Rozdział 23 Rąbek tajemnic i „drobne" nieporozumienia
Obudziła mnie przyjemna woń dochodząca jak mniemałam z kuchni. Przetarłam zaspane oczy i ziewnęłam
- Jesteś taka urocza po przebudzeniu – usłyszałam głos Kakashiego i momentalnie zrobiłam się cała czerwona.
„Zapomniałam, że nie jestem u siebie...kretynka!" – pomyślałam
- Hej...- przywitałam się patrząc na niego. Leżał obok mnie w bokserkach i uważnie obserwował moje reakcje. Obdarował mnie swoim cudownym, szczerym uśmiechem i delikatnie pocałował.
- Widzę, że jesteś niewyspana i to przeze mnie... ale szczerze nie żałuję, że nie dałem ci spać – uśmiechał się chytrze
- Wariat – odwróciłam się radośnie w jego stronę nie zauważając u niego żadnych oznak zmęczenia.
- Powiedz mi lepiej jak to możliwe, że Ty nie masz podkrążonych oczu i wyglądasz jakbyś wyspał się za wszystkie czasy??
- Zimny prysznic i bardzo mocna kawa... - przyznał szczerze. Dopiero teraz zorientowałam się, że zapachy które czułam miałam tuż pod swoim nosem. Za Kakashim stała taca, a na niej same smakołyki. Sok, dżemy, grzanki i jajka po benedyktyńsku.
- Pomyślałem, że powinnaś uzupełnić kalorie spalone w nocy – dalej się droczył podając mi cały zestaw „dla 7 osób"...
- Sam to wszystko zrobiłeś? – zapytałam zaskoczona
- Tak... zazwyczaj Mei przywozi mi coś na śniadanie, ale dziś chciałem sam je dla ciebie przygotować...- byłam zdumiona. Widząc moje zawstydzenie zaśmiał się tylko i zachęcił do jedzenia. Była sobota więc żadne z nas nie spieszyło się na zajęcia, jednak wiedziałam, że nie mogę pozwolić sobie na zbyt długie „odwiedziny" by Shika niczego nie podejrzewał.
- Cholera...- zaklęłam po zjedzonym śniadaniu chcąc się w coś ubrać...
- Co się stało? – Kakashi właśnie wrócił z kuchni odnosząc naczynia
- Nie wzięłam nic na przebranie...zdaje się, że do domu będę musiała wrócić w sukience, ale jej stan wygląda dość podejrzanie... - znacząco pokazałam mu wyrwany ekspres z boku sukienki...
- Myślę skarbie, że da się temu zaradzić – powiedział
- Masz cały zestaw agrafek? – zażartowałam
- Lepiej – uśmiechnął się podchodząc do szafy i otwierając jej środkową największą część...W środku wisiały same damskie ubrania! Nie wiedziałam zupełnie co to ma znaczyć... Podeszłam bliżej... każda z rzeczy była ewidentnie nowa, bo miała przyczepioną do siebie metkę!
- Nie wiem czy ci się spodobają, ale pomyślałem że powinnaś mieć u mnie swoje rzeczy... Liczę, że nie pokręciłem rozmiarów... Niestety bazowałem tylko na mojej pamięci dotyku i wzroku – znów zadziornie się uśmiechnął
- Żartujesz sobie...- byłam w stanie wydukać – to wszystko dla mnie?
- Dla innej kobiety nie poświęciłbym miejsca w swojej szafie – powiedział, a ja rzuciłam się mu na szyję. Kiedyś przyzwyczajona byłam do drogich ubrań i luksusów, ale nie miałam prawdziwej miłości. Teraz miałam wszystko na raz... Kakashi rozpieszczał mnie w każdym calu.
- Czym jeszcze mnie zaskoczysz... ? – spytałam patrząc mu głęboko w oczy i oplatając ręce wokół jego szyi
- Póki co ty zaskakujesz mnie bardziej...- odpowiedział - a może zanim się przebierzesz to weźmiemy wspólny prysznic ? – zamruczał mi do ucha przygryzając przy tym jego płatek
- Prowadź... - odparłam, czując jak moje podniecenie rośnie z każdą chwilą..
......................................................
Nie sądziłam, że pod prysznicem z lodowatą wodą może być mi aż tak gorąco...Kakashi zadbał o małą powtórkę naszej wczorajszej nocy powodując, że nie byłam w stanie przestać się uśmiechać. Jego dotyk, namiętność i męski sposób bycia otumaniały mnie niczym narkotyk. Stałam teraz przed lustrem zupełnie naga w dość sporej łazience.
Kakashi w tym czasie poszedł wykonać kilka telefonów więc postanowiłam w tym czasie doprowadzić się do ładu. Nie było to takie proste... czerwone malinki na mojej szyi zdradzały wszystko... W torebce miałam co prawda puder i podstawowe kosmetyki, ale one nie zdołałby przykryć tych dowodów namiętności...
Zrezygnowana poszłam do sypialni by się ubrać. Liczyłam, że może w szafie pełnej „moich" ubrań znajdę jakąś apaszkę. Uradowana jednak znalazłam coś lepszego: Różowy Golf. Podziękowałam w duchu, że Mei która pomagała Kakashiemu, skompletować zestawy ubrań dla mnie pamiętała o tym jakże bezcennym elemencie garderoby. Założyłam do niego Obcisłe jeansy, które pasowały na mnie idealnie!
Teraz przyszła pora na przegląd widomości... Patrząc na mój telefon i czytając sms po raz kolejny uświadomiłam sobie, że prócz niezwykłego pecha mam też tyle samo szczęścia.
Następnym razem zanim urządzisz przyjęcie w moim domu poinformuj mnie o tym... Shika chciał się upewnić czy na pewno nocujesz u Deki czy może po ciebie przyjechać... Mimo to nie masz się czym martwić. Wszystko załatwione. A naszą księżniczką też się dzisiaj zajmę więc baw się dobrze
Sasuke
W tej chwili cieszyłam się jak dziecko, że chłopak mojej przyjaciółki wie o wszystkim i ocalił mi tyłek... Mało tego...zatarł wszystkie ślady, odciągając Deki ode mnie na jeden dzień by się nic nie wydało. Takumi nie stanowił problemu, bo na weekend wyjechał gdzieś z Ten Ten.
- Mam nadzieję, że nie romansujesz z kimś jeszcze, że uśmiechasz się tak do telefonu? – w drzwiach stał mój promotor i ukochany w jednym...
- Niestety... nie jesteś jedyny...- zrobiłam najpierw poważną minę, a potem dźwięcznie się zaśmiałam i się do niego przytuliłam
- Matko...jak ja wytrzymam na tych wyjazdach terenowych... nawet nie będę mógł cię dotknąć...- powiedział z żalem
- Coś poradzimy...- wtuliłam twarz w jego klatkę
- Zostań jeszcze ze mną...
- Nie mogę...wiesz, że Shikamaru może zacząć coś podejrzewać
Popatrzył mi w tym momencie poważnie w oczy i powiedział
- Zostaw go Sora. Nie mogę znieść myśli, że wracasz do niego... zamieszkaj ze mną...
Byłam w szoku... takie propozycje tak szybko? Najchętniej zrobiłabym tak jak mówi, ale ceniłam swoją niezależność i w uszach cały czas mi dudniły słowa Sasuke bym była ostrożna. Nie chciałam przez zbytni pośpiech popełnić jakiegoś błędu...
- Na wszystko przyjdzie pora Kakashi... nie mogę z tobą zamieszkać bo jesteś moim wykładowcą. Gdyby ktoś się o tym dowiedział oboje wylecielibyśmy z hukiem... a co do Nary to daje mu jeszcze miesiąc. Znalazł pracę więc pozwolę mu zaoszczędzić na wynajem. Po tym czasie będę już oficjalnie wolna – dodałam
- Masz tyle dobra i mądrości w sobie... Kocham cię...
- Ja ciebie też – odparłam, po czym udokumentowaliśmy to wyznanie cudownym pocałunkiem...
..........................................................
Wychodząc z mieszkania Kakashiego czułam jak stado motylków lata w moim brzuchu. Świeże powietrze obudziło mnie dostatecznie i dziarsko ruszyłam w stronę mieszkania. Mój ukochany chciał mnie podwieźć ale wolałam się nie narażać na zdemaskowanie przez kogokolwiek.
Idąc obok jednej z uliczek poczułam jak coś, a właściwie ktoś wciąga mnie w ten ciemny zaułek. Zero ludzi, zero pomocy. Na ustach poczułam dłoń, a przy szyi coś zimnego...nóż...Otworzyłam oczy, które z szoku i przerażenia na chwilę zamknęłam. Jednak te uczucia minęły natychmiast widząc Rin. To ona przyparła mnie do ściany budynku i z uśmiechem psychopatki groziła mi ostrzem.
W jednej chwili oprzytomniałam. Poczułam ulgę, że to tylko kobieta, bo po tylu latach przerwy w treningach samoobrony z nią mogłam mieć jakieś szanse. Odepchnęłam ją kopiąc nogą w brzuch, a gdy zgięła się w pół całkiem zaskoczona złapałam ją za nadgarstek i wyrwałam jej nóż i zwinnym ruchem przewróciłam na plecy.
Adrenalina, którą czułam ciągle, gdy byłam z Gaarą wróciła w jednej chwili. To on mnie uczył się bronić w razie ataków na moją osobę, które w tamtym okresie były dość prawdopodobne.
- A myślałam, że zwykła z ciebie dziewczynka – powiedziała Rin dalej leżąc na ziemi. Patrzyłam na nią z góry niczym zwycięzca
- Wyjaśnisz mi to jakoś? – machałam nożem tuż nad nią pytając spokojnie. Wiedziałam, że przesłuchanie ofiary na początku na spokojnie może przynieść większe rezultaty bo więcej powie. Nie myliłam się...
- Chciałam się ciebie pozbyć...Coś mi mówi, że inaczej nie odczepisz się od Kakashiego
„Pięknie... kolejna do kolekcji czyhająca na moje życie..." – Pomyślałam w duchu.
Fakt że nie zrobiło to na mnie już takiego wrażenia świadczyło o tym jaką mam zniszczoną, a jednocześnie odporną psychikę po atmosferze i warunkach w jakich żyłam.
- A nie wpadłaś na to, że to on nie chce odczepić się ode mnie? – zapytałam zaczepnie
- On się tobą bawi... chce za wszelką cenę zrobić na złość mi, dlatego tak długo to trwa. Jednak po tobie widać, że na niego lecisz i tak szybko nie odpuszczasz... Przykro, że ja ci to muszę mówić, ale on cię nie kocha. – zaśmiała się wrednie wstając. Stałyśmy teraz naprzeciwko siebie
-Uwierzyłabym gdybyś nie wypinała tyłka na lewo i prawo – odpowiedziałam jej tym samym
- Mamy przejściowe problemy, nic więcej...- kontynuowała – jestem dla niego całym światem
- Rin nie poniżaj się... obciągnęłaś jego kumplowi... wątpię by zależało mu na takiej lasce – chciałam zniszczyć jej pewność siebie, ale dziewczyna była nieugięta
-Nie wierzysz? Jak myślisz skąd ma bliznę na twarzy? – zapytała przebiegle
- Pamiątka po wojsku – powiedziałam, a ona głośno się zaśmiała
- Tak ci powiedział? Przykro mi ptaszyno...Ma ją, bo ochronił mnie własnym ciałem... to się nazywa miłość...
Zatkało mnie na ułamek sekundy... Kwestia naszej przeszłości pozostała na razie sprawą zamkniętą, obiecaliśmy sobie też, że dopiero od niedawna niczego przed sobą nie ukrywamy. Rin więc mogła mieć rację. Podjęłam próbę dowiedzenia się czegoś więcej
- W jakich okolicznościach?
- Niestety tego nie mogę ci powiedzieć, bo za dużo byś o nas wiedziała. Ale dobrze ci radzę, jeśli chcesz żyć to zostaw go w spokoju. – powiedziała lodowato. Nie mogłam sobie pozwolić by mnie zastraszyła
- Rin...- odsłoniłam szyję pełną malinek – nie tylko nie zostawię go w spokoju, ale i sprawię, że o tobie zapomni – dziewczyna zrobiła się cała czerwona ze złości
- Tyyy suu...- zaczęła mówić, ale teraz to ja ją przygniotłam do ściany
- I jeszcze jedno... jak zauważyłaś nie jestem zwyczajną dziewczyną... myślę, że nie powinnaś zadzierać z kimś z kim nie masz szans...- uśmiechnęłam się nieprzyjemnie po czym odrzucając nóż w kąt zaułka, wyszłam znów na główną ulicę zostawiając zaskoczoną kobietę samą.
Podniosłam głowę wysoko i ruszyłam przed siebie. Oczywiście na wszelki wypadek poszłam dłuższą drogą, wiedząc że dalej może mnie śledzić.
......................................................................
Tak jak obiecałam następny rozdzialik szybko się pojawił xD
Brawa dla Vivienne która dzisiaj napisała ostatni egzamin! Zapewne poszło ci świetnie kochanie :*
I jeszcze taka mała informacja dla osób, które wysyłają mi zapytania na priv
Postacie wymyślone przeze mnie w tej książce ( Takumi, Deki, Yumi i Maki) są głównymi bohaterami moich 2 poprzednich. Jeśli tak bardzo je lubicie śmiało możecie o nich przeczytać w Konoha- ukryte życie i Konoha – ostatnia misja. Zapraszam <3
Wasza
Juri
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro