Rozdział 4 Prawdziwa definicja przyjaźni
-Patrząc po twojej minie fajnie nie było... - moja przyjaciółka od razu wyczuła mój nastrój
- Przez te pół godziny czekania na ciebie obmyślałam jak zabić tego gnoja – moja żądza mordu sięgała granicy
- Strach pomyśleć co by było gdybyś posiedziała trochę dłużej – zażartowała, a mnie od razu polepszył się nastrój
- Muszę ochłonąć...a jak twoje seminarium? – zapytałam
-Nie było tak źle, ale facet zdecydowanie minął się z powołaniem... zamiast zagadnień dotyczących rekreacji i przestrzeni powinien pracować przy sekcji zwłok... obrzydliwy typ... i ciągle się oblizuje – wzdrygnęła się
- Ha ha ha ... Kocham te twoje porównania
- OOO widzę, że nastrój dopisuje! – Takumi dołączył do nas na korytarzu
- Powiedzmy. A jak twoja Pani doktor? – zapytałam zawadiacko
- Miło popatrzeć na ładną buźkę godzinę czasu – uśmiechnął się od ucha do ucha.
Cala uczelnia wiedziała jaki z niego flirciarz. Dodatkowo jedynymi laskami z wydziału których nie przeleciał byłam chyba tylko ja i Deki.
- Już sobie wyobrażam jaki byłeś szczęśliwy – Deki klepnęła go w ramię
- Ale przez większość czasu i tak myślałem o tobie – odpowiedział zadziornie. Takumi zawsze czuł coś do mojej przyjaciółki, ale ona była w stanie zaoferować mu tylko przyjaźń, którą i tak z radością zaakceptował. Dlatego dochodziło często do spięć pomiędzy nim, a Sasuke.
- Kłamca- odpowiedziała i zmieniła temat – jestem głodna, chodźmy coś zjeść
- Wieczny Głodomor – wywróciłam oczami – jadłaś niecałą godzinę temu
- Nic na to nie poradzę... może pizza? Nie musi to być nic wyszukanego – biadoliła dalej
- Ja odpadam. Chce już wrócić do domu i się wreszcie położyć. Czuje się coraz gorzej
- Biedactwo moje... Dam znać Sasuke to cię odwiezie – wyciągała już telefon z kieszeni, gdy odezwał się ktoś za nami
- Nie ma takiej potrzeby. Ja się nią zajmę – zaskoczona odwróciłam głowę. Głos należał do Nary
- Myślałam, że już poszedłeś – odezwałam się
- Widziałem jaka byłaś przerażona przed seminarium więc postanowiłem poprzesuwać trochę moje plany – uśmiechnął się
- Super! W takim razie Sora do łóżka, a ty zabierasz mnie na jedzenie! – zarządziła złotooka zwracając się do Takumiego
- No to załatwione. Trzymajcie się! – Takumi odszedł z zadowoloną siebie dziewczyną
- Nie wiedziałam, że masz auto – powiedziałam do Nary idąc z nim w kierunku parkingu
- Pożyczyłem od ojca – odpowiedział odpalając papierosa. Dym od razu wdarł się do moich nozdrzy powodując duszący kaszel
- Wybacz Sora, nie pomyślałem że może ci to zaszkodzić w tym stanie – zgasił od razu przyczynę moich dolegliwości
- Nie myślałeś, żeby rzucić? – zapytałam, gdy wsiedliśmy do auta
- Odpręża mnie to – odparł skupiając się na drodze – ale jeśli ci to przeszkadza, postaram się ograniczyć
Nie wierzyłam własnym uszom. Automatycznie moje serce zaczęło bić szybciej
- Byłbyś gotowy dla mnie do poświęceń? Dlaczego – dopytałam
- Zależy mi na tobie – mówił patrząc na drogę
Zaniemówiłam. Milczeliśmy, aż do momentu gdy podjechał pod moje mieszkanie. Zaciągnął ręczny i spojrzał na mnie
- Może to za szybko, ale czuje jakbyśmy znali się od bardzo dawna. Chciałbym by pomiędzy nami było coś więcej niż przyjaźń – patrzył mi w oczy w taki sposób, że się rozpływałam
- Ja też tego chcę... - powiedziałam cicho rumieniąc się
- Mam nadzieję, że te rumianki są z mojego powodu a nie choroby – powiedział uśmiechając się lekko i całując moje wargi
- Zarazisz się – powiedziałam ostrzegawczo
- Wszystko mi jedno, nie mogłem się powstrzymać – odpowiedział
- Wariat – zaśmiałam się – dziękuję
- Daj znać jakbyś czegoś potrzebowała, do zobaczenia
Wchodząc do domu nie wierzyłam w swoje szczęście.
............................................................
- Sora nie nie rób jaj... weź gripex i raz dwa się ubieraj- Dekashi próbowała mnie przekonać do pójścia na imprezę.
Cały dzień na uczelni dogorywałam i nie czułam się nawet odrobiny lepiej.
Teraz od 10 minut próbowałam wyjaśnić przyjaciółce przez telefon, że pomimo moich chęci nie ma szans bym poszła balować razem z nimi
- Deki wyglądam jak zombie – powiedziałam słabym głosem
- Jesteś moim zombie i masz przyjść – świergotała dalej
- Jest obok ciebie Takumi? Bo widzę, że my się nie dogadamy – śmiałam się do słuchawki
- Jest, ale ci go nie dam bo raz dwa go przekabacisz na swoje...
- Szkoda, że z tobą nie idzie mi tak łatwo. Kocham cię, ale w tym momencie bardziej potrzebuje mojej poduszki i kołdry
- Sprzedawczyk... Eh... no trudno. Ale nie będę bawić się już tak czadowo jak z tobą. Żebyś widziała kogo zaprosił Kiba... połowa lasek ślini się do mojego Sasuke...
- W takim razie znacz swój teren! Myślami jestem z tobą - zagrzałam ją do walki resztkami sił – Deki padam, baw się dobrze. Widzimy się jutro na uczelni. Pamiętaj by nie pić za dużo
- Taa... bez ciebie będę się kontrolować. Kuruj się. Buźka
Gdy tylko się rozłączyłyśmy ułożyłam się wygodnie w łóżeczku i zasnęłam...
.......................................................................
Obudziło mnie szalone pukanie do drzwi. W pierwszej chwili nie wiedziałam co się dzieje. Zegarek wskazywał godzinę 23:15. Spałam jak zabita jakieś 5 godzin. Kręciło mi się jeszcze trochę w głowie, ale kolejna seria pukań obudziła mnie dostatecznie.
Nie spodziewałam się gości, dlatego wzięłam parasol jako ewentualne narzędzie obrony przed nachalnym osobnikiem.
- Takumi!? – Otworzyłam drzwi, a widok mojego przyjaciela który miał być na imprezie mocno mnie zaskoczył
- Ja pierdziele Sora! Dzwoniłem do ciebie ze 100 razy! – krzyknął zdenerwowany
- Spałam i jak widać zadziałały leki na gorączkę. Przestań na mnie krzyczeć kretynie i mów co się stało – jego nastrój udzielił mi się bardzo szybko
- Chodzi o Deki, musisz ze mną szybko jechać po drodze ci wszystko opowiem. Taksówa czeka
- Co jej się stało!? Powiedz tylko, że nie chodzi o żaden wypadek – krzyknęłam przerażona szybko zakładając na siebie legginsy i szukając bluzki
- Nie... tym razem nawalił jej chłoptaś... pospiesz się!
- No przecież widzisz, że się ubieram – zirytowałam się. Wsiadając do taksówki, chłopak podał kierowcy adres naszej przyjaciółki.
- Mów teraz co się stało – powiedziałam cicho by kierowca nas za bardzo nie słyszał
- Przyłapała tego dupka jak całuje się z inną! – powiedział to zaciskając pięści
- Nie wierze! Przecież Sasuke kocha Deki. Nigdy by jej nie zdradził
- Jak widać nie jest taki idealny jak myślicie... Gdyby nie to, że wybiegła na ulicę wpieprzyłbym temu gnojowi
- Biedna Deki! - mój mózg dalej ciężko funkcjonował po końskiej dawce leków jakie wzięłam przed spaniem
- Z nikim nie chce rozmawiać, dlatego od razu dzwoniłem po ciebie – akurat dotarliśmy na miejsce. Wybiegłam z taksówki zostawiając w niej płacącego Takumiego
Zapukałam do drzwi dosyć sporego domku. Otworzyła mi czarnowłosa postać o nieskazitelnie bladej cerze.
- Hej Yumi – powiedziałam.
- Dobrze, że jesteś Sora. Wejdź – wpuściła mnie do środka.
Z korytarza od razu wchodziło się dużej kuchni, gdzie jak zwykle można było zastać Misaki, poczciwą staruszkę. Przy stole siedział Itachi, brat Sasuke. Byli zaręczeni z Yumi i wkrótce planowali się pobrać. Taki paradoks. Podobnie jak Deki jej siostra była piękna, ale w odróżnieniu od niej miała o wiele spokojniejszy charakter.
- Gdzie ona jest? – zapytałam od razu
- W swoim pokoju, nie chce wpuścić nawet mnie – Yumi była niezwykle zmartwiona
- W takim razie trzymajcie kciuki za mnie! – powiedziałam i już chciałam iść w kierunku pokoju przyjaciółki, gdy ręka Misaki złapała mnie za nadgarstek
- Wyglądasz na chorą moje dziecko, mam racje? – spytała
- Niestety – odpowiedziałam lekko się uśmiechając. Misaki byłą zielarką i od razu potrafiła zauważyć już pierwsze oznaki choroby
- Przygotuje ci ziółka. Od razu postawią cię na nogi – powiedziała miło i puściła moją rękę. Byłam jej niezwykle wdzięczna bo choroba zakłócała mój przepływ myśli. Pobiegłam od razu do Dekashi. Nawet nie pukałam tylko od razu weszłam do pokoju
Moim oczom ukazał się iście żałosny obrazek. Zapłakane złote oczy, usta wykrzywione w grymasie i sterta małych wycinków zdjęć. Po chwili zorientowałam się, że Deki dorwała się do albumu i mściła nożyczkami na zdjęciach z Sasuke
- Sora... - powiedziała zachrypnięta od płaczu. Od razu ją przytuliłam i starałam się wyciszyć.
- Uspokój się i opowiedz co się stało – powiedziałam, gdy przestała trząść się jej warga. Żal ściskał mi serce widząc ją w takim stanie.
- Bawiliśmy się, tańczyliśmy. Każdy z nas trzymał się razem. W pewnym momencie Sasuke powiedział, że idzie do łazienki. Gdy długo nie wracał poszłam go poszukać, bo grali nasz ulubiony kawałek. Znalazłam go bardzo szybko... w ramionach tej różowowłosej dziwki! Całował ją, a gdy mnie zobaczył zaczął się tłumaczyć – fala płaczu zalała ją na nowo
- Czekaj, czekaj... różowo włosa? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że to była Sakura!? Co ona robiła na tej imprezie? – mój szok sięgnął zenitu. Sakura od dawna walczyła z Deki o względy Sasuke. Znałam ją bardzo dobrze, bo chodziła z nami do liceum. Obie z Deki nienawidziłyśmy jej. Ta dziewczyna nie rozumiała słowa „nie"
- No i to dobiło mnie najbardziej! Kiba ją zaprosił, bo uczy się na wydziale Sasuke... nawet mi nie powiedział! Wiesz dobrze co to oznacza! Zdradzał mnie z nią od dawna.
- Kurde Deki... nie wierzę w to do końca. Sasuke Cię kocha... za dobrze znam też Sakure... To jakieś nieporozumienie
- Po czyjej ty jesteś stronie!? Mam uwierzyć, że niby przypadkiem na siebie wpadli i wepchnął jej język do gardła!? – rozpaczała coraz bardziej, a ja nie wiedziałam jak jej pomóc. Gdy chciałam coś powiedzieć naszych uszu dobiegły krzyki i dziwne dźwięki.
- Pójdę zobaczyć co się dzieje – powiedziałam do białowłosej i poszłam do kuchni. Zastałam tam istną scenę rodem z filmów. Itachi trzymający Takumiego, który chciał się rzucić na Sasuke i Yumi zastawiającą swoim ciałem przejście do korytarza prowadzącego do pokoju Deki.
- Co tu się dzieje – spytałam oszołomiona
- Sora zawołaj Dekashi, muszę z nią porozmawiać – powiedział czarnowłosy
- Zbliż się tylko do niej, a już nigdy nie będziesz chodził o własnych siłach. Cholera Itachi puść mnie – Takumi wyrywał się Itachiemu
- Sasuke to nie jest najlepszy pomysł. Daj się jej uspokoić – powiedziałam zimno.
- Puszczę cię ale jeśli będziesz grzeczny – Itachi odezwał się do Takumiego, który z niechęcią pokiwał głową
- Chodź Sasuke, przejedziemy się – Starszy brat czarnowłosego wyprowadził go z domu pomimo sprzeciwu.
- Ty też Takumi powinieneś już iść. Nie możesz jej w żaden sposób pomóc, a wszyscy mamy już wystarczająco emocji na dzisiaj – odezwała się Yumi – Odwiozę cię bo mniemam, że piłeś
- Obejdzie się – odburknął niezadowolony
- Nie pytałam Cię o zdanie – mówiła spokojnie, ale miała w sobie coś niebezpiecznego. Chłopak już bez sprzeciwu zaczął się ubierać.
- Zaopiekuj się nią Sora – odezwał się do mnie wychodząc, a ja tylko machnęłam mu ręką.
- Istny cyrk... - powiedziała Misaki podając mi tace z dwoma kubkami – Ten niebieski to zioła dla ciebie, a w szarym przygotowałam napar na uspokojenie dla mojego słoneczka.
Wzięłam od niej przygotowane napoje i wróciłam do zniecierpliwionej i zrozpaczonej Deki
- Co tam się działo? – zapytała smarkając w chusteczkę
- Nie pytaj... - powiedziałam tylko podając jej zioła od Misaki. Chciałam, żeby się wreszcie uspokoiła. Po 2 godzinach Deki wreszcie zaczęła zasypiać
- Najgorsze jest to że ja go kocham... - powiedziała sennie
- Wiem skarbie... obiecuje, że jakoś to naprawimy
- Nie da się...zdrady się nie wybacza – powiedziała zasypiając na moich kolanach.
.....................................
Cały następny dzień spędziła w łóżku, a ja razem z nią. Ona z rozpaczy, a ja z powodu choroby. Całe szczęście zioła Misaki przynosiły oczekiwane rezultaty. Nie mogłyśmy sobie jednak pozwolić na więcej nieobecności na uczelni. Po 2 dniach ściągnęłam ją wreszcie z łóżka.
- To nie w twoim stylu! Dziwie się w ogóle, że nie dałaś jej po mordzie – wepchnęłam ślicznotkę do wanny by doprowadziła się do porządku. Sama zabrałam się za mycie zębów.
- Opadłam z sił w jednej chwili... nie każ mi tam iść... Nie chcę go widzieć – biadoliła bawiąc się gąbką
- Myj się... musisz dzisiaj wyglądać wystrzałowo, a nie jak pokonana sierotka. A z nim już ja sobie pogadam... - obmyślałam plan w głowie
- Po co każesz mi się już szykować skoro mamy na 10... jeszcze mnóstwo czasu
- Zjemy śniadanie z naszą paczką, to powinno poprawić ci nastrój – zrobiłam sobie szybki makijaż i popatrzyłam w jej stronę
- Za 15 minut masz być gotowa, inaczej sama cię umyje – dziwna groźba, ale o dziwo na nią podziałała. Pakując nasze torebki, odczytałam sms od Nary:
„Tęsknie za tobą Sora... Wiem, że Deki jest w rozsypce, ale może spotkamy się dzisiaj po południu?"
Uśmiechnęłam się mimowolnie, szybko odpisując
„ Zobaczę co da się zrobić :*"
Akurat w tym momencie z łazienki wyszła blada księżniczka. Nawet będąc przygnębiona wyglądała pięknie. Założyła spódniczkę mini i dopasowaną bluzkę. Był to dla mnie znak, że wewnętrzne nie straciła woli walki i chce zemścić się w najlepszy z możliwych sposobów... kusząc takim wyglądem. Ja zaplotłam włosy w dwa warkocze, założyłam zieloną bluzkę na ramiączka i czerwoną czapeczkę.
- Wyglądasz jakbyś szykowała się do walki – na bladej twarzy białowłosej pojawił się cień uśmiechu.
- Więc bierz ze mnie przykład – odpowiedziałam – a teraz idziemy!
Na uczelnie podwiozła nas Yumi.
Obie starałyśmy się pocieszyć złamane serce mojej przyjaciółki. Gdy Dotarłyśmy na stołówkę, chłopcy już na nas czekali. Każdy z nich uściskał Deki. Nie było tylko 2 osób z naszej paczki. Brakowało Sasuke i Nary. Był to zamierzony proces, bo poprosiłam Shikamaru, by dowiedział się od czarnowłosego jaka jest prawda.
Naruto mimo że był jego najlepszym przyjacielem, nie nadawał się do tej roli. Był za bardzo chaotyczny, a Nara potrafił wyciągnąć z ludzi dosłownie wszystko. Prócz naszych znajomych doszły też nowe twarze. Miałam okazję wreszcie poznać Kibę i dziewczynę, którą zdążył zachwycić się Takumi na nieszczęsnej imprezie. Muszę przyznać, że była bardzo ładna.
- Jestem Ten-Ten przedstawiła się sympatycznie. Rozsiewała wokół siebie radosną aurę do takiego stopnia, że nawet Deki trochę się rozluźniła. Radość jednak nie trwała długo... Na horyzoncie pojawiła się sprawczyni zamieszania. Jakby tego było mało zmierzała w naszym kierunku ze swoją blond przyjaciółką, Ino.
- To się nie dzieje – wyszeptała Dekashi, której nie poznawałam. Miała waleczny charakter, ale widać jej najsłabszym punktem była miłość. Takumi objął ją ramieniem, a ja zmierzyłam wzrokiem zbliżającą się landrynę.
- O jak miło widzieć Cię Deki... wyglądasz dużo lepiej niż ostatnio... - powiedziała odważnie unosząc głowę
- Ty za to wyglądasz jak ostatnia wywłoka ... - powiedziałam jadowicie ku jej zaskoczeniu
- Zobacz Ino... Nasza stara koleżanka z liceum... kto by pomyślał, że dostaniesz się na studia... - odgryzła się
- Dobrze ci radze, spieprzaj stąd bo źle skończysz – wycedziłam
- Pfff... nie z tobą rozmawiam Sora... przyszłam pochwalić Dekashi za gust... Sasuke faktycznie cudownie całuje
- No i przegięłaś – w jednej chwili rzuciłam się na tę wredną małpę.
Widząc to, jej przyjaciółka szybko trzmychnęła w popłochu. Moje nerwy wreszcie znalazły ujście w obijaniu twarzy tej zielonookiej żmii.
Szczerze, nie miała ze mną najmniejszych szans. Nie pierwszy raz się biłam i można powiedzieć, że prawie zawsze wychodziłam z tego zwycięską ręką. Już po chwili wokół nas zrobiło się niemałe zamieszanie, nikt nam jednak nie przerywał. Gdzieś w podświadomości czułam, że to zasługa chłopaków, którzy pilnowali by sprawiedliwości stała się za dość.
- Chyba nie sądziłaś, że ujdzie ci to na sucho ty suko!!!! - krzyczałam dalej siedząc na niej i okładając mocnymi uderzeniami
- CO TU SIĘ DZIEJE!? – usłyszałam potężny kobiecy głos- natychmiast to przerwijcie!
Poczułam jak ktoś mnie podnosi i na siłę odciąga od płaczącej Sakury. Miałam dzikość w oczach i byłam gotowa ją zatłuc na śmierć.
Kątem oka dostrzegłam, że Nara i Sasuke zdążyli dołączyć do obserwujących walkę osób. Pod wpływem spojrzenia Shikamaru uspokoiłam się trochę i dopiero teraz popatrzyłam kto mnie odciągnął. Pobladłam w jednej chwili.
- Kakashi Sensei – wyszeptałam głucho. Patrzył na mnie z niemałym niedowierzaniem.
- Co to ma znaczyć!!?? – dopiero teraz skojarzyłam, że całą akcję przerwała Pani Dziekan
- Profesor Tsunade, Sora rzuciła się na mnie bez powodu! – poskarżyła się różowa landrynka
- Ja ci dam bez powodu ty małpo – wyrwałam się w jej stronę, ale uścisk Kakashiego uniemożliwił mi ponowne dorwanie się do niej.
- Natychmiast macie się uspokoić! To nie jakaś melina, a uczelnia wyższa! Natychmiast chce was widzieć w moim gabinecie... Sakura nie spodziewałam się tego po mojej seminarzystce – popatrzyła surowo na zielonooką.
- A kto jest twoim promotorem? –zapytała mnie. Nim cokolwiek z siebie wyrzekłam usłyszałam
- Tak się składa, że ja – mój „opiekun" odpowiedział za mnie
- Świetnie. W takim razie wyjaśnijmy to u mnie. A reszta rozejść się! – zarządziła. Moi przyjaciele patrzyli jak odchodzę za postawną blondynką. Nie żałowałam swojego czynu. Zrobiłam to w imię przyjaźni. To było dla mnie najważniejsze. Nie obchodziło mnie także, że mogą mnie wyrzucić. Z satysfakcją ściskałam pukiel różowych włosów, które wyrwałam Sakurze w ostatnim momencie przed rozdzieleniem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro