Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18 Poprawiny

Obudziło mnie ogromne pragnienie. Czułam jakbym paliła się od środka, a pot spływa po całym moim ciele. Żałowałam, że się obudziłam, bo miałam iście szalony sen. Podniosłam powieki i to co zobaczyłam o mało nie przyprawiło mnie o zawał...

- Hej skarbie... szybko mi padłaś... - powiedział do mnie przystojny mężczyzna, podpierający głowę na zgiętej ręce

- O mój Boże... my naprawdę to zrobiliśmy... - wyszeptałam przerażona, przypominając sobie każdy element „wspólnego wieczoru"

- Schlebia mi, że jesteś aż pod takim wrażeniem – uśmiechnął się chytrze, a ja wyskoczyłam z łóżka jak oparzona. Zaczęłam szukać w panice swojego stanika.

- Sora, skarbie – odezwał się

- Nie nazywaj mnie tak!! – warknęłam zbierając swoje części garderoby.

- Masz rację... „kocico" zdecydowanie lepiej do ciebie pasuje – zaśmiał się

- To nie czas na żarty Kakashi! – odparowałam zakładając sukienkę

- Masz rację, porozmawiajmy poważnie... - usiadł przeczesując swoją czuprynę i lustrując mnie wzrokiem

- Porozmawiamy o tym, ale nie teraz. Tak czy inaczej zapomnijmy o tym!

- To niemożliwe... będziesz wspominać mnie na każdy kroku... - odparł pewny siebie

- Jesteś okropny! – odpowiedziałam przeglądając się w lustrze i starając się doprowadzić do ładu roztrzepane włosy

- Nie mówię, że nie - ironizował

- Nie wierzę, jak mogłam być taka głupia. Nawet cię nie lubię! – odwróciłam się w jego kierunku

- Pożądanie wystarczy na początek – powiedział spokojnie

- Nie ma żadnego początku! To nie powinno się wydarzyć! Jesteś moim nauczycielem!!

- Zgadza się... i mogę ci obiecać, że jeszcze nie jednego cię nauczę - szyderczy uśmiech zawitał na jego twarzy

- Śnij dalej... nie waż się nikomu o tym mówić! – krzyknęłam pędząc do drzwi

- Dokąd idziesz? - zapytał

- Na salę, ktoś zorientuje się, że nas nie ma!

- Już i tak na to za późno... wesele jest raczej skończone. Zostań, a jutro pójdziemy na poprawiny – zaśmiał się perfidnie

- Powaliło cię, wracam do Nary...

- Marny wybór... pożytku dzisiaj z niego to ty raczej mieć nie będziesz... Chociaż oglądając w nocy twoje reakcje, nie wiem czy kiedykolwiek jakiś miałaś - zadrwił

- Nienawidzę cię!!! – krzyknęłam i wyszłam z pokoju

.......................................................................

Idąc korytarzem na salę weselną czułam się podle. Paliły mnie wyrzuty sumienia. Sama nie chciałabym być tak potraktowana...

„Poza tym, nie cierpię tego typa! A Narę kocham...chyba. Co ja gadam! Weź się w garść i zapomnij o tym co miało miejsce w tamtym pokoju..." – mówiłam do siebie, ale zapomnieć nie było łatwo. Przyspieszyłam więc kroku, by znaleźć się już w śród ludzi i zająć czymś innym umysł.

Wpadając na salę balową prawie nikogo nie zastałam. Para młoda już zapewne dawno się zmyła, a obsługa zbierała ze stołu. Jednak w kącie Sali zobaczyłam małą postać ze swoim partnerem, która dyrygowała resztą kelnerów. Szybko do niej podbiegłam.

- Sora! Zostawiłaś mnie! – zawołała obrażona na mój widok

- Wybacz Deki... Miałam...małą awarię – powiedziałam speszona.

- Hihihihih... chyba wiem co nią było... Maki chciała od ciebie plastry, ale słysząc jęki pod twoim pokojem stwierdziła, że nie będzie wam przeszkadzać –

- Słyszała nas!? – pobladłam

- No a jak głuptasie... Nara wreszcie się porządnie wziął za ciebie... Odetchnęłam z ulgą. Nikt nic nie wie...Deki ewidentnie była podchmielona co działało akurat na moją korzyść.

-„Nie będzie taka dociekliwa" – pomyślałam. Gorszym przeciwnikiem był Sasuke, który bacznie przyglądał się moim reakcją...

-Matko nie patrz tak na mnie, bo się zaraz przyznam" - panikowałam jednocześnie podziwiając moją przyjaciółkę, że potrafiła niekiedy wpuścić Sasuke w maliny. Ja pod wpływem takiego spojrzenia gotowa byłam mówić jak na spowiedzi.

- Sora jesteś cała potargana... nawet fryzurę musiałaś zniszczyć podczas dzikich uniesień? – zaśmiała się

- Deki ma na dzisiaj dość – odezwał się brunet – Ty też odpocznij Sora i wracaj do Nary... przed nami jeszcze poprawiny – powiedział to tak, akcentując mojego chłopaka, że byłam prawie pewna, że przyłapano mnie na gorącym uczynku...

................................................................................

Wróciłam do pokoju. Oczywiście nie swojego, a tego należącego do Kakashiego... Mój chłopak dalej leżał nieprzytomny na łóżku. Usiadłam obok i pogładziłam jego policzek, a łzy zaczęły mi spływać na białą pościel.

Nie zachowywał się dzisiaj fair wobec mnie, ale to czego ja się dopuściłam było koszmarne... Ułożyłam się za nim, wtulając w jego plecy i cicho łkając zasnęłam, powtarzając ciągle w myślach jedno słowo : „przepraszam"

...................................................

Nazajutrz wyrzuty sumienia zmieszały się z cudownymi wspomnieniami. Nie mogłam wyrzucić z głowy czułego dotyku Kakashiego i jego namiętnych pocałunków. Tego jak szeptał mi do ucha poruszając się jednocześnie we mnie.

Na samą myśl robiłam się czerwona. Szybko się odświeżyłam biorąc prysznic i zakładając drugą sukienkę. Niestety, Shikamaru tak mocno zabalował, że dalej nie był w stanie stać na swoich nogach... stwierdziłam, że nie ma sensu go ściągać z łóżka i przykryłam ponownie. Obok położyłam mu 2 butelki litrowej wody mineralnej, by mógł ugasić poalkoholowe pragnienie.

Schodząc na dół, wszystko już było przyszykowane, a goście zaczęli się schodzić. Kakashiego dalej nie było.

- Mam nadzieję, że mnie szukasz – ktoś mi szepnął do ucha, a ja aż podskoczyłam

- Takumi wariacie! Wystraszyłam się! - klepnęłam przyjaciela w ramię

- Waleczna jak zwykle. Ranny ptaszek z ciebie – uśmiechnął się

- Nie byłam w stanie spać dłużej – odpowiedziałam zgodnie z prawdą – a gdzie Ten Ten?

- Bierze dopiero prysznic...Wiesz... rano ładnie ją powitałem – powiedział znacząco się uśmiechając

- Zbereźnik – skwitowałam zadziornie

- Mam to po tobie

- Chyba raczej po Deki

- Wątpię... ona nie wyrabia na dłuższą metę, podobnie jak Nara – powiedział i zaśmialiśmy się oboje.

- Z czego się śmiejecie? Nie boli was łeb? – Maki dołączyła do nas z Nejim

- Maki, dalej nie nauczyłaś się co jest najlepsze na ból głowy? – brat dziewczyny wyszczerzył białe zęby w uśmiechu

- Rozumiem, że jak każda kobieta wypróbowałeś wszystkie metody..? – docięła mu, a ja razem z jej chłopakiem nie posilaliśmy się ze śmiechu.

- Neji, dalej jej nie ujarzmiłeś!? – zignorował tekst siostry i zwrócił się do białookiego

- Dobrze wiesz, że się nie da – zaśmiał się całując Maki w policzek. Wyglądali uroczo

- Dobrze wyglądasz Sora jak na niewyspaną z powodu nocnych igraszek – przyjaciółka zwróciła się do mnie

- Rozumiem, że to komplement Maki – uśmiechnęłam się starając nie dać po sobie poznać skrępowania. Bardzo chciałam zmienić temat i nadarzyła się ku temu okazja

- Chyba śniadanie już podano – odezwałam się widząc moją przyjaciółkę siadającą przy stole. Asekurował ją Sasuke więc wiedziałam, że cierpi z powodu kaca.

- Czyżby nasza piękność wczoraj przesadziła? – zapytałam podchodząc do nich i starając się zachowywać normalnie

- Daj spokój... te likiery były zabójcze – powiedziała masując sobie skronie – a ty dobrze spałaś po upojnej nocy?

- Ttak- zająknęłam się znów przypominając sobie jedną ze scen... - Sasuke znów na mnie wnikliwie spojrzał, a ja przełknęłam głośno ślinę

- A gdzie jest Shika? – zapytał

- Śpi... zdecydowanie przesadził z alkoholem – odparłam, a Deki pokręciła tylko głową

- Biedactwo... zniszczył ci zabawę

- Nie jest tak źle...- na szczęście nie musiałam nic więcej mówić bo na salę weszła para młoda przywitana gromkimi oklaskami. Gdy usiedli, wszyscy zaczęliśmy jeść. Dziękowałam niebiosom, że siedzimy tylko w trójkę chociaż Sasuke zaczynał mnie już wkurzać swoimi spojrzeniami

- „ Szkoda, że też nie poszedł na prawo i nie został sędzią... oskarżeni przyznawali by się raz dwa pod wpływem tego wzroku" – myślałam, przeklinając go jednocześnie za tą wnikliwość.

Mój niestabilny spokój nie trwał długo

- Witam was wszystkich! - naprzeciwko mnie usiadł Kakashi witając się radośnie i patrząc mi w oczy

- Kakashi! Czemu tak późno przyszedłeś? – Deki zagadała pierwsza

- Szczerze mówiąc bardzo przyjemnie mi się spało i najchętniej zostałbym w łóżku... - odpowiedział, a ja spięłam się cała – a wam jak się spało?

- Średnio... mnie męczył Kac, Sasuke marudził, że przeze mnie nie mógł zasnąć. Ale Sora bawiła się w nocy o wiele lepiej od nas...Niestety Nara tego nie wytrzymał i dlatego nie dołączył – Deki puściła sobie na luz mówiąc po raz kolejny w obecności mojego promotora o intymnych rzeczach, a ja hamowałam się by nie wbić jej widelca w serce...

Kakashi zaśmiał się zadziornie, patrząc na mnie uwodzicielsko

-„Matko, on się nie kryje! Zaraz ktoś to zauważy, a na pewno Sasuke" – spanikowałam, szukając deski ratunku, która pojawiła się w postaci zaproszenia do tańca.

- Wybaczcie, ale ja jeszcze nie tańczyłam z panem młodym – powiedziałam szybko i ruszyłam w stronę Itachiego

- Chyba nie zapomniałeś o młodszej siostrze i zarezerwowałeś dla mnie jeden taniec- uśmiechnęłam się do niego widząc, że Yumi już ktoś porwał na parkiet

- Oczywiście że nie – odparł z uśmiechem. Widać było szczęście na jego twarzy, którego źródłem była jego żona

- Dobrze się bawisz? – zapytał

- To najpiękniejsze wesele na jakim byłam, a ty?

- To najpiękniejszy dzień mojego życia – powiedział i zaśmialiśmy się dźwięcznie

Rozmawialiśmy na różne tematy zanim odważyłam się zapyatć:

-Itachi... skąd znasz Kakashiego? -

- Powiedzmy, że razem współpracowaliśmy – odparł ostrożnie

- Byłeś jego adwokatem? – dopytywałam, wiedząc częściowo jak było. Chciałam jednak upewnić się czy Kakashi podał mi prawdziwie informacje i liczyłam, że Itachi powie coś więcej. Bardzo się jednak Myliłam.

- Skąd takie zainteresowanie jego osobą? - zapytał

- Pytam ogólnie. Byłam po prostu ciekawa – odpowiedziałam, ale wyczuł że kłamie

- Uważaj na niego Sora... jest takie angielskie przysłowie: ciekawość zabiła kota... Jest moim przyjacielem, ale jeśli chodzi o kobiety... ehh... Wiem, że ma w sobie urok, ale naprawdę, Shikamaru to dobry wybór. Trzymaj się go – powiedział, a ja nie śmiałam już nawet nic odpowiedzieć, bojąc się własnych rozterek, które raptownie zamieszkały w moim sercu po tej niezwykłej nocy... Tańcząc ze szwagrem mojej najlepszej przyjaciółki spojrzałam w stronę mojego stolika. Napotkałam spojrzenie niezwykle pociągającego mężczyzny... Mężczyzny, który wywrócił mój świat do góry nogami...

..........................................................................

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro