Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 36 Gaara i ja cz III


- No i co maleńka... za co siedzisz? – spytała mnie moja nowa „współlokatorka"

- Nie interesuj się... - odparłam wrednie. Od samego początku wiedziałam, że muszę być silna chociaż wewnątrz trzęsłam się jak osika.

Itachi miał rację... to nie miejsce dla mnie... szkoda, że nie mogłam posłuchać go znacznie wcześniej. Siedziałam już w więzieniu 3 dzień. Nie mogłam ani zadzwonić ani do nikogo napisać, bo śledztwo było w toku jednak z powodu głupich „dowodów" do rozprawy miałam przebywać w zakładzie karnym.

Nie było to łatwe. Kobiety faktycznie potrafią być bardziej agresywne od mężczyzn. Już podczas pierwszej doby zdążyłam się pobić o miejsce w kolejce, a potem walcząc by inne więźniarki nie rozkradły mi obiadu z tacy. Nowi w tym otoczeniu mieli przerąbane, dlatego im szybciej pokaże się swoją siłę, tym lepiej...

- Spokojnie... nie jestem twoim wrogiem... - odparła dziwnie się uśmiechając...

- Przyjacielem też nie. Zajmij się swoimi sprawami i nie odzywaj się do mnie – powiedziałam i położyłam się na moim „łóżku"

.....................................................................

-Sora Hoshi! Idziesz na widzenie – zakomunikował strażnik otwierając kratę. Zerwałam się na równe nogi ciesząc jak dziecko, że wreszcie zobaczę Gaarę. Byłam pewna, że wrócił z podróży i jak tylko zorientował się co mnie spotkało ruszył z pomocą i swoimi wpływami.

Jakże się zdziwiłam, gdy w Sali widzeń zamiast czerwonowłosego chłopaka zobaczyłam wysokiego bruneta w kitce z białowłosą pięknością, która rzuciła mi się na szyję

- Sora!! – zaczęła płakać i szlochać – idiotko jak się czujesz!?

Poczułam jak ściska mnie w sercu z dwóch powodów. Pierwszy to świadomość, że Gaara nie przyszedł, a drugi że to znów moi przyjaciele ratują mi tyłek.

- Mówiłeś, że już mi nie pomożesz – powiedziałam ze łzami do Itachiego, który przyglądał mi się ze zmartwieniem w oczach

- Widzę, że głupota przeżarła cię na wylot skoro w to uwierzyłaś Sora... rodziny nigdy się nie porzuca, ani nie zostawia. A teraz siadaj. Musimy pogadać...

Zrobiłam jak polecił, a strażnik zdjął mi kajdanki. Deki cały czas ocierała łzy próbując się uśmiechać, by dodać mi otuchy

- Jesteś oskarżona o morderstwo z zimną krwią... grozi ci 25 lat jak nie dożywocie – powiedział rzeczowo. Zaskakujące było to jak w mgnieniu oka potrafił się zamienić w genialnego prawnika

- Ja tego nie zrobiłam... - powiedziałam zblazowana zdając sobie sprawę, że najprawdopodobniej zgnije w więzieniu

- Wiem... biznesmen, którego zabito z broni która ma twoje odciski palców był człowiekiem Gaary i wisiał mu dużo pieniędzy. To twój kochaś powinien tu siedzieć nie ty... Niestety nie jestem w stanie udowodnić, że on za tym stoi bo się ukrywa i też ma duże znajomości...

- Po ilu latach mogę wyjść? – zapytałam pusto, ale od środka zżerała mnie rozpacz

- Wyciągnę Cię stąd bardzo szybko... - powiedział pewny siebie, a ja aż podniosłam głowę

- Przecież moja sytuacja jest beznadziejna...

- Ale ja też mam znajomości Sora... - uśmiechnął się lekko, zamykając teczkę

- Koniec widzenia panie Uchiha – powiedział strażnik do mojego brata

- W zasadzie omówiłem już najważniejsze rzeczy – wstał i odezwał się – będę przychodził codziennie i przekazywał ci informacje, ale bądź cierpliwa

- Będę- zapewniłam, a Deki przytulając mnie na pożegnanie wyszeptała mi do ucha:

- Sędzia jest naszym kuzynem więc cię uniewinni... Itachi robi wszystko by twoja sprawa trafiła do niego.

- Jesteś pewna, że będzie chciał ryzykować dla mnie swoją karierę? – zapytałam cicho

- Oczywiście. Madara kocha ryzyko... i takie niegrzeczne dziewczynki jak ty – uśmiechnęła się do mnie szeroko i wychodząc zapewniła, że będzie przychodzić razem z Itachim

....................................

Trzymałam słuchawkę telefonu przy uchu, czekając na rozmowę, która jak określiła automatyczna sekretarka rozpocznie się za 30 sekund. Odkąd Itachi mnie reprezentował dostałam możliwość korzystania z wielu przywileji... Strażnicy zaczęli odnosić się do mnie zdecydowanie „serdeczniej", a nawet inne osadzone nie dokuczały już i trzymały się z daleka... Byłam pod wrażeniem. Wiedziałam też, że Starszy z braci Uchiha nie jest zwykłym prawnikiem, a jego wpływy widoczne są na wielu szczeblach niedoskonałego ludzkiego prawa... Rozmowa telefoniczna na moim bloku była niezwykłym wydarzeniem dla więźnia co dawało mi też dodatkowy szacunek w tym otoczeniu.

Po 30 sekundach w słuchawce rozbrzmiał męski głos

- Sora... Jak się czujesz?

- Czemu mnie nie dziwi, że to ty dzwonisz, a nie on?... – zapytałam jakby sama siebie

- Sora... jemu zależy na tobie, ale się ukrywa... Chciał wynająć ci najlepszego prawnika, ale Uchiha się już zajął twoją sprawą

- On jest najlepszy – powiedziałam – i na dodatek pierwszy wiedział, gdzie trafiłam

- Jak tylko wróciliśmy i zorientowaliśmy się co się stało od razu zaczęliśmy załatwiać byś wyszła – Kankuro miał przyjacielski i zmartwiony ton

- Yhym... znając życie nie może nawet zadzwonić? – zapytałam... tak bardzo tęskniłam za Gaarą. Dalej byłam naiwną 18 latką...

- Jego telefony są na podsłuchu... jak tylko sprawa ucichnie skontaktuje się z tobą. Ja za 2 dni będę w kraju to cię odwiedzę...

- Za dwa dni wychodzę... uniewinnili mnie – odparłam

- Cholera niezły jest ten Uchiha...szkoda, że nie chce grać z nami w jednej drużynie. To świetne wiadomości!

- Muszę kończyć – powiedziałam patrząc na strażnika, który zbliżał się by zakończyć moją rozmowę telefoniczną

- Rozumiem... w takim razie do zobaczenia! Będ...- nie dokończył bo coś nas rozłączyło

Siedziałam cale 3 tygodnie... podczas nich miałam bardzo dużo czasu na rozmyślanie. Wiedziałam, że powinnam zostawić Gaarę, ale serce na tę myśl szalało z rozpaczy...

..........................................

- Muszę ci powiedzieć, że wcale nie wyglądasz jakbyś siedziała w więzieniu! – Dekashi radośnie mnie powitała pod zakładem karnym. Przyjechała razem z Sasuke i Takumim, który odpowiedział za mnie z nutką ironii

- Bo dawali jej mydło i 3 posiłki dziennie... Za dużo filmów Deki oglądałaś. Ale z drugiej strony faktycznie. Wyglądasz pięknie Sora, jak zawsze – uśmiechnął się, a ja rzuciłam się im na szyję.

- Dziękuję! Nie zasługuje na takich przyjaciół jak wy – płakałam ze szczęścia

- Gdybyś nie zasługiwała nie byłoby nas tutaj – odezwał się Sasuke stojący nieco z tyłu

- No i popsułeś całą dramatyczno –słodką atmosferę – skrzywił się Takumi, a ja zaśmiałam się radośnie. Tęskniłam za ich przekomarzaniem się...

- Dobra, ruszajmy bo pewnie padasz z powodu emocji. Przyszykowałam ci już mój pokój. Będzie ci w nim nieziemsko wygodnie – powiedziała Deki

- Serio? Wyrzuciłaś plakaty ze swoim chłopakiem? – Takumi dalej ciskał zaczepki w stronę bruneta, który tylko z satysfakcją się uśmiechał. Deki kochała go ponad wszystko traktując niemal jak nastolatki swoich idoli. Gdy wymienili jeszcze parę zabawnie kąśliwych uwag poprosiłam ich by zawieźli mnie do mojego mieszkania.

- Ale Sora... - zaczął Takumi

- Wiem co chcesz powiedzieć... Ale tam są moje rzeczy. Muszę przemyśleć parę spraw... wiele spraw – poprawiłam się

- Mówiłam, że tak będzie. Ona od niego nie odejdzie - Deki teatralnie założyła dłonie pod boki

- To nie takie łatwe... - odparłam

- Nieprawda... to gangster któremu na tobie nie zależy... - Takumi powiedział wprost

- Ale mi zależy jeszcze na nim, pomimo że rozum nakazuje inaczej... potrzebuje czasu... wiem, że jestem beznadziejna, ale dajcie mi parę dni – powiedziałam smutno z powodu, że nie jestem w stanie się uwolnić od człowieka, który mnie krzywdzi

- Eh... robię to tylko dlatego, że cię kocham i nie chcę byś czegokolwiek żałowała... w takim razie jedźmy – powiedziała Deki ściskając wspierająco moją dłoń

....................................................................

- Gaara? – zaskoczona przekroczyłam próg mieszkania. Wszędzie w wazonach poustawiane był ogromne bukiety kwiatów, a on klęczał przede mną ze łzami w oczach prosząc o wybaczenie. Po raz pierwszy w życiu widziałam, by się tak zachował...

- Co ty tu robisz? – zapytałam

- Gdy tylko Kankuro powiedział, że wychodzisz zaryzykowałem i wróciłem - wstał i mnie objął – nie mogłem znieść myśli co cię spotkało... i to przeze mnie...

- Dobrze, że jesteś tego świadom... - powiedziałam twardo

- Wybacz mi... nie mogłem nic zrobić

- I nie zrobiłeś... nie dzwoniłeś ani nawet nie załatwiłeś mi wyjścia. Wszystko zawdzięczam moim przyjaciołom od których się odwróciłam, bo źle mówili o tobie. Byłam głupia.. – wyswobodziłam się z jego ramion i poszłam do drugiego pokoju po rzeczy w które mogłabym się przebrać po kąpieli

- Sora... - powiedział niezwykle pociągającym głosem, za którym tak tęskniłam – miałem związane ręce... szukają mnie... chciałem cię wyciągnąć, ale twój przyjaciel zagroził, że jeśli się wtrącę to wyda gdzie jestem... poza tym pracuje dla naszej konkurencji, która mnie wrobiła w to morderstwo

- A niebo jest zielone i spadają z niego czekoladowe ciastka... Gaara... nie pierdziel. Dobrze wiem jak wyglądają twoje interesy... całe życie mnie oszukiwałeś... jesteś pieprzonym gangsterem, który krzywdzi ludzi – wykrzyczałam mu w twarz

- Masz rację... - padłam z faktu, że otwarcie się przyznał – jestem złym człowiekiem... robiłem okropne rzeczy... ale jest we mnie coś dobrego

- A to ciekawe... co takiego, szczerość? – prychnęłam

- Miłość... miłość do ciebie – przybliżył się i namiętnie mnie pocałował... znów był górą... jego usta zawsze odbierały mi rozum. Tak było i tym razem...

.............................................

Siedziałam znudzona na kanapie przy obleśnym mężczyźnie, który rozmawiał z Gaarą o interesach. W tle grała głośna muzyka, a światła migały w szalonych rytmach. Od naszego pogodzenia się minęły już dwa tygodnie. Po tygodniu Gaara wrócił już do swojej starej osobowości i przestał być tkliwy i uroczy.

Siedząc obok postanowiłam w duchu, że muszę to skończyć. Wiedziałam, że gdy wrócę do domu spakuje się i odejdę. Nie sądziłam jednak, że zanim to nastąpi będę jeszcze uczestnikiem wydarzenia, które na zawsze zniechęciło mnie do czerwonowłosego przystojniaka.

Faceci byli już mocno podpici i alkohol pozbawił ich wszelkich hamulców do takiego stopnia, że z „miłej" rozmowy zaczęli sobie grozić. Gaara był nieustępliwy i zawsze musiał postawić na swoje. Trafił jednak na furiata, który był gotowy na wszystko... łącznie z tym by przyłożyć mi niespodziewanie nóż do gardła...

Łzy stanęły mi w oczach. Natychmiast pojawił się Kankuro z ochroniarzami, ale Gaara zatrzymał ich gestem ręki. Czułam jak przy mojej krtani przesuwa się zimna stal...Myślałam, że mój mężczyzna ma jakiś plan, ale on tylko powiedział

- Możesz ją zabić... i tak nie dam ci tego co chcesz – źrenice zwęziły mi się z niedowierzania jak można być aż tak wyrafinowanym. Kątem oka zobaczyłam, że mój szwagier wyjmuje broń i celuje w biznesmena. On jedyny chciał mi pomóc.

Całe szczęście, że koleś był pijany, a ja nie byłam zwykłą bezbronną panienką. Udało mi się wbić obcas w stopę mężczyzny, przez co odsunął ode mnie dłoń z nożem. Gardło ocaliłam, ale ramię mocno oberwało. Rozcięcie aż do łokcia i przerażenie wymieszane ze złością było moją motywacją do ucieczki z dyskoteki.

Biegłam co sił, połykając łzy z bólu i własnej głupoty. Musiałam ostatecznie otrzeć się o śmierć wręcz z winy Gaary by zrozumieć, że mnie nie kocha.

Wybiegając zakrwawiona na ulicę chciałam złapać taksówkę. Nim jednak mi się to udało, podjechało czarne auto, a szyba opuściła się i zobaczyłam za kierownicą brata Gaary

- Wsiadaj Sora! – krzyknął, a ja połykając łzy zrobiłam co mi kazał

- Zabije gnoja, przegiął na całej linii!!! – krzyczał zdenerwowany – zawiąż to najmocniej jak się da przy początku rozcięcia – podał mi swój pasek od spodni, a ja obwiązując nim ranę syknęłam z bólu

- Gdzie ty jedziesz!? Mieszkanie nie jest w tę stronę! – warknęłam przerażona

- Jedziemy do szpitala!

- Nie chcę! Zabierz mnie do domu, zabieram rzeczy i nigdy więcej nie chcę go widzieć!!!

- Potrzebujesz pomocy lekarskiej! Do domu już nie wrócisz... nie dam mu cię więcej skrzywdzić. Nie zasługujesz na to Sora – podjechał z piskiem opon pod szpital i wysiadł.

- Nie może pan tu zaparkować to miejsce dla karetek – powiedział jakiś ratownik, stojący obok wejścia

- Mam to w dupie gnojku! Przynieś lepiej wózek – rozkazał wyciągając mnie z auta. Niestety utrata krwi, alkohol którego trochę upiłam i emocje sprawiały, że traciłam przytomność. Chłopak widząc, że jestem w kiepskim stanie pobiegł do środka, zapewne po wózek

- Pieprzyć to... - powiedział zniecierpliwiony Kankuro, przekładając mnie sobie na plecy i wnosząc na oddział...

...................................................

- Długo spałam?? – zapytałam patrząc na obwiązaną bandażem rękę i podłączoną kroplówkę

- Dwie godziny... Rana była dość głęboka więc musieli szyć... wybacz mi, że na to pozwoliłem...

- Nie przepraszaj za błędy swojego brata i moje... sama jestem sobie winna... - odparłam. Kankuro był moim przyjacielem po „ciemnej stronie mocy". Nie był niewinnym i spokojnym mężczyzną, a takim samym gangsterem jak jego brat. Z tym, że on troszczył się o swoich bliskich i rodzinę. Dla niego byłam bratową i zawsze był gotów mi pomóc

- Gdybym z nim się nie cackał i porozmawiał konkretniej... - zaczął

- To efekt byłby taki sam... Gaara nie kocha nikogo prócz siebie. Szkoda, że widzę to dopiero teraz. Muszę się dostać do mieszkania... chce zabrać chociaż podstawowe rzeczy

- Nie musisz... większość mam już w aucie... i coś jeszcze – położył przede mną czarną teczkę zamykaną na szyfr

- Co to jest?? – zapytałam zaskoczona

- 4 miliony w gotówce... Gaara miał je odebrać, ale będzie to rekompensata od niego dla ciebie... wiem, że to niewiele, ale wystarczy ci zanim nie staniesz na nogi... - powiedział smutno. W tym świecie wielkie pieniądze były na porządku dziennym do takiego stopnia, że zaburzały pojęcia „dużo" , „mało". Nie potrafili żyć bez drogich zachcianek, samolotów i innych zachcianek. Ja tak... bo wcześniej byłam normalną dziewczyną

Uśmiechnęłam się delikatnie do mojego wybawcy, który jako jedyny w tej rodzinie okazał mi braterskie serce...

............................................................

(CHWILA OBECNA – KONIEC RETROSPEKCJI)

Mój życiorys od tego momentu bardzo się zmienił. Wyprowadziłam się z miasta razem z moimi przyjaciółmi by móc mieszkać blisko najlepszej uczelni w kraju i zaczęłam wieść stosunkowo normalne życie. Sasuke pomógł mi poprawić wyniki z matury bym mogła dołączyć na studia do kierunku Deki i Takumiego. Tamta dwójka nie miała do mnie tyle cierpliwości co brunet, który udzielał mi kilku godzinnych korepetycji.

Zaczęłam na nowo być normalną, miłą i dobrze wychowaną dziewczyną. Itachi zadbał też bym miała czystą kartę i by nigdzie nie znaleziono wzmianki, że przebywałam w zakładzie karnym. Chciał bym po studiach znalazła pracę bez żadnych przeszkód.

Siedząc na ławce i przypominając sobie to wszystko zrozumiałam, że moje problemy wynikały z tego, że nie byłam szczera wobec przyjaciół. Nie zamierzałam powtórzyć tego błędu. Napisałam Kakashiemu, że dziś się nie spotkamy.

Zamiast do niego, poszłam w kierunku domu mojego starszego brata, gdzie w tej chwili znajdowała się reszta „mojej rodziny"...

Kochani!!! <3

Dawno nie było tak długiego rozdziału xD 2700 słów XD

Liczę, że wspomnienia Sory były dla was interesujące i jesteście ciekawi jej dalszych losów ^^ Oświadczam, że uporałam się już z większością spraw i postaram się wrócić do „normalnej" aktywności xD

Kocham was i nie zapomnijcie zostawić po sobie jakiegoś śladu :P

Buzzziiaakiii

Wasza/ Twoja ( ^_^ )

Juri  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro