Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24 Kochane problemy

Nie miałam zamiaru mówić nikomu o tym zdarzeniu, a zwłaszcza Kakashiemu. Wiedziałam, że są sprawy, które muszę załatwić sama. Gdy wróciłam w domu dalej panował jeden wielki bajzel. Była godzina 13 po południu, a Shika jeszcze wylegiwał się w łóżku. Po spotkaniu z Rin byłam niczym wulkan więc, aż się we mnie zagotowało. Weszłam do sypialni niczym huragan

- Natychmiast wstań! Mam tego dosyć! – krzyknęłam odsłaniając wszystkie rolety w pokoju

- Stało się coś, że tak ziejesz ogniem od rana? – zapytał zaspany w ogóle nie zrażony w żaden sposób moim zachowaniem

- Jakiego „rana"! Jest 13!!!

- Nie krzycz tak... nie spałem całą noc...

- Mam to gdzieś co robiłeś! Shika odkąd tu zamieszkałeś moje mieszkanie przypomina chlew, a ja nie jestem w stanie nadążyć za sprzątaniem

- Może Deki ci pomoże? – zapytał wstając

Tego było za wiele...

- Jeszcze dziś masz się wyprowadzić! – krzyknęłam zatrzaskując drzwi za sobą.

Nie byłam w stanie dłużej siedzieć w tym syfie... Wzięłam dokument i portfel i wyszłam z mieszkania. Wiedziałam, że Deki jest dzisiaj z Sasuke więc od razu pomyślałam o Takumim. O dziwo chyba ściągnęłam go telepatycznie, bo mój telefon zaczął dzwonić. Odebrałam jeszcze lekko poddenerwowana

- Halo

- Łooo... widzę, że ktoś miał gorszy dzień od mojego...

- Nawet nie pytaj... ehh... nie ważne i tak miałam do ciebie dzwonić. Jesteś w domu?

- Jestem w hotelu w sąsiednim mieście

- Oj wybacz, nie chciałam wam przeszkadzać. Pozdrów ode mnie Ten Ten – chciałam się rozłączyć rozumiejąc sytuację

- Poczekaj...ja właśnie dzwoniłem w tej sprawie – powiedział smutno

- Coś się stało? – zapytałam zaniepokojona

- Kurde Sora, zawaliłem... Nie wiem co robić – jego głos lekko się załamał. Nie widziałam go w takim stanie od chwili, gdy dowiedział się, że Deki straciła dziewictwo z Sasuke...

- Mów – ponagliłam

- Pokłóciłem się z Ten Ten...

- Znowu gadałeś przy niej o Dekashi?- westchnęłam domyślając się co może być powodem ich kłótni

- Skąd wiedziałaś? Dokładnie to samo mi powiedziała... że za dużo o niej gadam... że ciągle się nią zachwycam...

- Bo tak jest kretynie... I tak dziwiłam się że tak długo to wytrzymuje...

- Cholera nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy... zależy mi na Ten Ten... Deki jest dla mnie ważna, ale pomiędzy nami nigdy nie będzie niczego więcej niż przyjaźni...

- Bo ona ci na nic więcej nie pozwala... Kochasz Ten Ten? – zapytałam otwarcie

Po chwili milczenia odparł

- Tak...

- To szkoda, że porządnie jej tego nie pokazujesz – opieprzyłam go. Zasłużył i dodatkowo musiałam się jeszcze na kimś troszeczkę wyżyć. Padło na niego.

- Świetnie... jestem frajerem...

- Jesteś ale na szczęście masz super przyjaciółkę, która uratuje twój seksowny tyłek

- Kocham cię... myślisz że mi wybaczy?

- Tak pod warunkiem, że te dwa słowa będziesz mówił tylko do niej kretynie – zaśmiałam się – zostaw to mnie. Dam ci znać jak wszystko załatwię...

Rozłączyłam się po czym szybko zadzwoniłam do Ten Ten mając poczucie ważnej misji...

.......................................

Całe szczęście dziewczyna mojego przyjaciela miała czas i chęć się ze mną spotkać. Poszłyśmy do kawiarni w której zostałam VIPem dzięki tej różowowłosej małpie. Ten Ten już na mnie czekała przy jednym ze stolików. Pomimo że się do mnie uśmiechała miała popuchnięte oczy. Takumi miał szczęście, że jednak nie stał obok bo porządnie bym mu przyłożyła za jego głupotę...

Gdy zamówiłyśmy przeszłam od razu do rzeczy

- Ten Ten... pewnie wiesz czemu chciałam się z tobą spotkać

- Domyślam się, że Takumi cię prosił...ale ja nie chcę już o tym rozmawiać – jej dolna warga się zatrzęsła

- Wiem, że bywa kretynem, ale on naprawdę cię kocha – powiedziałam łapiąc ją za rękę

- Obie dobrze wiemy, że kocha Dekashi... widzę jak na nią patrzy, denerwuje się gdy Sasuke ją całuje. Sora to nie ma sensu... wiem jak to jest nieszczęśliwie się zakochać... Choćbym się bardzo starała Takumi nic do mnie nie czuje – schyliła głowę

- I teraz wiem, że pasujecie do siebie jak ulał... Oboje jesteście strasznie tempi – powiedziałam, a ona zaskoczona spojrzała na mnie

- Znam Takumiego nie od dziś... miał w swoim życiu wiele dziewczyn, ale ty jesteś jego pierwszą prawdziwą, której nie chciał jedynie przelecieć. Ciągle Cię gdzieś zabiera, zachwyca się twoimi umiejętnościami. Nawet przestał chodzić z nami jeść na mieście bo uważa, że ty mu lepiej coś przyrządzisz... i najważniejsze: przedstawił cię swoim rodzicom! – mówiłam tak przekonująco, że dziewczyna zaczęła się lekko uśmiechać. Po chwili jednak spytała:

- To dlaczego ciągle zachwyca się Dekashi?

- Matko Ten Ten, a kto się nią nie zachwyca? Sama nie raz nie mogę wyjść z podziwu jaka jest wspaniała... Nie znaczy to jednak, że nam czegoś brakuje. Jesteśmy po prostu inne. A jeśli chodzi o niego to pozostałości po dawnym, szczeniackim zauroczeniu... przyzwyczaił się idiota po prostu, nic więcej

- Bardzo cię lubię Sora i wiem, że jesteś szczera...ale nie kryjesz go prawda? – dopytywała.

Westchnęłam kręcąc głową wyjmując telefon. Znalazłam aplikację i włączyłam „odtwórz" na odpowiednim momencie

„Kochasz Ten Ten?

- Tak...

- To szkoda, że porządnie jej tego nie pokazujesz

- Świetnie... jestem frajerem..."

Tak...nagrałam go... Od zerwania z Gaarą ustawiłam sobie nagrywanie wszystkich rozmów. Tak na wszelki wypadek gdyby najpierw mi ktoś groził, a potem gdyby znaleziono gdzieś moje zwłoki policja miałaby łatwiej by dopaść tego skurwiela... Opłacało się. Oczy Ten Ten zaśmiały się, a ona sama aż pisnęła z radości.

- Kocham cię Sora! Jesteś cudowna!!!

„ Słyszę to już dzisiaj 3 raz" – pomyślałam

- To ja płacę za rachunek, a ty bierz taxi i wracaj do hotelu! – zarządziłam ciesząc się, że misja zakończyła się sukcesem.

.......................................................

- SSSSooooraaaaa!!! – wychodząc z kawiarni o mało co nie przewróciłam się na chodnik. Na mojej szyi wisiał znany mi bardzo dobrze ciężar.

- Deki wariatko co ty tu robisz? – zaskoczona patrzyłam na nią i na Sasuke

- Saś zrobił mi dzisiaj dzień dziecka! – zawołała radośnie. Nie rozumiałam o co jej chodzi więc mój „brat" wyjaśnił:

- Zabrałem naszą księżniczkę na obiad, potem kino i masa popcornu, potem znów obiad , a teraz szliśmy na coś słodkiego...

- Hahahhahaha o matko Deki! Nie jest ci słabo po tym wszystkim? – zaśmiałam się

- Nie... chce dopchnąć jeszcze ciastkiem – powiedziała uroczo

- Dopchnij śmiało tylko, żebyś się później dopinała – bawiła mnie jej miłość do jedzenia

- No wiem...a może w poniedziałek pójdziemy na siłownie!? Wyjazd terenowy za tydzień to akurat poprawię kondycję!

- W tydzień? – zakpiłam lekko.

- Oj przestań pesymistko... w poniedziałek po zajęciach idziemy na siłkę!!!

- Niech ci będzie wariatko... - ucałowałam ją w policzek – a teraz bawcie się dobrze

- Nie chcesz zjeść z nami? – zapytała

- Jestem już po, a poza tym muszę jeszcze posprzątać w domu... - odparłam przypominając sobie syf, który na pewno dalej był na swoim miejscu...

- Ehhh... ok... do usłyszenia! – posłała mi buziaka, a Sasuke uśmiech wsparcia.

.............................................

Zbliżał się wieczór i tylko dlatego niechętnie wróciłam do domu. Zacisnęłam zęby otwierając drzwi gotowa na wszystko... nie zdziwiłby mnie już nawet widok biegających szczurów po mieszkaniu, ale to co zobaczyłam zupełnie mnie ogłupiło. Wszędzie panował porządek!!!

Chodziłam od pomieszczenia do pomieszczenia sądząc, że to tylko moje omamy. W salonie stał Shikamaru dumny jak paw.

- Mam nadzieję, że cię zaskoczyłem – powiedział

- Wreszcie czymś miłym – odparłam dalej się rozglądając. W tym momencie Nara podszedł do mnie i objął w pasie, układając głowę na moim ramieniu. Cała zesztywniałam. Od momentu początku romansu unikałam jakichkolwiek czułości i kontaktu cielesnego z Shiką. Poklepałam go skrępowana po ramieniu i starałam się oswobodzić co w końcu mi się udało.

- Przepraszam Sora... masz rację, muszę wziąć się w garść... Pozwól mi tu zostać, aż wrócimy z wyjazdu terenowego... obiecuję, że nie będę już doprowadzał mieszkania do takiego stanu

- Ehhh... rozumiem, że masz już coś załatwione w sprawie mieszkania? – dopytałam nie chcąc wciągnąć się w większe bagno

- Tak. Właścicielka mieszkania trzyma mi je do czasu 1 wpłaty. Jednak wypłatę dostanę dopiero po przyjeździe. To co... zgodzisz się? – patrzył z nadzieją. Zdziwiło mnie, że ktoś jest chętny rezerwować mieszkanie tak długo, ale przytaknęłam nie mając serca go wywalić... przez ostatnie 2 lata zrobiłam się naprawdę miękka.

Po zjedzonej wspólnie kolacji poszłam się umyć. W tym czasie Nara posprzątał i pozmywał naczynia. Byłam ciekawa ile taki jego „stan" będzie trwał.

- Ty się już szykujesz do spania? – zapytał siadając obok mnie na kanapie na której czytałam

- Owszem – odparłam, dalej skupiona na książce – jeszcze chwila i się kładę

- To czemu masz na sobie dalej golf? - zapytał

- Chyba się pod ziębiłam i mi zimno – skłamałam, a oko mi nawet nie drgnęło.

- Ja chętnie cię rozgrzeję – zamruczał przysuwając się w moją stronę i gładząc mnie po plecach.

- Shikamaru nie mam dziś ochoty – powiedziałam czując jak moje ciało całe zesztywniało

- Tęsknie za tobą... dawno tego nie robiliśmy – był dalej natarczywy

- I dziś też nie zrobimy! – wstałam z kanapy oburzona – mówię ci że źle się czuję, a ty w ogóle nie zwracasz na to uwagi. Jesteś egoistą!

- Nie krzycz na mnie... starałem się dzisiaj żeby było dobrze...

- Myślisz, że jak raz posprzątasz to mnie przelecisz? Przykro mi... musisz postarać się bardziej! – zostawiłam go samego w salonie i poszłam do sypialni otulając się kołdrą. Zasypiając usłyszałam jak Nara układa się na kanapie i włącza telewizor.

...........................................................

Niedziela minęła w podobnym stylu, bo Dekashi miała do załatwienia z Yumi jakieś sprawy. Poniedziałek nie był wcale lepszy... nie dość, że Kakashi miał masę zajęć, spotkań plenarnych i przez to widzieliśmy się tylko przelotnie na korytarzach to jeszcze większość naszej paczki się rozchorowała i nie przyszła... stałam więc na korytarzu z Deki i rozmawiałyśmy

-A w ogóle gdzie nasz przystojny przyjaciel gej? – zapytała się o Takumiego

- Dalej dopieszcza Ten Ten w hotelu – odparłam i obie zaczęłyśmy się śmiać

- A i Soruś nie dam rady dzisiaj z tą siłownią... Yumi jeszcze czegoś nie kupiła do nowego mieszkania i mam jej pomóc wybrać 50 tyś innych rzeczy, a dodatkowo mam okres i zwijam się z bólu...

- UUUU współczuje... - odparłam popijając sok z kartoniku, który kupiłam

- Nie na długo moja śliczna. Tylko patrzeć jak zaraz też zaczniesz cierpieć – zaśmiała się – Dobra Soruś lecę, zobaczymy się może wieczorem – ucałowała mnie w policzek widząc zbliżającego się Sasuke, który miał zawieźć ją do siostry.

Stojąc tak samotnie o mało nie zakrztusiłam się analizując słowa Deki... Skoro ona dostała okres, ja powinnam dostać w tym samym czasie, a nawet wcześniej... śmiałyśmy się zawsze, że tak często ze sobą przebywamy, że już nasze organizmy się zsynchronizowały. Mało tego... mój okres zawsze pojawiał się regularnie...

Wywaliłam szybko resztę soku i nie patrząc, że miałam iść na seminarium do Kakashiego, pobiegłam do apteki...

...............................................................

Stojąc przy kasie o mało nie wyzionęłam ducha... żołądek podszedł mi do gardła ze strachu... nie dość, że mogłam być w ciąży, to jeszcze nie mogłam być pewna z kim... mój romans z Kakashim rozwinął się tak szybko, że z dnia na dzień przestałam sypiać z Narą... Na dodatek farmaceutka, która mnie obsługiwała była niezwykle ślamazarna...

„Uwielbiam apteki w centrach handlowych" – pomyślałam. Niestety chciałam szybko kupić test, a najbliżej uczelni była tylko ta apteka.

Czekając dalej i niecierpliwie stukając palcami o blat usłyszałam za sobą:

- Sora? Co gwiazdeczko tutaj robisz?

Teraz moje serce znalazło się obok żołądka... Ten ciepły melodyjny głos mógł należeć tylko do jednej osoby...

- Hhej Yumi – zająknęłam się odwracając. Uśmiechała się do mnie szeroko ciesząc się, że mnie spotkała. W tym momencie podeszła ta pieprzona farmaceutka

- Czy prócz testu ciążowego, jeszcze czegoś sobie pani życzy?

„Twojej śmierci" – szybko przeszło mi przez głowę... Jednak wyraz twarzy Yumi przywołał mnie do porządku

- Błagam... nie mów nic Deki – wyszeptałam ciesząc się, że jest sama. Nim jednak czarnowłosa zdążyła mi odpowiedzieć obok stała już moja przyjaciółka

- No nie wierzę, że się spotkałyśmy! Przyszłyśmy z Yumi tylko po przeciwbólowe, a ty co potrzebowałaś!? – krzyknęła patrząc mi za ramię i milknąc momentalnie

- Soruś... - popatrzyła na mnie blado, a ja o mało nie skonałam na środku apteki od zawrotów głowy, które natychmiast mnie dopadły...

Proszę bardzo moje kurczaczki!! :D

Mam nadziję @ że zadowolona i mnie nie zabijesz za 2 dni zwłoki z rozdziałem, moja siostrzyczko xD

Kocham was wszystkich!!! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro