Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Gdyby Werter obchodził walentynki...

Zdecydowanie za często o tobie myślę, nie tylko w takie dni jak ten. Zatopiony w oceanie nieposkromionych iluzji umysłu, stale próbuję wyłowić z niego to, co najcenniejsze. Błądzę więc po kamienistym dnie własnych doświadczeń i wciąż od nowa, minuta po minucie, słowo po słowie, gest po geście... Rozmyślam. Kocham. Umieram.

Chociaż patrząc na to z drugiej strony – cóż bardziej utrzymuje mnie przy życiu, niż te chwile złudnego szczęścia, spędzone z tobą? Podstępna kusicielko! Tylko czekałaś na moment, w którym runie kruchy mur sceptycyzmu, za którym usiłowałem się schować i momentalnie usidliłaś całe moje wnętrze, czyniąc mnie najnędzniejszym i najszczęśliwszym człowiekiem świata.

No widzisz – nawet nie zaprzeczasz. Zresztą nie mam już siły na bezsensowne dyskusje z tobą od kiedy nie potrafię się oprzeć twojej wszechwładnej mocy. Stałem się całkowicie bezbronny, niczym ćma uwięziona w objęciach szklanego klosza, urzeczona płynącym z niego blaskiem. Wystarczy chwila nieuwagi, a moja dusza uniesie się jeszcze wyżej i zostanie pogrążona w blasku, który nigdy nie gaśnie: złotej iluminacji, górującej nad moim nic nieznaczącym, ale wciąż pięknym – dzięki tobie – żywotem.

Chociaż od początku wiedziałem, że zostanę zwiedziony i roztrzaskany o skały bezwzględnej rzeczywistości, godziłem się na twoje niechciane, wytęsknione wizyty. Specjalnie zostawiałam uchylone drzwi, niby przypadkiem i przez przeoczenie, ale jednak... Usłużnie podsuwałem okazje, które mogły uczynić z ciebie złodzieja.

Tak samo ty korzystałaś z moich zaproszeń – z pozoru skromna i nieśmiała. W rzeczywistości było to tylko syrenie kłamstwo, piękna melodia przygrywająca do pogrzebowego marszu.

W sumie jesteśmy siebie warci, bo w mojej krwi też płynie już tyle obłudy, że nie ma miejsca na... No właśnie, na co? Na strach? Ty sama w sobie jesteś strachem, wielką zagadką, równaniem z nadmiarem niewiadomych. Nie do rozwiązania dla zwykłego śmiertelnika. A mimo to, w jakimś naiwnym akcie masochizmu, zgodziłem się podjąć tę rękawicę. Tylko czy tak naprawdę miałem cokolwiek do powiedzenia?

Przecież to ty wybierasz swoje ofiary: schowana za maską uroczego Kupidyna, przebijasz ludzkie serca z okrucieństwem godnym bezdusznego kata, by potem karmić się cierpieniem zakochanych i pławić w ich szaleństwie. Tyś jest jedyną życiodajną boginią śmierci.

Bo czy istnieje na tym świecie słodycz bardziej cierpka od ciebie, miłości?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro