Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

Ten rozdział zawiera sceny 18+ 



Po raz ostatni już przeczesałam kosmyki włosów zanim wraz z Forrestem stanęliśmy przed drzwiami jego domu. Z zewnątrz wyglądał naprawdę przyjaźnie. Szara elewacja budynku nadawała mu delikatności, a białe elementy w postaci barierek, czy naroży dachu dodawały przyjemności.

Czułam jak stres przepływa przez moją krew, a adrenalina wprawia serce w oszalały bieg. Nie mogłam zebrać myśli bo jedyne co w nich krążyło to strach i spięcie przed poznaniem jego rodziców. Mimo, że słyszałam wiele dobrych o nich słów, to tak czy siak pierwsza wizyta w domu swojego... kogokolwiek czym byliśmy, to poważna sprawa.

- Hej. - blondyn potarł moje ramię. - dwa głębokie wdechy, przecież cię nie zjedzą.

- Łatwo ci to mówić bo to twoi rodzice.

- Jakoś, gdy poznawałem twojego tatę nie trzęsłem się jak galareta. - wzruszył ramionami co tylko wprawiło mnie w niepotrzebną złość.

- Oh, ale to dwie różne sytuację.

Zamknęłam na chwilę oczy i tak jak polecił blondyn nabrałam powietrza do płuc, a następnie powoli wypuściłam je przez usta. Pokiwałam Forrestowi głową na znak, że jestem gotowa, by ten nacisnął klamkę i otworzył wrota, za którymi kryło się całe źródło stresu.

Przepuścił mnie w drzwiach przez co niepewnie się uśmiechnęłam i wkroczyłam do środka. Delikatny i przyjemny, kwiatowy zapach od razu napadł mnie ze wszystkich stron, gdy tylko postawiłam pierwszy krok.

Wtem niespodziewanie zza ściany wyskoczyła kobieta, jak szło się domyślić mama Forresta. Miała przepiękne, długie oraz lśniące, blond włosy oraz identyczne oczy co chłopak. Na jej twarzy widoczne były niewielkie zmarszczki, lecz nie odejmowało jej to uroku. Kiedy tylko mnie dostrzegła na jej usta wkradł się ogromny uśmiech. W pośpiechu ściągnęła z dłoni kuchenne rękawicę i poprawiła swoją długą, niebieską sukienkę w kwieciste wzory.

- Oh, nareszcie jesteście! - podeszła żwawym krokiem i otoczyła mnie ramionami. Ja za to stanęłam niczym żywy słup soli nie wiedząc jak mam zareagować. Kobieta widząc moje zakłopotanie odsunęła się ode mnie i przyłożyła sobie dłoń do czoła. - no tak! Gdzie moje maniery, wybacz mi, słyszałam o tobie tyle pozytywnych słów, że nie mogłam doczekać się naszego spotkania. Jestem Rebecca, miło mi cię poznać Silver. - wyciągnęła rękę w moją stronę.

- Mi również miło, proszę pani. - wydukałam nieśmiało i uścisnęłam jej dłoń.

W głowie krążyły mi słowa kobiety - ,,słyszałam o tobie tyle pozytywnych słów", to oznaczało, że Forrest opowiadał jej o mnie, a to z kolei wprawiło mnie w niewielkie szczęście.

Zaraz po kobiecie wyłonił się jej partner, ojciec Forresta. Facet wyglądał na uprzejmego, jego kasztanowe włosy, które były ułożone w tak roztrzepany sposób przypominały te Forresta, najwidoczniej to ich łączyło najbardziej. Miał przeszywające, piwne oczy oraz kilkudniowy zarost.

- Witaj, Zion, ojciec tego małego łobuza. - po podaniu mi ręki, którą od razu uścisnęłam, wsadził drugą dłoń we włosy blondyna i zaczął nią machać w obie strony, psując tym i tak nieułożoną fryzurę.

- Oh tato, robisz wstyd.

- Ah, tak? - przeniósł wzrok na mnie. - jeżeli tak to przepraszam. - uniósł obie dłonie do góry w akcie obrony, lecz mimo to wiedziałam, że wypowiadane przez niego słowa są raczej żartobliwe.

- No już, zapraszamy do salonu. - Rebecca ułożyła swoją dłoń na moich lędźwiach i lekko poprowadziła mnie w stronę innego pomieszczenia. Pokój był przestronny, na środku stał kominek, a nad nim zawieszony był telewizor. Za to naprzeciwko stał ogromy narożnik w odcieniach szarości, a na nim starannie ułożone poduszki. Całe pomieszczenie miało swój klimat i było przytulne, sprawiło we mnie poczucie bezpieczeństwa, ale również i komfortu.

- Podoba ci się? - zagaił Forrest.

- Tu jest naprawdę przepięknie. - pokiwałam głową.

Spojrzawszy dalej stał sporych rozmiarów stół, a wokół niego krzesła, najwidoczniej osobno mieli też jadalnie.

Usiadłam wraz z chłopakiem na kanapie i wsadziłam obie dłonie pomiędzy uda. Tego dnia nałożyłam na siebie białą, zwiewną sukienkę przed kolano. Nogi zaś ozdabiały jasne botki. Pewną partię włosów spięłam z tyłu i ozdobiłam je kokardą. Wyglądałam totalnie jak nie ja, ale naprawdę zależało mi na zrobieniu dobrego wrażenia na rodzicach Forresta.

Gdy tylko z samego rana tata odwiózł mnie do domu, szykowałam się chyba z trzy godziny. Oczywiście wpierw zostałam obsypana masą pytań od mamy, na które ciężko było jej sprostać. Mimo to ostatecznie była zadowolona z obiadu, na który się wybierałam, a nawet sama zaproponowała, bym zaprosiła Forresta do nas.

- A więc jak podobało ci się w górach? Forrest wspominał, że był to twój pierwszy raz. - pierwsza ciszę przerwała mama chłopaka.

- Było naprawdę wspaniale. - odpowiedziałam kiwając głową. - Jeżeli będę miała okazję znów się tam wybrać, na pewno się zdecyduję.

- Masz jakieś plany na resztę wakacji? - tym razem zapytał mężczyzna.

- Sama nie wiem... - wzruszyłam ramionami. - raczej postaram się po prostu nimi cieszyć, póki mogę.

- Tak, tak, słusznie. W szkole na pewno dają wam nieźle popalić, warto wykorzystać wolne.

- A masz jakieś...

- Tato. - przerwał Forrest. - koniec przesłuchania.

- Dobrze, dobrze. - mężczyzna uniósł dłonie w akcie obrony. - po prostu chcielibyśmy dobrze poznać Silver.

- Nie przeszkadzają mi państwa pytania, wręcz przeciwnie. To bardzo miłe. - uśmiechnęłam się do nich. - a przy okazji, pani musi naprawdę dobrze gotować, ten zapach jest boski...

- O Boże! - kobieta poderwała się z siedzenia. - Mój kurczak!

Cała trójka zaczęła się śmiać.

- Chodź, oprowadzę cię, a przy okazji musisz kogoś poznać.

Podążałam za chłopakiem krok w krok. Skierowaliśmy się razem na górne piętro, a następnie stanęliśmy przed drzwiami, które obklejone były różowymi naklejkami z motywami wróżek, księżniczek i innych bajkowych postaci.

- Mogę? - Forrest zapukał do drzwi, a następnie je lekko uchylił.

- Forrest!!! - ze środka pokoju wydobył się głośny pisk należący do kogoś małego.

Gdy tylko zbliżyłam się do środka dostrzegłam jak mały skrzat zawiesił się na szyi blondyna z ogromnym uśmiechem. Musiała to być jego młodsza siostra.

- Oh. - jednakże kiedy tylko mnie zobaczyła oddaliła się od niego i cofnęła parę kroków do tyłu. - kto to Forrest? - dziewczynka wypowiedziała te słowa szeptem, zapewne z myślą, że jej nie usłyszę.

- Bardzo fajna osoba, wiesz? - zaśmiał się. - A zdradzić ci sekret? UWIELBIA wróżki.

- Naprawdę?! - dziewczynka niemalże zachłysnęła się powietrzem.

- Naprawdę. - Forrest przyłożył sobie dłoń do piersi.

Mała blondyneczka niepewnym krokiem zbliżyła się do mnie i złapała mnie za dłoń, prowadząc mnie w głąb pokoju. Pomieszczenie okazało się istnym rajem dla małej księżniczki. Różowe ściany, różowe łóżko z baldachimem, zresztą nie ma co wymieniać, wszystko tam było różowe.

- Jestem Lily. - wyszczerzyła do mnie zęby w ogromnym uśmiechu.

- Cześć Lily. - przykucnęłam, by znaleźć się na poziomie jej wzrostu. - Jestem Silver.

- Naprawdę lubisz wróżki? - zapytała niemalże szeptem.

- Serio serio, nawet znam jedną.

- COOO?!

- Jeżeli byś chciała kiedyś cię z nią poznam, co ty na to?

- O mój Boże, o mój Boże! - Lily zaczęła przeskakiwać z nóżki na nóżkę niemalże umierając z ekscytacji. - Dziękuję!!! - rzuciła mi się na szyję na co odpowiedziałam jej przytulasem.

Spojrzałam przez ramię na Forresta, który z rozczulonym wzrokiem przypatrywał się całej sytuacji. Jego siostra naprawdę była przeurocza.

Kiedy odstawiłam dziewczynkę na ziemie, a następnie podniosłam się, z dołu dotarł do nas radosny głos mamy tej dwójki:

- Dzieciaki! Zaraz będzie jedzenie, zapraszam do stołu.

Spojrzawszy na blondyna spostrzegłam to, że on już na mnie patrzył. Założył mi jeden kosmyk włosów za ucho, a zbliżając do niego swoje usta wyszeptał:

- Chodź, pokaże ci jeszcze jedno miejsce.

Forrest przeplótł nasze palce ze sobą i ciągnąc mnie za sobą kierowaliśmy się w stronę kolejnych drzwi. Lily tymczasem czmychnęła na dół.

Chłopak nacisnął klamkę, a po otworzeniu wrót dostrzegłam wnętrze (jak szło się domyślić) jego pokoju.

Kiedy weszliśmy oboje do środka, zamknął za nami drzwi.

- I jak? Podoba ci się, to mój.

- Ah tak? W cale się nie domyśliłam. - rzuciłam sarkazmem udając zdziwioną minę.

- Oj weź. - uderzył mnie lekko w ramię. - chociaż raz bądź miła.

- Podziękuję. - odpowiedziałam na to uśmiechem, a następnie obróciłam się, by móc przyjrzeć się dokładniej pomieszczeniu.

Po zapaleniu świateł przestrzeń wypełniły kolorowe ledy, przez które ciężej było mi skupić się na poniektórych elementach.

Na przeciwko drzwi, po lewej stronie, ustawione było łóżko, nic specjalnego, materac pokryty ciemną pościelą. Na prawo stało narożne biurko, na którym porozwalane było masę gratów no i oczywiście komputer. Spojrzawszy w prawo widziałam dużą, białą szafę. Cały pokój był raczej schludny (nie licząc nieporządku) i zachowany w klasycznym stylu.

Podskoczyłam kiedy poczułam dotyk dłoni chłopaka na swojej talii. Kiedy musnął ustami moją szyję drgnęłam i wciągnęłam raptownie powietrze jakby zaraz ktoś miał mi je zabrać.

- Kurwa, Silver, jesteś taka piękna.

Zachichotałam. Odchyliłam głowę do tyłu opierając ją na torsie Forresta, aby dać mu lepszy dostęp do mojej szyi.

Niespodziewanie obrócił mnie w swoją stronę, a nasze twarze dzieliły zaledwie centymetry. Spojrzałam na jego usta i ponownie przeniosłam wzrok na oczy. Sama nie wiedziałam, który widok bardziej mi się podobał. Nie minęła nawet minuta zanim wargi chłopaka wylądowały na moich. Na początku pocałunek był delikatny i subtelny, lecz szybko przerodził się w coś szybkiego i chaotycznego. Dziać się dopiero zaczęło, gdy musnął językiem moją wargę, aby otworzyć dla siebie dostęp do wnętrza. Drgnęłam, gdy jego język musnął mój. Odwzajemniałam pocałunek tak dokładnie jak tylko potrafiłam nadążyć za tempem, które nałożył chłopak.

Po chwili oderwał się ode mnie i z rozpalonym wzrokiem wpatrywał się w moją twarz. Oplotłam dłońmi jego kark, gdy podniósł mnie z ziemi, a nogami okrążyłam jego biodra. Już po chwili leżałam na jego łóżku, a ten wisiał nade mną z dłońmi ustawionymi po moich bokach.

- Ciężko mi się powstrzymywać, gdy jesteś choć kurwa centymetr obok. - jego wzrok nie był już jasny jak zazwyczaj bywa, teraz był ciemny i pochłonięty mrokiem, który jasno przez siebie mówił o pożądaniu. A obiektem tego byłam właśnie ja.

- Czy ktoś każe ci się powstrzymywać? - zachichotałam.

- Myślę, że moi rodzice nie byliby zachwyceni, gdyby zobaczyli nas ze sobą w łóżku podczas twojej pierwszej wizyty tutaj. - mruczał nie odciągając ode mnie łapczywego wzroku.

- A od kiego obchodzi cię to co mówią inni? - grałam w jego grę.

- Od kiedy są to moi rodzice.

- A więc grzeczny Forreście podnoś się i schodzimy do twoich staruszków. - poklepałam go po barkach, a następnie zaczęłam podnosić się do siadu.

Jednakże chłopak miał inne plany. Chwycił mnie za ramię i odtrącił je tak, abym ponownie opadła na materac. Nie ukrywając zadowolenia pozwoliłam sobie na uśmiech.

- Nie podnoś się dopóki tego nie powiem, rozumiesz? - jego oczy, głos, jego wszystkie gesty przepełnione były władczością, która nie ukrywam, bardzo mi się spodobała. Taka wersja Forresta była jeszcze bardziej pociągająca niż codzienna, jak dużo jeszcze twarzy chowasz przede mną Kinsey?

Blondyn jedną ręką zaczął przechadzać się po moim ciele. Zaczął przejeżdżać nią od mostka, a następnie zakręcał koła na brzuchu, aż otoczył dłonią biodro. Łykałam powietrze tak łapczywie, jak gdyby zaraz miało go tu nie być. Jednakże on jedynie się śmiał i napawał moją bezradnością. Byłam cała w jego rękach.

Kiedy zahaczył o krawędź sukienki spojrzał na mnie z pytającym wzrokiem.

- Mogę? - i to kochałam w nim najbardziej, mimo że był zbyt pewnym siebie dupkiem, a czasami przepełnionym władczością chłopakiem, zawsze pytał i nigdy nie robił nic bez mojej zgody.

Pokiwałam szybko głową zapominając o tym jak używać języka.

- Słowa Silver, powiedz to na głos.

- T-tak...

- Świetnie. - wymruczał podwijając powoli materiał.

Napawał się każdym centymetrem coraz bardziej i bardziej, palec nie drgnął mu ani na chwilę.

Po raz pierwszy zatrzymał się, gdy odsłonił koronkę moich stringów. Posłał mi zadziorny uśmiech po czym wrócił do ponownego odsłaniania fragmentów mojego ciała.

- Chyba się tego pozbędziemy, co? - ponownie spojrzał na moją twarz, chwytając w ręce materiał sukienki.

- Tak... - powiedziałam niemalże szeptem, gdy jego zmysłowy i niski głos przyprawiał mnie o zawroty głowy.

Moje ciało zadrżało w reakcji na chłód, jaki spowodowało pozbycie się ubrania. Forrest pochłaniał każdy fragment mojego ciała, napawając się przy tym i delikatnie śmiejąc.

- Idealna, przepiękna i... moja.

Przybliżył się do mojej szyi i zaczął składać na niej muśnięcia, powoli oraz dokładnie. Powoli schodził w dół całując kolejno mostek oraz kawałek piersi, brzuch i podbrzusze. Aż w końcu zahaczył również i o kawałek bielizny.

- Na pewno tego chcesz, słodka Silver? - zapytał.

- Tak. - pokiwałam szybko głową. Ten chłopak doprowadzał mnie do utraty zmysłów.

Zdjął ze mnie stringi, a następnie przesunął dłonią po całej długości mojej kobiecości. Moje ciało całe wręcz drżało w reakcji na jego dotyk.

Kiedy nacieszył się już jednym widokiem, przeniósł dłonie na piersi. Koronkowy stanik w tym samym odcieniu bieli co dół, szybko zniknął z mojego ciała, zostawiając je kompletnie nagim. Forrest zaczął ściskać moje piersi, a następnie i je ssać powodując, że nie mogłam powstrzymać trzęsienia się.

Powoli włożył wskazującego palca do ust, a następnie go zwilżył, by końcowo przysunąć go do mojej kobiecości. Kiedy poczułam, że znalazł się wewnątrz mnie niemalże pisnęłam, lecz w porę chłopak przykrył mi usta dłonią.

- Oj nie, nie skarbie. - pokiwał roześmiany głową. - Musisz być cichutko.

Poruszał palcem w dół i w górę, powoli zmieniając tempo na szybsze. Złapałam się rękami pościeli, by znieść to co serwował mi chłopak i zagryzłam zęby o wargę. To jak dokładnie poruszał swoimi palcami we mnie niemalże pozbawiało mnie tchu. Nie byłam w stanie oprzeć się hormonom, które budziły się we mnie wraz z plądrującym mnie palcem Forresta.

Gdy dołożył drugiego prawie wyzionęłam ducha. To uczucie było wspaniałe, nowe i takie tajemnicze. Fakt, że cała jego rodzina siedziała na dole i w każdym momencie mogła zobaczyć to co działo się między nami, podsycał podniecenie jeszcze bardziej i rozpalał adrenalinę w moich żyłach.

Byłam coraz bliżej spełnienia. Nogi trzęsły mi się jak galareta, a oddech rozpędzony był niczym wyścigówka. Kiedy Forrest przyśpieszył ruchy, wygięłam ciało w łuk czując jak gorąca fala spełnienia przeszywa moje ciało wskroś. Jeszcze po chwili nie potrafiłam nawiązać kontaktu wzrokowego z chłopakiem, ani uspokoić rozszalałych myśli. Poczułam jedynie moment, w którym wysunął ze mnie palce.

Po upływie pięciu minut byłam w stanie wstać do siadu oraz podtrzymywać się o własnych siłach. Wtedy mój wzrok padł na chłopaka, który z ogromną ciekawością mi się przyglądał.

- Nie dziękuj. - po czym oblizał swoje palce.

- Nie wkurwiaj mnie Kinsey. - wydyszałam.

Naciągałam na siebie materiał sukienki, nadal próbując powrócić do stanu sprzed kwadransu. Przy lustrze poprawiłam rozmazaną szminkę oraz roztrzepane włosy.

Zanim wyszliśmy wspólnie z pokoju Forrest zatrzymał mnie i wyszeptał:

- Jesteś cudowna skarbie. Jeszcze lepsza, gdy dochodzisz na moich palcach.

Po usłyszeniu tych słów poczułam jak moje policzki zalewa fala różu, a ja kurcze się w sobie.

Schodziłam po schodach skupiając na tym całą swoją uwagę, ciężko było utrzymać równowagę, gdy jeszcze przed chwilą trzęsło się z rozkoszy.

Weszliśmy właśnie do jadalni, a gdy tylko wzrok matki Forresta padł na nas klasnęła wesoło w dłonie i powiedziała:

- No nareszcie dzieciaki! Co tak długo? - miałam wrażenie, że momentalnie cała zrobiłam się czerwona. Obróciłam się do blondyna szukając pomocy w jego oczach.

- Pokazywałem Silver swoje gry. - palnął pocierając tył głowy.

- Oh synu. - Rebecca pokręciła głową. - już nie męcz jej tymi swoimi grami.

- Hej! - oburzony podparł się pod boki. - mam super gry.

- Nikt nie powiedział inaczej. - zaśmiała się.

Po upływie kilku minut wszyscy zasiedli już do stołu i zaczęli zachwycać się posiłkami przygotowanymi przez Rebeccę.

- Jeszcze za nim zjemy. - wtrąciła, a jej wzrok padł na mnie. - chcielibyśmy ponownie podziękować za twoje przybycie Silver. - złapała męża za rękę. - wiedz, że jeżeli nasz syn cię pokochał to my również będziemy traktowali cię jak nasze kolejne dziecko i zawsze będziesz u nas mile widziana.

Sama nie wiedziałam co powinnam odpowiedzieć na takie wyzwanie. W życiu ktoś obcy nie okazał mi tak dużo życzliwości, wsparcie, ale także i miłości tak szybko.

- Oh, Pani Kinsey. - przytknęłam dłoń do klatki piersiowej. - ja sama nie wiem co powiedzieć. Dziękuję, to bardzo uprzejme z Pani strony.

- Drobiazg złotko. - pokiwała głową. - a teraz smacznego wszystkim.

Po wzięciu pierwszego kęsa kurczaka wiedziałam, że to była najlepsza rzecz jaką kiedykolwiek miałam w ustach. Mięso wręcz rozpływało się na języku pozostawiając przyjemny posmak.

Moją uwagę jednak zwrócili po chwili Forrest oraz Lily, ta dwójka była niczym bratnie dusze. Co moment z czegoś żartowali, śmiali się i wygłupiali. Kąciki moich ust same lgnęły ku górze na widok ich więzi.

I w tym oto właśnie momencie napadły mnie myśli. Wyglądali tak... idealnie, kompletnie inaczej niż bywało to w moim domu. U nich w domu wszystko było takie radosne i emanujące szczęściem, zaś u mnie... cóż. Od rozwodu rodziców mama chodziła przygnębiona lub pochłonięta pracą, nie miała sił na radość. Jednakże tato mimo okazywanego mi wsparcia układał sobie nową rodzinę, miał nową narzeczoną, a za niedługo i nowe dziecko, które mimo jego zapewnień i tak zajmie moje miejsce. I co stanie się ze mną? Pójdę w odstawkę i zapomnienie, nie będę już dla nich tym małym ,,promykiem" co kiedyś, tylko niepotrzebnym ciężarem. Bardzo chciałabym, by dało cofnąć się czas, bym mogła zrobić cokolwiek, by uratować Harrego, aby zrobić coś co sprawiłoby, że byłby obok mnie. Jednakże nie było jego, nie było już miłości między rodzicami, nie było już tak naprawdę niczego co trzymałoby tę rodzinę razem. Powoli rozpadała się na kawałki, a wraz z nią ja sama. Jedynym elementem, który łączył mnie do kupy był Forrest – mimo że sądziłam, że było na odwrót.

Czułam jak powoli do kącików moich oczu zaczęły napływać łzy na efekt wspomnień o bracie. Nie mogłam się tak po prostu rozpłakać.

- Przepraszam. - wtrąciłam podnosząc się z krzesła. - skoczę szybko do toalety.

Zgrabnie przeskakiwałam ze schodka na schodek, aż w końcu zamknęłam za sobą drzwi łazienki. Oparłam na nich ociężałą głową i pozwoliłam nagromadzonym łzom opłynąć po policzkach. Tak bardzo nie chciałam teraz płakać.

Podeszłam do umywalki i oparłam na nich swoje dłonie spoglądając w lustro. Świetnie, łzy rozmyły mi tusz. Oderwałam listek papieru toaletowego i starannie przecierałam nim rozmazany kosmetyk, aż w końcu nie było po nim żadnego śladu.

Usiadłam na dywanie i skryłam twarz w dłoniach biorąc przy tym parę głębszych oddechów. Musiałam zachować pozory, by nie wydać się podejrzana. Oparłam plecy na zimnych kafelkach ściany i rozkoszowałam się zimnem, które przechadzało się po ciele. Siedząc tak kompletnie zgubiłam rachubę czasu.

- Silver? - do drzwi wydobyło się ciche pukanie. - wszystko w porządku?

Pospiesznie przetarłam delikatnie okolice pod oczami i uchyliłam drzwi.

- Tak. - zgasiłam za sobą światło. - sorki, kobiece sprawy. - puściłam mu oczko na co on zdezorientowany jedynie odpowiedział mi zmieszanym uśmiechem.

Nie chciałam, aby czuł się niekomfortowo, lecz wolałam to niż tłumaczenie mu swoich uczuć. Czasami ucieczka była po prostu prostsza.

Gdy wróciłam do stołu rozmowy ponownie się wznowiły. Za oknami stawało się już ciemno i wiedziałam, że to czas zbierać się do domu. Mama nie wiedziała o tym, że goszczę u Forresta, a nasz dom znajdował się o wiele zbyt daleko, bym mogła pozwolić sobie na późniejszy powrót.

- Nie chcę psuć zabawy, lecz muszę niestety się już zbierać. - przerwałam pozostałym w ich pogawędce. - było mi naprawdę miło.

- Oh, Silver, nam również było przeogromnie miło cię gościć. - kobieta podniosła się odprowadzając mnie do przedpokoju. - za niedługo znów do nas wpadniesz, nie? - posyłając mi oczko głaskała mnie po ramieniu.

- Koniecznie.

Pożegnałam rodziców Forresta, a następnie przeniosłam wzrok na słodką Lily łapiącą za nogawki spodni Forresta. Przykucnęłam do niej i wyszeptałam do jej ucha:

- Opowiem o tobie wróżkom.

Dziewczynka na te słowa zachichotała i podskoczyła dwa razy w miejscu. Była taka kochana.

Na sam koniec został mój ukochany blondyn. Przyciągnęłam go za szyję do uścisku i wtuliłam podbródek w zagłębienie jego szyi. Pachniał tak pociągająco.

- Kocham Cię. - wycedziłam czując jak policzki płoną mi na tak śmiałe wyznanie.

- Ja ciebie bardziej promyku. - puścił mi oczko. - odwieźć cię?

- Nie, nie. - pokiwałam szybko głową. - zaraz zamówię ubera.

Pocałowałam chłopaka ostatnio raz w usta po czym opuściłam mieszkanie. To był tak cudowny dzień, że ciężko będzie mi o nim nie myśleć.

Po kilku minutach siedziałam już w samochodzie zmierzając prosto ku domowi. Puściłam sms-a mamie, by za bardzo się nie martwiła.

Chociaż życie Forresta znacznie odbiegało od mojego, a widoczna miłość panująca w jego domu znacznie mnie przytłaczała, cieszyłam się, że tam byłam. Cieszyłam się każdą spędzoną tam sekundą, bo gdy łapałam się na uśmiechu, wiedziałam, że to koniec. Że w końcu wychodzę z ciemnego dołu, by dostrzec promienie, które tak dawno temu mi skradziono. Słońce tego lata zapowiadało się być naprawdę przepiękne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro