Rozdział 33 Kłopoty chodzą dziesiątkami
Dziękowałam Bogu, że już wracamy do domu. Przez ostatnie 2 dni Iruka sensei nie spuszczał ze mnie wzroku na którego widok przybierałam postać buraka... Takumi natomiast nieprzerwanie się uśmiechał do Kakashiego, a przechodząc obok Nary wybuchał śmiechem...
Miałam ochotę go za to ukatrupić... Dojeżdżając do domu byłam wykończona. Łażenie po wyżynach nadwyrężyło moją kondycję, a w dodatku byłam emocjonalną galaretą... Nara też miał parszywy nastrój... nie odzywał się do mnie w drodze powrotnej, a odburkiwał krótkie komunikaty w stylu „Tak", „Nie"...
Nie przejmowałam się już tym...wiedziałam, że muszę z nim zerwać i zrobię to nazajutrz po uczelni... wysiadając z autokaru pożegnałam się ze wszystkimi i wchodząc do domu od razu położyłam się spać, nawet się nie myjąc...
...........................................................
Siedząc na wykładzie z zarządzania kapitałem z profesorem Danzou błądziłam myślami... Układałam przemowę wstępną do rozmowy z Narą... Niestety nie skomponowałam nic sensownego... Takumi dawał mi porady jak zerwać, ale były nieadekwatne do mojej sytuacji.
Mój przyjaciel był flirciarzem i mógł się pochwalić sporą listą „byłych" związków. W jego przypadku teksty w stylu:
„Beze mnie będziesz szczęśliwsza"
„Nie jestem dla ciebie zbyt dobry, zasługujesz na kogoś innego" czy
„ Nie mogę być z kobietą, która przypomina moją matkę"
Były skuteczne, nie zawsze druzgocząc serca młodych naiwniaczek...
- No, ale dlaczego nie chcesz użyć tej wymówki? – pytał nie rozumiejąc mnie zupełnie – przecież jest zgodna z prawdą
- Chciałabym w miarę cywilizowanie i pokojowo zakończyć ten związek, a tekst że był kiepski w łóżku nie do końca do tego pasuje – wyjaśniłam, żałując że Deki nie może mi doradzić, chociaż w tym wypadku miałaby podobne zdanie jak Takumi.
Niestety nasza księżniczka odpuściła sobie tego dnia uczelnie, bo musiała najpierw zrobić pranie, posprzątać i zadbać o siebie po powrocie. Skończyło się tym, że poszła spać o 5 nad ranem...
- Deki, Takumi przestańcie gadać... Danzou na was patrzy... - Miyuki siedząca za mną szturchnęła mnie nieznacznie. Byłam jej wdzięczna, bo ostry wzrok prowadzącego był przerażający... wolałam nie podpadać całemu personelowi uniwersyteckiemu...
- Dziękuję – wyszeptałam odwracając się delikatnie. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie ciepło i puściła mi oczko. Suigestu naprawdę trafił w dziesiątkę. Jego dziewczyna była najmilszą jaką znałam... przebijała swoim ujmującym usposobieniem nawet Ten Ten.
W pewnej chwili poczułam jak mój telefon zawibrował. Mimowolnie się uśmiechnęłam widząc, że to sms od Kakashiego.
„Kolacja wieczorem? „
Szybko odpisałam:
Nie mogę się doczekać
„Mam nadzieję, że już będziesz po rozmowie?"
Westchnęłam... przez ostatnie dni wyjazdu wywierał na mnie ogromną presję bym zerwała z Narą... z drugiej strony nie dziwiłam się...ja też byłam już tym zmęczona
-Tak...
- „W takim razie będę czekał. Kocham"
- Czyżby nasz profesorek wywołał taki uśmiech na twojej twarzyczce? – zaśmiał się Takumi
- Cicho idioto... jeszcze ktoś usłyszy... - skarciłam go jednocześnie chcąc już móc spotkać się z mężczyzną , który wywoływał u mnie motylki w brzuchu...
..........................................................
Wchodząc do mieszkania byłam cała zestresowana. Nary jeszcze nie było więc na szybko ogarnęłam jego porozrzucane rzeczy i usiadłam na kanapie czekając aż się zjawi... Tkwiłam tak w bezruchu przez dwie godziny... wszedł do mieszkania, a widząc moją minę od razu wyczuł, że coś wisi w powietrzu.
- Musimy porozmawiać – powiedziałam niemal szeptem
- Brzmisz tak poważnie jakby ktoś umarł... - popatrzył na mnie uważnie, a widząc że nie reaguje usiadł naprzeciwko mnie
- Słucham – powiedział ziewając
- Nara...Ja... - zaczęłam, a jego pytający wzrok nie ułatwiał mi tego
- Śmiało... co się stało? Znów nabałaganiłem, tak? Nie możesz wreszcie wyluzować? – powiedział zblazowany, a mi jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przestało być go żal.
- To koniec – powiedziałam
- Koniec? – zrobił minę jakby nie rozumiał co do niego mówię
- Tak...koniec...koniec nas i naszego związku
- Jak to? O czym ty mówisz?
- Nie udawaj Shika... dobrze wiesz, że ostatnio się nam nie układa...
- To przejściowe... chciałem i chcę to naprawić
- Ale ja nie chcę... Jest już za późno... - odparłam
- Nigdy nie jest! Czemu tak mówisz!?
- Nie oszukujmy się... od dłuższego czasu nie jest dobrze pomiędzy nami... ciągle się od siebie oddalamy...
- Sora nie rezygnuj z nas... zmienię się! Obiecuję! Będę sprzątał, pomagał ci, znajdę dobrą pracę i ..... i zacznę cię zadowalać w łóżku... - nie wiem czemu, ale na ten argument zachciało mi się śmiać...
- Shika nie o to chodzi... - musiałam przypomnieć sobie jakieś traumatyczne przeżycia by nie wybuchnąć mu śmiechem w twarz...
- Możesz szczerze i z czystym sumieniem powiedzieć, że mnie kochasz? – zapytałam
Odpowiedziało mi głuche, długie milczenie....
- Widzisz sam... przyzwyczailiśmy się do siebie i tyle...
- Jak dawno podjęłaś tę decyzję?
- Już jakiś czas temu... jednak gdy się wprowadziłeś stwierdziłam, że nie będę cię tym dobijać...
- Masz kogoś?
- Shika to nie ma znaczenia...
- Czyli masz... - odparł smutno – rozumiem, że mam się wyprowadzić? – miałam wrażenie, że to było dla niego większym ciosem niż fakt, że nasz związek się skończył
- Nie widzę innej opcji – odparłam...
- Rozumiem... jeszcze dzisiaj przeniosę się do Chojiego...
- Przykro mi Shika... - odezwałam się po chwili... Było mi ciężko mimo że nic już do niego nie czułam...
- Mi też... bardzo lubiłem to mieszkanie... - podniósł się i lekceważąco poszedł do sypialni by spakować swoje rzeczy...
Zamurowało mnie... nie zależało mu na naszym związku...Jedynie czego żałował, to że traci wygodne lokum... Przetarłam twarz dłonią, a w głowie pojawiła się jedna myśl:
„Dlaczego zawsze trafiam na dupków...?"
.............................................................
Postanowiłam wyjść z domu i przejść się po parku.... W domu atmosfera była tak gęsta, że mona było ciąć ją nożem. Shikamaru zdążył już zamieścić informację o naszym rozstaniu na fb więc posypała się lawina telefonów i pytań... Nie chciałam słuchać, jak Nara rozmawia przez telefon i wyżala się naszym wspólnym znajomym... kiedyś zrobiłabym mu awanturę za to teraz natomiast było mi wszystko jedno... osiągnęłam to co chciałam... byłam wolna... i moje mieszkanie też...
Emocjonalnie zareagowała jednak moja przyjaciółka, która widząc post na portalu od razu do mnie zadzwoniła i dała upust swojemu zdenerwowaniu
- Ukręcę mu jaja! A ja miałam skrupuły, że go zdradzasz... Idiotka ze mnie! Wybacz mi Soruś... Takumi z Sasuke już planują jak mu dopiec za to jak się zachował... nie martw się, grunt, że ten śmieciarz już nie będzie syfił ci mieszkania!
Bawiła mnie jej kalkulacja. Z drugiej strony zachowanie Nary połączyło, a na pewno „zbliżyło" dwóch największych wrogów : Sasuke i Takumiego.
Idąc alejką rozkoszowałam się nadchodzącą wiosną... dalej było zimno, ale śnieg już dawno stopniał. Cieszyło mnie to ogromnie, bo po gorącej Hiszpanii i Portugalii ciężko było się przyzwyczaić do noszenia grubych ubrań i kurtek...
W pewnym momencie musiałam jednak przystanąć...
Na mojej drodze stanął wysoki mężczyzna o brązowych włosach i poważnym wyrazem twarzy...
Westchnęłam...
- Nie cieszysz się, że mnie widzisz? – zapytał
- Twoje pojawienie się zwiastuje kłopoty – odparłam
- Czyli robię za zły omen?
- Tak jakby... często mnie też ostrzegałeś przed nieszczęściem... jak jest teraz...? przynosisz ostrzeżenie czy wyrok? – patrzyłam mu prosto w oczy
- Nic się nie zmieniłaś Sora... wciąż pewna siebie, odważna... a jednocześnie krucha...
- Mylisz się Kankuro... Zmieniłam się i to bardzo... przestałam się chociażby bać twojego brata – odparłam z uśmiechem...
- To niedobrze... nie lekceważ go Sora... Jest w poważnych tarapatach i sięgnie po wszystko i każdego, kto może go z nich wyciągnąć.
- Te 4 miliony wyratują go z opresji? – zadrwiłam
- Nie... Gaara narobił niewyobrażalnych długów... wrócił do hazardu i narkotyków. Jest nieprzewidywalny, a dobrze wiesz, że nieprzewidywalny Gaara jest bardzo niebezpieczny
- Wiem...ale ja mu nie jestem do niczego potrzebna... a pieniędzy mu nie oddam... chyba, że sam po nie przyszedłeś – popatrzyłam na niego badawczo
- W żadnym wypadku...sam ci je przecież dałem... Wybacz, że dłużej nie udało mi się zmylić jego tropu...znalazł cię w nieodpowiednim momencie – miał przepraszający ton. Gdyby nie on może nigdy nie zdecydowałabym się uciec od Gaary... mój niedoszły szwagier był częstą podporą dla mnie
- Przestań się obwiniać... pomogłeś mi jako jedyny i ja tego nie zapomnę... Wiesz co kombinuje?
- Niestety nie, ale Temari mu pomaga... nasza firma stoi na krawędzi bankructwa... tracimy wpływy w mieście, a ojciec ciężko zachorował... przekazał dowodzenie Gaarze i skończyło się to katastrofą...
- W takim razie będę mieć oczy szeroko otwarte... - odparłam
- Tylko tyle mogę dla ciebie zrobić – uśmiechnął się blado – i staraj się nie chodzić sama po ulicy...
- Zmieniłam zdanie – powiedziałam już gdy chciał odejść – jesteś moim aniołem stróżem... dziękuję Kankuro...
- Nic takiego nie zrobiłem – odparł
- Zrobiłeś... dzięki tobie żyje... - wyszeptałam, a wspomnienie przeszłości ścisnęło mi gardło
- Nie wspominajmy już tamtych dni... nie byłem wcale lepszy od mojego brata...
- Byłeś... i dalej jesteś – posłałam mu ciepły uśmiech który odwzajemnił. Po chwili widziałam już tylko oddalającą się jego sylwetkę... Czując, że wspomnienia wracają usiadłam na ławce przy jednej z alejek i pozwoliłam, by retrospekcja z mojego życia pokazała mi je jeszcze raz...
Hej hej hej xD
Wybaczcie skarby, że małe opóźnienie, ale miałam trochę spraw rodzinnych do załatwienia... Chciałam podziękować za 7 tyś wyświetleń!!! ( szok, szok i nie dowierzanie xD ) dodatkowo możecie przygotować się na delikatne zakończenie – ta chwila musi kiedyś nadejść... niestety... nie określę ilość rozdziałów, bo zmienia się to w zależności od mojej inwencji twórczej, ale nie będzie to moda na sukces xD
Na pocieszenie pamiętajcie o shotach, które wtedy pojawiać się będą częściej ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro