Cześć!
Co u Was?
Jak Wam mija majówka?
I jak gimnazjalistom poszło na egzaminach? :D

Trochę się u mnie działo.
Jestem już po egzaminach. Po sprawdzeniu odpowiedzi, które opublikowano, myślę, że nawet dobrze mi poszło, ale nadal zastanawiam się czy ktokolwiek (przed egzaminami) używał wyrazów "ciastkować" albo "burgerować".

Jeśli chodzi o realizację mojego postanowienia to można by powiedzieć, że szyba jest trochę zbita :) Nadal wracają gorsze wspomnienia i takie dni kiedy mam wielkiego doła, ale występują coraz rzadziej i radzę sobie z nimi. Poza tym według osób, które znają moją sytuację "wracam do żywych". W końcu zaczęłam robić to, czego w zeszłym roku nie mogłam albo miałam (strasznie głupie) wymówki, żeby tego nie robić. Jeżdżę nawet na rolkach ^^

Wrócił zwykły stres. Wcześniej po prostu nie potrafiłam się przejmować sytuacjami, które były stresujące dla innych (zgubiłam się w innym kraju. Nie zaczęłam panikować. Co zaczęłam robić? Zdjęcia, bo uznałam, że jest ładnie, a i tak zaraz znajdę kogoś, kogo znam. Mój brak stresu nieraz przerażał osoby z mojego otoczenia). Czasami nawet pytałam się mamy, czy przed chorobą stresowałam się takimi sprawami, bo wydawało mi się to po prostu dziwne.
Wcześniej jedyna rzecz, którą się przejmowałam to wyniki. Teraz już chyba jest lepiej, bo do wyników dołączyły egzaminy i wybór liceum.

Po ostatniej kontroli rozpoczynającej drugi rok po zakończeniu leczenia, zamiast co 6 tygodni będę jeździć do onkologa co 3 miesiące. Co nie zmienia faktu, że będę jeździć do Bydgoszczy kilka razy w miesiącu do innych lekarzy, na różne badania, ale przynajmniej będziemy mieli jakiś pretekst, żeby pójść do którejś galerii albo pochodzić po mieście. ;)

Na ostatnich badaniach wyszło, że już nie będę skakać z radości, bo mam jakieś kłopoty z kręgosłupem i lekarz zabronił mi pójścia do Jump City, ale trudno, zamiast skakać mogę, na przykład biegać. ;)

Cześć!