Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35 Gaara i ja Cz. II


Po przyjeździe na miejsce okazało się, że nie jest to zwykłe spotkanie biznesowe, a większe przyjęcie... Całe szczęście założyłam długą suknie, a włosy upięłam. Gaara zawsze chciał bym na każdym spotkaniu wyglądała z klasą. Uwielbiał się mną chwalić.

- Mówiłeś, że to spotkanie paru osób – warknęłam wychodząc z limuzyny, którą przyjechaliśmy

- Musisz robić znowu sceny? – poprawił krawat i wziąwszy mnie pod rękę weszliśmy na bankiet...

.............................................

Miałam dość tego wieczoru. Zdenerwowana przepychałam się pomiędzy gośćmi, gdy nagle ktoś mnie zawołał

- Sora, Sora! – To Kankuro biegł za mną – co robisz?

- Wychodzę... mam dość tej farsy – warknęłam na nic niewinnego brata Gaary

- Sora uspokój się... co się stało?

- Jeszcze pytasz!? Widziałeś chyba jak obściskuje tamte dwie panienki, a mi kazał przymilać się do obcych facetów,, by kupili nasze akcje... nie będę niczyją zabawką...

- Sora... wiem jak to wygląda i go nie usprawiedliwiam... to jest skuteczny wabik w interesach... niestety świat biznesu tak wygląda. Ale masz rację, zdecydowanie przesadza. Pogadam z nim... - Starszy brat Gaary był jedynym z jego rodziny, który okazywał mi dużą dozę empatii i zrozumienia

- Nie trzeba... zamów mi jedynie taksówkę do domu

- Jesteś pewna, że nie chcesz poczekać? Przyjęcie się skończy za jakąś godzinę...

- Chce odetchnąć w spokoju

- W takim razie już dzwonie – odparł wykręcając numer na telefonie.

Gdy podjechała taksówka, ucałował mój policzek i kazał się już nie martwić...Wracając do domu byłam zmęczona i zła na mojego ukochanego, którego niestety dalej darzyłam ogromną miłością. Nie potrafiłam normalnie funkcjonować bez niego nawet jeśli wpływało to destrukcyjnie na moje istnienie. Był jedyną osobą, przed którą czułam respekt i chciałam zdobyć jego uznanie.

Gdy zapłaciłam i wyszłam z taksówki poczułam jak ktoś mnie kopnął w brzuch. Szpilki i długa sukienka nie ułatwiały mi samoobrony jednak szybko obezwładniłam przeciwnika i chciałam zadać cios w twarz, ale moja pięść zatrzymała się w odpowiednim momencie.

Nie wierzyłam w to, kto mnie zaatakował

- Maki!!!? – krzyknęłam

- O wybacz... nie poznałam cię Sora... myślałam, że to jakaś podrzędna laska, wykonująca polecenia swojego faceta... - wstała otrzepując się z ziemi, gdy ją puściłam – a nie...zaraz... to przecież pasuje do ciebie

Ironiczny nastrój Maki i jej specyficzne poczucie humoru zawsze były jej znakiem rozpoznawczym

- Po co przyszłaś? Żeby mnie zaatakować? – odburknęłam

- Nie mogłam sobie odpuścić... jesteś już postrachem dzielnicy, ale chciałam sama zobaczyć twoje nowe umiejętności

- Zapewne jesteś pod wrażeniem...

- Sora otrząśnij się... zobacz co się z tobą dzieje...

- Przestań chrzanić jak Deki i Takumi...

- Oni są dla ciebie za łagodni... Ja jeśli będzie trzeba rozwalę ci ten głupi łeb...

- Jakbyś była w stanie – odparłam, a ona strzeliła mi w twarz

- Zawarowałaś Maki!? – warknęłam

- Ja nie, ale ty na pewno! Nie widzisz, że twój chłoptaś to niebezpieczny gangster przez którego pójdziesz siedzieć!?

- Nie wiesz co mówisz – chciałam ją wyminąć, ale mi nie pozwoliła

- To ty nie wiesz z kim mieszkasz... Itachi bardzo dobrze zna akta twoich nowych znajomych. To nie są zwykli biznesmeni tylko gangsterzy!

- Chrzanisz i tyle. Zamiast cieszyć się, że znalazłam szczęście to mi tylko prawicie kazania! Nie będę cię słuchać! A teraz odejdź bo chce wejść do mieszkania

- Przyjdzie taki moment, gdy posłuchasz... oby tylko nie było za późno – powiedziała patrząc mi w oczy. Jej wzrok poruszał moje serce, ale nie chciałam dopuścić do siebie tych odczuć więc zamknęłam jej drzwi przed nosem...

Miałam mętlik w głowie, który nie znikł nawet po zimnym prysznicu... Zdruzgotana psychicznie, położyłam się w sypialni do snu. Drzwi zaskrzypiały grubo po 2 w nocy... Gaara wrócił... Zaraz po tym spełnił tylko jedną ze swoich obietnic... z tym, że świetnie bawił się tylko on i nie przeszkadzało mu, że sprawia mi ból nie tylko emocjonalny, ale i fizyczny wchodząc „na siłę" nie pytając mnie nawet o zdanie...

..............................................

Rok później przypomniały mi się słowa mojej przyjaciółki, która chciała mną potrząsnąć w noc bankietu...

Siedziałam na wąskim rozkładanym łóżku, bardziej przypominającym deskę... Kibel w rogu i mała umywalka, a na frontowej ścianie krata oddzielająca mnie od głównego korytarza. Areszt był mi już świetnie znany...

Wiedziałam również kto pierwszy przyleci mi z pomocą mimo że wcale na to nie zasługiwałam. Policjanci momentalnie po każdym zatrzymaniu mnie dzwonili do Itachiego, który był prawnikiem i ich dobrym kolegą.

Gdy stanął po drugiej stronie krat wiedziałam, że znów mi sprzeda kolejną pogadankę o moim życiu. Kochałam dalej moich przyjaciół, a Itachi był dla mnie jak brat, ale zaślepiona miłością do Gaary byłam głucha na ich słowa...

- Znowu nielegalne wyścigi? – zapytał patrząc karcąco

- Przestań tak na mnie patrzeć... nikogo przecież nie zabiłam... - odparłam hardo, ale w głębi serca wstydziłam się, że go zawodzę. Brałam udział w wyścigach, bo tam wyładowywałam swoją frustrację, która rosła z każdym dniem mojego związku opierającym się na balach, uwodzeniu obcych facetów byleby podpisali umowę i zadowalaniu nocami Gaary...

- Patrząc jak traktujesz swoje życie, nie zdziwię się gdy mnie wezwą w takiej sprawie – odparł groźnie, a strażnik otworzył mi kraty

- Dzięki za ratunek, pozdrów Yumi... - powiedziałam mijając go

- Sora... - jego ton był ostry do takiego stopnia, że aż się zatrzymałam

- To ostatni raz jak cię wyciągam... jeśli dłuższy pobyt w więzieniu cię odseparuje od tego dupka, to zaryzykuje

- Mówisz tak jakby to była groźba

- Bo jest... damskie więzienia są o wiele gorsze od męskich... Tam nikt nie będzie w stanie cię obronić ...

- Sama się obronie...

- Tak ci się tylko wydaje... dalej jesteś delikatną, kruchą dziewczyną, która na siłę chce pokazać jaka jest niezależna i mocna... Nie pasujesz do świata w którym obecnie żyjesz... Tam odnajdą się tylko dziwki i kobiety które nie powinny nigdy chodzić po tej planecie...

Jego słowa cięły moje serce jak nóż... Zależało mi na nim... Zawsze traktował mnie jak młodszą siostrzyczkę, a teraz patrzył najzwyczajniej jak na przestępcę... Zabolało... bardzo... warga mi zadrżała, ale za wszelką cenę nie chciałam tego pokazać.

- Dzięki za radę – prychnęłam odchodząc i zastanawiając się czy nie jest za późno by zawrócić ze złej drogi...

...............................................................

Gdy wróciłam do domu nikogo nie było... na sekretarce nagrał się tylko Kankuro, który poinformował mnie, że razem z Gaarą musieli polecieć do Meksyku w sprawie interesów i wrócą za 4 dni...

Prychnęłam odkładając telefon. Gaara nawet się nie zastanowił, by samemu zadzwonić. Gdyby nie jego brat nie wiedziałabym o połowie rzeczy jakie dzieją się wokoło mnie. Mimo że mieliśmy sprzątaczkę postanowiłam się odprężyć jak za dawnych lat...

Sprawiało mi przyjemność układanie na półkach wszystkiego na nowo i przemeblowywanie... Miałam na to całe cztery dni więc zaczęłam od razu. Nie minęło pół godziny, a ja znalazłam za regałem małą skrytkę... nie była w żaden sposób zabezpieczona ani chroniona szyfrem.

Otwierając ją zobaczyłam szereg dokumentów... fałszywych dokumentów. Różne paszporty ze zdjęciem Gaary na których znajdowały się inne imiona i nazwiska. Na końcu skrytki było coś jeszcze, ale nie mogłam dokładnie się temu przyjrzeć. Sięgnęłam ręką, która wymacała znany mi kształt... Był to pistolet cały pokryty złotem... Byłam już na tyle długo z Gaarą by wiedzieć, że nie robi zwykłych interesów i że broń jest podstawą jego negocjacji. Sam się zastanawiał czy nie powinnam jej nosić ze względów bezpieczeństwa. Póki co nie podchodziłam entuzjastycznie do tego pomysłu, a widząc spluwę pokrytą złotem tetralnie wywróciłam oczyma.

Gaara był kolekcjonerem wszystkiego co wyjątkowe i niespotykane... zaliczyłam swoje znalezisko do tych „unikatów"

Niestety... mój los nie mógł być banalny. Gdy ponownie przystawiałam regał do ściany usłyszałam huk i przewracane bibeloty.

Do mieszkania wpadło 10 mężczyzn w kominiarkach z karabinami i psami.

- Na ziemię!!! – krzyknął jeden do mnie, a ja w amoku starałam się zarejestrować co się właściwie dzieje

- Na ziemię powiedziałem! - obezwładnił mnie i przygniótł kolanem do podłogi - ręce!

Skuł mnie kajdankami bezlitośnie je ściskając

- Nic przecież nie zrobiłam – warknęłam do zamaskowanego policjanta

- Wszyscy tak mówicie! – odparł wrednie, dalej „trzymając" mnie na podłodze. W tym czasie drugi obszukiwał z psem cały salon. Zatrzymali się przy regale który parę chwil temu przysunęłam. Otwierając skrytkę i pokazując jej zawartość kolegom, dupek trzymający mnie w swoich więzach odezwał się

- No to panienko jedziemy na komisariat pogadać...

Szarpiąc się z nimi wiedziałam, że teraz wdepnęłam w zupełne bagno, ale nie zastanowiłam się przez kogo, dalej wierząc, że mój facet mnie z tego wyciągnie, bo mnie kocha...

...........................................................

Gwiazdeczki moje kochane!!! <3

Wyyyybbbaaaccczziiie mi... urzędy są ostatnio moim drugim domem i po godzinach muszę pisać sterty podań. Mam nadzieję jednak, że dziś trochę odpokutowałam, bo pojawił się rozdział i shot w drugiej książce ^^

Planuje zrobić jeszcze jeden rozdział z retrospekcją przeszłości Sory i wrócimy do aktualnych wydarzeń. Przyjmę z pokorą wszystkie zażalenia na brak odpowiedzi na wiele wiadomości, ale nie bądźcie zbyt surowi, błagam XD

Piątek/ Sobota coś się pojawi tu albo w shotach xD

Kocham Was!

Wasza

Juri <3   

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro