Rozdział 38 Burza...
- Żartujesz!!! Jakim cudem chodzi z Temą!? I to tak szybko!? – Moja przyjaciółka była tak samo w szoku jak ja. Siedzieliśmy w czwórkę razem z Takumim i Sasuke w kawiarnii
- Nie wiem, ale jak ją znam nie jest to zwykły przypadek – odparłam
- Albo robił to co ty – powiedział Takumi
- Czyli? – nie wiedziałam o co dokładnie mu chodzi...
- Zdradzał cię z nią jak jeszcze byliście razem – dokończył Sasuke
- Trochę w to nie wierzę... jest za leniwy by gimnastykować się z potajemnymi spotkaniami i resztą z czym to się wiąże – popatrzyli na mnie wszyscy z podniesionymi brwiami
- Tak... mówię to jako ekspert.. – powiedziałam, a Takumi się zaśmiał serdecznie i dodał:
- Kocham twoją szczerość. Ale mówiąc poważnie, może trzeba go uświadomić, że ją znamy i nie jest to zwykła i miła dziewczynka do towarzystwa?
- Rozmawiałam z nim zaraz na drugi dzień. Powiedział, że jestem najzwyczajniej zazdrosna i kłamię...
- Głupek... - skwitowała Deki – dziwić się, że nawet Kiba nie chce mieć z nim nic wspólnego
- Tak czy inaczej, jeszcze ja postaram się mu przemówić do rozsądku. Może posłucha – powiedział Sasuke, a my jednocześnie kiwając głową odparliśmy jedno słowo:
- „ Wątpię"...
..........................................
- Wystarczyło, że mnie zawołasz, a pomógłbym – powiedział Kakashi ściągając mi z najwyższej sklepowej półki sok. Męczyłam się stając na palcach, ale w około nie było żadnego pracownika marketu
- Co tu robisz? – zapytałam rozanielona, że go widzę
- Nie przyzwyczaiłaś się jeszcze do faktu, że cię śledzę? – zapytał z uśmiechem – a w ogóle czemu pijesz to świństwo? – teraz zmarszczył lekko brwi czytając skład soku
- Smakuje mi – odparłam zgodnie z prawdą
- Nie będziesz pić tej chemii... idziemy na dział z owocami – powiedział i zaciągnął mnie do odpowiedniej alejki.
Przyzwyczaiłam się, że często na siebie wpadamy. Tak jak mówił „śledził" mnie. A właściwie to zaczął odwiedzać miejsca w których można było mnie spotkać. Sklep, restauracja, kawiarnia a nawet ta sama poczta. Dawało mi ogromną satysfakcję to jego „bieganie" za mną... Gaara ani Nara nigdy, aż tak się nie starali.
To sprawiało, że naprawdę czułam się wreszcie szczęśliwa... w pełni... Ale dalej się bałam i chciałam być ostrożna. Życie dało mi w kość więc wolałam dmuchać na zimne.
- Nie mam czasu na codzienne wyciskanie soków. Trwa przecież sesja... - powiedziałam marudnie.
Ostatnie dni były ciężkie. Nauka do egzaminów i szybkie tempo życia odbijało się nawet na porządkach w moim domu... uczyłyśmy się razem z Deki więc generowało to zdecydowanie więcej bałaganu, zwłaszcza że moja księżniczka co chwilę zamawiała jedzenie na wynos...
- Więc powtórzę jeszcze raz: Przeprowadź się do mnie. Gwarantuję, że nie tylko świeży pomarańczowy sok będzie na ciebie czekał każdego ranka – powiedział uwodzicielsko i zniżył się by mnie pocałować.
Nie mogłam oprzeć się tym jego gestom czułości.
- Przemyślę to... - odparłam zadziornie – te soki to niezła karta przetargowa.
Dokładnie w tym momencie poczuliśmy na sobie czyjś wzrok. Nie wiem co tu robili, ale niewątpliwie było to „niezwykłe spotkanie"
Nic nie powiedzieli ani nie zareagowali. Jedynie kobieta o brązowych włosach posyłała mi mordercze spojrzenie. Po kilku chwilach zwalczania się wzrokiem, Wzięła mężczyznę pod ramię i szybko pokierowała nim w kierunku wyjścia z marketu.
- Nie sądziłam, że Rin robi tu zakupy- powiedziałam dalej zaskoczona spotkaniem
- Będzie robić częściej... przeprowadzili się z Obito parę przecznic dalej... - powiedział Kakashi wybierając dojrzałe kiwi
Aż zamrugałam. Nie dość, że nie zaskoczyło go to w ogóle to jeszcze nic mi nie powiedział. W pewnym momencie coś mnie oświeciło
- Jak dawno? – zapytałam
- Jakiś miesiąc temu – Odparł odwracając się do mnie i patrząc na mnie wnikliwie. Dobrze wiedział, że go rozgryzłam... Dokładnie od tego czasu zaczął „towarzyszyć" na każdym kroku
- Ty mnie nie śledzisz, a chronisz... Czemu nic nie powiedziałeś!?
- Nie chciałem ograniczać twojej swobody. Jesteś zbyt żywiołowa... chciałabyś działać samodzielnie by udowodnić mi, że sobie poradzisz. Wybrałem więc taką opcję... - powiedział ze stoickim spokojem czekając na moją reakcję
- Mogą mnie skrzywdzić, że to robisz? – zapytałam z premedytacją.
Miałam pewne przepuszczenia co do niektórych rzeczy. Obito widziałam u Itachiego razem z innymi podejrzanymi typami, Rin atakowała mnie nożem niczym wprawny zabójca i wszyscy znali Kakashiego, który w mieszkaniu trzymał broń... Jego przeszłość nie był mi znana, ale nie trzeba było być detektywem by dojść do pewnych wniosków. Gdy za pierwszym razem połączyłam fakty, byłam przerażona, że moja historia sprzed kilku lat się powtórzy.
Chciałam jednak, by do wielu spraw przyznał się sam... poza tym mogłam nie znać całej prawdy... to dlatego też byłam taka ostrożna w kwestii naszego związku
- Nie. – Odparł krótko, ale jego bystre oczy zdradzały, że analizował moje pytanie bardzo dokładnie... Czuł, że mogę coś wiedzieć. Nie chciał mnie okłamać, ale nie był gotowy by powiedzieć też prawdę. Dodał po krótkim namyśle:
- Po prostu chciałem zaznaczyć swoją obecność przy tobie, by nie spotkała Cię żadna przykrość ze strony Rin
Włożył ręce do kieszeni i patrzył czy kupię tę historię. Pozwoliłam mu by tak myślał. Jednak wiedziałam, że teraz muszę uważać nie tylko na Gaarę, ale i na byłą Kakashiego i jego przyjaciela...
..........................................................................
Przychodząc na uczelnię zwróciłam uwagę, że co druga osoba mierzy mnie wzrokiem i szepcze z głupkowatym uśmiechem.
Lekko zdziwiona nie miałam czasu się porządnie nad tym zastanowić, bo spieszyłam się na kolejny egzamin. Deki nocowała u Sasuke więc na uczelnie przyszłam sama. Jakby tego było mało zapomniałam naładować telefon wieczorem, a rano przywitało mnie 2% baterii...
Wiedziałam, że moi przyjaciele będą wściekli, ale za moment miałam się z nimi spotkać pod aulą przed którą już stało 300 osób. Dopiero gdy te wszystkie pary oczu zwróciły się na mnie lekko się speszyłam
„ Co jest??" – pomyślałam. W tej chwili usłyszałam jak jakaś drobna postać przebija się przez tłum i woła
- z drogi do cholery! Sakura szmato, rusz ten tyłek chce przejść! – to Deki przedzierała się przez tłum, aż dotarła do mnie
- Musimy POGADAĆ! - powiedziała i odciągnęła mnie do drugiego korytarza
- Co się stało, gdzie Takumi? – zapytałam poddenerwowana
- Pobiegł po Sasuke. Sora... wydało się, wszyscy już wiedzą – powiedziała z rozpaczą i współczuciem w oczach
- Co się wydało? – „Dlaczego w stresujących sytuacja zawsze zadaje głupie pytania?"- pomyślałam. Tak naprawdę znałam odpowiedź, ale musiałam to usłyszeć
- O tobie i Kakashim. Od rana cała uczelnia huczy od plotek. Dzwoniłam do ciebie, ale jak zwykle masz wyłączony telefon...
- Iruka... - powiedziałam cicho rozumiejąc, że jednak nie trzymał języka za zębami - Gdzie Kakashi?
- Nie wiem skarbie, ale...- nie dokończyła bo w holu głównym można było usłyszeć:
- GDZIE JEST PANI SORA HOSHI!?
Nim wyszłam, Deki szybko przytuliła mnie do siebie i powiedziała:
-Bez względu na wszystko jestem z tobą Sora i pamiętaj by zachować swoją godność – chciała mi dodać otuchy
- Ciężko teraz mówić o godności skarbie – powiedziałam z ironicznym uśmiechem wychodząc przed aulę i zwracając się do szukającej mnie Dziekan
- Obecna! – mój drwiący uśmiech był reakcją na stres, ale o tym wiedziała tylko Deki oraz Takumi z Sasuke, którzy właśnie przybiegli. Dziekan moją mimikę zinterpretowała zupełnie inaczej
- Widzę, że jest Pani w wyjątkowym nastroju! Zaraz to zmienimy w moim gabinecie! Natychmiast!!!
- Tak jest – odparłam idąc za nią.
Cały wydział patrzył jak idę za nią. Niektórzy patrzyli na mnie z odrazą inni nie dowierzaniem, a jeszcze inni z radością. Skąd mogłam mieć pewność do tego ostatniego? Odchodząc słyszałam głos Takumiego, który zapewne mówił do różowowłosej
- Na ogół nie bije dziewczyn, ale patrząc na fakt, że nie masz cycków zrobię wyjątek!
Mimo że na zewnątrz się uśmiechnęłam moja dusza krzyczała z przerażenia. Najbardziej martwiłam się o Kakashiego, który już czekał w gabinecie Tsunade.
W odróżnieniu ode mnie był śmiertelnie poważny i opanowany
Pani dziekan usiadła za biurkiem i zgromiła nas wzrokiem, by po chwili się odezwać
- Dzisiaj rano poinformowano mnie, że jedna ze studentek ma niedopuszczalne relacje z jednym z moich profesorów. Nie chciałam w to wierzyć zwłaszcza gdy dowiedziałam, że chodzi o was...
Pierwsze co mi wpadło do głowy to by zaprzeczyć, ale gdyby to było takie proste Kakashi na pewno by to zrobił i wyciszył sprawę nim ta ujrzała światło dzienne. Stałam więc pokornie zerkając tylko na niego, a Tsunade po chwili kontynuowała
- Przekonały mnie dopiero te zdjęcia! – rzuciła na biurko parę fotografii, gdzie jesteśmy z Kakashim w parku i się obejmujemy i całujemy. Byłam zła, że nie byliśmy bardziej ostrożni, ale ciężko było nam nie okazywać sobie uczuć...
- Przygotowałam już wszelkie papiery do zwolnienia dyscyplinarnego oraz wyrzucenia z uczelni, ale może chcecie mi coś powiedzieć na pożegnanie? – jej groźny wzrok ciskał piorunami. Otwierałam już usta, ale Kakashi mnie ubiegł
- Owszem. Czułbym się moralnie obciążony gdybym nie opowiedział ci jak w rzeczywistości wyglądała sytuacja – Kakashi usiadł na krześle przed Dziekan i mówił dalej:
- Uwiodłem Sorę, bo miałem taki kaprys. Nie mogłem się powstrzymać by nie zakosztować jej ciała, co nie znaczy że mnie nim w jakiś sposób prowokowała. Wręcz przeciwnie. Na wszelkie możliwe sposoby próbowała zachować pomiędzy nami dystans. Była odporna wszelkie moje propozycje i zaloty, dlatego zaszantażowałem ją...
- Mów dalej – Tsunade uważnie go słuchała, a ja nie wierzyłam jaką strategię przyjął
-Powiedziałem, że jeśli mi nie ulegnie, mówiąc delikatnie, zamienię jej życie na uczelni w piekło, a jej praca nie zostanie zaliczona.
- Mogła zmienić uczelnie lub promotora - stwierdziła Dziekan, a Kakashi uśmiechnął się perfidnie i kontynuował
- Powiedziałem, że mam ogromne wpływy i bez względu gdzie się ruszy utrudnię jej kształcenie. Jej naiwność świadczy o niewinności. Dodatkowo chciała zmienić promotora, ale w tej kwestii to już ty na to nie pozwoliłaś co bardzo było mi na rękę – nie wierzyłam własnym oczom.
Moja dziekan się zarumieniła ze wstydu, bo Kakashi idealnie zrzucił na nią część winy! Zaczęła uważnie mi się przyglądać. Jej wzrok nie był już oskarżycielski, a współczujący. Patrzyła jak na ofiarę molestowania, która nie miała na nic wpływu! Nie mogłam pozwolić, by wziął na siebie całą odpowiedzialność
- To nieprawda! Chciałam tego! – Kakashi szybko mi przerwał
- Jakby tego było mało, rozkochałem ją w sobie i kazałem spełniać wszystkie moje polecenia i zachcianki. Dla mnie była to zwykła zabawa i rozrywka. Teraz jednak widzę, że było to okrutne z mojej strony wykorzystując tak własną seminarzystkę, dlatego proszę byś nie wyrzucała jej razem ze mną. Tylko tyle mogę zrobić by zadość uczynić – jego spokój był rozbrajający. Mówił z takim przekonaniem, że sama mogłabym uwierzyć w to co mówi
- Rozumiem... Ale nie zmienia to pewnych procedur. Sora mogła otrzymywać oceny niezgodne ze swoim poziomem wiedzy i umiejętnościami, a dlatego że z tobą... sypiała – to słowo ciężko przechodziło Tsunade przez gardło – dlatego muszę anulować wyniki z jej egzaminów, a co do ciebie, jeśli jest to zgodne z prawdą to nie tylko muszę cię zwolnić Kakashi, ale wystąpić o zakazanie wykonywania Ci zawodu oraz powiadomić policję
- Jestem tego świadom, jednak zmusiłem Sorę do romansu jakiś miesiąc temu. Do tego czasu wręcz utrudniałem jej zdobycie pozytywnych ocen. Sesja dopiero się rozpoczęła więc pozwól jej przystąpić do egzaminów poprawkowych, by udowodniła, że zasługuje na zaliczenie bez pomocy w postaci sypiania z wykładowcą – jego analiza była bezbłędna. Zdjęcia zrobiono maksymalnie dwa tygodnie temu, gdy byliśmy na spacerze. Skracając długość naszego związku ratował mi tyłek.
Znał też poglądy naszej dziekan, która była za równością dla kobiet i broniła ich w obliczu dyskryminacji na uczelni i na drogach kariery zawodowej. Potwierdził stereotypy, że jest typowym samcem bez uczuć. Tym samym stworzył nić współczucia przełożonej w moim kierunku, żeby nie wyciągała dla mnie żadnych konsekwencji... Łzy zaczęły napływać mi do oczu widząc jak mnie ratuje.
- Zadam ci jeszcze jedno pytanie: Czy ty czasami jej nie bronisz? – Tsunade chciała być pewna swoich racji
- Znasz mnie Tsunade nie od dziś. Jestem egoistą i dupkiem, który dla kaprysu zaczął uczyć... liczyła się dla mnie zabawa. Teraz jednak czuje się trochę źle, że zniszczę życie dziewczynie, która niczemu nie zawiniła...
- To kłamstwo!!! Proszę mnie też wyrzucić! To wszystko wyglądało inaczej! – łzy ciekły mi po policzkach
- Jej przywiązanie do mnie świadczy jaką wielką krzywdę jej zrobiłem... uwierzyła, że mam nieograniczone wpływ i boi się, że jeśli się za mną nie wstawi to zniszczę jej karierę – Kakashi zaśmiał się dupkowato. Aktorstwo opanował na hollywoodzkim poziomie
- Nie wiem czemu, ale jestem skłonna w to uwierzyć... - Dziekan wstała z krzesła - Jesteś dupkiem i byłbyś zdolny do czegoś takiego. Nie pozostaje mi nic innego jak ruszyć procedury... masz godzinę na wyniesienie się z mojego wydziału. A co do Pani... sesja poprawkowa będzie do Pani dyspozycji. Dam Pani szansę jako przeprosiny za to, że pomimo pani próśb o zmianę promotora nic nie zrobiłam. A teraz możecie opuścić mój gabinet – widać, że nerwy jaką nią targały wyczerpały ją do cna, dlatego nie miała już siły na nas krzyczeć. Kakashi jak gdyby nigdy nic nawet na mnie nie patrząc wyszedł z gabinetu, a ja rozhisteryzowana odwróciłam się by zrobić to samo. Głos dziekan zatrzymał mnie na ułamek sekundy
- Sora... Jeśli chcesz mogę zapewnić ci pomoc dobrego psychologa po tym wszystkim
- Obejdzie się – powiedziałam i wyszłam, ale na zewnątrz nikt na mnie nie czekał...
Gwiazdki wybaczcie zwłokę xD uczelnia i życie ciśnie niemiłosiernie XD
Jednak udało mi się dokończyć rozdział. Podobało się? ^^
P.S na priv odpiszę późnym wieczorem. Kocham was wszystkich :*
Wasza/ Twoja
Juri
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro