Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 41

POV SHIKAMARU

Nie mogłem uwierzyć w to co mnie spotkało... zostałem porwany... uprowadzony... Wiem, że w życiu naraziłem się wielu osobom, ale żadnej na tyle by musiała to robić. Do mojej jaźni dochodziły strzępki informacji, które wyłapałem z rozmów porywaczy i które sami mi przekazali.

Patrzyłem właśnie jak dwaj z nich kłócą się między sobą... nie mogłem usłyszeć jednak dlaczego. W tym momencie podeszła do mnie kobieta o blond włosach. Temari. Moja dziewczyna. Właściwie z tego co się dowiedziałem tylko udawała, by wyciągnąć ze mnie informacje o Sorze...mojej byłej.

Jakby spojrzeć na to z boku to strasznie skomplikowane. I kłopotliwe...

Jeszcze gdy spotykałem się z Sorą poznałem Teme. Bardzo się od siebie różniły. Sora pomimo że na początku darzyłem ją uczuciem po pewnym czasie zaczęła mnie irytować. Denerwowało ją moje lenistwo i bałagan w domu, a także to że nie nadążam za nią w łóżku.

Nie było w tym mojej winy... to ona miała jakiś niewyżyty apetyt seksualny... na dodatek nie chciała tego robić w jeden sposób, a wymyślała coraz to nowe pozycje... Gdy pomyślałem ile z tym wiąże się zachodu wolałem już wcale tego nie robić...

Jedyne co mnie już przy niej trzymało to mieszkanie... wygodne, przytulne i zawsze przez nią posprzątane. Mój ojciec chciał nauczyć mnie „dorosłości" i pozamykał mi dostęp do naszych pokaźnych rodzinnych kont... Któregoś razu gdy wracałem sam z uczelni zauważyłem jak jakaś blondynka uroczo się do mnie uśmiecha, a następnie podchodzi

- Masz ogień? – zapytała. Oczywiście, że miałem... wreszcie spotkałem kobietę, której nie przeszkadzało moje jak to mówiła Sora „kopcenie". Zaczęliśmy potajemnie się spotykać. Pasowało mi w niej zupełnie wszystko... Nie denerwowała się na mnie, niczego nie wymagała ani nie oczekiwała. No i najważniejsze... nie miała nachalnych przyjaciół, którzy wszędzie by za nią i z nią chodzili... Sex też był cudowny... uwielbiała dominować więc moje zaangażowanie nie musiało wychodzić ponad przeciętną...

Jednak musiałem działać na dwa fronty. Z jednej strony Tema mi w pełni odpowiadała, ale nie mogłem zostawić Sory z powodu mieszkania... Do mojej nowej kobiety nie mogłem się tak wprowadzić po tak krótkim czasie znajomości.

Postanowiłem „podreperować" moje relacje z Sorą, a idealny ku temu był wyjazd terenowy... Wiedziałem, że najlepszym sposobem na nią będzie seks. W tej sprawie postanowiłem poradzić się Sasuke, który uchodził za eksperta w tej dziedzinie... nie raz instruował chłopaków co zrobić by dziewczyna czuła się jak w siódmym niebie...

To dzięki niemu Suigetsu znalazł sobie dziewczynę, a Naruto żył w szczęśliwym związku z Hinatą...

Niestety Sora nie pozwoliła mi na żadne zbliżenia, a po powrocie wywaliła z mieszkania... Miałem jej dość... tyle się starałem... tak bardzo wszystko chciałem „naprawić", a ona była nieczuła i zimna...

Chciałem znaleźć pocieszenie w ramionach Temari, a okazało się, że miałem być tylko przynętą na Sorę. Z jakiś powodów chcieli ją dopaść, a jej wrażliwość na cierpienia ludzkie miała być dla mnie ratunkiem.

Mówiłem im, że Sora obecnie mnie nienawidzi, ale nic nie docierało. Zwłaszcza do czerwonowłosego chłopaka, który jak mi przekazała Tema przynosząc jedzenie był facetem Sory.

Nie wiedziałem, że chodziła z gangsterem. Tak naprawdę nic o niej nie wiedziałem...

- Pij! – rozkazała blondynka podając mi pod nos szklankę wody. Siedziałem na drewnianym krześle ze związanymi nogami i rękoma... Jakby tego było mało, czerwonowłosy chłopak traktował mnie jak worek treningowy...a zwłaszcza moją twarz, która obecnie była cała popuchnięta

- Tema... błagam... pomóż mi – patrzyłem w jej cudowne oczy licząc, że zbuntuje się przeciwko bratu

- Przykro mi Shikamaru. Jesteś nam jeszcze potrzebny – ton miała ostry, ale w pewnym sensie o mnie „dbała". Przynosiła regularnie posiłki i napoje. Upiłem łyk płynu, a po chwili zobaczyłem jak mężczyzna o dzikim spojrzeniu zbliża się do mnie. Automatycznie zamknąłem oczy, licząc na cios...

.................................................

POV GAARA

Plan był doskonały. Nie chciałem robić rozróby w nowym mieście, ale nie miałem wyjścia. Wszystko przez chorobę ojca, którego zdradzili wspólnicy uciekając z naszymi „udziałami" w łupach. I przez Sorę... nie bała się mnie już... przestała być pokorna i grzeczna co irytowało mnie i pociągało. Przy naszej ostatniej rozmowie zauważyłem jak bardzo się zmieniła. Jej ciało, wygląd, spojrzenie... i charakter, który stał się bardziej zadziorny. Nie było w niej już niczego ze starej Sory, którą jedno moje miłe słowo doprowadzało do całodziennego szczęścia.

Ta wersja bardziej przypadła mi do gustu. Na początku chciałem by oddała moje pieniądze, bo teraz liczył się każdy grosz, bym mógł znów inwestować w to co zostało, ale teraz tak naprawdę chciałbym mieć ją przy swoim boku. Teraz dopiero była godną mnie partnerką...

Wiedziałem jednak, że trzeba „pomóc" jej podjąć decyzję o powrocie. Do tego potrzebna mi była ta imitacja mężczyzny...

Do tej pory nie mogę uwierzyć, że po mnie była w stanie związać się z taką ofermą... Nie było wcale trudno go schwytać. Temari potrafiła trzymać mężczyzn w garści, a gdy używała najlepszej „kobiecej" broni tracili dla niej głowę...

Zabawne, że wielu mężczyzn gdy zobaczą małą dziurę tracą rozum... Ja do nich nie należałem. Mogłem mieć każdą z kobiet, które same lepiły się do mnie jak ćmy do ognia. Każda gotowa była mi się oddać...

Dlatego gdy Sora uciekła ode mnie, byłem w totalnym szoku. Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw... to sprawiło, że moje uczucie do niej na nowo zapłonęło żarem. Szukałem jej latami.

Stałem teraz w piwnicy mojej posiadłości i zastanawiałem się kiedy zjawi się moja była. Z rozmyślań wybudził mnie mój brat..

- Gaara... odpuść. Ona nie przyjdzie. Chłopak sam mówił, że się rozstali i to jeszcze z jej inicjatywy

Miałem ochotę z miejsca go zastrzelić... od pewnego czasu ciągle podważał moje decyzje. Nie zabijałem go tylko dlatego, że mieliśmy tą samą matkę

- Przyjdzie. Będzie chciała go uratować. Dostanę i pieniądze i ją... - odparłem

- Wątpię. Zmieniła się... sam mówiłeś, że jest bardziej twarda. Poza tym skąd wiesz, że dalej ma te pieniądze i że znów od ciebie nie ucieknie?

- Chciałbyś tego, prawda? – zapytałem czując jak wzbiera się we mnie gniew.

- O czym ty mówisz? – udawał zdezorientowanego

- Nie rżnij głupa Kankuro! Dobrze wiem, że zawsze czułeś do niej mięte... nie możesz znieść, że to moje imię będzie ponownie krzyczeć w nocy – po minie jego twarzy wiedziałem, że trafiłem w czuły punkt. Zawsze gdy się kłóciłem z Sorą on stawał w jej obronie, zważał na jej samopoczucie i odczucia...

Mój brat naprawdę ją kochał, chociaż nigdy się do tego nie chciał przyznać. Czy mi to przeszkadzało? Nie. Wiedziałem, że Sora będzie mi wierna... on zresztą też. Od dziecka byliśmy uczeni, że rodzina jest najważniejsza

- Gadasz brednie. Prochy znów zaciemniły ci mózg – powiedział wstając ze swego miejsca

- Mnie nie oszukasz... wiem, że w mieszkaniu do tej pory masz jej zdjęcia... - był w szoku, że mam takie informacje. Cóż... jako obecny przywódca Kazekage muszę regularnie sprawdzać rzeczy osobiste moich podwładnych. Nawet jeśli należą jednocześnie do rodziny

- Są tam też zdjęcia twoje i Temari... i 500 innych osób. Nie znaczy to, że kocham was wszystkich – zadrwił, a mi z nerw aż drgnęła powieka

- Masz żal sam do siebie, że jej wtedy nie pomogłeś więc próbujesz zdziałać coś teraz. Chcesz mi wmówić, że to nie ma sensu... - warknąłem mając na myśli dzień jej „odejścia". Ku mojemu zaskoczeniu uśmiechnął się wrednie i powiedział:

- Jak myślisz... kto dał jej te 4 miliony...? – moja mina mówiła wszystko. Szok i niedowierzanie to najdelikatniejsze z uczuć, które mnie ogarnęły.

Najlepsze jest to, że nie możesz mnie tknąć. – kontynuował - Za dużo interesów trzymam w garści... a teraz pozwól, że wrócę na piętro by patrolować teren... może będzie tak jak mówisz i Sora jednak się zjawi...

Jego postawa i arogancja doprowadziła mnie do szału! Własny brat pomógł uciec mojej kobiecie... Przysiągłem sobie, że gdy tylko moja sytuacja się unormuje, zajmę się nim odpowiednio... Moja złość jednak musiała znaleźć ujście. Na szczęście miałem do tego idealny „materiał" siedzący na drewnianym krzesełku...

Witajcie Gwiazdeczki!!! ^^

Wrzucam nowy rozdział trochę późno, ale zawsze coś. Dodatkowo informuję, że dodałam dziś też shota więc zapraszam :*

I oczywiście potem będę wam odpisywać! <3

Wasza/ Twoja 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro