Rozdział 25 Przyjaźń też przechodzi kryzys
- Wybaczcie, spieszę się! – spanikowałam. Całkowicie. Rzuciłam tylko banknot kasjerce nie czekając na resztę.
Mina Dekashi mówiła zbyt wiele... szok, niedowierzanie i radość przeplatana z rozpaczą... doskonale zdawała sobie sprawę, że to nie czas na dziecko zwłaszcza z Narą... a prawda była jeszcze gorsza... mogłam być w ciąży z promotorem, który pisał ciągle smsy gdzie jestem.
Szybko odpisałam, że źle się poczułam i Deki zabiera mnie do siebie więc odezwę się dopiero jutro. Chciałam móc trzeźwo myśleć, a nie było to teraz łatwe. Gdybym nie powiedziała, że będę z przyjaciółką na pewno by przyjechał martwiąc się o mnie.
Wróciłam do mieszkania i od razu pobiegłam do łazienki. Na moje szczęście Nara był na uczelni i na spokojnie miałam te 3 godziny samotności... Odpakowałam test i czytając uważnie instrukcje zastosowałam się do niej.
Nie pozostało mi teraz nic innego jak czekanie. Całe 3 minuty. Wzięłam głęboki wdech i poszłam do salonu, a test położyłam na kanapie siadając obok. Z tego wszystkiego zapomniałam po raz setny o zamknięciu drzwi, które teraz się otworzyły. Moim gościem okazała się sama Dekashi, która momentalnie zlokalizowała miejsce mojego pobytu.
Podeszła do mnie i objęła, a ja poczułam jak łzy zaczynają spływać z moich niebieskich oczu.
- Cssiiii...Soruś nie płacz... jestem przy tobie – powiedziała tuląc mnie do siebie – zrobiłaś już test?
- Tak – odparłam odsuwając się od niej i wycierając oczy rękawem – ale trzeba poczekać. Deki... - zaczęłam, ale fala łez znów mnie dopadła
- Nie płacz kochanie...Jeśli jesteś w ciąży powinnaś skakać z radości. Jeszcze rok i twoje jajeczka byłyby nieświeże – próbowała mnie rozweselić co na chwile zresztą się jej udało
- Ale... - zaczęłam, lecz mi przerwała
- Żadnych „ale"... Shika może nie jest ideałem, ale już moja w tym głowa, by stanął na wysokości zadania. Trzeba brać odpowiedzialność za swoje czyny. Aa poza tym masz mnie! Będę najlepszą ciocią na świecie! – aż klasnęła uradowana w dłonie.
Dokładnie w tym momencie spojrzałyśmy obie na test... Drżącą dłonią sięgnęłam po niego odczytując wynik. Patrzyłam na niego z kilka sekund i w pokoju rozległ się mój szloch. Przeciągły szloch, którego nie było w stanie nic uspokoić... Deki zapewniała, że mi pomoże i że wszystko się ułoży i że najwyżej dokończę studia zaocznie. Było we mnie tyle emocji, a złość na los rosła z każdą chwilą.
- Kurde, Deki ty nic nie rozumiesz!!! – krzyknęłam, gdy zaczęła mnie gładzić po włosach i mówić, że moje maleństwo też pewnie będzie miało taki kolor swoich.
- Soruś wiem, że jesteś teraz rozchwiana emocjonalnie, ale zobaczysz...
- Nie wiem kto jest ojcem!! – wrzasnęłam
Cisza. Bardzo długa cisza.
- Jak to? Zdradziłaś Shike?? – patrzyła na mnie tymi złotymi oczami jak na jakąś wywłokę...
- Nie patrz tak na mnie... Tak zdradziłam...
Znowu cisza. Jedynym jej plusem było to, że się uspokoiłam. Wiedziałam, że Deki może niezbyt entuzjastycznie zareagować na tą informację, ale nie sądziłam, że będzie aż taka surowa. Wyprostowała się i zaczęła wypytywać
- Kto to jest? Znam go?
- Znasz- odparłam zdawkowo. Jej wzrok był zbyt silny. Sasuke chociaż mnie zrozumiał, a ona nawet się nie starała
- No więc mów kto to do cholery, a nie teraz zawstydzoną udajesz! – naciskała
- Kakashi Hatake – powiedziałam podnosząc wzrok
- Zwariowałaś Sora!? To twój promotor! – była przerażona
- Zdążyłam zauważyć – powiedziałam ironicznie. Ironia zazwyczaj pojawiała się u mnie w ekstremalnych chwilach.
- Znowu musiałaś się wpakować w bagno, nie? Nie jesteś w stanie żyć normalnie tylko z sensacjami! A potem ja cię muszę z tego wyciągać – wstała i zaczęła chodzić po pokoju. Raniły mnie jej słowa, ale wiedziałam że teraz dominowały emocje no i była w trakcie okresu...
- Następnym razem nie będę cię prosić o pomoc – powiedziałam sucho
- Nie będzie kretynko następnego razu, bo to przerwiesz! On jest starszy od ciebie o 10 lat, a na dodatek jak ktoś się dowie to wylecisz z hukiem i żadna uczelnia w promieniu 100 km cię nie przyjmie! – wrzeszczała
- 8 lat... - powiedziałam, a ona pytająco na mnie spojrzała – Kakashi jest starszy tylko 8 lat...
- Aż mi się coś robi, jak mówisz o nim po imieniu... przecież się nienawidziliście! Jak długo to trwa?
Nie chciałam najbardziej odpowiadać na to pytanie, ale wiedziałam że jeśli skłamię wszystko się wyda, bo Sasuke znał prawdę i będzie jeszcze gorzej.
- Mów Sora... miej teraz odwagę by powiedzieć ile czasu to przede mną ukrywasz – powiedziała znając moje obawy
- Od wesela Yumi...
- Jak mogłaś... - załamała się – nie dość, że zdradziłaś mnie i naszą przyjaźń to jeszcze zrobiłaś takie świństwo Shice...
Teraz już ja nie wytrzymałam. Miałam dość robienia ze mnie najgorszej
- Nie chciałam, ale to zrobiłam i nie żałuję! Dobrze wiesz jaki jest Nara! Sama mówiłaś, że do siebie nie pasujemy!!!
- To cię nie usprawiedliwia! Mogłaś z nim chociaż zerwać, a nie zwodzić i jeszcze pozwolić by z tobą zamieszkał! – mówiła zła. Chcąc nie chcąc w duchu przyznawałam jej rację
- Przykro mi, że nie jestem tak idealna i prawa jak ty... - nie chciałam przyznać jej racji, a jeszcze bardziej brnęłam w to dalej
- Nie trzeba być idealnym czy prawym... Wymaga tego zwykła przyzwoitość – powiedziała twardo, wstając
- Zawiodłam się na tobie... Mam nadzieję, że chociaż postawi ci dobrą ocenę na koniec, bo jeśli to jego dziecko to nie myśl, że rzuci dla studentki swoją karierę – powiedziała zimno i wyszła z mieszkania.
„Niech to szlag!!" krzyknęłam w myślach i padając na poduszkę wylałam w niej resztę łez, które nie chciały przestać lecieć.
..............................................
- Sora...Sora... - ktoś mnie wołał. Najwidoczniej zmęczona płaczem musiałam zasnąć. Teraz otwierając zaspane oczy zobaczyłam czarnowłosą dziewczynę lekko się do mnie uśmiechającą.
- Yumi... Co tu robisz? – spytałam zdziwiona
- Jak zwykle zapominasz o drzwiach kochanie – powiedziała odgarniając złote kosmyki z mojej twarzy.
- Deki też z tobą jest? – zapytałam całkiem się rozbudzając
- Nie... ale wiem już o wszystkim... - powiedziała cicho
- W takim razie możesz śmiało nazwać mnie wywłoką – powiedziałam z ironicznym uśmiechem
- Wybacz Dekashi... jest rozemocjonowana i wcale tak o tobie nie myśli... sama jest przerażona i nie wie jak ci pomóc
- A co ja mam powiedzieć?? – popatrzyłam na pozytywny test, który dalej leżał na kanapie
- Przede wszystkim uspokój się. Stres nie jest teraz dla ciebie wskazany...A jutro idziemy do ginekologa. Umówiłam ci wizytę po uczelni
Była rzeczowa, ale niezwykle ciepła. Niczym starsza siostra chciała się mną zaopiekować i nie robiła żadnych wyrzutów.
- Dziękuję Yumi...- powiedziałam czując na nowo gule w gardle
- Nie dziękuj a się pakuj – powiedziała z uśmiechem
- Pakuj? – zapytałam zdziwiona
- Do jutrzejszej wizyty będziesz siedziała jak na szpilkach. Wątpię by widok Nary poprawiał ci nastrój... nocujesz dzisiaj u mnie – zadecydowała. W tym momencie usłyszałam znajome kroki w korytarzu. Pobladłam.
Yumi była niezwykłą kobietą. Wyczuwając zagrożenie szybko schowała mój test do swojej torebki i przybrała maskę „beztroski" na twarzy. Do salonu wszedł mój chłopak.
- Yumi? Hej... - powiedział zaskoczony jej wizytą
- Hej Shikamaru. Dobrze, że jesteś. Pożegnaj się z Sorą bo zabieram ci ją na całą noc – powiedziała radośnie dając mi znak bym wzięła się w garść i grała.
- Jak to? – zapytał patrząc na mnie – a w ogóle Sora wszystko ok? Płakałaś?
- Nnie – odparłam, ale głos wszystko zdradzał
- Nasza kochana Sora zmartwiła się Misaki... wiesz, ostatnio dużo choruje, a Sora traktuje ją jak własną babcię i się bardzo wzruszyła – Yumi wybawiła mnie z opresji
- Aha- odparł Nara
- Robię dziś piżama party i dlatego porywam Sorę. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko? – zapytała ale w głosie wyczuć było można, że nie czeka na jego zgodę i ma gdzieś jego zdanie.
- No to super. Sora gotowa? Itachi czeka w aucie
- Tak, już wszystko spakowałam – gdy ona rozmawiała z Narą ja zdążyłam zabrać potrzebniejsze rzeczy. Yumi poszła pierwsza do drzwi, a ja poczłapałam za nią. Gdy mijałam Shike objął mnie i pocałował delikatnie
- Wracaj szybko Soruś – powiedział ciepło, a ja poczułam się jak najokropniejszy człowiek na ziemi
.....................................
- Hej Itachi – powiedziałam wsiadając do auta, ale nic nie odpowiedział. Zdezorientowana spojrzałam na Yumi
- Spokojnie Sora nie jest na ciebie zły... po prostu Itachi zastanawia się któremu urwać łeb... Shice czy Kakashiemu
- Raczej jeden i drugi ma przerąbane... - odparł poważnie Itachi patrząc na jezdnie
- To może chociaż oszczędź ojca mojego dziecka- powiedziałam z lekkim uśmiechem widząc jego braterskie zachowanie.
- Można to sprawdzić jakoś wcześniej? – zapytał Yumi dalej patrząc na drogę
- Jutro się dowiemy wszystkiego. Teoretycznie tak, ale trzeba przebadać Sore
- Itachi... - zaczęłam – nie mówiłeś nic Kakashiem prawda?
- Jeszcze nie... nie miałem kiedy. Musiałem dzwonić po Sasuke , by uspokoił Dekashi, a potem od razu pojechaliśmy po ciebie. Jak tylko was odwiozę jadę do niego... - automatycznie przyspieszył, mówiąc o Kakashim
- Proszę nie rób tego... wstrzymaj się chociaż do jutra... - błagałam patrząc w lusterko z tylnego siedzenia
- Sora to nie jest w porządku
- Wiem, że się martwisz i jesteś zły, ale daj mi chociaż jeden dzień...
- Niech będzie... - odparł po chwili zrezygnowany - jesteśmy – powiedział wychodząc pierwszy
Mimo że byłam tu wielokrotnie Za każdym razem ich dom robił na mnie wrażenie. Nie dość, że był ogromny to urządzony w pałacowym stylu. Yumi lubiła antyki i wyraziste tapety na ścianach.
- Postawię twoje rzeczy w pokoju na górze – powiedział Itachi biorąc moją torbę z rzeczami i całując przy tym czubek mojej głowy.
Po raz pierwszy od kilku godzin poczułam się szczęśliwa oraz, że mam rodzinę która mnie wspiera...
............................................................................
Kochani rozdział tak jak chcieliście na drugi dzień ^^ jutro może być kolejny, bo udało mi się kawałek napisać „nadprogramowo"
Mam nadzieję, że dalej się wam podoba xD
Kocham
Wasza
Juri
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro