Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13 Życie to jakiś obłęd

- Chyba na kogoś czekasz – powiedział rozglądając się po salonie widząc nakryty stół.

- Co ty tu robisz? – oprzytomniałam lekko dalej będąc w szoku

- Opuściłaś 3 zajęcia... chyba nie chcesz bym cię oblał i nie dopuścił do egzaminów – powiedział opierając się o wejście do salonu

„ Matko jak on wygląda w tej pozycji seksownie" – pomyślałam bezmyślnie

- Nie zrobisz tego... - powiedziałam podnosząc głowę do góry. Popatrzył na mnie lekko mrużąc oczy podchodząc w moim kierunku. W tej jednej chwili żałowałam, że na przyjście Yumi i Itachiego tak się wystroiłam... Miałam na sobie krótką sukienkę przed kolana z bardzo dużym dekoltem... Chciałam wyglądać dosyć uroczyście do okoliczności, ale w tym momencie tęskniłam za czarnym golfem... Jego wzrok przeszedł mnie na wylot

- Zrobię, jeśli nie będziesz wywiązywać się ze studenckich obowiązków. Nie przewiduje ulg dla nikogo – mówiąc to perfidnie się uśmiechał

- Wtedy zgłoszę, że mnie molestujesz – powiedziałam pewnie, na co chyba tylko bardziej go rozbawiłam, bo się zaśmiał

- Nie zgłosisz... - powiedział nachylając się, a ja poczułam jak znów miękną mi kolana i serce przyspiesza – bo za bardzo ci się spodobało – wyszeptał mi do ucha i się odsunął.

Pogrywał sobie ze mną i bawiło go to niemiłosiernie

- Jutro chcę cię widzieć na zajęciach... inaczej nie będę już miłym promotorem – powiedział zadziornie i wyszedł. Ja natomiast stałam tak jak mnie zostawił dalej czując zapach jego wody kolońskiej...

..................................................................

- Sora wszystko jest przepyszne – Yumi pochwaliła moje kulinarne zdolności, Itachi natomiast pałaszował w ciszy co było również komplementem.

Zarówno on i Yumi bardzo różnili się od swojego rodzeństwa pod względem charakterów. Oboje byli niezwykle spokojni i opanowani. Czarnowłosą traktowałam jak starszą siostrę, zawsze potrafiła doradzić i mogłam na nią liczyć, gdy z Dekashi byłyśmy w kropce, albo obie wpakowałyśmy się w jakieś kłopoty.

- To cała zasługa Misaki... wiesz dobrze, że bez niej przypalałabym dalej wodę – zaśmiałyśmy się razem przypominając sobie te wspólne lekcje gotowania... po jednym z nich Misaki musiała kupić nową kuchenkę... to była istna katastrofa

- Zapewne wiesz po co przyszliśmy, bo moja siostra nie umie trzymać niczego w tajemnicy – mówiąc to uśmiechnęła się i wręczyła mi beżowe zaproszenie, ozdobione koronką.

- Oczywiście, przyjdź razem z Shikamaru – dodała – będzie nam bardzo miło. Poza tym jest jeszcze coś o co chciałabym Cię prosić Sora

- Mów śmiało Yumi, wiesz że niczego ci nie odmówię – uśmiechnęłam się

- Zostaniesz moją druhną?

Byłam dosyć zszokowana, ale szczęśliwa. Chętnie pomogę Yumi jak tylko będę mogła

- Oczywiście zrobię to z wielką przyjemnością! – zawołałam

- Jesteś kochana. Razem z Deki będziecie cudnie wyglądać w sukienkach, które dla was zamówiłam

- Rozumiem, że w takim razie będzie 2 drużbów ? – popatrzyłam na Itachiego, który potwierdził skinieniem głowy

- Tak. Sasuke i mój najlepszy przyjaciel – odpowiedział, a ja już obmyślałam wieczór panieński dla Yumi. Podczas dalszej części wieczoru Yumi opowiedziała mi co zaplanowała. Wesele miało być na 300 osób z racji ogromnej rodziny Itachiego. Jako prawnik miał też wielu przyjaciół ze swojego grona, więc przyjęcie musiało być na wysokim poziomie. Ślubu udzielić im miał urzędnik na Sali weselnej.

Yumi była dosyć praktyczna i chciała zaoszczędzić czas na zbędnym jeżdżeniu po mieście w tym wyjątkowym dniu.

- Oczywiście będą poprawiny, dlatego dla wszystkich gości będą przysługiwały pokoje na piętrze Sali – dodała Yumi na koniec – Jeśli będziesz mieć jakieś pytania dzwoń, albo pytaj Dekashi.

- O mnie się już nie martw, poradzimy sobie ze wszystkim. Przez ten miesiąc powinnaś relaksować się ile da, a my z Deki zajmiemy się resztą przygotowań – powiedziałam, ściskając moich przyjaciół na obchodne.

Ich wizyta znacząco poprawiła mi humor i pozwoliła zastąpić myśli o Kakashim, przygotowaniami do wesela.

..........................................................................

- To nie fair... też chce iść na taką czadową imprezę... - Suigetsu lamentował przy naszym stałym stoliku

- Zabierzcie nas chociaż na wieczór kawalerski – kibicował Kiba

- Niestety nie będzie wieczoru kawalerskiego jaki sobie wyobrażasz... grzecznie wypijemy po piwku i do domu – Takumi przeciągnął się odpowiadając. On również miał uczestniczyć w uroczystości jako bliski przyjaciel rodziny.

- Ale jak to? – Choji wtrącił się jedząc jak zwykle

- Uchiha wyjaśnij im – mój przyjaciel dalej grał na nerwach Sasuke, który tylko przymknął oczy z irytacji.

- Moja siostra jest lekko zazdrosna o Itachiego i nie chce by jakaś laska tańczyła mu tyłkiem przy twarzy – Dekashi wybawiła lubego od odpowiedzi

Chłopcy zamarli na chwilę myśląc, że żartuje...

- Przykro mi chłopcy... Dziewczyny braci Uchiha już takie są... - zaśmiałam się potwierdzając ich najgorsze przeczucia siedząc w objęciach Nary.

- Mnie nigdy żadna nie ujarzmi – Takumi swój przytyk skierował do Sasuke, który natychmiast odbił piłeczkę

- Bo, żadna z nich to nie Dekashi

Twarz Takumiego natychmiast przybrała kolor purpury... Nie odpowiedział nic ponieważ w tym momencie obok nas przeszła płacząca Sakura z pocieszającą ją Ino.

- Matko... czy ona przestanie kiedyś ryczeć? – Takumi wywrócił oczyma

- Ma powody do płaczu... straciła pracę – Neji podszedł do nas z Ten Ten, która od razu przysiadła się do swojego chłopaka

- Skąd wiesz? – zapytał Shikamaru

- Moja Maki się dowiedziała od sąsiadki, która zatrudniła Sakurę – wyjaśnił siadając obok. Momentalnie popatrzyłyśmy z Deki na siebie, wybuchając śmiechem

- Czemu mam dziwne przeczucie, że to twoja sprawka kochanie? – Nara popatrzył na mnie badawczo

- Ja nic nie zrobiłam...- śmiałam się dalej

- Dokładnie...Sora załatwiła nam tylko dożywotnią 50% zniżkę w kawiarni – śmiałyśmy się dalej...

- Chodźcie już! Zmienili nam sale zajęć. Co ciekawe chyba mamy zastępstwo na wykładzie – Naruto wpadł jak burza na stołówkę informując nas o zmianach. Żadne z nas się jednak nie ruszyło z miejsc

- No co tak stoicie!? – zapytał zdziwiony

- Wiesz młotku, że nie jesteś zbyt zaufanym źródłem informacyjnym? – Sasuke zwrócił się do przyjaciela

- Fakt... ostatnio jak nam mówiłeś coś podobnego staliśmy pół godziny pod inną aulą by dostać ochrzan od Dziekan, że coś kombinujemy bo żadnych zmian nie było – Nara wtrącił swoje 3 grosze

-No wiecie co...- Naruto udawał obrażonego – w takim razie idę sam. Nie zamierzam podpaść 2 raz

- Uspokój się już wariacie... Idziemy z tobą – Kiba wstał pierwszy, a my zaraz za nim ruszyliśmy na zajęcia.

.........................................................................

Usiedliśmy w ławkach czekając na zastępczego wykładowcę. Siedziałam pomiędzy Narą, a Dekashi. Takumi z resztą usiedli pod nami. Momentalnie pobladłam, gdy zamiast Dr. Iruki na podest wszedł nikt inny jak mój Promotor. Przeleciał wzrokiem po Sali i przyjrzał się nam uważnie.

-Wow... bez maski wygląda całkiem całkiem – Deki zwróciła się do mnie na ucho, a ja tylko spięłam mięśnie.

- Spokojnie Sora. Wiem, że go nie lubisz, ale na szczęście to tylko zastępstwo więc się zrelaksuj – Nara nachylił się widząc moją reakcję na Kakashiego.

-„ Cholera, muszę przy nim się bardziej pilnować... zauważy wszystko... dobrze, że w interpretacji nie jest już taki dobry" – postanowiłam w duchu

Cały wykład tylko udawałam, że notuje pilnie słuchając. Tak naprawdę wsłuchiwałam się w brzmienie głosu profesora, który był niezwykle męski. Patrząc na jego ruchy i wygląd przypomniałam sobie jego nagi tors.

O mało co krew nie poszła mi z nosa na to wspomnienie.

- To wszystko na dziś, dziękuję – powiedział kończąc wykład i dodał

- A moich seminarzystów proszę o dostarczenie kolejnego etapu prac. Będę w swoim gabinecie.

Aż się we mnie zagotowało. Jedynym seminarzystą, który był na tym wykładzie byłam ja... Dobrze wiedział co robi, dalej bawiąc się mną. Oddawałam mu swoje pracę, wsuwając pod drzwi gabinetu i szybko uciekałam. Nie chciałam powtórki z rozrywki...

- Zajmę ci miejsce na następnych zajęciach skarbie – Shika pocałował mnie w policzek, a Deki pokazała kciuki na dowód wsparcia.

Za 15 min mieliśmy mieć zajęcia z mgr Kabuto, który był dosyć upierdliwy. Nawet 2 minutowe spóźnienie odnotowywał, a spóźnialskiemu zadawał referaty na ocenę...

Moje zirytowanie wzięło górę. Nie jestem niczyją zabawką! Skoro tak bardzo chce się spotkać twarzą w twarz obejdzie się smakiem. Stojąc pod jego gabinetem, postanowiłam, że po raz kolejny „wsunę" pod drzwi moją pracę.

Zadowolona ze swojej „przebiegłości" odwróciłam się, by odejść.

Chciałam jak najszybciej dotrzeć na kolejny wykład. Zamiast tego poczułam na swoim nadgarstku silny uścisk. Zaraz po tym zostałam wciągnięta do gabinetu. Zachwiałam się nie móc utrzymać równowagi po takim pociągnięciu. Nie upadłam jednak. Ten przebiegły człowiek zdążył mnie złapać, a ja jedynie co mogłam to patrzeć w te cudne oczy

- Jesteś wręcz stworzona by leżeć w moich ramionach – odezwał się drwiąco, a ja natychmiast oswobodziłam się stając do pionu.

- Co ty sobie wyobrażasz! – podniosłam ton

- Łapię w locie moją seminarzystkę, która chyba nie do końca wie jak wygląda seminarium. Należy zapukać, przywitać się i wręczyć swoją pracę, a nie wsuwać ją pod drzwi i uciekać – teatralnie wyjaśnił stojąc bardzo blisko i patrząc na mnie z góry.

Cała wrzałam

-A potem pozwolić, by promotor mnie wykorzystał i całował!? – dogryzłam mu ironicznie, przypominając przebieg ostatniego spotkania

- Jak sobie życzysz... - powiedział i przysuwając się bardziej, pocałował mnie.

Tego było za wiele.

„Ten facet jest nieprzewidywalny!" – krzyknęła moja podświadomość.

Odepchnęłam go, ale mi na to nie pozwolił oplatając ramiona wokół mnie. Pogłębił pocałunek, odbierając mi całkowicie tlen. Przerażające było to jak moje ciało reagowało na niego. Całe krzyczało „bierz mnie jestem twoja", ale umysł kazał przestać. Zmusiłam resztki mojej jaźni by się wyrwać. Oddychałam szybko, co dodawało mu tylko lepszych widoków. Mój okazały biust poruszał się szybko w górę i w dół.

Ewidentnie był z siebie zadowolony. To wywołało u mnie zapłon. Nie dam się tak traktować. Nie myśląc wiele strzeliłam mu w twarz.

Zamiast gniewu czy irytacji na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.

- Ok, następnym razem możemy spróbować na ostro... - powiedział, patrząc na mnie z pożądaniem

- Nie będzie następnego razu! Jeszcze dziś zmieniam promotora! – Krzyknęłam chcąc wyjść

- Sora...- zawołał za mną, a ja się odwróciłam

- Zanim wyjdziesz ochłoń trochę... i przestań się uśmiechać z zadowoleniem... - dodał podnosząc zadziornie brew do góry

- Jesteś chory! – krzyknęłam zatrzaskując drzwi za sobą. Biegłam na kolejne zajęcia, starając się oddychać. Gdy mijałam wielkie holowe lustro aż przystanęłam... Ten Dupek miał rację... moje ciało wiedziało bardziej czego chce... przez ten cały czas uśmiechałam się nie zdając sobie z tego sprawy.

......................................................................

Wchodząc do Sali byłam dalej cała czerwona... już sama nie wiedziałam czy dlatego, że byłam wkurzona i moje emocje sięgnęły zenitu czy może dlatego, że ten pocałunek dalej czułam na swoich wargach.

- 20 minut spóźnienia. Pani Sora widać nie szanuje czasu wykładowców, w związku z tym na jutro proszę napisać 3 referaty dotyczące zmian kulturowo- geograficznych terenów Aameryki Łacińskiej – Wykładowca w okularach i białych włosach związanych w kitkę zwrócił się do mnie.

Koleś był od nas starszy raptem z 5 lat a zachowywał się jakby miał 60 i nieziemską pozycję na uczelni. Nie za bardzo kojarzyłam co robię i mówię, ale poczułam, że moje emocje muszą znaleźć jakieś ujście. Nie siadając nawet na swoje miejsce odezwałam się:

- Mam w dupie twoje referaty. Uczysz dopiero od roku, a zachowujesz się jak dyktator. Mniemam, że gnębili cię gdy byłeś studentem, że teraz wyżywasz się ma nas! Skoro twoim zdaniem spóźnienie się z powodu przymusowego seminarium jest brakiem szacunku to ciekawe co powiesz na to:! – po wypowiedzeniu tego zdania wyszłam z Sali trzaskając drzwiami.

Nie zamierzałam zostać dłużej na wydziale. Czym prędzej chciałam znaleźć się w domu. Wychodząc głównym wejściem, minęłam mężczyznę w garniturze, który radośnie puścił mi oczko...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro