Rozdział 19
Po poprawinach para młoda wyjechała w podróż poślubną dookoła świata. Strasznie im zazdrościłam, ale jednocześnie cieszyłam się ich szczęściem. Dla mnie i Deki niestety los był mniej łaskawy. Nazajutrz musiałyśmy iść na zajęcia. Miałyśmy zbyt wiele nieobecności ostatnimi czasy, by móc pozwolić sobie na kolejne.
- Wyglądam jak potwór – Deki stała przed lustrem już prawie gotowa do wyjścia, rozcierając dłonią popuchnięte policzki.
- Więc ciesz się, że masz już chłopaka – zaśmiałam się, pakując ostatnie materiały do torby. Spałyśmy tej nocy u mnie, bo mieszkałam najbliżej uczelni i wiedziałyśmy że ciężko będzie nam wstać po 2 dniach balowania, a poza tym Sasuke musiał zająć się Narą, który nie dość że się spił to jeszcze struł taką ilością alkoholu. Byłam mu niezwykle wdzięczna za pomoc.
- Sasuke dzwonił gdy byłaś w łazience – powiedziała moja przyjaciółka, gdy ubierałam kurtkę
- I jak się czuje Nara?
- Leży. Nie będzie go dzisiaj na wydziale... wybaczysz mu Sora? – zapytała
- Nie myślałam o tym jeszcze... najpierw muszę przemyśleć parę spraw...
„I muszę porozmawiać z facetem z którym zdradziłam chłopaka..." – pomyślałam przy tym.
Moje myśli ciągle zaprzątał Kakashi... pomijając cudowny seks coś mnie do niego przyciągało... jego styl bycia, charakter... byliśmy niemal identyczni... a mówią że to przeciwieństwa się przyciągają. Byłam pełna rozterek... jednocześnie nie mogłam ot tak zostawić Shikamaru, bo czułam coś do niego, a jednocześnie miałam poczucie, że nasz związek będzie monotonny i nudny...
- Mogę powiedzieć co o tym sądzę? – Deki wyrwała mnie z transu
- I tak powiesz, nawet jak ci zabronię – uśmiechnęłam się i wyszłyśmy z domu.
- Uważam, że Nara to nie to czego szukasz... ty się po prostu przyzwyczaiłaś do niego... boisz się znów żywiołowego i namiętnego związku
- Pamiętasz jak mój poprzedni związek się skończył? Też był bardzo żywiołowy – zironizowałam
- Sora...wiesz o co mi chodzi... Gaara też nie zawsze taki był...
- Był... tylko nie o wszystkim mi mówił... po roku związku dowiedziałam się, że jestem „poślubiona mafii" ... Musiałam momentalnie stać się twarda i odważna... inaczej zginęłabym w jego świecie
- O tym też mówię. Ty potrafisz się dostosować do mężczyzny jeśli go kochasz... co niekiedy bywa zgubne – dodała jako przerywnik- ale do Nary nie potrafisz...
- Przecież sama mówisz, że nabyłam jego słownictwo... - zaśmiałam się
- Wiesz, że nie o to mi chodzi... nawet to wesele coś pokazało... gdy nie miałaś Nary u boku byłaś jakaś radośniejsza, żywsza... niczym dawna Sora- powiedziała, a ja zbladłam... byłam taka bo to Kakashi tak na mnie wpłynął... ale nie sądziłam, że to jest aż takie widoczne...
- Sasuke! – pisnęła w pewnym momencie zauważając przed wydziałem swojego chłopaka i zaczęła biec w jego stronę radośnie się śmiejąc. Bawiły mnie często jej dziecięce reakcje. Było w niej tyle emocji. Potrafiła zachowywać się uroczo, szykowanie, zadziornie albo zniszczyć kogoś jednym zdaniem. Nie było chyba osoby, która jej nie kochała... no może z wyjątkiem Sakury.
Doszłam do pary zakochanych jakąś minutę później.
- Hej Sora – Sasuke przywitał mnie obdarzając po raz kolejny tym wnikliwym spojrzeniem.
-Matko czy on przestanie kiedyś tak na mnie patrzeć? Czuje się jak przestępca..
- Hej – odparłam – Deki za 10 minut mamy zajęcia, pójdę jeszcze kupić nam coś do jedzenia. Chcesz cos? – zapytałam przyjaciółki nie chcąc być dłużej „pod obserwacją"
- Bułka z serem i szynką, batonik, sałatka grecka, krokiet z kapustą i cola – wyrecytowała radośnie
- Czyli cały sklepik... ok księżniczko, zobaczę co da się zrobić – machnęłam ręką i poszłam na stołówkę
Wszyscy patrzyli na mnie dziwnie gdy kupiłam pół pozycji w ofercie i próbowałam wynieść na raz w moich drobnych rękach. Oczywiście, gdy byłam już na korytarzu połowa rzeczy wyślizgnęła mi się z rąk. Jak z pod ziemi wyrósł mój promotor... zaczynałam już wątpić, że te nasze „spotkania" to zwykły przypadek...
- Widzę, że apetyt dopisuje – zaśmiał się
- To nie dla mnie tylko dla Deki – odparłam rumieniąc się na jego widok
- No i wszystko jasne... Tęskniłem – wyszeptał podając mi batonik
- Odejdź jeszcze ktoś coś zauważy – odskoczyłam od niego jak oparzona w panice
- Prędzej zdradzisz się takim zachowaniem – uśmiechał się do mnie szeroko – przyjdź po zajęciach do mnie... porozmawiamy...
- Już widzę jak chcesz rozmawiać... – znacząco zaakcentowałam co mam na myśli
- Na to drugie też znajdę siły – odparł chytrze wchodząc na stołówkę, a mnie zostawiając na korytarzu.
.............................................
- A ty sobie nic nie kupiłaś? – Deki odebrała ode mnie zamówienie
- A myślisz, że miała jeszcze miejsce by gdzieś wsadzić lunch dla siebie? – zaśmiał się Takumi podchodząc do nas. Staliśmy właśnie pod aulą czekając na dr Konan
- O matko Sora, przepraszam!!!
- Nic nie szkodzi głodomorze – uśmiechnęłam się
- Spokojnie Sora, podzielę się z tobą moim bento, bo znając Dekashi jak da ci nawet batonik to będzie chodzić głodna – odezwał się Takumi
- Skąd do cholery wytrzasnąłeś bento?? – zapytałyśmy niemal jednocześnie
- Ten Ten mnie bardzo kocha... i przygotowuje cudowne rzeczy dla mnie – odparł z dumą
- Szczęściarz – powiedziałam
- Uwaga wchodzimy – Deki czyhała pierwsza aż drzwi się otworzą. Niestety przy takiej ilości studentów, walka o najlepsze miejsca na tyłach auli była na porządku dziennym. Moja przyjaciółka wypruła momentalnie, zajmując 3 miejsca na samym końcu.
- Jej umiejętności w zajmowaniu miejsc są fenomenalne – zażartował Takumi wchodząc spokojnie razem ze mną.
- Siadajcie i uciszcie się!!! – dr Konan nie patyczkowała się dzisiaj z nami, dając głośny komunikat do mikrofonu.
- Moja ognista pani promotor.. – wyszeptał zauroczony Takumi, a my popatrzyłyśmy na niego jak na psychopatę
- Może ma okres – walnęła Deki
- Nie... skończył się jej jakieś 9 dni temu... wchodzi teraz w faze dni płodnych, wiec jakiś czynnik zewnętrzny musiał ją zdenerwować a nie hormony – Takumi wyjaśnił wpatrzony z rozanieleniem na wykładowczynie
Nasze milczenie wyrwało go z tego transu
- No co?? – zapytał
- Jesteś chory Takumi...powinieneś się leczyć – Dekashi skwitowała
-No wiesz... Dzięki moim obserwacją jestem w stanie przeżyć seminarium... gdy ma okres po prostu nie przychodzę.
- Powiedz, że znasz jeszcze nasze cykle, a cię zabije – powiedziałam podnosząc brew
- Niestety na was statystyka nie działa... wy ciągle zachowujecie się jak podczas okresu
- Czy wreszcie będzie cisza!!? – Dr Konan nie żartowała. Momentalnie się zamknęliśmy
- Dzisiejszy wykład będzie wyglądał znacznie inaczej. Jako studenci 2 roku turystyki musicie zdobyć wiedzę praktyczną. W związku z tym przed wami tzw. wyjazdy terenowe. Macie podczas tych ćwiczeń nauczyć się jak przekazać zdobyte informacje o obiektach, rozpoznać je a także wiedzieć w jakim okresie i stylu powstały. Cały wyjazd trwać będzie około 5 dni.
Niestety ponieważ jest was tak dużo, zostaliście podzieleni na 2 grupy. Pierwsza pojedzie pod opieką Profesora Hidana...- nie zdążyła kontynuować, bo na auli rozniósł się szmer paniki. Profesor kulturoznawstwa i historii nie cieszył się na wydziale cudowną opinią. Swoim ekscentryzmem przebijał nawet Orochimaru... Nie dość, że wyglądał jakby wypuścili go z wariatkowa to jeszcze jego wykłady w większości składały się z opowiadań o jakimś Jashinie... bogu, którym się zachwycał i pasjonował prywatnie...
- Cisza! – dr Konan znów musiała przywołać nas do porządku- druga grupa pojedzie z profesorem Kakashim – tu nastąpiła fala pisków damskiej części słuchających
Wszelkie informacje będą wam przedstawiane elektronicznie, łącznie z podziałem na grupy, który dostaniecie dzisiaj wieczorem na mailu. A teraz...
Nie słuchałam już co ma do powiedzenia... byłam zbyt oszołomiona... jednocześnie chciałam pojechać z Kakashim, by móc spędzić z nim więcej czasu, a z drugiej strony bałam się co z tego wyniknie.
...............................................
Po zajęciach zdobyłam się na odwagę i poszłam do wysokiego apartamentowca. Tłumaczyłam sobie, że idę tam tylko porozmawiać z moim nauczycielem by wyjaśnić pewne nieporozumienie...Jeśli nasz seks można tak nazwać... Szczerze, liczyłam gdzieś tam w środku, że znów porwie mnie w ramiona i nie wypuści... Dotarłszy zobaczyłam, że Klatka jest otwarta. Postanowiłam więc nie dzwonić domofonem, by poinformować o moim przybyciu. Gdybym tu na dole usłyszała jego seksowny głos mogłabym nie dać rady wejść na górę.
Stojąc w windzie obmyślałam co mu powiem. Musiałam być twarda inaczej znów by się zaczął mną bawić... A ja nie chciałam tylko przelotnego romansu, a czegoś więcej... w tej rozmowie chciałam wybadać czego chce ON.
Wysiadając z windy skierowałam się w stronę białych drzwi ze złotym numerem 156 na drzwiach. Zadzwoniłam do drzwi. Usłyszałam jakby bieganie za drzwiami i jakieś szepty, zaraz po tym drzwi otworzyła mi kobieta...pół naga kobieta... Jej bluzka leżała na środku pokoju, a ona otworzyła mi w spodniach i staniku
Miała krótkie brązowe włosy, brązowe śmiejące się oczy i delikatne rysy twarzy
Przez pierwszą chwilę miałam wrażenie, że pomyliłam mieszkanie. Ale gdy zobaczyłam z nią w oddali Kakashiego serce mi zamarło. Stał w samych bokserkach przyglądając się całemu zajściu z dziwnym wyrazem twarzy.
- Sora...- wyszeptał tylko, a dziewczyna utkwiła we mnie swoje czekoladowe oczy
- Jesteś kolejna do zabawy? No cóż... teraz przerzuciłeś się na blondynki Kakashi? – krzyknęła do mężczyzny, który dalej stał w bezruchu
- Rin odpuść – powiedział Kakashi do kobiety
- Że co proszę?- wydukałam z siebie. Nie byłam w stanie zrobić niczego więcej... Jedynie co to w uszach bębnił mi jego głos... dopiero teraz przypomniałam sobie, skąd kojarzę te dziewczynę... Kakashi miał jej zdjęcie w swojej sypialni.
- Pogadamy innym razem malutka, teraz muszę już iść. Jest cały twój... będziesz zadowolona, zapewniam. Mi dzisiaj było bosko...- powiedziała, raz dwa zakładając swoją bluzkę i wychodząc puściła mi oczko. Patrzyliśmy teraz na siebie, a Kakashi jakby obudził się z letargu zaczął podchodzić do mnie.
- Nie fatyguj się...ja też wychodzę. Mam nadzieję, że ta chociaż nie była twoją studentką – powiedziałam żyletkowatym tonem, po czym pobiegłam schodami w dół
Słyszałam tylko za sobą jego wołanie, ale byłam na nie głucha...Po raz kolejny czułam się zraniona...
...........................................................
Leżałam w łóżku wypłakując cały swój żal już 3 godzinę. Telefon ciągle wibrował sygnalizując kolejne tekstowe wiadomości. Napisałam Deki, że się źle czuje i musze odespać i by dała mi spokój. Może trochę ostro, ale innego komunikatu nie wzięłaby na poważnie i stałaby już 5 minut później obok mnie z lodami i kolekcją komedii na dvd w ręku.
Było mi najbardziej żal, że nie mam do kogo się wygadać... gdyby usłyszała co zrobiłam Shice nie wybaczyłaby mi...brzydziła się zdradą... bez względu na okoliczności...
Ewidentnie zasłużyłam na swój los... miałam przystojnego chłopaka który mnie kocha... co z tego, że nie jest idealny...
-„Idiotka! Głupia Idiotka... karma zawsze wraca" – powiedziałam do siebie, zalewając się kolejną falą łez.
Wcześniej zamówiłam tony pizzy, by zajeść smutki więc nie zdziwiłam się, że zadzwonił dzwonek do drzwi. Otarłam szybko łzy rękawem, wzięłam wcześniej naszykowane pieniądze i otworzyłam drzwi. Zamiast dostawcy pizzy przed nimi stał Shikamaru.
A właściwie klęczał z ogromnym bukietem czerwonych róż
- Shika?- zapytałam nie wiedząc co dokładnie powiedzieć
- Wybacz mi Sora...ostatnio zachowywałem się jak ostatni dupek... zniszczyłem ci zabawę na weselu, nie zajmowałem się tobą dostatecznie, a na koniec najadłaś się przeze mnie wstydu. Błagam skarbie... nie gniewaj się na mnie...- wstał i wręczył mi bukiet...
Łzy znów stanęły mi w oczach... poczułam się jak jakaś wywłoka, która nawet nie rozumie co ma a chce więcej... ból jaki sprawił mi Kakashi automatycznie przybliżył mnie do Nary...
Przytulił mnie widząc moje rozterki...
-Przepraszam Sora...
- Ja też przepraszam... - wtuliłam się w niego. Tak bardzo potrzebowałam teraz bliskości i ciepła. Niczym dziecko z sierocińca byłam gotowa dla tych 2 rzeczy zrobić wszystko. Zerkając na miejsce gdzie klęczał jeszcze przez chwilę mój chłopak, zauważyłam walizkę.
- To twoje?- zapytałam zdziwiona
- Eemm tak... pomyślałem sobie...oczywiście jeśli się zgodzisz... że może zamieszkamy jakiś czas razem?? Byśmy mogli na nowo się do siebie zbliżyć...naprawić wszystko...
- Dobrze - odpowiedziałam jak w amoku, przypominając sobie cały czas Kakashiego stojącego w drzwiach... scena ta powracała do mnie z dokładnością do 30 sekund...
- Świetnie w takim razie może zrobimy kolację? – zaproponował wchodząc dalej i rozpakowując się
- Nie trzeba...zamówiłam pizze – powiedziałam zamykając drzwi na siłę tłumiąc w sobie krzyk...krzyk rozpaczy i tęsknoty...za moim promotorem.
Witajcie moi kochani!
Wiem, że trochę was zaniedbałam ( brak rozdziałów i odpowiedzi na wiadomości) ale sesja i egzaminy dały mi w kość... na szczęście już jest po i wszystko zaliczone :D
Oznacza to, że rozdziały znów będą pojawiać się regularnie i będę odpisywać na wiadomości. Dziękuję, że byliście cierpliwi xD
Nie wiem czy większość z Was zauważyła ale dodałam nowe opowiadanie, a właściwie one shota ( jednorozdziałowa historia dla niewtajemniczonych ^^) z anime Attack on Tytan. Jednak pragnę zaznaczyć, że jest to wątek miłosny i niepotrzebna jest znajomość anime by go zrozumieć więc zapraszam do czytania :D
Dodatkowo postawiłam sobie ultimatum, że kolejny rozdział Kakashiego dodam dopiero gdy przy one shocie („Wspomnienie zwiadowcy") będzie 200 wyświetleń ^^ taka moja fanaberia xD
Kolejne podziękowania dla cudownych osóbek, które zawsze są ze mną:
@tenebis
Kocham:*
Wasza
Juri
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro