mi się waż choćby drgnąć. – Zmierzyła psa lodowatym spojrzeniem.

Ten położył uszy po sobie i wypuścił z pyska żółtą kaczuszkę, która pacnęła lekko o podłogę. Konserwatywka chwyciła ją, ocierając psią ślinę o poły sukni, po czym dołączyła do Baby Girl, która subtelnie wyglądała zza ściany do wnętrza świetlicy.

– Może za chwilę sobie pójdą – powiedziała.

Chwilę potem na świetlicę, ze strony damskiej kwatery, wkroczył ktoś jeszcze.

– O cholera – syknęła Baby Girl. – Ich trójka to niezbyt dobre połączenie.

Alternatywka założyła za ucho kosmyk czarnych włosów, podchodząc do dwójki mężczyzn. Oni, widocznie skrępowani jej obecnością, nie wiedzieli, co powiedzieć. Konserwatywka przytrzymała Baby Girl za ramię, gdy ta chciała opuścić ich kryjówkę.

– Tam zaraz zacznie się jatka! Oni nie mogą zostawać razem sami – argumentowała różowowłosa.

– Poobserwujmy jeszcze chwilę – poprosiła druga dziewczyna. – Na razie przecież nic się nie dzieje.

Jej błękitne oczy iskrzyły się niczym diamenty. Baby Girl dobrze znała jej obsesję na punkcie podsłuchiwania i plotek, ale czasem nawet ją to przerażało. Poza tym, blondynka miała rację. Alternatywka nie wpadła w żaden szał, nie zaczęła płakać i grozić, że się zabije. Jeszcze.

– Cześć, chłopaki – rzuciła, jakby od niechcenia.

– Hej – odpowiedział nieśmiało Doomer.

Chad jedynie skinął głową. Stali wszyscy troje wokół pozbawionego krzeseł, okrągłego stolika. Zupełnie, jakby byli na sali obrad i podejmowali jakąś ważną dla świata decyzję. Alternatywka westchnęła, otwierając usta.

– Słyszałam ostatnio o wszystkim – wyrzuciła z siebie.

Chad i Doomer wymienili porozumiewawcze spojrzenia. W ukryciu Baby Girl zacisnęła zęby.

– Zaczyna się – szepnęła do Konserwatywki.

Na świetlicy Doomer spróbował przejąć kontrolę nad konwersacją.

– O czym słyszałaś? – zapytał.

Czarnowłosa spojrzała na niego z politowaniem.

– Nie rób ze mnie idiotki – sarknęła. – O was – wymówiła z naciskiem.

Chadowi nie drgnął na twarzy nawet jeden mięsień. Doomer za to potarł policzek dłonią.

– Słuchaj, ja próbowałem ci powiedzieć... Wtedy w piwnicy... – zaczął tłumaczyć, ale ona mu przerwała.

– Wiem, to ja zachowałam się jak debilka. Dlatego przepraszam.

– I nie masz nic do tego? Nie uważasz nas za... pedałów? – dopytywał się mężczyzna w czarnej bluzie.

Alternatywka zaczerwieniła się lekko, a jej oczy zalśniły ekscytacją.

– Nie, skąd! – oświadczyła. – Uważam nawet, że to urocze. Naprawdę!

W jej spojrzeniu było coś, co majaczyło także we wzroku zaafirmowanej podsłuchiwaniem Konserwatywki. Jakaś zapalczywa pasja, którą trudno było jednoznacznie zdiagnozować. Po tych słowach jednak nic więcej się nie wydarzyło. Nie wybuchnęła kolejna wielka kłótnia, Alternatywka nie zdemolowała świetlicy. Po prostu stała, uśmiechając się nieśmiało, jak słodka, niewinna nastolatka. Baby Girl odetchnęła z ulgą.

Nie zauważyła zupełnie, kiedy Konserwatywka wyszła zza jej pleców.

– Skoro wszyscy są już w zgodzie – zakrzyknęła kobieta w niebieskiej sukience, stając w progu świetlicy – to może napijemy się wszyscy wina?

Doomer, Chad i Alternatywka stali niczym wmurowani w ziemię. Tymczasem Konserwatywka niefrasobliwym krokiem ruszyła w kierunku składzika pielęgniarek, po kilku minutach powracając z butelką w dłoni. Baby Girl zmięła w ustach przekleństwo, ale także wyłoniła się z kryjówki. Przez tę blond idiotkę oni na pewno wiedzieli już, że byli podsłuchiwani. Za różowowłosą, pozbawiony zabawki, poczłapał smętnie Cheems.

Dopiero po wkroczeniu do pomieszczenia, Baby Girl zauważyła siedzącego na krześle w rogu Zoomera.

– Cześć, Zoom – rzuciła, nie spodziewając się odpowiedzi.

Od kiedy w jego ręce wpadły gry przechowywane w składziku, nie było z nim kontaktu. Konserwatywka podleciała do stolika i zaczęła otwierać alkohol.

– Może jakieś kubeczki? – zaproponowała Alternatywka, której także zaczęły błyszczeć oczy.

– Komu to potrzebne. – Jasnowłosa machnęła ręką.

Wino było tanie, bez korka. Myśleli, że nic nie będzie w stanie powstrzymać Konserwatywki od wypicia na raz co najmniej jednej piątej zawartości naczynia. Wszyscy się jednak pomylili. Dziewczyna nie zdążyła nawet przyłożyć krawędzi szklanej szyjki do warg. Po całym budynku Ośrodka rozniósł się huk. Cheems zawył, ogłupiały.

– Jasna cholera, co się dzieje? – wzdrygnęła się Baby Girl.

Nawet Zoomer oderwał wzrok od swojej gry. Choć nieświadomie, wszyscy ścisnęli się w jedną grupkę w pobliżu stolika. Konserwatywka pociągnęła łyk z butelki.

– Może to Berta próbuje rozwalić izolatkę? – zasugerował Doomer.

– Ktoś pójdzie to sprawdzić? – zapytała Doomer Girl.

Baby Girl pokręciła głową.

– To niedługo samo przyjdzie do nas – powiedziała.

Kroki zaczęły nadchodzić z korytarza, który prowadził na inne oddziały. Drzwi z napisem „Zakaz opuszczania oddziału zamkniętego bez przepustki" stały zamknięte od wiek wieków. W tamtej chwili zatrzęsły się w zawiasach. Po kilku sekundach otworzyły się z hukiem.

Stanął w nich mężczyzna w średnim wieku, z włosami przerzedzonymi plackami łysiny i jednodniowym zarostem na twarzy. Choć na zewnątrz temperatura musiała wynosić zaledwie kilka stopni, on miał na sobie jedynie poplamiony, biały podkoszulek. Obiema rękami unosił w kierunku zgromadzonych na świetlicy połyskujące ostrze siekiery.

– Co tu się wyrabia! – wrzasnął Boomer, wkraczając do pomieszczenia. – Już ja tu zaraz porządek zaprowadzę!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro