Rozdział 1 „Mój Drogi uczniu... Republika niedługo przestanie istnieć"
13 lat później:
Ahsoka stała w wielkiej ciemnej sali, nagle przed nią pojawił się wielki hologram z postacią Dartha Sidiousa. Nie minęła sekunda, a Ahsoka odezwała się:
- Witaj Mistrzu.
- Witaj mój drogi uczniu, mam dla ciebie informację...
Ahsoka ze zdziwieniem w głosie odpowiedziała:
- Jaką mój mistrzu?
- Już niedługo Republika przestanie istnieć... Jednak.. musisz polecieć na Onderon gdzie grupka Rebeliantów buntuje się przeciwko nam. Na ich czele stoi syn byłej Senatorki która nas popierała. Musisz ich wszystkich zabić.
Ahsoka uśmiechnęła się pod nosem, odpowiedziała:
- Dobrze Mistrzu, kiedy mam wyruszać?
- Jak najszybciej.
- Tak Mistrzu.
Mówiąc to Ahsoka wstała i wyszła z sali i udała się do swojego pokoju żeby przygotować się na misję.
3 godziny później:
- Szlag! Republika!
Ahsoka krzyknęła tak głośno, że napewno usłyszeli ją w innym układzie. Widząc kanonierki Republiki i kilka klonów, zaczęła biec, jednak laserowe pociski mknęły ku niej. Chociaż gdy Ahsoka chwyciła za miecze, wiązki rykoszetem odbijały się o różnorodną roślinność Onderonu, pozostawiając na niej ciemne, dymiące ślady. Dwie krwistoczerwone klingi wydawały charakterystyczny zgrzyt i rzucały się w oczy.
Wiedziała, że droidy osłonią ją tylko na moment, a jej przyjdzie zabić resztę klonów.
Chwila. Więc przed czym uciekała? Zatrzymała się i z gracją wykonywała każdy swój ruch, odbijając klingami laserowe strzały. Zabijając klony, czuła satysfakcję. Ścierwa Republiki - pomyślała. Ruszyła dalej, dazaktwyując miecze i zwoławszy kolejną armię droidów bojowych. W Mocy czuła zakłócenia, które oznajmiały, że miejscowi rebelianci są niedaleko. Założyła kaptur i ruszyła przed siebie, ale nagle poczuła silną energię, duże skupisko Mocy, więc przystanęła i chwyciła za miecze.
- Ahsoka Tano... - odezwał się męski głos. - Czekałem na ten moment długo.
Obróciła się i ujrzała młodego mężczyznę, który maksymalnie miał dwadzieścia dwa lata, a jego przystojny wygląd nie mógł zaprzeczyć, że to ten jakże jeden z najlepszych Jedi, Anakin Skywalker.
- W takim razie wreszcie się doczekałeś, Skywalker. - powiedziała, aktywując miecze, które skąpały jej drobną sylwetkę w czerwieni.
Pozwoliła sobie na impulsywność i pierwsza zaatakowała. Wtem zaczęła się zawzięta walka. Skywalker był ciężkim do pokonania zawodnikiem. Bez wątpienia był waleczny i zdeterminowany, jednak im bardziej starał się zagłębić w jasną stronę, tym bardziej w Ahsoce zaogniała się furia i ciemna strona. Walka trwała długo, aż w końcu Tano zaczęła odnosić straty. Najpierw zraniona w ramię starała się to ignorować, jednak później nie nadążała z zawziętością ciosów Anakina i jej shoto odleciało daleko wprost w zarośla.
- Niech cię szlag, Skywalker - wykrzyczała i zaatakowała zawzięcie.
- Przegrywając, już nie jesteś taka pewna, co Smarkaczu?
- Smarkaczu? - zdziwiła się, a jej drobną dezorientacje wykorzystał Anakin, raniąc ją w żebra.
Ahsoka wydała z siebie niekontrolowany krzyk i niesfornie próbowała odbić jego ciosy, jednak przechwycił jej miecz i wraz ze swoim skrzyżował klingi między jej głową. Upadając na kolana, widziała, że to może oznaczać już koniec. Zawiedzie swojego mistrza, bo pokonał ją ten cholerny Skywalker!
- Jestem bezbronna, Skywalker - odezwała się, próbując ukryć drżący głos. - Będziesz w stanie zabić bezbronną osobę?
Wyczuła w Anakinie konflikt. Patrzył prosto w jej czyste niebieskie oczy. Tej sztuczki nauczył ją jej mistrz. Potrafiła kontrolować swoje ubarwienie oczu, mimo że była Sithem i miała je czerwono-żółte; zawsze pełne nienawiści. To jej pozwalało założyć swego rodzaju "maskę", która potrafiła ukryć jej prawdziwe oblicze. Poczuła ciepłą ciecz spływającą po jej brzuchu i spojrzawszy na to zobaczyła plamę krwi na ciemnym ubraniu. Zrobiło jej się słabo.
- Generale! - dobiegł głos klona z komunikatora - Droidy bojowe zaatakowały rebeliantów! Musi Generał bezwłocznie tu przyjść!
- Republika jeszcze się tobą zajmie, Smarkaczu - powiedział oschle, dezaktywując miecze.
Rzucił miecz Ahsoki daleko, a nim jakkolwiek zdążyła zareagować, osłabła i runęła na ziemie. Skywalker zatrzymał się, widząc ją w takim stanie, jednak zignorował to i pobiegł przed siebie.
***
Ahsoka widziała kompletną ciemność. Docierały do niej wszystkie bodźce zewnątrz, jednak nie umiała ich poukładać w jedną całość.
- Lux! Zostaw ją! - usłyszała kobiecy krzyk.
- Jest ranna. - odparł chłopięcy głos. - Trzeba ją opatrzyć!
Starała się otworzyć oczy, jednak jedynie co ujrzała to rozmazaną plamę i zarys kilku postaci.
- Możesz wstać? - zapytał.
- Co... - wydała z siebie ochrypły głos, szybko odchrząknęła - Co się dzieje?
- Lux, uważaj! - wykrzyczał ktoś z daleka.
W Mocy wyczuła zakłócenia. Starała się wstać, jednak prawie z powrotem runęłaby na ziemię, gdyby nie czyjaś ręka, która złapała za jej ręce i owinęła jedną rękę na czyiś ramionach.
- Steela! Musimy się rozdzielić! - wykrzyczał ktoś obok niej, prawdopodobnie niejaki Lux.
Jednak nim udało jej się przejść choćby kilka kroków, poczuła duże osłabienie i zsunęła się na ziemie, tracąc przytomność.
Koniec rozdziału 1!
Chciałbym wam powiedzieć, że rozdział nie powstałby bez pomocy Niki (sadjedi), naprawdę dziękuję ci za pomoc! ^^
Niech moc będzie z wami!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro