Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12 Ucieczka przed losem, przeszłością i czym się jeszcze da...

Chwiejnym krokiem podeszłam do auta starając nie dać po sobie niczego poznać. Nie było to jednak łatwe przy kimś tak inteligentnym jak Shika.

- Sora co ci jest? – zapytał podchodząc do mnie i otwierając mi drzwi

- Wszystko ok – powiedziałam siląc się na uśmiech

- No przecież widzę. Jesteś tak blada jakbyś zobaczyła ducha – odpowiedział z troską w głosie

- „Wierz mi... to było o wiele gorsze" – pomyślałam wsiadając do samochodu i zapinając pasy. Przez całą drogę tłumaczyłam mu, że już mi lepiej i że spadło mi ciśnienie ze zmęczenia. Co często mi się z resztą zdarzało, ale nie w tym wypadku...Gdy dotarliśmy do mojego mieszkania poprosiłam:

- Wybacz Shika, ale muszę się położyć... nie będziesz miał dzisiaj ze mnie żadnego pożytku – siliłam się na żart

- Samo patrzenie na ciebie sprawia mi ogromną przyjemność, głuptasie – powiedział i nachylając się musnął moje wargi. Cała zesztywniałam. Pocałunek Nary przypomniał o tym który miałam kilkanaście minut temu... z Promotorem...

- Sora znów pobladłaś. Zostaje z tobą – szybko zauważył ponowną zmianę w moim wyglądzie

- Nie trzeba – odparowałam.. bardzo chciałam być teraz sama. Przy nim czułam się jak zdrajca... - zadzwonię po Deki, a do tego czasu ty też odpocznij. Przyszedłeś na zajęcia bezpośrednio z podróży

- Jesteś pewna? Martwię się o ciebie – jego zmartwiony wzrok przygniatał mnie i drażnił poczuciem winy

- Poradzę sobie... Do zobaczenia jutro – pożegnałam się i wchodząc do mieszkania odetchnęłam głęboko.

Stałam w korytarzu z dobrych kilka minut, opierając się dalej o drzwi wejściowe. Złapałam się na tym, że myśląc o pocałunku z Kakashim, mimowolnie się uśmiecham.

-„Sora, kretynko! „ – powiedziałam cicho do siebie, karcąc się wiedząc, że powinnam być oburzona po czymś takim, a nie mieć banana na gębie...

-„Muszę się uspokoić... „ – rozkazałam sobie w myślach wykręcając numer do mojej przyjaciółki, która nie odbierała. Po chwili jednak komórka poinformowała mnie, że dostałam SMS

„Jestem u Sasuke, co tam skarbie?"

Wiedziałam dobrze co to oznacza i czemu akurat teraz nie mogła odebrać. Szybko odpisałam

„Ok nie będę ci przeszkadzać:* pogadamy jutro:*"

Nim odłożyłam telefon na szafkę ten zawibrował

„Wyrobię się w godzinę. Gdzie chcesz się spotkać?"

Zaśmiałam się pod nosem wyobrażając sobie swoją przyjaciółkę, jak szybko się uwija z zabawą z chłopakiem, by spotkać się ze mną. Rozbawiona wysłałam wiadomość

„Spotkajmy się z 2 godziny w KAJMAKU. Nie chcę, by Sasuke przeze mnie miał niedosyt xD"

„Jesteś niemożliwa...<3 do zobaczenia wariatko!"

Korzystając z faktu, że mam 2 godziny do naszego wypadu, poszłam się zdrzemnąć. Nie chciałam mówić Deki o tym co zaszło pomiędzy mną, a promotorem. Za wszelką cenę chciałam o tym zapomnieć. Nie było to takie łatwe... sny nie pozwoliły mi na to przywołując cały czas widok mojego nauczyciela...

.................................................................

Usiadłam przy wolnym stoliku. Kawiarnia cieszyła się popularnością w naszej okolicy i bardzo lubiłam do niej przychodzić. Moja przyjaciółka się spóźniała, ale znając okoliczności z jakich ją wyrwałam byłam wyrozumiała. W pewnym momencie drzwi otworzyły się z hukiem

„ No i jest nasza księżniczka" – pomyślałam widząc z oddali złote oczy i białe włosy. Pomachałam jej by mogła mnie szybciej zlokalizować. Usiadła naprzeciwko cała spocona i lekko zirytowana.

- Ale nie zamierzasz mnie zabić? – zażartowałam widząc jej minę i zmarszczony nosek

- Wręcz przeciwnie... jesteś moim wybawcą – odparła oddychając szybciej

- Sasuke znów obudził swoją wewnętrzną bestie? – o mało nie spadłam z krzesła śmiejąc się.

- Wiesz dobrze, że jestem bardzo otwarta na wiele rzeczy, ale są jakieś granice. Poza tym Normalni ludzie kiedyś odpoczywają... No i co się tak śmiejesz wariatko! – rzuciła we mnie serwetką uśmiechając się. Widać moja reakcja i nastrój udzielił się i jej.

- Starzejesz się już Deki... Nie te lata, nie ta zabawa...

- Ja chociaż umrę młodo wiedząc, że żyłam. Ty natomiast będziesz zamykać na wieki oczy mówiąc, że to kłopotliwe – udała głos Shiki, a ja znów o mało nie wylądowałam pod stołem. Faktycznie, ostatnio przejęłam nawet jego słownictwo. W tym momencie podeszła do nas kelnerka

- Witamy w Kajmaku. Czy mogę przyjąć zamówienie?

- Dla mnie klasyczne latte, torcik bezowy z podwójną porcją śmietany i bajaderkę – popatrzyłam na nią zszokowana. Lubiła dużo jeść, ale mięso nie słodycze...

- No co...Ja w odróżnieniu od ciebie, spaliłam bardzo dużo kalorii – puściła mi oczko uśmiechając się

- A ja poproszę herbatę o smaku mango i „chrupiącą malinę" – złożyłam swoje zamówienie.

Gdy otrzymałyśmy już nasze słodkości, humor powrócił nam obu całkowicie. Kochałam w Deki to, że mogłyśmy rozmawiać o wszystkim, a tematy nigdy się nam nie wyczerpywały. Była jednak pewna sprawa, którą chciałam z nią omówić.

- Mów co cię gnębi... - powiedziała zapychając się bajaderką

- Aż tak po mnie widać? - zapytałam poważniejąc

- Dla kogoś, kto cię zna jesteś jak otwarta księga Sora. Możesz się uśmiechać, ale ja zawsze wiem. Daje ci zawsze czas, byś sama o tym powiedziała. Dopiero gdy się do tego nie kwapisz, wkraczam do akcji – uśmiechnęła się delikatnie.

- Jesteś niemożliwa – odwzajemniłam uśmiech – chyba ostatnio widziałam Gaarę...- ściszyłam głos, a Deki natychmiast przestała jeść

- Ostatnio czyli kiedy? – dopytała

- Przed waszym wyjazdem po imprezie w akademiku – powiedziałam spuszczając wzrok. Nagle poczułam dosyć mocne uderzenie w ramię

- Auu! A to za co!? – zaczęłam pocierać bolące miejsce. Deki była drobna, ale potrafiła przyłożyć

- Za bycie debilką! Jak mogłaś od razu mi nie powiedzieć! Albo chociaż Takumiemu!

- Nie krzycz tak... sama nie jestem pewna czy to na pewno on... nie mógł mnie przecież tak szybko znaleźć...

- Szybko??? Miałaś 2 lata spokoju... dobrze wiedzieliśmy, ze to nastąpi i obiecałaś, że nie będziesz przede mną tego ukrywać. Nie po to wyciągałam cię z tego gówna – powiedziała zirytowana

- Wiem... przepraszam – w tym momencie znów poczułam ból na ręce

- Deki do cholery opanuj się!

- To za opuszczenie gardy! Skoro zaczął się tu kręcić to radzę ci obudzić w sobie waleczną Sorę... No i mam nadzieję, że nie zamierzasz do niego wrócić...

- Mowy nie ma... skończyłam z tamtym życiem

- Dobrze to słyszeć... wolałabym już nie włóczyć się za tobą po komisariatach... Ja pierdziele Sora... Zawsze popadasz w skrajności... najpierw jesteś dziewczyną gangstera, a potem zwykłego nudziarza o nieprzeciętnej inteligencji... mnie mogłaś znaleźć sobie kogoś pośredniego? Może jakiś wojskowy...? – Znów zaczęła skubać ciastko, a ja pomyślałam o Kakashim

-„ Z tego co wiem był w wojsku..."- pomyślałam, ale do rzeczywistości szybko ściągnęła mnie przyjaciółka

- Myślę, że chcę cię odzyskać... - powiedziała analizująco

- Albo raczej pieniądze, które mu zabrałam – odparłam

- Wątpię... ma ich na pęczki wiec po co mu te marne 2 miliony... - zironizowała

- 4...

- Zapewne i tak się nie zorientował... ten chłopak ma zdecydowanie ich za dużo... - W tym akurat Deki miała rację...

Gaara nie był zwykłym mężczyzną czy ulicznym chuliganem. Prowadził wiele lewych interesów z grubymi rybami. Nie wiedział dokładnie czym się zajmował, bo nie dopuszczał mnie do wielu spraw, ale skutki takiego życia odczuwałam w swojej codzienności. Miałam dość życia w ciągłym strachu przed zastrzeleniem na ulicy... i z jego ciągle podminowanym charakterem, który udzielał się i mi, wpakowując mnie w różne kłopoty...

To moi przyjaciele pomogli mi podjąć ciężką decyzję o odejściu. Chcąc nie chcąc, kochałam tego łotra, rezygnując każdego dnia po trochu z siebie i żyjąc jego życiem.

- Tu nie chodzi o wysokość kwoty, a jego poczucie własności... - powiedziałam po chwili

- Więc tym bardziej weź się w garść i przestań zachowywać jak pokorna dziewczynka... I masz mnie informować jeśli jeszcze gdzieś go zobaczysz. Nie jesteś w tym sama Sora...

- Wiem Deki, dziękuję... w takim razie chyba będę musiała więcej ćwiczyć na Sakurze – zaśmiałam się chcąc zmienić nie co temat na bardziej radośniejszy

- O wilku mowa – Deki o mało co nie zbierała szczęki z podłogi, wskazując mi wzrokiem różowo włosą kelnerkę podającą kawę 2 stoliki od nas. Nie widziałam jej wcześniej, więc musiała przyjść jakiś czas temu na swoją zmianę...

Sakura dostrzegła nasze zdziwione miny i z podniesioną głową przeszła obok. Nie mogłam sobie odpuścić komentarza

- Czyli za dnia dorabiasz sobie jako kelnerka ? – udałam podziw, a Deki o mało co nie udławiła się ciastkiem

- Wal się Sora! Ja chociaż pracuje... nie to co wy... żerując na bogatych chłopakach

- Ja owszem żeruje, ale Sora dosyć szybko się usamodzielniła – Dekashi ledwo wypowiedziała te słowa śmiejąc się cały czas...

- Widzę Sakura, że żal dupę ściska... nie martw się... ty też kiedyś sobie znajdziesz... kogoś kto będzie na twoim poziomie... z tego co słyszałam wpadłaś nawet jednemu chłopakowi w oko...Jak on miał Deki? – zwróciłam się do przyjaciółki która z trudem łapała powietrze

- Lee – a z jej oczu popłynęły łzy ze śmiech

- Bardzo zabawne... na waszym miejscu nie byłabym taka radosna wiedząc, że to ja przygotowywałam wam kawy na zapleczu – miała iście tryumfującą minę.

Nie zamierzałam jej tego odpuścić. Wiedziałam, że chce nas tylko nastraszyć, ale musiałam nauczyć ją gdzie jej miejsce. Pomachałam na kierowniczkę kawiarni z którą niekiedy miałam możliwość rozmawiać z racji bycia częstym gościem. Zauważając jakieś zamieszanie przy naszym stoliku, podeszła do nas. Była atrakcyjną kobietą o bystrym i miłym spojrzeniu.

- Witam, jakiś problem? – zapytała zaniepokojona

- Wydaje mi się, że tak – powiedziałam z udawanym zakłopotaniem i zagubieniem.

- Ta pani, podając nam zamówienie przyznała się, że do niego napluła...

W jednej minucie kolory twarzy moich rozmówczyń zmieniały się niczym tęcza. Deki grała poważną, ale jej nachodzące łzy do oczu zdradzały, że zaraz nie wytrzyma i będzie tarzać się po podłodze, śmiejąc się w głos. Sakura pobladła do takiego stopnia, że teraz przypominała cerę Deki, a twarz kierowniczki płonęła żywą czerwienią.

- Sakura marsz na zaplecze, zaraz do ciebie przyjdę.

- Ale Pani Kurenai – zaczęła się jąkać

- Powiedziałam, że zaraz przyjdę – powiedziała już mniej przyjaźnie, a dziewczyna schyliła głowę posłusznie odchodząc.

- Bardzo przepraszam za tą sytuację. Oczywiście nie muszą Panie płacić dzisiaj rachunku i zaraz zapiszę, żeby doliczano wam 50% zniżkę na wszystkie nasze produkty – ewidentnie była zażenowana i zawstydzona, że jej renomowana kawiarnia może stracić opinię

- Dziękujemy w takim razie za ingerencję i proszę się nie martwić. Nie miała Pani jak sprawdzić kompetencji swojego pracownika – Deki wczuła się już w rolę ofiary...

- Jeszcze raz bardzo przepraszam! – mówiąc to poszła na zaplecze

Wychodząc z kawiarni o mało co nie upadłyśmy na chodnik rozbawione całą sytuacją

- Sora kocham cię!!! Jesteś bezbłędna!!!

- To dzięki twojej gadce motywacyjnej, bym była bardziej waleczna!

Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę przed kawiarnią i rozstałyśmy idąc w swoją stronę. Cieszyłam się niezmiernie ze spotkania z przyjaciółką. Humor mi dopisywał, mogłam się wygadać, ale jednak mimo to coś dalej zaprzątało moje myśli... był to postawny mężczyzna z blizną na twarzy...

......................................................

Przez następny tydzień nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Nazajutrz Po wypadzie z Deki do kawiarni, obudził mnie telefon mojego przyjaciela. Opieprzył mnie, że nic nie powiedziałam o Gaarze i ostrzegł, że taka moja samowolka i beznadziejna tajemniczość miała mi się zdarzyć po raz ostatni. Oczywiście obiecałam poprawę. Nie miałam zamiaru walczyć jeszcze z nim i Deki.

Zawsze potrafili mnie przegadać. Cały wolny czas spędzałam z Shikamaru. Chciałam zbliżyć się do niego jeszcze mocniej, zawłaszcza że na uczelni unikałam jak ognia mojego Promotora, którego chyba bawiła ta sytuacja, bo regularnie gdy przechodziłam w jego pobliżu perfidnie się uśmiechał. Opuściłam przy tym 3 spotkania seminaryjne.

Wstyd przyznać, ale tamten pocałunek ożywił moją „namiętną naturę". Znów poczułam w sobie dawno uśpiony ogień, który kierowałam w stronę mojego chłopaka.

Myśląc o kolejnym spotkaniu z Narą i o tym „co będziemy robić" , czekałam na swoich gości. Miała przyjść Yumi z Itachim by zaprosić mnie na weselę i „przekazać inne nowiny", jak poinformowała mnie Deki.

Słysząc dzwonek do drzwi poszłam je otworzyć. Po minucie jednak tego żałowałam... zamiast wyczekiwanych osób przed moimi oczyma stał szaro włosy mężczyzna z rękoma w kieszeni i z szarmanckim uśmiechem na twarzy

- Skoro nie chciałaś przyjść do mnie, postanowiłem że zabawimy się u ciebie – mówiąc to wszedł jak do siebie, zamykając za sobą drzwi...

Ta – Da!!! Byliście dzielni, że czekaliście tak długo ^^ Jeden z ważniejszych egzaminów za mną wiec od razu przysiadłam do pisania. Co do następnego rozdziału postaram się dodać jak najszybciej, ale dalej jestem w czasie sesji i większość czasu poświęcam na naukę :/ Mam nadzieję, że to co napisałam się spodoba i nie zapomnicie o gwiazdeczkach xD

Dziękuję też za cudowne komentarze wsparcia i trzymane kciuki!!! Dodawało mi to sił by zmuszać się do czytania notatek xD

Kocham Was wszystkich :*

Juri

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro