Rozdział 5
- Ach jedzenie! Czyż nie brzmi pięknie? - rzekła Susan spoglądając na Ruby która zdawała się zastanawiać.
- O ile to są lody to brzmi - powiedziała w końcu ślizgonka, na co Susan zdawała się oburzona.
- No wiesz co?! Tylko lody, a co z resztą?! - zawołała oburzona krukonka na co Martin westchnęła wiedząc że teraz będzie musiała dużo argumentować.
- Flaków sama nie zjesz, a to też jedzenie - powiedziała ślizgonka przez co Susan stanęła w miejscu, a zaraz potem i Ruby.
- Kto normalny je flaki?!
- Twój brat.
- On nie jest normalny, wręcz przeciwnie - powiedziała Susan na co Ruby przewróciła oczami.
- Mój tata uwielbia.
- Żal mi go. Czyżby nie zajadał prawdziwych rozkoszy?
- Susan ogarnij się - każdy lubi co mu się żywnie podoba. Ktoś może lubić lody truskawkowe z czekoladową chłodną polewą... - zaczęła rozmarzając się dziewczyna. - Lub flaki, a nawet słyszałam że niektóre rodziny jedzą skrzaty domowe ale nie wiem czy to...
- CO?! - wrzasnęła Susan, a jej włosy przybrały ciemny czerwony kolor jak i oczy strasząc tym samym podchodzącego do nich Jake'a który doskoczył do Ruby delikatnie ją przytulając aby nie wyszło że jest jego tarczą. - JAK MOŻNA JEŚĆ SKRZATY DOMOWE?! - wrzasnęła Taylor mocno zdenerwowana.
- Słyszałem że niektórzy czarodzieje wywieszają ich ciała przy drzwiach - dodał z zawachaniem Jake dalej nie wychodząc zza Ruby.
- Boidupa - powiedziała ślizgonka cicho do chłopaka na co Gray tylko spojrzał na nią zirytowany po czym się uśmiechnął, lecz ten uśmiech szybko znikł.
- JAK TAK MOŻNA?! - wrzasnęła trzy razy głośniej niż wcześniej przez co każdy przechodzący spojrzał na nich jak na walniętych.
- Co wy robicie? - zapytała rudowłosa puchonka podchodząc wraz z czwórką osób, których w tym momencie żadne z osób tam zgromadzonych nie chciało widzieć. Szkolni żartobnisie przy wścieklej Susan nie brzmieli za dobrze z pewnością.
- Oddychamy póki co, a to już coś - odparł gryfon który zastanawiał się czy na ten moment powiedzenie czegokolwiek więcej nie rozwścieczy krukonki jeszcze bardziej.
- JAK MOŻNA WIESZAĆ SKRZATY DOMOWE DLA POSTRACHU?! CZY GŁOWĘ CZY NOGĘ CZY KURDE TYŁEK NO ALE JAK TAK MOŻNA?! - wrzasnęła Susan na co zapadła cisza, lecz Taylor i tak zauważyła że Black zachowuje się inaczej. - Czybyś nie miał dziś humoru Syriuszu? - zapytała tak miło że było to aż dziwne, a Black na chwilę oniemał nie do końca wiedząc co ma powiedzieć. - Żartuję. Nie obchodzi mnie to. No ale jak można wieszać głowy skrzatów? Nie dość że Ci służą, pomagają, kochają... - powiedziała krukonka z naciskiem na ostatnie słowo. Jak można zabić, albo powieść jego część po śmierci kogoś kto go kocha? Nie rozumiała tego i zrozumieć nie chciała.
- W tą miłość skrzata trochę powątpiewam - powiedział Syriusz trochę nie przekonany do słów Susan, sam mając nie do końca miłego skrzata w domu.
- A ja nie. Cokolwiek by Ci się zdawało skrzaty przywiązują się do każdej osoby które są dla niego miłe - powiedziała Susan zdeterminowana.
- No nie wiem Alison - odpowiedział Black ponownie na co większość zgromadzenia spojrzała na niego jak na wariata. - O co wam chodzi? Czemu się tak na mnie gapicie? - zapytał Syriusz na co Jake wybuchł nieopanowanym śmiechem przez co Ruby do której w dalszym ciągu się przytulał podskoczyła, a Daniel, Oliver oraz Adrian którzy przed chwilą przyszli spojrzeli na nich wszystkich z rozbawieniem. - O co wam chodzi? - zapytał zdezorientowany kompletnie Black nie rozumiejąc co ich tak bawi.
- Ona ma na imię Susan - powiedziała Madison stając obok siostry po czym obejmując ramieniem spojrzała na Syriusza.
- To dlaczego przedstawiłaś mi się jako Alison? - zapytał gryfon patrząc na krukonkę niezrozumiałym wzrokiem.
- Nie tylko Ty lubisz żarty, ale oczywiście Mads ma nie wyparzony jęzor i musiała się wygadać - odparła Sus z uśmiechem, po czym spojrzała na siostrę już ze srogą miną lecz ta zdawała się nie przejęta i pogilgotała brunetkę przez co ta zaczęła się śmiać, zamieniając się z Jake'm który z małą pomocą Ruby się uspokoił.
- Lubię osoby z poczuciem humoru - powiedział Syriusz patrząc na młodszą Taylor lecz ta zdawała się nie przejęta.
- Jeśli czarny humor to się dogadamy - oświadczyła dziewczyna zaczynając kierować się w stronę wielkiej sali do której nie mieli co prawda daleko. - Do którego stołu idziemy dzisiaj? - zapytała wiedząc że raz siadają przy jednym ze stołów, a raz przy innym i tak w kółko ze względu na różnorodność domów jej przyjaciół.
- Gryfonów jest najwięcej - powiedział Adrian słusznie tym samym skierowali się wszyscy w stronę stołu domu lwa.
- Jestem głodna i śpiąca - powiedziała Susan siadając oraz kładąc głowę na dłoń, a jej łokieć oparła o stół aby było jej wygodniej.
- Możesz się o mnie oprzeć. Nie pogardzę tak pięknej damie - powiedział Syriusz który wepchał się pomiędzy Susan, a Jake'a początkowo chcąc usiąść z drugiej strony krukonki lecz tam siadła ślizgonka i spojrzała na niego tak groźnie gdy się chciał wepchać, że doszedł do wniosku że to może grozić uszczerbkiem na zdrowiu.
- Jedyne co to mogę Ci na razie walnąć, bo mnie denerwujesz mój drogi - burknęła Taylor nawet na niego nie patrząc.
- Czemu?
- Bo ciągle za mną łazisz, chcesz abym się z tobą umówiła mimo że mówię Ci że nie chcę, wpychasz się pomiędzy mnie a Jake'a aby być bliżej mnie, śledzisz mnie, drzesz japę gdy mnie widzisz. W skrócie uważam że masz coś nie halo z głową, a Twoje zachowanie prowadzi do relacji jaką teraz ma Lily z Jamesem - oświadczyła dziewczyna uchyliwszy powieki aby zobaczyć minę Black'a, a ten tylko otwierał i zamykał usta nie wiedząc co powiedzieć.
- Ej! - zawołał Potter widocznie oburzony na porównanie jej oraz rudowłosej. - Zobaczysz Lily będzie jeszcze moja!
- A czy ja mówię że nie będzie? - zapytała Taylor nie mając zamiaru się kłócić. - Mówię tylko że na razie twoja relacja z Lily nie jest najlepsza bo ma Cię dość.
- Czyli sugerujesz że Lilcia jeszcze będzie moja? - zapytał Potter, a Susan już chciała odpowiedzieć lecz postanowił zrobić to ktoś inny.
- Chciałbyś Potter - powiedziała Lily stanowczo siadając obok Ruby z którą załapała bardzo dobry kontakt, ba można by je nazwać przyjaciółkami, a to dzięki - co może zabrzmieć dziwnie - Severusowi Snape'owi z którym obie się kiedyś przyjaźniły, przez co też rozmawiały. Severus co prawda przyjaźnił się kiedyś z jeszcze jedną dziewczyną lecz z nią dziewczyny nie załapały żadnej relacji gdyż tylko je widziała kierujące się w ich stronę odchodziła ze słowami na ustach „To szlama i zdrajca, nie mam zamiaru z nimi rozmawiać, a ty rób co tam chcesz“ lecz najgorsze było to że zawsze to słyszały, a Snape starał się ją wytłumaczyć tym że tak została wychowana na co zazwyczaj Ruby odpowiadała „Severusie, Syriusz jest jej bratem, a jakoś traktuje innych normalnie“ przez co często wybuchały kłótnie.
Później młoda Black przestała interesować ich obecność zaczynając ich traktować wręcz normalnie ale i tak kończyła co miała do powiedzenia po czym odchodziła bez zbędnych wyzwisk.
Dziewczyny były zdziwione dlaczego nagle przestała je wyzywać, a gdy się do niej zwracały odpowiadała im normalnie co było tak specyficzne oraz dziwne zaczęło im się zdawać że dziewczynie coś się poprzewracało w głowie, lecz pod koniec piątego roku zaraz po egzaminach, Snape był dręczony przez Huncwotów i trzy dziewczyny chciały mu pomóc więc zwyzywał je zacząwszy na Lily, a kończąc na Hydrze która była tak wściekła że gdy tylko ktokolwiek do niej podchodził wyzywała go aby odszedł i dał jej święty spokój, a jedynie młodszego brata - Regulusa nie wyzywała, ani nie komentowała.
Najgorsze było że to nie minęło i aż do tej pory ktokolwiek prócz jej brata chciał z nią porozmawiać został zwyzywany nie licząc nauczycieli do których dziewczyna utrzymywała szacunek mimo niechęci.
Ruby podzieliła się z tym wszystkim z Susan mając nadzieję że ona będzie miała jakieś podejrzenia co do tego lecz ta tylko pokręciła głową, mówiąc że nie wie i nie zna praktycznie wcale Black, po czym poszły coś zjeść tak jak teraz.
- Jedzenie! - zawołała Susan zlewając wszystko inne i sięgając po kawałek udka z kurczaka, co zaraz po niej zrobił i Jake.
- Jak ja kocham udka! - zawołał Jake wgryzając się z przyjemnością w jedzenie, a Susan pokiwała głową już trafiąc co miała w buzi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro