Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Brunetka obudziła się z rana, z wielką niechęcią.

Dzisiaj miała mieć nocną wartę co nie za bardzo lubiła, więc wczoraj położyła się wcześniej spać.

Susan szybko się przebrała w żółtą sukienkę w kwiatki i wyszła
z dormitorium. W pokoju wspólnym spotkała Adriana już z kimś rozmawiajającego.

- Cześć - przywitała się Taylor, przecierając zmęczone powieki.

- Hej - odpowiedzieli obaj nawet nie spoglądając na brunetkę, po czym skierowali się do Wielkiej Sali. Susan nie słuchała ich kompletnie, ale oni i tak do niej nie mówili co jej ewidentnie pasowało.

Wchodzili już do Wielkiej Sali gdy natknęli się na Huncwotów.

- Cze... Ładnie wyglądasz - powiedział Syriusz rozbrajając ją wzrokiem, a Adrian już starał się go zabić wzrokiem.

- Dziękuję - podziękowała dziewczyna i chciała przejść dalej, gdy ten złapał ją za nadgarstek.

- Umówisz się ze mną? - zapytał Black, a Smith wraz z innymi przyjaciółmi, którzy siedzieli w Wielkiej sali, obserwowali akcje. Parowali usiłując zabić Syriusza wzrokiem.

- Dalej nie - odpowiedziała i poszła dalej, nadal zmęczona.

- Drugi raz już mu odmówiłaś - zauważył Adrian parując wraz z chłopakami, gdy siedzieli przy stole.

- I co z tego? - zapytała trochę zirytowana, przewracając oczami.

- Nic. Tylko stwierdzam fakty - odpowiedział, wiedząc że u Susan panuje zasada do trzech razy sztuka po czym będzie... Normalniejsza? Nieee. Susanowa? Tak.

- A ty masz już wybrankę? - zapytała Jake'a chcąc zmienić temat, a ten nałożył sobie tosta na talerz.

- Nie - odpowiedział jej ale dalej parował. - Ale twój chłoptaś nie odrywa od Ciebie wzroku - powiedział spoglądając na Syriusza morderczym wzrokiem a ta obróciła się w stronę stołu Gryffindoru.

- Idę mu powiedzieć aby się nie gapił - powiedziała Susan, nie potrzebując jego wzroku na sobie.

- Po co? I tak nic to nie da - stwierdził Jake, który jak inni gapił się na Łapę usiłując go zabić.

Rozmawiał czasami z Syriuszem, po czym wywnioskował że Black nie będzie za długo latać za dziewczyną jak nie będzie na niego reaguje.

- Poza tym będziesz bliżej niego co go pewnie tylko bardziej usatysfakcjonuje - zauważył Daniel, który nie wyglądał najlepiej. Oczy miał podkrążone i zaczerwienione oraz był strasznie blady.

Dziewczyna wiedziała że coś było nie tak ale niedawno coś się wydarzyło. Chłopak był cichy i nie lubił jak ktoś był natrętny albo chociażby pytał o co chodzi. Nie lubił i już więc dziewczyna nie pytała, gdyż wiedziała że jak będzie chciał to jej powie.

- Zaryzykuje, bo jutro przylecą tysiące listów z wyrzutami do mnie - prychnęła Taylor i poszła do stołu Gryfonów.

¯\_♫_/¯

- Idzie twoja zdobyć - powiedział głupio James do Syriusza, a brunetka podeszła.

- Nie jestem jakąś zdobyczą, a poza tym nie po to tu przyszłam.
Nie gap się tak na mnie, bo jutro przyjdzie pełno listów nienawiści w moją stronę - powiedziała zdenerwowana dziewczyna do Syriusza.

- Też tak miałam - mruknęła pod nosem Lily jednak wystarczająco głośno by mogła to usłyszeć, na co Black posłał jej mordercze spojrzenie.

- Nie mówiłam do Ciebie - stwierdziła Lily widząc wzrok Blacka.

- Nie ważne - stwierdziła brunetka - nie gap się na mnie - powiedziała ostatecznie i poszła.

¯\_♫_/¯

Dziewczyna poszła jeszcze się przespać z nadzieją że będzie w miarę spokojnie, na jej służbie.

Gdy tylko się obudziła ubrała się w szatę, przypięła plakietkę prefekta i skierowała się w stronę korytarza na którym miała służbę.

Dziewczyna stała na korytarzu gdy na korytarzu przechodził profesor Slughorn. Jej ulubiony nauczyciel.

- Dzień dobry Panie profesorze - przywitała się dziewczyna.

- Dzień dobry Susan. Jak się masz? - zapytał uśmiechając się.

- Bardzo dobrze, a jak pan się czuje?

- Z każdym dniem coraz starszy. - odpowiedział Slughorn. - A udało Ci się zrobić ten eliksir bujnego owłosienia?

- Tak udało - powiedziała dziewczyna, wskazując na włosy. Nagle usłyszała szelest.

- Do widzenia - powiedziała i skierowała się w stronę szelestu.
Horacy wiedział że sobie poradzi, więc po prostu poszedł dalej.

- Spotkanie Klubu Ślimaka w piątek! - krzyknął za nią profesor i zniknął za zakrętem.

Dziewczyna gdy doszła nie zdziwił jej widok Jake'a, Adriana, Daniela, Olivera i Ruby.

- Co tu robicie? - zapytała dziewczyna spoglądając na przyjaciół.

- Eee... No bo ten... - zaczął Oliver chciał coś powiedzieć sensownego po czym spojrzał błagalnym wzrokiem na Daniela z nadzieją że mu pomoże.

- Co? - zapytała, spodziewając się o co chodzi. - Przyszliście mnie śledzić jakby Black tu przyszedł? - zapytała dziewczyna, patrząc na zmieszanych przyjaciół rozbawiona.

- Jakim cudem ona wszystko wie? - zapytał Daniel towarzyszów, patrząc na nią jak na kosmitkę.

- Jestem wszechwiedzącą, najpiękniejsza i najmądrzejsza. Zapamiętajcie to sobie.

- Ale nie odejmiesz nam punktów? - zapytała Ruby.

- Jeśli zaraz nie pójdziecie to odejmę - oznajmiła dziewczyna, a wtedy wszyscy zniknęli w mgnieniu oka.

- Dobrze podejrzewali - usłyszała po chwili głos za jej plecami.

Stał tam Black patrząc na brunetkę, która obróciła się gwałtownie i miała różdżkę w gotowości.

- Wiesz że powinnam zaprowadzić Cię do Mcgonagal? - zapytała podejrzliwie, mrużąc oczy.

- Ich też - stwierdził Syriusz podchodząc do brunetki bliżej, a dziewczyna odsunęła się o tyle ile mogła.

- I co? Wydasz mnie? - zapytała dalej podejrzliwie, łapiąc na niego spod łba.

- Nie. Ale w zamian chce abyś się ze mną umówiła.

- W zamian to ty jeszcze nie masz odebranych punktów - prychnęła zakładając ręce na piersi. - A teraz wynocha - powiedziała dziewczyna, ale Black nie miał zamiaru tak szybko się poddać.

- Jak się ze mną umówisz to pójdę - powiedział Syriusz spoglądając na krukonkę, która miała zamiar się oddalić.

- Co? - zapytała dziewczyna spoglądając na czarnowłosego, chwilowo zbita z tropu przekona że to już koniec.

- Umówisz się ze mną to pójdę - powtórzył Łapa, dalej wlepiając swój wzrok w brunetkę.

Dziewczyna podeszła do niego i złapała go za krawat tak aby jego twarz nie była wyżej jej aby w żadnym stopniu nie czuł się wyższy, a Syriusz zaskoczony posłał jej pytające spojrzenie kompletnie zdezorientowany.

- Słuchaj masz pięć minut i zaprowadzę Cię do Dumbledoora za szantażowanie prefekta i chodzenie nocami po korytarzach - powiedziała wściekła Susan patrząc na niego morderczym wzrokiem puszczając jego krawat.

- Ja tylko dotrzymuje Ci towarzystwa - powiedział, a dziewczyna poczuła że jej twarz robi się cała czerwona. - Nie denerwuj się. Złość piękności szkodzi.

Idź z tąd pomyślała, lecz nic nie powiedziała.

- Zresztą ty zawsze wygladasz pięknie - powiedział i popatrzył jej w oczy, a dziewczyna poczuła się wyjątkowo dziwnie.

- Skoro tak piękna jestem to mnie nie denerwuj, to nie będzie to szkodzić mojej piękności - prychnęła dziewczyna, przewracając oczami.

- A co tak nie miło? Ja Ci tu komplementy prawie, a ty co? - zapytał Syriusz spoglądając na nią.

- Pstro - furknęła dziewczyna przez co zapadła cisza.

- O co Ci chodzi? - spytał Łapa spoglądając jej prosto w oczy.

- Raczej nie zbyt dogaduje się z twoją rodziną. Ani ja ani moja rodzina - stwierdziła krótko z nadzieją że sobie pójdzie.

- Nie jesteście jedyni - powiedział Black, a dziewczynę jednak to zdziwiło przez co spojrzała na niego pytająco, lecz on nic nie odpowiedział.

- A kto i co tobie zrobił? - zapytał Łapa chcąc jej pomóc a dziewczyna już miała mu powiedzieć gdy postanowiła nie mówić nic. Nie do końca jej... Nie ważne. Niech się nie interesuje.

- Kto i co Ci zrobił? - zapytał ponownie spoglądając na nią oczami w których było widać troskę przez co dziewczynie zrobiło się ciepło na sercu. Nie chodziło o to że rozmawia z Syriuszem Blackiem przez co większości dziewczyn by się serca roztopiły, ale o to że jej praktycznie nie znał, a chciał jej pomóc.

- Pa - powiedziała krótko ponieważ, co zdawało jej się w tym momencie zbawieniem, usłyszała huk i skierowała się w jego stronę. Okazało się że jakiś drugoklasista stłukł wazon, który zaraz naprawiła, przez co przypomniało jej się pierwsze spotkanie z Ruby...

Piętnastoletnia dziewczyna usłyszała rozbijający się wazon, więc poszła w jego stronę. Zobaczyła wściekłą ślizgonkę mniej więcej w jej wieku. Nie wiedziała co się stało, ale nie wiedząc czemu podeszła do niej i zapytała.

- Co się stało?

- A co Cię to interesuje? - odpowiedziała pytaniem na pytanie ślizgonka zakładając ręce na piersi niczym mała dziewczynka.

- Chce Ci pomóc - odpowiedziała dziewczyna. - Dlaczego płaczesz? - zapytała widząc że z jej oka spłynęła osamotniona łza.

- Nic - skłamała automatycznie odwracając wzrok.

- Widzę że coś jest - powiedziała Susan uparcie, a dziewczyna zaczęła walczyć sama ze sobą. Nie miała zamiaru jej poganiać wręcz przeciwnie - czekała cierpliwie aż się zdecyduje.

- W pokoju wspólnym mój chłopak całował się z moją współlokatorką - powiedziała dziewczyna przybitym głosem.

- To jakiś dupek bez serca. Nie zasłużył na kogoś takiego jak ty - pocieszała ją krukonka, podchodząc spokojnie i obejmując ją ramieniem. - Jak chcesz, to poznam Cię z moimi przyjaciółmi.
Oni są mili, tylko musisz mi się przedstawić.

- Ruby Martin - przedstawiła się ślizgonka, bez zastanowienia, na co brunetka się uśmiechnęła.

- Susan Taylor - powiedziała i wyciągnęła do niej rękę - Teraz wracaj do dormitorium.

- A nie powinnaś mnie ukarać? - zapytała Ruby zanim zdążyła ugryźć się w język.

- Powinnam - oświadczyła krótko, na co ślizgonka wzruszyła ramionami po czym poszła do dormitorium.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro