Rozdział 7 Temperamenty
POV TAKUMI
Sytuacja pomimo, że była poważna mnie niesamowicie bawiła. Sora zawsze była wyrozumiała wobec naszej Deki, ale teraz najwyraźniej jej cierpliwość się skończyła.
- Przestań chować się za jego plecami, bo i tak cię dopadnę – niebieskie oczy mojej przyjaciółki niebezpiecznie się zwęziły.
Wiedziałem, że z Sorą nie należy zaczynać, bo może się to źle skończyć. Do dziś pamiętam czasy, gdy była największym postrachem naszej dzielnicy. Wygląd miała słodki i miły, ale wewnątrz niej aż wrzało i potrafiła być nieprzewidywalna... To nasza Dekashi zawsze łagodziła jej temperament... ja za bardzo się jej bałem. Za bardzo przypominała mi moją siostrę. Mimo że kochała naszą białowłosą piękność nad życie, teraz nieźle się wkurzyła.
- Soruś przepraszam... - Dekashi starała się udobruchać dziewczynę w warkoczu, ale dobrze wiedziałem, że wewnątrz śmieje się z tej sytuacji tak samo jak ja.
Miała tendencje do psot i potrafiła zawsze wszystkich owinąć sobie wokół palca. Kochałem ją za to... Niestety miała fatalny gust i zawsze wybierała najgorszych palantów.
- Dobrze wiem, że niczego nie żałujesz kretynko... Nie wyjdę już z tego bagna. Teraz na pewno mnie wywalą... – załamana oparła się czołem o stół. Pogłaskałem ją pieszczotliwie po głowie:
- Nie przejmuj się Sora... nawet jak teraz wylecisz, to na szczęście jesteś bardzo ładna. Ładne kobiety nawet bez wykształcenia dostają dobrą pracę.
- A już myślałam, że chcesz mi po słowie „ładna" zaproponować etat w klubie GO GO – całe szczęście, że mieliśmy podobne poczucie humoru i szybko się rozpogadzała.
- To ostateczność, ale jak coś, będę twoim stałym klientem – powiedziałem zadziornie
- Mam nadzieję, że napiwków mi też nie poskąpisz – nastrój już prawie całkiem jej powrócił, a Deki przestała się za mną chować, czując się już bezpiecznie.
Rozluźniająca atmosfera nie trwała jednak zbyt długo, bo na horyzoncie pojawiła się różowa głowa Sakury, która zamaszystym krokiem zmierzała w kierunku naszego stolika.
- Patrz Sora... idzie twój worek treningowy... - powiedziałem, czując że może być kolejna rozróba.
Byłem gotowy do obrony przyjaciółki, której mogły popuścić nerwy. Nie chciałem by nabawiła się kolejnych kłopotów. Jakież było moje zdziwienie, gdy zielone oczy spojrzały na mnie, a ich właścicielka zatrzymała się przede mną.
- TY!!! – krzyknęła i patrzyła przeciągle zaciskając tylko pięści ze zdenerwowania
- Mniemam, że jesteś już tak zdesperowana, że postanowiłaś zwrócić się do mnie – odezwałem się zaczepnie – Jak chcesz możesz na mnie poczekać w męskim kiblu na 2 piętrze. Będę za 5 minut... Pozwalam ci wybrać kabinę – dodałem, patrząc jak z każdą minutą twarz dziewczyny robi się coraz bardziej czerwona z wściekłości
- Taakkkumii – odezwała się Dekashi - Ile razy mam cię uczyć, byś nie wkładał byle gdzie... jeszcze się czymś zarazisz... - dokładnie w tym momencie Sora spadła prawie z krzesła, śmiejąc się do rozpuku
- Jesteście powaleni!!! Wszyscy!! – Sakura krzyknęła na całe gardło nie wytrzymując naszej presji – Każ swojej siostrze się ode mnie odwalić!!!
Nie zrozumiałem zupełnie o co jej chodzi. Popatrzyłem na nią jak na idiotkę, powoli wstając
- Mów konkretnie czego chcesz, bo szkoda mi na ciebie czasu – ziewnąłem teatralnie
- Twoja siostra zniszczyła mi auto!!!
Jej krzyk nie zrobił na mnie wrażenie, ale to co powiedziała lekko wybiło mnie z rytmu. Maki? Przecież ona z nami nie studiuje... Nie mogłem pojąć jakim cudem dobrała się do jej auta... co prawda ostatnio relacjonowałem jej o wszystkim co się u nas dzieje, ale nie sądziłem że będzie chciała się wmieszać. Kiedyś tworzyliśmy 4 osobową paczkę, jednak gdy poszła na polibudę trochę spoważniała i przestała dręczyć wrogów, olewając ich.
- A to ciekawe... Masz jakiś dowód? – wolałem się upewnić, bo mimo że Maki była tą rozsądniejszą z naszej dwójki, mogło jej coś odwalić.
- Stoi przed wydziałem i grozi Ino, że jak to zgłoszę to ja będę następna – to powiedziała prawie płacząc
Nie patrząc na nią wyszedłem ze stołówki. W tym momencie u mojego boku pojawili się Neji, Shikamaru, Kiba, Choji i jakby tego było mało ten dupek Sasuke...
- Więcej was matka nie miała? – zapytałem lekko zirytowany przeczuwając, że moja siostra wpakowała się w tarapaty
- Akurat wchodziliśmy na stołówkę, gdy zobaczyliśmy jak Sakura się wydziera – Nara wyjaśnił na szybko
- To i tak nie wyjaśnia czemu wszyscy idziecie za mną – powiedziałem widząc kątem oka Deki, biegnącą tuż za moimi plecami razem z Sorą, która zataczała się dalej ze śmiechu.
- Nie mogę przegapić awanturki w wykonaniu twojej siostry... jest w tym o wiele lepsza od ciebie – oczywiście ten palant odezwał się pierwszy
- Radzę ci uważać na nią Sasuke... nie pamiętam czy zdążyłem jej powiedzieć o twoim pogodzeniu się z Deki – powiedziałem, a jego twarz od razu spoważniała
- O co tyle hałasu... Mówisz o swojej siostrze jak o jakimś terminatorze – Neji odezwał się nie czając sytuacji
- Bo to jest terminator... do tego bardzo piękny!!! – Dekashi zaświergotała za moimi plecami
- No to teraz i ja nie mogę się doczekać, by ją zobaczyć – szarooki podsumował
Wybiegając na parking rozejrzałem się wokoło. Długo nie musiałem szukać tego awanturniczego skrzata. Maki była dosyć sporo niższa ode mnie, ale bez problemu można było wypatrzeć ją w tłumie. Krótkie blond włosy, hipnotyzująco- śmiercionośne spojrzenie i pozornie spokojny wyraz twarzy...
Stała przy białym Peugeocie kłócąc się z Ino. Zauważyła nas bardzo szybko i pomachała radośnie na przywitanie jak gdyby nigdy nic. Podchodząc bliżej zrozumiałem co miała na myśli Sakura mówiąc, że Maki zniszczyła jej auto. Na samochodzie widniał Napis namalowanym czerwonym sprayem:
Sakura Haruno – szmata do wynajęcia. Tanio.
I podany numer telefonu...Tak...prawdziwy...
Cała nasza grupa wybuchnąła gromkim śmiechem widząc to widowisko.
- Cześć brat – Maki odezwała się radośnie – zawsze mówiłeś, że powinnam iść na ASP. Jak ci się podoba jedna z moich prac? – jej pytanie doprowadziło do histerii Sakurę, która zaczęła się odgrażać, że doniesie sprawę na policję. Na mojej siostrzyce nie zrobiło to jednak wrażenia
- Wątpię by chcieli spisać zeznania podrzędnej wywłoki, zabierającej cudzych chłopaków – odparła spokojnie.
Tak... zdecydowanie podobna była do Sory. Obie potrafiły stanąć w obronie bliskich i postawić wszystko na ostrzu noża. Nie byłbym w stanie być z taką kobietą. Bałbym się o swoją dalszą egzystencję.
- Makiii skarbie! – Deki razem z Sorą rzuciły się radośnie na Maki, jakby nic się nie stało.
- Nie mogłam nigdzie znaleźć auta Sasuke... dla niego przyszykowałam specjalny szyld – moja siostra zwróciła się do Dekashi, która zaczęła ją uświadamiać, że pogodziła się z tym przypałem. Zerknąłem w jego stronę. Miał minę jakby poczuł ulgę, że wyjątkowo dzisiaj zaparkował w innym miejscu niż zazwyczaj.
- Idę po dziekan! – Ino ruszyła w kierunku budynku, ale drogę zastąpił jej Shikamaru razem z Kibą
- Chyba jednak nie... - Choji otworzył paczkę chipsów jak gdyby był w kinie na premierze jakiegoś filmu.
- Ino to nic nie da... dzwonię na policję – Haruno wyjęła komórkę, która w pewnej chwili znalazła się w ręku Sasuke. Obserwowałem gnoja bardzo uważnie.
- Zapominasz Sakura, że mój ojciec jest głównym komendantem policji, a bart świetnym adwokatem... Wątpię byś chciała najeść się dodatkowo wstydu. Nic nie zdziałasz, to mogę ci zagwarantować w 100% - miał bardzo zimne spojrzenie i ton
Muszę przyznać, że ucieszyła mnie jego reakcja. Dzięki jego znajomościom moja siostra uniknie konsekwencji. A to było dla mnie w tym momencie najważniejsze. Różowa schyliła głowę gorzko płacząc. Nie było mi jej żal.
- Wszystkie kurwy płaczą, a dalej swoje robią – Maki wyrwała nas z amoku – niestety muszę już lecieć. Na polibudę mam spory kawałek, a za 30 minut zaczynam zajęcia. Daj mi pieniądze na taksówkę, bo z tego wszystkiego zapomniałam portfela – tu podeszła do mnie wyciągając małą dłoń. Wyjąłem portfel z kieszeni, jednak w tym momencie obok stanął ktoś jeszcze.
- Ja cię chętnie podwiozę... - patrzyłem na Nejia z niedowierzaniem jak proponuje podwózkę mojej siostrze.
- Mama uczyła mnie by nie rozmawiać z nieznajomymi – Maki jak zwykle potrafiła zgasić jednym zdaniem
Widząc, że Nejia zamurowało, postanowiłem pomóc temu nieszczęśnikowi któremu najwidoczniej moja siostra wpadła w oko.
- Tu masz pieniądze, to jest Neji, jedzcie z Bogiem – powiedziałem i ucałowałem Maki w policzek odchodząc. Byłem zmęczony tą całą farsą i musiałem rozładować napięcie.
- A ty dokąd? – Shikamaru zapytał paląc papierosa
- Poszukać Ten-Ten – odpowiedziałem z zadziornym uśmiechem...
.................................................
POV SORA
- Idziesz już czy nie? Zaraz wybierają skład drużyn – Dekashi mnie ponaglała
- Idź już i stań grzecznie w szeregu. Zaraz dołączę – powiedziałam przebierając się dalej. Lekcje wf były obowiązkowe na każdym wydziale. Na szczęście można było wybrać sport na jaki chce się uczęszczać przez najbliższe pół roku. Razem z Deki uwielbiałyśmy siatkówkę i byłyśmy w tym całkiem niezłe. Ten Ten także dołączyła do nas słysząc na co się zapisałyśmy. Szczerze mówiąc bardzo polubiłam, tę dziewczynę. Przy niej Takumi wyglądał na szczęśliwego, a to było dla mnie najważniejsze. By moi przyjaciele czuli się kochani.
Lubiłam bardzo sport w odróżnieniu od mojego chłopaka, który okazał się leniem nawet w tej dziedzinie. Zapisał się na brydża... do tej pory nie wiem kto układał te zajęcia i kategorię, ale póki Shika nie pokazał mi na spisie zajęć, że coś takiego jest do wyboru, nigdy bym nie uwierzyła.
Wychodząc z szatni o mało co nie wpadłam na Sasuke, który stał przed drzwiami już przebrany w strój od wf. Razem z Naruto, Nejiem, Suigetsu i Kibą zapisał się na koszykówkę. Nie byłam pewna, ale znając życie Choji zapisał się tam gdzie Nara.
- Deki jest już na sali nr 4 – powiedziałam do chłopaka chcąc go wyminąć
- Ja właściwie do ciebie Sora – odezwał się. Byłam trochę zaskoczona. Lubiliśmy się, ale nasze relacje czy kontakty były raczej zdystansowane.
- Co się stało – zapytałam przystając i odwracając się w jego stronę
- Chciałem ci podziękować za to co zrobiłaś dla Dekashi... i dla mnie. I że jako jedyna nie wierzyłaś, że mogłem ją zdradzić – dodał już ciszej
- Wyznaje pewną zasadę : Upewnij się, że ktoś faktycznie jest winny zanim zabijesz... - powiedziałam uśmiechając się do niego szczerze.
Wiedziałam dobrze ile kosztowały tego pewnego siebie faceta podziękowania. Odwzajemnił uśmiech
- No to miałem fart... Jestem twoim dozgonnym dłużnikiem – dodał i poszedł w stronę hali na której miał zajęcia. Poszłam za jego przykładem i pobiegłam na wf.
................................................................
Zajęcia minęły bardzo szybko. Byłam cała zlana potem, gdyż zaangażowałyśmy się w grę w 100%. Opłacało się bo nasza drużyna wygrała. Deki zdejmując białą bluzkę odezwała się do mnie:
- Idziemy do kina?
- Mamy przecież jeszcze zajęcia – rozbawiła mnie jej propozycja
- Eee... nie mamy... kończymy przecież wf-em... - uświadomiła mnie, a ja klepnęłam się w czoło.
- Ja pierdziele... gdzie ja mam mózg – zawołałam – Deki mów szybko która godzina?
- 13.45
- Seminarium!!! Mam seminarium na 14!!! Nie mogę się spóźnić!!! – krzyczałam, zbierając swoje rzeczy w pospiechu. Przez ostatnie wydarzenia zupełnie o tym zapomniałam. Seks z Shiką zupełnie mnie wybił z normalnego życia, dodatkowo impreza z Deki i poranne przepychanki z Sakurą. Nienawidziłam swojego pecha...
- Dokąd biegniesz!!? Nie przebrałaś się nawet! – krzyknęła za mną Deki, gdy wybiegłam z szatni jak oparzona. Nie miałam czasu się ubrać.
Zajęcia z wf odbywały się w zupełnie innych budynkach, kawałek drogi od naszego wydziału. Biegłam co sił, nie zwracając uwagi na to, że jest zimno jak cholera i co chwilę przewracam się o śliskie jesienne liście, przykrywające chodnik. Miałam na sobie adidasy, które nie sprawdzały się na mokrej powierzchni. Kurtkę zapięłam w biegu, czapka i szalik chyba zostały w szatni. Liczyłam, że Deki się nimi zaopiekuje.
Wbiegając na wydział spojrzałam na wielki zegar przy wyjściu. 14:05...
-Jeszcze tylko pokonać schody i jestem... pomyślałam znajdując się już na 2 piętrze.
Czerwona Wstążka do włosów, którą zawsze związywałam koniec warkocza, najwyraźniej zsunęła się podczas biegu, gdyż moje włosy były teraz rozpuszczone i fruwały w nieładzie.
- Przepraszam za spóźnienie – powiedziałam wchodząc do gabinetu, gdzie siedziała moja grupa seminaryjna i promotor.
Wszystkie głowy spojrzały na mnie. Profesor Kakashi zlustrował mnie od stóp do głów
- Mówiłem, by się Pani nie spóźniała
- A ja mówiłam, że się postaram bo mam zajęcia – mimo, braku sił znalazłam ich resztki by mu odparować...
- Grunt, że Pani już jest... Ale kurtki zostawia się w szatni... myślałem, że to akurat jest oczywiste
- Dziś wolałabym w niej zostać na zajęciach – odparłam, uświadamiając sobie, że widok „pod" powinien pozostać tajemnicą
- Nie zaczniemy, póki nie zastosuje się Pani do regulaminu...zwłaszcza, że już ma Pani minus za spóźnienie – był nieustępliwy.
Wiedziałam, że nie mogę pozwolić sobie na dalszą polemikę bo nic ona nie da. Westchnęłam tylko i zdjęłam mój płaszcz, odkładając go na wolne krzesło. Kilka dziewczyn zachichotało. Stałam przed nimi wszystkimi w obcisłej białej bluzce, podkreślającej moje okazałe dwa walory i krótkich szortach... Zobaczyłam jak mój kolega Shino robi się czerwony...
Promotor natomiast jak gdyby nic zaczął prowadzić zajęcia. Nie słuchałam go wcale, zestresowana całą tą sytuacją. Dodatkowo obserwował mnie co chwilę, a właściwie moją całą posturę co było dla mnie krępujące... Gdy skończył, pierwsza rzuciłam się do drzwi. Nie dane mi jednak było wyjść
- Pani Sora, proszona jest o pozostanie na swym miejscu... Musimy wyjaśnić pewne kwestię – Jego ton był niesamowicie formalny... Shino popatrzył na mnie ze współczuciem.
Usiadłam na krzesełku, czekając jak na wyrok. Wiedziałam, że nie będzie to zwykła rozmowa... Pomijając moje spóźnienie i wygląd trzeba było jeszcze wyjaśnić sprawę nocnego telefonu...
Gdy drzwi się zamknęły, a wszyscy studenci wyszli przełknęłam głośno ślinę, żałując że jednak nie rozpoczęłam swojej kariery jako tancerka GO GO...
Miłego czytania!! XD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro