Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6


Nawet nie pamiętam jak znalazłam się w sypialni. Za dużo zmysłów wariowało, co skutkowało chaotycznym ich odbiorem. Wstając dzisiaj rano nie przypuszczałam, że wieczorem w moim łóżku będzie spał mężczyzna. Cudowny mężczyzna... Delikatny, czuły a na dodatek wiedział na czym polega gra wstępna...

Leżałam w jego ramionach, wdychając dym papierosowy palonego przez niego papierosa. Przymykając oczy, odtwarzałam na nowo wszystkie sceny i doznania. Shika nie był moim pierwszym mężczyzną, jednak po raz pierwszy przy nim czułam, że jestem ważna. Że moje potrzeby są dla niego istotne, a co najważniejsze pragnie bym odczuwała przyjemność. Tego typu „łóżkowa" relacja była dla mnie czymś nowym.

Nie szaleliśmy zbytnio, skupiając się raczej na porozumieniu naszych dusz i poznając wzajemne upodobania. Nie było chyba miejsca na moim ciele, których nie zwiedziły jego miękkie usta, drażniąc przy tym delikatnie oddechem. Nie spieszyliśmy się w ogóle, ciesząc z każdej sekundy. Momentowi połączenia naszych ciał towarzyszył zmysłowy pocałunek, a zaraz po tym nastąpiły długie, przeciągłe ruchy naszych bioder.

Były to dla mnie nowe i piękne doznania, pozwalające mi na pełne rozluźnienie. Dotychczas seks był dla mnie czymś przyjemny, ale niezwykle powierzchowny.

- O czym myślisz? – zapytał wypuszczając dym ze swoich ust

- Nie myślę... jakieś 40 minut temu wyłączył mi się mózg z rozkoszy – przeciągnęłam się uwodzicielsko jak kot, dając mu do zrozumienia, że chętnie bym to powtórzyła. Nigdy nie byłam grzeczną i spokojną dziewczynką. Delikatny seks mi się bardzo spodobał, ale większą dawką cieszyłabym się jeszcze bardziej.

Nara widząc moje zachowanie, tylko się zawadiacko uśmiechnął.

Nagle jak na zawołanie zaczął dzwonić mój telefon... zignorowałam go, nie chcąc niszczyć tej chwili. Jednak osoba dzwoniąca, była nieugięta. Dobrze się domyślałam kto to mógł być. Po 5 minutach bezustannego telefonowania postanowiłam odebrać. Wiedziałam, że jeśli tego nie zrobię w ciągu najbliższych 20 minut mogę mieć gościa.

Nie patrząc nawet na wyświetlacz, kliknęłam zieloną słuchawkę i się odezwałam:

- Cześć Deki

- Soraaa kochanie!!! Musimy się spotkać natychmiast! Mam ci tyle do opowiedzenia i oczywiście muszę Ci podziękować!!! – miała niezwykle radosny nastrój. Dałam znać Shikamaru, że za chwilę wrócę i poszłam do łazienki.

- Teraz nie dam rady... – wyszeptałam

- Ale ja jestem po rozmowie z Sasuke... muszę się komuś wygadać – świergotała dalej

- Deki skarbie, pamiętasz jak mówiłaś, że na prawdziwe pogodzenie się z facetem jest tylko jeden sposób?

- Nooo- odpowiedziała nie rozumiejąc do czego zmierzam

- Ja właśnie się „godziłam" nie kłócąc się wcześniej – lekko zażartowałam

W słuchawce zapadła cisza, a następnie... pisk.

- O matko Sora!!! Wybacz!!! Zadzwoń jak już będziesz po!!!

- Jestem po idiotko, inaczej bym z tobą nie rozmawiała – nie raz jej inteligencje zaślepiały tak emocję, że aż sama w to nie wierzyłam jakie głupoty wygaduje

- Nie bierz wszystkiego tak dosłownie – śmiała się do telefonu – chodziło mi o to, gdy już będziesz sama.

- Umówmy się w takim razie wieczorem na mieście, napisz gdzie chcesz zjeść, żebyś potem nie marudziła, że się nie najadłaś – powiedziałam

- Się robi! Pozdrów Shike!

Rozłączyłam się i szybko wróciłam do ukochanego, który z niecierpliwością na mnie czekał...

..............................................................

Po wyjściu Nary wzięłam szybki prysznic. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy, podobnie jak rumianki zdradzające moje ciągłe rozemocjonowanie.

Z Deki byłam umówiona na 18 w „naszej" ulubionej tajskiej knajpce. Z racji, że moja przyjaciółka była mięsożercą, wybierałyśmy miejsca gdzie dawali podwójne porcje, ku jej radości.

Pojawiła się jak zwykle punktualnie. Przygotowałam się na „napaść" na moją osobę jak to zwykła czynić bez względu na to ile razy miałyśmy okazję się spotkać tego dnia. Tym razem jednak nic takiego nie nastąpiło. Zamiast tego podeszła, popatrzyła na mnie od stóp do głów i stwierdziła:

- Zdecydowanie wyglądasz inaczej... Już na pierwszy rzut oka widać że uprawiałaś seks! – wepchnęłam te śmiejącą się wariatkę od razu do restauracji, by więcej osób na ulicy nie musiało słuchać o moim życiu intymnym.

Usiadłyśmy przy wskazanym przez kelnera miejscach i zamówiłyśmy jedzenie. Kelner ciągle patrzył w stronę mojej przyjaciółki, przymilając się ciągłym dopytywaniem. Nie mógł gorzej trafić. Deki przyciągała mężczyzn, którzy często nie rozumieli odmowy. Irytowało ją to niezmiernie, a na dodatek jej mottem była wierność i lojalność. Nigdy nie używała swoich wdzięków na mężczyznach by coś osiągnąć i robiła się dla nich niemiła. Ja pod tym względem byłam jej przeciwieństwem. W przeszłości korzystałam z moich „krągłych walorów" czy uwodzicielskich spojrzeń. Dzięki temu uniknęłam niejednokrotnie kłopotów z prawem, których i tak miałam sporo w swojej karierze...

Gdy chłopak przyjmujący zamówienie odszedł od razu zaczęła świergotać

- Opowiadaj!!! – jej złote oczy wlepiony były we mnie jak w obrazek

- No chyba, żartujesz sobie – zaśmiałam się widząc, że na serio oczekuje odpowiedzi

- Nie zachowuj się jak cnotka, Sora...kiedyś opowiadałyśmy sobie takie rzeczy i to ze szczegółami – marudziła – powiedz chociaż trochę

- Było cudnie – rozmarzyłam się jak dziecko w jednej chwili – zupełnie inaczej... Shika jest niezwykle czuły i delikatny...

- Brzmi cholernie nudno – odparła unosząc brew robiąc sarkastyczną minę

- Wolę to niż chodzić przez tydzień obolała, bo mój facet to niewyżyta bestia – odbiłam piłeczkę, przypominając przy tym tydzień w którym musiałam ukrywać ją przed Sasuke wymyślając wymówki dlaczego musi u mnie nocować, bo nie chciała się przyznać że czasem za nim nie nadąża...

- Widzę, że ciebie to teraz wszystko zadowoli, za długo pościłaś... Dobrze wiem, że grzeczny seks to nie twój styl... - uśmiechała się zadziornie

- Chyba potrzebuje odmiany... przy nim czuje się bezpiecznie... i mogę pozwolić sobie na słabości... - powiedziałam ciszej, na chwile wracając do wspomnień przeszłości

- Wiem skarbie... - pogładziła mnie za rękę – nie myśl już o tym... to przeszłość... A teraz wypijemy za świetlaną przyszłość! – nagle zawołała kelnera, który jak na skrzydłach pojawił się raz dwa. Deki zamówiła wino dodając, że dziś świętujemy.

- To jak wytłumaczył się nasz hebanowłosy – zapytałam przyjaciółkę, gdy pałaszowała upragnione danie

- Podobno Sakura zaczaiła się na niego, gdy wychodził z łazienki i rzuciła na szyję, a gdy Ino dała jej znak że nadchodzę, szybko go pocałowała ... wiem, brzmi banalnie, ale wszystko jak się okazuje widziała kuzynka Nejiego, Hinata.

- To czemu od razu nie powiedziała? – zapytałam

- Zanim się dowiedziała jaka z tego wyniknęła awantura, minęło parę dni. Przecież nie studiuje z nami, a komunikacja z Naruto jest przecież mocno ograniczona... a na dodatek ona sama jest nieziemsko nieśmiała - dodając to wywróciła oczyma

- Kurczę, rozładowała mi się komórka... daj mi na chwilę swoją, muszę napisać do Sasuke, by przyniósł mi jutro mój zeszyt z urbanistyki, bo zostawiłam ostatnio u niego – podałam jej telefon i kontynuowałyśmy dalej rozmowę.

- A czemu nie powiedział, że Różowa poszła na jego kierunek? – moje kolejne pytanie

- Nie chciał mnie denerwować...bał się, że powyrywam szmacie kudły... biedny nie spodziewał się, że tym razem to będziesz ty! – zaczęłyśmy się jednocześnie śmiać. Cieszyłam się, że znów wrócił jej dawny humor... Gdzieś wewnątrz czułam, że Sasuke nie mógł jej zdradzić... koleś świata poza nią nie widział, mimo że chciał ukryć jak jest od niej uzależniony.

- A co z kochanym promotorkiem? Szczerze byłam zaskoczona jego rycerkością – powiedziała

- To nie rycerskość, a dupkowatość Deki... - opowiedziałam szczegółowo moje spotkanie w gabinecie z Kakashim

- Chyba powinnaś się jeszcze napić – podsumowała moją historię, nalewając mi kolejny kieliszek

..................................................

-Łeb mi pęka – białowłosa trzymała się za skronie drobnymi paluszkami

- Mogłaś tyle nie pić wczoraj... - odparłam, rozglądając się na stołówce za Shikamaru. Napisał mi, że za 25 minut będzie, ale ja nie mogłam się doczekać, mając nadzieję, że jednak będzie wcześniej. Zamiast niego podszedł do nas Takumi, którego z daleka widziałyśmy jak żegna Ten Ten na schodach

- Nie przeleciałeś jej jeszcze prawda? - Dekashi popatrzyła na przyjaciela

- Co ty taka bezpośrednia od rana?? - odpowiedział

- Stwierdzam tylko fakt... zawsze jak przelecisz laskę to ją zostawiasz... Tak sobie teraz uświadomiłam, że z ciebie straszny dupek... - Deki lubiła mu dokuczać

- Tacy kochają najbardziej ... - uśmiechnął się szeroko, a po chwili zerknął na mnie

- A ty jak tam po numerku z Narą? – jego wzrok mówił wszystko

- Zabije Cię małpo... powiedziałaś mu! – klepnęłam Deki w ramię

- Nie kojarzę – wymamrotała blado, chyba ją mdliło

- Po pijaku nasze słoneczko jest bardzo rozmowne – Takumi śmiał się do rozpuku – na przyszłość Sora nie tylko odprowadzaj ją do domu, ale zabieraj telefon. Nie wiadomo do kogo jeszcze mogła dzwonić. Śmialiśmy się chwilę z całej sytuacji, aż do momentu mojego olśnienia.

- Z jakiego numeru do ciebie dzwoniła? – zapytałam panikując

- Była 3 w nocy, że nie patrzyłem, ale zaraz to naprawię – sięgnął do kieszeni, a ja nerwowo zaczęłam przeszukiwać torebkę, której od wczoraj nawet nie przepakowałam, bo wróciłyśmy mega późno. Mój brak przywiązania do telefonu wyszedł mi bokiem... nigdzie nie mogłam go znaleźć.

- Hmmm... nasza gwiazda dzwoniła od ciebie – stwierdził Takumi pokazując mi numer, a ja bladością w jednej chwili dorównywałam cerze mojej przyjaciółki

- Deki! Skup się – pstryknęłam palcami przed jej oczyma, aż się wzdrygnęła

- Gdzie masz telefon!?

– Chyba w torebce... ledwo dziś wstałam i Yumi mnie podwiozła... nawet na niego dzisiaj nie patrzyłam, więc śmiało szukaj – podała mi swoją torebkę, a ja niczym kret zaczęłam ryć w niej korytarze... Moje obawy się niestety ziściły... Znalazłam 2 telefony... jeden należał do mnie, a drugi całkiem rozładowany do Deki.

Sięgnęłam po swój i od razu zauważyłam 5 nieodebranych połączeń od Sasuke. Zapewne martwił się czemu jego dziewczyna nie odzywa się od rana i dzwonił do mnie. Nie to mnie jednak interesowało. Weszłam w historię numerów wychodzących.

- Sora co tam tak oglądasz? – Takumi dalej się świetnie bawił

- Zabije ją... - wyszeptałam, a moja przyjaciółka nawet nie zwróciła na mnie uwagi, cierpiąc z powodu nie mijającego kaca

- Dzwoniła do kogoś jeszcze ? – Takumi już leżał ze śmiechu, ledwo łapiąc powietrze. Wziął ode mnie telefon by na własne oczy ujrzeć tę porażkę. Patrząc na wyświetlacz mrugnął kilka razy...

- Ja pierdziele, Sora... skąd ty w ogóle masz jego numer??

- Sam nam dał... na pierwszym seminarium, zapisany na kartkach – ukryłam twarz w dłoniach, zrozpaczona zastanawiając się co moja przyjaciółka mogła powiedzieć mojemu promotorowi o 3 nad ranem...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro