Rozdział 27 Szczerość
- Sora przestań obgryzać paznokcie – skarciła mnie przyjaciółka
- Kurde nie mogę... Deki ja nie wytrzymam – powiedziałam coraz bardziej spanikowana.
Chciałam uciec i udawać, że nic się nie stało... Nie było mi dane wprowadzić ten debilny plan w życie bo pielęgniarka wyczytała moje imię i nazwisko. Yumi skinęła na mnie i kazała iść za sobą. Deki z Itachim mieli poczekać na nas w poczekalni.
- Witam Yumi, jak się czujesz? – zapytała czarnowłosa pani doktor. Wyglądała na sympatyczną
- Ja dobrze Shizune, ale dziś musimy skupić się na Sorze. Pilna sprawa, dlatego oddałam jej moją dzisiejszą wizytę – powiedziała Yumi dalej rozmawiając z lekarzem.
Nie miałam o tym pojęcia! Owszem, zdziwiło mnie, że tak szybko umówiła mnie na konsultacje, ale z tego wszystkiego nie pomyślałam, żeby ją o to zapytać...
- No dobrze w takim razie Sora pobiorę ci teraz krew do analizy, a następnie proszę byś się rozebrała i usiadła na fotelu, a ja zadam ci kilka pytań – powiedziała z uśmiechem dr Shizune. Zrobiłam jak mi poleciła. Poszłam do małego pomieszczenia i się „rozebrałam".
„Matko jak ja nienawidzę ginekologów" – pomyślałam.
Nie ważne było czy lekarzem jest kobieta czy mężczyzna. Po prostu zawsze krępowało mnie badanie i układanie nóg na tym specyficznym fotelu w którym kobieta traciła resztki godności i powagi.
Zdejmując spodnie odpowiadałam na pytania lekarza. Kiedy była ostatnia miesiączka, współżycie i jaki tryb życia prowadzę oraz od jak dawna jestem aktywna seksualnie. Pytania były niezwykle krępujące, a wiedząc że Yumi siedzi w gabinecie dodatkowo mnie peszyła. Z drugiej strony cieszyłam się, że jest obok bo sama skonałabym tu ze strachu.
- Sora siadaj śmiało na fotelu – poleciła lekarka miło, a ja ułożyłam nogi w trybie „samolotowym"
- Nie spinaj się kochanie i postaraj się rozluźnić – poleciła, a Yumi się lekko zaśmiała. Pomimo że siedziała za moją głową, doskonale wiedziałam jaką ma minę
Poczułam lekki ból i się skrzywiłam
- Sora będzie boleć jeśli się nie rozluźnisz – powiedziała Shizune dalej mnie badając
- Gdyby to było takie proste pani doktor to było by łatwiej – odparłam i najwidoczniej ją rozbawiłam. Po chwili podniosła głowę patrząc na mnie.
- No dobrze możesz się ubrać. Pójdę po twoje wyniki morfologiczne, bo powinny już być gotowe. Przyjdę za chwilę
- Matko, tobie też się trzęsą nogi zawsze jak z tego schodzisz? – zapytałam Yumi człapiąc do przebieralni i bluzką zasłaniając swój tyłek
- Tylko po wnikliwszym badaniu – zaśmiała się Yumi, a ja razem z nią. Siedziałyśmy chwilę w milczeniu przed biurkiem pani doktor
„Wyglądamy jak para lesbijek czekających na wiadomość czy nasienie dawcy na stałe zagnieździło się w mojej macicy" - Tylko mnie mogły przyjść takie głupie myśli do głowy w tym momencie...
- Dobra. Jeszcze tylko wpiszę dane do komputera i już wszystko mówię – Shizune wróciła z konkretnym wyrazem twarzy. Po wypisaniu czegoś na klawiaturze spojrzała na mnie
- Sora, nie wiem czy to dla ciebie radosna nowina czy nie, ale nie jesteś w ciąży – powiedziała, a ja miałam wrażenie, że się przesłyszałam
- Ssłucham? –zaczęłam się jąkać
- Wszystkie badania jakie zrobiłam wykluczyły tę możliwość
- Jak to możliwe. Zrobiłyśmy 2 testy i oba wyszły pozytywne – powiedziała Yumi
- Były wadliwe
- Oba? – nie dowierzałam
- Widać Sora miałaś dużego pecha – powiedziała Shizune
„A jakże by inaczej..." – pomyślałam i zapytałam jeszcze:
- Ale dlaczego w takim razie nie dostałam okresu??
- Z hormonami wszystko w porządku. Nie przechodziłaś ostatnio jakiś silnych stresów?
- Możliwe... - odparłam uświadamiając sobie, że ja ciągle żyje w stresie... Gaara, romans z Kakashim, napad z nożem w wykonaniu Rin, ukrywanie się...
- Stres był powodem zatrzymania twojego cyklu... spokojnie dam ci witaminy i powinno wrócić wszystko do normy.
- Dziękuję Shizune - Yumi zaczęła rozmawiać za mnie bo odpłynęłam. Aż do wyjścia z gabinetu się wyłączyłam. Patrząc teraz w złote oczy Dekahi dalej czułam jakbym śniła
- No powiedz coś wreszcie!!! – potrząsnęła mną, ale nie byłam w stanie mówić.
- Nie jest w ciąży, fałszywy alarm... - Yumi wyjaśniła im wszystko. Docierało do mnie wszystko jak przez mgłę...faktycznie byłam mega zestresowana
- Całe szczęście – Itachi przetarł dłonią twarz opadając ponownie na krzesło. Widać, że mu ulżyło
- A jednak nie jest z ciebie taki pechowiec! – zaśmiała się Dekashi tuląc mnie do siebie. Dopiero teraz odetchnęłam. Zaczęłam się cieszyć, że to tylko fatalny zbieg okoliczności. Gdy mieliśmy już wychodzić z kliniki, dogoniła nas dr Shizune
- Yumi poczekaj! Udało mi się wcisnąć cię za 2 dni na wizytę. Będziesz ostatnia, ale wolę byś była pod stałą opieką.
- Dziękujemy pani doktor – powiedział Itachi obejmując Yumi w pasie. Gdy lekarka wróciła do budynku, podejrzliwie popatrzyłyśmy z Deki na parę małżeńską.
- Mam wrażenie czy chcecie nam coś powiedzieć? - Deki wzięła ręce pod boki
- Hahaha... nie patrz już tak... Wiedziałam, że długo nie da się tego ukrywać – Yumi popatrzyła na Itachiego, a ten się uśmiechnął i powiedział:
- Będziemy rodzicami
- O matko!!! Gratulację! – powinszowałam im widząc ich radość i szczęście
- Będę ciocią!!! – piszczała radośnie Deki – muszę zadzwonić do Sasuke
- Nie musisz on wie – powiedział Itachi, a ja już wiedziałam że wydał na niego wyrok
- Jak to ON WIEDZIAŁ? Czemu mi nie powiedzieliście!? Czemu on nic nie mówił!? Już ja się z nim policzę – gadała tak przez całą drogę i nie dała sobie przetłumaczyć, że z niej jest papla, a chcieli póki co zostawić tę informację dla siebie. Bawiła mnie jej reakcja, ale jeszcze cieszyła mnie mina Itachiego, który aż kipiał z radości z faktu, że zostanie ojcem...
...............................................
- Sora może jednak pojedziemy najpierw do domu? – zapytała Dekashi, gdy stanęliśmy pod wysokim apartamentowcem
- Nie... muszę najpierw z nim porozmawiać... nie czekajcie na mnie – tu zwróciłam się do Itachiego – Kakashi mnie odwiezie
- Ok. Będziemy czekać na ciebie z niecierpliwością – powiedział poważnie. Wysiadłam z auta i wbiłam kod do klatki. Drzwi momentalnie się otworzyły. Nie miałam nawet pewności czy Kakashi jest w domu, ale miałam klucze do jego mieszkania. Dorobił mi, bym mogła czekać na niego gdy on musiał dłużej zostać na uczelni.
Przekręciłam klucz w zamku. Nie zdążyłam nawet zrobić kroku, a już obejmowały mnie silne ramiona.
- Jesteś nareszcie – powiedział wnosząc mnie do salonu – myślałem, że zwariuje bez żadnych wiadomości od ciebie – dodając to pocałował mnie delikatnie i popatrzył zatroskany w moje oczy
- Musimy porozmawiać – powiedziałam z lekkim uśmiechem, jednak wewnątrz drżałam. Musiałam mu powiedzieć o całej sytuacji, a także o tym że nie byłam pewna z kim „byłam" w ciąży. Chciałam być wobec niego całkowicie fair...
- Co powiedział lekarz? - spytał poważnie patrząc na mnie. Nagle zrobił się bardzo rzeczowy i konkretny. Byłam zszokowana...
„skąd on wie o lekarzu?" – myślałam. Odpowiedział na to moje nieme pytanie
- Itachi mi powiedział... Kiedy dowiemy się czy dziecko jest moje?
Byłam totalnie sparaliżowana... i jednocześnie zła, że Itachi nie posłuchał mojej prośby
- Nie jestem w ciąży... - powiedziałam cicho spuszczając głowę – fałszywy alarm
Siedział chwilę nieruchomo, a ja nie śmiałam podnieść na niego wzroku. Po chwili przytulił mnie i powiedział:
- Cieszę się... - nie powiem dobiło mnie to... oznaczało to bowiem, że nie chciał mieć ze mną dzieci i zaczęłam się zastanawiać czy faktycznie traktuje mnie poważnie. Mimowolnie się rozpłakałam. Kakashi cały zesztywniał, po czym odsunął mnie od siebie.
- Matko jakim jestem idiotą... źle się wyraziłem Sora – podniósł mój podbródek bym na niego spojrzała. Miałam lekko zamazany obraz przez łzy
- Mówiąc, że cieszę się że nie jesteś w ciąży poczułem ulgę. Ulgę, ponieważ nie byłaś pewna kto jest ojcem... Jeśli teraz będziesz spodziewać się dziecka, jego ojcem na pewno będę ja... i żadne badania nie będą potrzebne by to potwierdzić – mówił to z poważną miną, ale jego słowa miały ciepłą barwę.
Rzuciłam się mu na szyję słysząc te kilka zdań... zdań które na nowo pozwoliły mi wierzyć w miłość.
...........................................
Gdy wyciszyłam się i moje emocje opadły Kakashi poszedł przygotować coś do jedzenia, a mnie kazał odpocząć.
- Mówiłeś, że nie gotujesz tylko zamawiasz jedzenie – odparłam
- Nie znaczy to, że nie umiem niczego przygotować. Tak będzie szybciej – odparł z szarmanckim uśmiechem
- Więc ci pomogę
- Nie. Masz podkrążone oczy i widać, że za dużo nie spałaś w nocy. Przez te pół godziny powinnaś się zdrzemnąć – powiedział idąc do kuchni. Miał rację... przez tę całą sytuację byłam wykończona. Jednak jedocześnie wiedziałam, że nie zasnę... Postanowiłam zrobić mu na przekór. Wparowałam do kuchni i zaczęłam kroić warzywa, które naszykował na blacie
- W dzieciństwie też byłaś taka nie posłuszna i uparta? – zapytał patrząc w moim kierunku
- Zawsze – powiedziałam szczerząc się w najlepsze i dalej robiąc swoje. Podpatrywałam przy tym jak Kakashi przygotowuje rybę. Byłam pod wrażeniem jego umiejętności kulinarnych. Doprawiał, próbował, a wszystkie czynności szły mu niezwykle sprawnie. Gdy już skończyliśmy nasze wspólne gotowanie zasiedliśmy do stołu.
Faktycznie... Kakashi miał się czym pochwalić. Ryba wyszła mu wyśmienicie.
Jedliśmy rozmawiając w przyjemnej atmosferze, jednak zauważyłam, że coś go dręczyło. Już po chwili wiedziałam co...
- Zerwij z nim – powiedział nagle, zaprzestając konsumpcji. Był śmiertelnie poważny i oczekiwał jakiejś mojej reakcji- nie chcę byś już z nim mieszkała
- Kakashi...
- Chyba, że go kochasz... - powiedział dalej prześwietlając mnie wzrokiem
- Nie! To nie tak... kocham tylko ciebie. Zerwę z nim po wyjeździe terenowym. Nie chcę czuć się niezręcznie przez ten cały wyjazd
- Nie cieszy mnie fakt, że do tego czasu będzie cię dotykał i z tobą spał... - dalej był markotny, zbierając talerze gdy skończyliśmy posiłek
- Nie śpi ze mną... - powiedziałam pomagając mu
- Jak to? – aż przystanął
- Śpimy oddzielnie od pewnego czasu... on zajmuje kanapę, a ja sypialnie – wyjaśniłam – nic pomiędzy nami nie ma
- I nie przeszkadza mu to!? – zapytał zdziwiony
- Przeszkadza, ale jest typem, który szybko odpuszcza... Myśli, że to przejściowe – wyjaśniałam
- Frajer... - zaśmiał się pod nosem radośnie, obejmując mnie w pasie
- Skoro rozmawiamy ze sobą szczerze też mam jedno pytanie... - odezwałam się
- Pytaj o co chcesz – powiedział bawiąc się kosmykiem moich włosów
- Co prawda obiecałam, że nie będę pytać o twoją przeszłość – zaczęłam się miotać
- Sora nie musisz się tłumaczyć. Obiecuję, że odpowiem bez względu na to jakie pytanie mi zadasz
- Mówiłeś, że bliznę masz po wojsku...ale wiem ze mnie okłamałeś... Nie mam ci tego za złe, bo nie byliśmy wtedy dla siebie nikim ważnym, ale teraz wolałabym znać prawdę
Popatrzył na mnie smutno... i westchnął
- Masz rację skłamałem... Znasz już Rin... Nasza przeszłość jest bardzo mocno zazębiona... kiedyś znaleźliśmy się w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie. Podpalono Budynek w którym się znajdowaliśmy... nie był to zwykły biurowiec, a magazyn z materiałami wybuchowymi, narzędziami i innym żelastwem... Nic nie widzieliśmy, wszędzie unosił się dym, a my ledwo oddychaliśmy. Jednak w ostatnim momencie ochroniłem Rin własnym ciałem, gdy jedna ze skrzynek z ekwipunkiem wybuchła. U niej skończyło się to drobnymi siniakami, a ja tak jak widać. Kawałek ostrza wbił mi się w twarz po czym straciłem przytomność. Uratował nas Obito... mój przyjaciel...Tylko dlatego go nie zabiłem za to, że posuwał za moimi plecami moją dziewczynę...
Słuchałam tego skrawka informacji z zapartym tchem... Po raz kolejny przekonałam się jak wspaniałym mężczyzną był Kakashi. Wzruszona Dotknęłam dłonią jego blizny i stając na palcach delikatnie go pocałowałam.
- Czy skoro już sobie wszystko wyjaśniliśmy mogę pokazać ci co przygotowałem na deser? – zapytał, a ja pokiwałam twierdząco głową idąc z nim do sypialni...
..................................................................
Przebudziłam się gdy już była noc. Obok spokojnie spał Kakashi. Bardzo zachciało mi się pić więc delikatnie na paluszkach opuściłam rozgrzane od naszych ciał łóżko i poszłam do kuchni. W międzyczasie zaczęłam czytać sms od Dekashi, że jestem nieodpowiedzialnym głupkiem, bo nie poinformowałam ich, że zostanę u Kakashiego na noc.
Szybko odpisałam jej przepraszającą wiadomość, na którą o dziwo od razu odpisała, że nie ma problemu i że mnie kocha. Fakt, że miała dla mnie tyle łaski i czyta sms o 2 nad ranem potwierdzał tylko, że jest z Sasuke... i spędziła tak samo miło czas ze swoim chłopakiem jak my z Kakashim...
Uśmiechnęłam się zadziornie i popijając wodę podeszłam do regału z książkami. Blask księżyca wpadający przez okno oświetlał większość z nich tak, że doskonale mogłam odczytać ich tytuły.
Były to opowiadania, biografie książki historyczne, a także cały regał o tematyce kobiet niejakiego Jirayi... to nazwisko wydało mi się znajome, ale nie byłam pewna gdzie je słyszałam. Przeglądając dalej moją uwagę przykuło małe pudełko wciśnięte pomiędzy książki naukowe. Powoli je wyjęłam. Wiedziałam, że nie powinnam go otwierać, ale ciekawość wzięła górę.
Uchyliłam wieko, a jego zawartość przyprawiła mnie o kolejną serię pytań. Jednak najważniejszym z nich było : Po co potrzebna Kakashiemu broń...
Hej moje gwiazdeczki!!! xD
Zanim poleje się tu fama pomstowań od razu mówię, że nikogo nie okłamałam mówiąc, że nie jest to dziecko Kakashiego xD
Ha ha ...taki żarcik literacki niektórym z was zrobiłam, ale proszę nie gniewajcie się ^^
Mam też nadzieję, że takie rozwiązanie sytuacji wam się spodobało xD
Kocham i buziaczkuje
Wasza
Juri
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro