Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17 Wesele i noc poślubna gości

Adnotacja z 17.01.19 dostalam screena od kochanej duszyczki...wspomnienia wyświetleń













Postanowiłam tym razem napisać na wstępie ^^

jak sam tytuł wskazuje, będzie trochę gorąco :D Wybaczcie, że dopiero dzisiaj dodałam, ale nawet teraz pisząc to walczę z opadającymi powiekami.

Chciałam podziękować za waszą wyrozumiałość w tym @tearullez, która pocieszała mnie na każdym kroku, @typical mimosa za rozbawianie w trudnych chwilach, a @niebieska sukienka życzę by miała wreszcie trochę więcej czasu!

A co do moich wariatek (@Akira, @zamek@ vivi@ rin @hinatka @ hinata @emila stawicka) ten rozdział dedykuje wam moje zboczuchy ^^

Co do reszty niewymienionych – nie zapomniałam o was! Kocham was i przy innej okazji wywlokę wasze nicki ^^ dla każdego mam już coś przygotowane hahah

Dodatkowo chciałam poinformować, że za jakiś czas pojawi się mój ONE SHOTE z Attack on Tytan z Levim ^^ osoby, które lubią to anime serdecznie zapraszam oraz myślę, że inni też znajdą w tej jednowątkowej historii coś dla siebie ^^

Miłej lektury kochani!! <3 Przygotujcie się na bardzo długi rozdział

Juri

- A teraz może pan pocałować pannę młodą – odezwał się urzędnik, a cała uwaga skupiła się na młodych.

Itachi podniósł delikatnie welon, przykrywający twarz Yumi po czym złożył na jej wargach delikatny, ale czuły pocałunek. Wszyscy zaczęli klaskać, panna młoda ozdobiła się uroczymi rumiankami, a w tle zagrała muzyka.

Nadszedł czas składania życzeń. Staliśmy dalej przy nowożeńcach, odbierając od gości liczne kwiaty, prezenty i koperty. Kakashi cały czas próbował ściągnąć mnie wzrokiem, ale ja starałam się nie ulegać tym zabiegom...Wiedziałam, że muszę wziąć się w garść inaczej moje serce wyskoczy mi z klatki, gdy tylko się zbliży.

- Dalej zła? – Deki nachyliła się pytając z uśmiechem

- Jak cholera – odpowiedziałam, ale mój uśmiech świadczył o tym, że jej wybaczyłam. Nie potrafiłam się na nią gniewać – mam tylko nadzieję, że nie przewidziałaś już dla mnie innych tego typu atrakcji? – dodałam już bardzo rozluźniona.

Nic nie odpowiedziała, a uśmiech zszedł z jej twarzy

- Niee!! – wysyczałam rozumiejąc tą minę – co znowu zmajstrowałaś?

- Nic... pamiętaj tylko, że bardzo mnie kochasz... - powiedziała z lekką obawą

- A ty pamiętaj, że z miłości można zabić – odpowiedziałam odbierając ogromny prezent od jakiś ludzi.

Na szczęście ten był ostatni, bo wszyscy goście złożyli już swoje gratulacje. Obsługa zaczęła zbierać krzesła i ustawiać stoły, a potem zastawę i dekorację.

Korzystając z tego małego organizacyjnego zamieszania, pobiegłam do mojego chłopaka stojącego w tym momencie z Sasuke i Nejim.

- Nareszcie! – stanęłam na palcach by go pocałować – jak podoba ci się moja sukienka? – zapytałam radośnie. Shika ledwie nawet na nią zerknął

- Ładna. Ale osobiście wolę cię w zwykłym dresie – powiedział uśmiechając się lekko, a ja poczułam jakby ktoś strzelił mi w twarz...

Czułam się piękna w tej cudownej sukni... Na co dzień byłam zwykłą dziewczyną, ale w ten jeden dzień mogłam stać się księżniczką... Myślałam, że to doceni... Moja mina chyba zdradziła wszystkie moje odczucia, bo Sasuke i Neji poruszyli się nerwowo... Shika oczywiście niczego nie zauważył... spostrzegawczy i inteligentny był, ale w innych kwestiach...

- Wyglądasz równie czarująco jak Deki, Sora. Czerwony zdecydowanie jest twoim kolorem – Sasuke powiedział ten komplement, szczerze się uśmiechając.

- Popieram... nawet Maki żałowała, że nie ogłuszyła cię w łazience i nie zamieniła waszych sukienek – Neji uroczo zażartował, a ja z wdzięcznością przyjęłam ich słowa.

- To co siadamy! – Dekashi stanęła za mną radośnie wołając

- Który stolik jest nasz? – zapytałam przyjaciółki, która sadzała wszystkich gości.

- Pomyślałam, że druhny i drużbowie powinni siedzieć razem. Dlatego tylko nasz stolik jest 5 osobowy.... Reszta jest po 6 albo 12 osób – odpowiedziała beztrosko, a do mnie dotarło...

- Deki ty prosisz się o śmierć – wyszeptałam podchodząc do swojego miejsca razem z resztą... Staliśmy teraz wszyscy przy małym stoliczku. Ja z Shiką, Dekashi z Sasuke i on... sam... bez osoby towarzyszącej...

Kątem oka zauważyłam Takumiego, który pilnie obserwował moją reakcję, siadając z resztą naszych znajomych.

Wszyscy byliśmy spięci widząc, że przez najbliższe kilkanaście godzin spędzimy przy jednym stole z profesorem

- Kakashi! Jakby było tam za drętwo to wbijaj do nas! – ktoś krzyknął z Sali, a ja nawet nie musiałam się odwracać, by wiedzieć że to Takumi. Kakashi pomachał z uśmiechem w jego stronę i zwrócił się do nas:

-Proponuje byście prywatnie zwracali się do mnie po imieniu, tak jak Takumi. Będzie o wiele przyjemniej – po czym usiadł, a my poszliśmy w jego ślady.

Zapadła niezręczna cisza. Na szczęście Sasuke ją przerwał.

- Czemu Kakashi przyszedłeś sam? Wiem, że zaproszenie dostałeś z osobą towarzyszącą.

Słysząc to spięłam się..

-„Czyżby on kogoś miał? Dlaczego nie wpadłam na to wcześniej!" – wpadło mi do głowy

- Cóż... stwierdziłem, że lepszą partnerkę znajdę na tym weselu – odparł patrząc bezwstydnie na mnie! Cała spłonęłam rumieńcem, ale nie zamierzałam nie podjąć tego niemego wyzwania.

- W takim razie, bardziej pasowałby do ciebie stolik dla singli – odparłam biorąc do ust kęs łososia podanego na przystawkę

- Też o tym myślałem, ale widać los usadził mnie z o wiele lepszym towarzystwem... - Zaśmiał się cicho, a ja popatrzyłam w tym momencie zabójczo na Deki. Jej wzrok i uśmiech jednak mówiły : „Nic nie możesz mi zrobić" i upiła radośnie łyk szampana.

Wymienialiśmy grzecznościowe tematy, a z każdą chwilą swobodniej się rozmawiało. Jednie mój chłopak był bardziej zainteresowany jedzeniem niż rozmową i mną...

- Szkoda, że Itachi nie zamówił dziczyzny w naszej firmie. Miałby pewność, że jest wysokiej jakości – odezwał się po pewnej chwili, a wszyscy popatrzyliśmy na niego

- Sala weselna zapewniała katering – odpowiedziałam chcąc załagodzić „głupią" wypowiedź

- Widać, że się nie przyłożyli. Mięso nie jest zbyt kruche, a się ciągnie – debatował dalej, a ja myślałam że go uduszę.

-„ Na cholerę podjął taki temat"- myślałam. Widać moja przyjaciółka też nie wytrzymała bo wypaliła:

- Mam nadzieję Shika, że na waszym weselu zjemy tylko to co ty upolujesz... - wywróciła oczyma, a Sasuke się delikatnie uśmiechnął. Widać, że lubił jej ironię.

- Teraz już wiem od kogo Sora nauczyła się tego ciętego języka – zaśmiał się Shika, obejmując mnie. Nikomu jednak nie było do śmiechu. Jego uwaga wskazywała, że zupełnie mnie nie znał... Kakashi zlustrował mnie wzrokiem, a ja w jednym momencie uruchomiłam moją grę aktorską, udając że pasuje mi to co wygaduje mój chłopak.

Na szczęście nie musiałam zbyt długo udawać, bo nadszedł moment pierwszego tańca.

Stanęliśmy wszyscy w kółeczku i oglądaliśmy piękny walc w wykonaniu pary młodej. Łzy zakręciły się w moich oczach widząc jak pięknie wyglądają. Moja przyjaciółka szepnęła do mnie :

- Też chciałabym tak wyglądać w dniu swojego ślubu

- Niestety nie będziesz- odparłam

- Czemu? – aż odwróciła głowę, odrywając wzrok od siostry i szwagra

- Bo nie dożyjesz moja śliczna... co najwyżej ładnie ozdobisz trumnę – wycedziłam

- Oj Sora nie przesadzaj...

- Nie przesadzaj!? Czemu usadziłaś go z nami??

- Bo tego wymaga etykieta... najbliźsi pary młodej powinni siedzieć razem... z resztą nie gadaj, że nie jest miło. Profesorek jest całkiem zabawny i oka z ciebie nie spuszcza – zachichotała, a ja zrobiłam się czerwona

- Pleciesz głupstwa... i nie mów tego przy Shice... - dodałam po chwili

- A propos niego... Co mu odbiło do cholery? Co to za teksty?

-Nie wiem, ale to raczej reakcja na stres... wiesz, że nie lubi takich uroczystości... - odparłam

- No tak... bo to kłopotliwe – zironizowała po czym zaczęliśmy bić brawo po skończonym tańcu

- A teraz zapraszamy wszystkich na parkiet i do wspólnej zabawy!!!! – Krzyknął Shitsui, kuzyn braci Uchiha, który pełnił funkcje wodzireja.

Automatycznie parkiet wypełnił się tańczącymi gośćmi. Sasuke i Deki od razu ruszyli w tany, nikt nie musiał ich zachęcać. Wyglądali wspaniale. Sasuke podobnie jak jego brat był świetnym tancerzem.

- Oczywiście chcesz zatańczyć –Shikamaru bardziej stwierdził niż zapytał

- Bardzo...a ty nie chcesz? –jego obojętność i ciągły foch psuły mi nastrój

- Nie lubię tańczyć, ale chętnie zrobię to dla ciebie – uśmiechnął się po raz pierwszy od momentu uroczystości. Nie był królem parkietu, ale dla mnie liczyło się tylko to, że wreszcie się zaangażował. Tańcząc wiedziałam, że przygląda mi się cały czas szaro włosy mężczyzna siedzący przy stoliku. Udawałam, że się świetnie bawię.

Niestety Shika już po 3 tańcach się zmęczył i znudził, mówiąc byśmy usiedli. Wcale tego nie chciałam... kochałam tańczyć, a orkiestra grała naprawdę świetne kawałki.

- Sora no ten kawałek musisz zatańczyć ze mną! – z rozpaczliwej sytuacji wybawił mnie mój przyjaciel

- To ja idę do stolika – Shika oddalił się w kierunku naszych miejsc i zaczął pogawędkę z Kakashim... Nie mogłam się skupić na tańcu, bo ciekawiło mnie o czym rozmawiają...

- Wszystko w porządku Sora? Sasuke zdążył mi powiedzieć, że Shice coś odbija – zagadnął mnie Takumi

- Niestety nie każdy potrafi być tak uroczy i rozrywkowy jak ty – odparłam uśmiechając się jednocześnie

- Pogadam z nim...

- Nie trzeba. Po prostu nie pozwól bym przesiedziała to wesele – powiedziałam, a on tylko mocniej mnie objął w pasie

- W takim razie maleńka spodziewaj się najlepszej zabawy w życiu – zawołał i zaczął mnie okręcać, ku całej mojej radości. Wreszcie zaczęłam się dobrze bawić.

...................................................

Wesele było naprawdę niezwykle udane. Goście bawili się dobrze do takiego stopnia, że nie chcieli w ogóle siadać do jedzenia.

Razem z Deki, Maki i Ten – Ten wywijałyśmy na parkiecie przy rytmach latino, kręcąc biodrami, robiąc seksowne miny i pozy, a przede wszystkim świetnie się bawiąc. Szalałyśmy na nie jednej dyskotece więc doskonale potrafiłyśmy się zsynchronizować. Gdy muzyka przestała grać podeszli do nas Sasuke, Neji i Takumi chcąc porwać swoje partnerki do kolejnego tańca.

Niestety mój Shika wolał popijać radośnie sake z jakimiś mężczyznami niż zatańczyć ze mną...

- Sasuke, muszę na chwilę do łazienki. Ale może zajmiesz się w tym czasie Sorą!? – Deki powiedziała do ukochanego i pobiegła w kierunku toalet

- Z przyjemnością – Sasuke ujął moją dłoń i już po chwili tańczyliśmy na samym środku

- Dobrze się bawisz Sora? – zapytał

- Doskonale – odparłam z uśmiechem

- Nie umiesz kłamać... gadałem z nim, ale chyba za dużo wypił więc nie wiem czy coś dotarło – odparł bezpośrednio

- Bardzo to doceniam Sasuke... naprawdę... ale nie mówmy już o tym... nie chcę by ten wieczór wyrył się w mojej pamięci jako nieudany. Jestem w stanie zignorować jego zachowanie

- No dobrze... ale po weselu powiem mu co o tym sądzę – Sasuke na co dzień powściągliwy teraz pokazał, że jest prawdziwym przyjacielem

- Dziękuję – wyszeptałam, gdy nagle ktoś zza moich pleców się odezwał:

- Odbijany!- Nim się spostrzegłam nastąpiła „wymiana", a ja tańczyłam teraz nie z Sasuke a z Kakashim!

...................................................

- Jesteś bezczelny – powiedziałam uśmiechając się by nikt wokoło nie mógł zauważyć mojej złości

- Przestań tak szczerzyć ząbki Sora... i tak kiepska z ciebie aktorka – oparł zadziornie

- Nie wiem o czym mówisz

- Nie kłam... przez cały wieczór próbujesz pokazać jak dobrze bawisz się w towarzystwie tego kretyna... Nie jest ciebie wart

- A ty niby jesteś!? – Zdenerwowałam się, a widząc jego reakcję zapytałam - I co cię tak bawi do cholery!?

- Założyłaś kolczyki... - powiedział, a ja pobadałam w jednej chwili. To stąd ten ciągły perfidny uśmiech... kompletnie o nich zapomniałam! Myślałam jak odpowiedzieć gdy dodał

- Bardzo mnie to cieszy... podkreślają twoje piękno... - powiedział to całkowicie poważnie, a ja tym razem się zarumieniłam. Serce znów zatrzepotało mi w piersiach i dodatkowo uświadomiłam sobie, że jest doskonałym tancerzem... Czułam jakbym płynęła. Jego uśmiech i przeszywające spojrzenie działały przy tym niezwykle pobudzająco...Musiałam się szybko wziąć w garść.

Spróbowałam zmienić temat.

- Skąd znasz Itachiego? Musicie być blisko skoro zostałeś jego drużbą...

- Byłem jego pierwszym klientem – odparł, a ja najwidoczniej zrobiłam ździwioną minę bo dodał

- Nie zawsze byłem taki święty Sora... drzemie we mnie niepokorny duch – powiedział przekornie

- Zdążyłam już to zauważyć – uśmiechnęłam się o dziwo szczerze nie poznając własnych reakcji – Co takiego zrobiłeś, że Itachi musiał być twoim adwokatem??

- Myślę, że to opowieść na inny raz...

- Myślę, że nie będzie innego razu – odparłam zadziornie, gdy piosenka się skończyła

- Zapewniam cię, że będzie... powiedział swoim męskim tonem, a mnie przeszedł dreszcz...

....................................................

- O matko Sora! Ja krwawię! – biadoliła moja przyjaciółka zdejmując swój pantofelek. Siedziałyśmy już w toalecie jakieś 15 minut, przyklejając Deki plastry na obtarcia, oczywiście tak by nie było ich widać.

- To powinno ci pomóc. A za jakiś czas przyniosę ci dodatkowe plastry, bo mam jakieś w pokoju .

- Jesteś cudowna... Dobra... teraz jakoś dam radę!

- A może trochę odpoczniesz? Wiesz, że jak przepuścisz jedną piosenkę to się nic nie stanie? – zaśmiałam się, gdyż Deki była tego wieczoru królową parkietu

- Muszę nadrabiać za ciebie... - uśmiechnęła się, ale po chwili spytała poważnie – Shika się ogarnął?

- Niestety nie... jego największym zainteresowaniem dzisiejszego dnia jest sake

- Głupek!

- Dobrze, że Takumi nadrabia temperamentem i dzieli tańce pomiędzy mnie i Ten Ten. Nie martw się i nie rób takiej zblazowanej miny. Potem mu dogryzę – powiedziałam, a moja przyjaciółka się rozweseliła

- Obie zrobimy mu awanturę! Ehh... słyszysz!!! Grają kolejny super utwór! Chodźmy!

- Idź sama, ja jeszcze skorzystam z toalety – pogoniłam ją zostając w łazience sama.

Tak naprawdę chciałam samotności i odrobiny oddechu. Nie było mi łatwo udawać, że wszystko jest kolorowe. Zachowanie Shikamaru było koszmarne, a na dodatek uciekałam przed rozbrajającym uśmiechem Kakashiego...

Ten mężczyzna powodował, że zaczynałam się stresować i spinać. Obmyłam twarz delikatnie zimną wodą, poprawiłam makijaż, koka i wyszłam ponownie na „scenę".

........................................

- Shika masz już dość na dzisiaj... chodź się położyć – namawiałam mojego chłopaka, któremu plątał się już język od ilości alkoholu. Był sam środek zabawy, a on zdążył już się spić.

- Jeszcze nie piłem z Takumim – odparł, próbując wstać, ale szybko się zatoczył. Nie chciałam, by ktokolwiek widział go w takim stanie... było mi wstyd...Moi znajomi zniknęli w tłumie pląsających więc nie miałam nawet kogo poprosić o pomoc...

- Shika błagam... - próbowałam go podnieść bezskutecznie, a łzy stanęły mi w oczach widząc ten żałosny obrazek...

- No kolego, na ciebie już chyba czas – usłyszałam głos po czym ktoś podnosił mojego mężczyznę z podłogi.

- Kakashi...- wyszeptałam, żałując jednocześnie, że piorun mnie nie zabił na miejscu. Wziął Shikę pod ramię i powiedział:

- Trzeba położyć go spać, bo za moment uśnie tutaj. Masz klucze od pokoju? – zapytał rzeczowo, a ja pobiegłam do stolika po swoją złotą torebkę.

- Mam już wszystko – powiedziałam

- W takim razie prowadź...

Szliśmy długim korytarzem dosyć długo. Shika stracił już całkowitą kontrolę nad swoim ciałem, dlatego Kakashi musiał go „nieść" na plecach.

- Daleko jeszcze? – zapytał ewidentnie zmęczony dźwiganiem mojego chłopaka

- Pokój 316...

- O matko... Za daleko... położymy go w moim – zawyrokował, a ja już nawet się nie sprzeciwiałam, chcąc ukryć niedyspozycyjność Nary. Kakashi zatrzymał się przy drzwiach 188 i otworzył je wcześniej wyciągając klucz. Pokój był 1 osobowy i dosyć mały w porównaniu, który przydzielono mi i Shice.

Gdy ogarnęłam wzrokiem wnętrze, Kakashi ułożył na łóżku mojego lenia.

- Trochę waży... Niech śpi tu, aż trochę wytrzeźwieje. Widać ma słabą głowę.

- Dziękuję... - powiedziałam, odkładając torebkę i przykrywając Narę kocem. Byłam zawstydzona, ale i niezwykle wdzięczna mojemu wybawcy.

- Drobiazg...

- Naprawdę to doceniam... możesz wziąć nasz pokój, bo raczej prędko się nie obudzi... Pojdę tylko po swoje rzeczy – mówiąc to szybko opuściłam pokój, by jak najszybciej zabrać potrzebne przybory.

Dotarłszy do pokoju 316 zaczęłam się „pakować". Niestety, plastry dla Deki gdzieś wsiąkły. Zaczęłam przeszukiwać całą łazienkę. Będąc w niej usłyszałam jak do mojego pokoju ktoś wchodzi i zamka za sobą drzwi... na klucz.

Wybiegłam przeczuwając cholerne deja vu...

- Ten jeden raz ucieszyło mnie, że zapominasz zamykać drzwi – powiedział szaro włosy mierząc mnie wzrokiem...

- Wyjdź stąd proszę... jeszcze się nie spakowałam – powiedziałam, przeczuwając niebezpieczeństwo

- Wcale tego nie oczekuje... Chcę byś została tu ze mną.. – powiedział przybliżając się, a ja zamiast uciekać stałam w miejscu... Pozwoliłam by podszedł do mnie i położył rękę na moim karku jednocześnie go masując...

Poczułam jak dreszcz przechodzi przez całe moje ciało...

- Kakashi... ja tego nie chcę – wyjąkałam czując, że brakuje mi tchu

- To dlaczego twoje oczy i ciało mówią co innego? – powiedział seksownie przybliżając swoją twarz do mojej... - już ci mówiłem Sora...jesteś kiepską aktorką... - gdy wypowiedział te słowa, namiętnie mnie pocałował...

Delikatnie, ale z pasją która nabierała na intensywności z każdą chwilą... Poddałam się... miał rację... Chciałam tego. Pragnęłam go każdym odcinkiem swojego ciała. Czułam, że nie postępuję właściwie, ale jego zwinny język sprawiał, że traciłam kontakt z rzeczywistością i rozsądnym myśleniem.

Odwrócił mnie do siebie tyłem, całując mój kark... Westchnęłam zadowolona odginając szyję w bok. Poczułam jego rękę na moim biodrze, druga zaś sięgnęła do zamka sukienki. Nie zaprzestając pieszczot szyi, rozpiął czerwoną suknię, odsłaniając moje drobne plecy...

Znów poczułam dreszcz...

Odwrócił mnie ponownie w swoją stronę. Patrząc mi głęboko w oczy zsunął ją z moich ramion, tak że zostałam w samej bieliźnie i delikatnych, cienkich pończoszkach i złotych szpilkach. Zlustrował mnie głodnym wzrokiem i powiedział

- Tak długo na to czekałem... - szybko zdjął swoją marynarkę i rozpiął krawat oraz podchodząc objął mnie w pasie...Całował mnie zachłannie, a ja objęłam jego szyję. W pewnym momencie westchnął jakby zniecierpliwiony i łapiąc za pośladki podniósł do góry.

Objęłam jego biodra nogami i pozwoliłam zanieść się na ogromne łóżko w którym miałam dzisiaj spać nie z nim ale z Narą. Szybko odrzuciłam jednak wyrzuty sumienia poddając się chwili.

Jego duże zwinne dłonie gładziły całe moje ciało powodując, że prężyłam się pod wpływem jego dotyku niczym kot...Odsunął się na chwilę by zdjąć koszulę. Widząc jego umięśnioną klatę, aż zaklęłam w duchu przygryzając wargę.

- Ty na mnie działasz tak samo – powiedział z zadziornym uśmiechem zauważając moją reakcję... Pochylił się ponownie, tym razem na wysokość mojego biustu, który szybko wyswobodził z objęć koronkowego stanika.

Jego dłonie masowały moje krągłe piersi, drażniąc przy tym brodawki. Cichy jęk wydobył się z mojego gardła... Dawno nie byłam tak podniecona i dawno nie doznałam takiej przyjemności z samego dotyku biustu...

Wplotłam dłonie w jego włosy przeczesując je delikatnie, ale nie na długo, bowiem jego pocałunki zaszczyciły teraz mój brzuch i uda...

Miałam wrażenie, że w pokoju jest ze 40 stopni, a ja palę się żywym ogniem... Przymknęłam oczy z zadowolenia słysząc przy tym jak coś spada obok łóżka. Wiedziałam, że teraz nie ma już odwrotu. Zupełnie nagi, przystojny mężczyzna zaczął dobierać mi się do majtek... Ulokował się nade mną, patrząc na moje usta i oczy... Nasze wargi znów się spotkały, a ciała zbliżyły. Obejmując jego rozbudowany tors, poczułam jak jego prawa dłoń zniża się do mojej kobiecości i odsuwa delikatnie majtki w bok.

Aż głośno westchnęłam, gdy jego długie dwa palce znalazły się w środku mnie. Masował mnie od środka, przypatrując się moim reakcjom nad którymi nie panowałam. Doskonale znał anatomię kobiety i wiedział, gdzie są najczulsze punkty. Przeczuwając, że jestem bliska dojścia zaprzestał ruchów dłoni...

- Dalej masz jakieś obiekcje Sora? – zapytał patrząc na mnie, a ja wiedziałam że pyta poważnie... Nie chciał mnie do niczego zmuszać... Ja natomiast nie zamierzałam już z tego rezygnować. Rozbudził we mnie ogień, który tak naprawdę teraz porządnie zapłonął

-Żadnych... - powiedziałam, a jego oczy aż zabłyszczały ze szczęścia. Nie potrzebował więcej zachęt by wejść we mnie. Przyjemnie stęknęłam... Moje ciało bardzo szybko się do niego dopasowało, a wprawiając w ruch nasze biodra wręcz szalałam z przyjemności. Jego plecy zdobiłam niewyobrażalną ilością czerwonych śladów, zupełnie tego nie kontrolując. Miałam wrażenie, że nie tylko mu to nie przeszkadza, ale i go to podnieca...

W pewnym momencie chciałam zmienić pozycję i znaleźć się „na górze" ale nie pozwolił mi na to.

- Dzisiaj ja tutaj rządze... - wydyszał, poruszając się szybciej i obejmując dłońmi moje biodra prostując się przy tym. Automatycznie uniosłam miednicę wyżej, zwiększając naszą przyjemność. Chwilę później wymawiałam urywanie jego imię dochodząc. Obserwował mnie pożądliwie cały czas, aż do własnego spełnienia. Ułożył się obok mnie, całując z pasją. Patrzyliśmy na siebie nie odzywając się wcale, rozkoszując doznaniami, które dalej szalały w naszych ciałach. Gładził mój policzek, uśmiechając się i oddychając szybko. Nim się spostrzegłam, zasnęłam w jego ramionach, szczęśliwa i spełniona nie zawracając sobie głowy konsekwencjami...

3320 słów... normalnie zrobiłabym z tego 2 rozdziały, ale zabiłybyście mnie ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro