Rozdział 12 Ucieczka przed losem, przeszłością i czym się jeszcze da...
Chwiejnym krokiem podeszłam do auta starając nie dać po sobie niczego poznać. Nie było to jednak łatwe przy kimś tak inteligentnym jak Shika.
- Sora co ci jest? – zapytał podchodząc do mnie i otwierając mi drzwi
- Wszystko ok – powiedziałam siląc się na uśmiech
- No przecież widzę. Jesteś tak blada jakbyś zobaczyła ducha – odpowiedział z troską w głosie
- „Wierz mi... to było o wiele gorsze" – pomyślałam wsiadając do samochodu i zapinając pasy. Przez całą drogę tłumaczyłam mu, że już mi lepiej i że spadło mi ciśnienie ze zmęczenia. Co często mi się z resztą zdarzało, ale nie w tym wypadku...Gdy dotarliśmy do mojego mieszkania poprosiłam:
- Wybacz Shika, ale muszę się położyć... nie będziesz miał dzisiaj ze mnie żadnego pożytku – siliłam się na żart
- Samo patrzenie na ciebie sprawia mi ogromną przyjemność, głuptasie – powiedział i nachylając się musnął moje wargi. Cała zesztywniałam. Pocałunek Nary przypomniał o tym który miałam kilkanaście minut temu... z Promotorem...
- Sora znów pobladłaś. Zostaje z tobą – szybko zauważył ponowną zmianę w moim wyglądzie
- Nie trzeba – odparowałam.. bardzo chciałam być teraz sama. Przy nim czułam się jak zdrajca... - zadzwonię po Deki, a do tego czasu ty też odpocznij. Przyszedłeś na zajęcia bezpośrednio z podróży
- Jesteś pewna? Martwię się o ciebie – jego zmartwiony wzrok przygniatał mnie i drażnił poczuciem winy
- Poradzę sobie... Do zobaczenia jutro – pożegnałam się i wchodząc do mieszkania odetchnęłam głęboko.
Stałam w korytarzu z dobrych kilka minut, opierając się dalej o drzwi wejściowe. Złapałam się na tym, że myśląc o pocałunku z Kakashim, mimowolnie się uśmiecham.
-„Sora, kretynko! „ – powiedziałam cicho do siebie, karcąc się wiedząc, że powinnam być oburzona po czymś takim, a nie mieć banana na gębie...
-„Muszę się uspokoić... „ – rozkazałam sobie w myślach wykręcając numer do mojej przyjaciółki, która nie odbierała. Po chwili jednak komórka poinformowała mnie, że dostałam SMS
„Jestem u Sasuke, co tam skarbie?"
Wiedziałam dobrze co to oznacza i czemu akurat teraz nie mogła odebrać. Szybko odpisałam
„Ok nie będę ci przeszkadzać:* pogadamy jutro:*"
Nim odłożyłam telefon na szafkę ten zawibrował
„Wyrobię się w godzinę. Gdzie chcesz się spotkać?"
Zaśmiałam się pod nosem wyobrażając sobie swoją przyjaciółkę, jak szybko się uwija z zabawą z chłopakiem, by spotkać się ze mną. Rozbawiona wysłałam wiadomość
„Spotkajmy się z 2 godziny w KAJMAKU. Nie chcę, by Sasuke przeze mnie miał niedosyt xD"
„Jesteś niemożliwa...<3 do zobaczenia wariatko!"
Korzystając z faktu, że mam 2 godziny do naszego wypadu, poszłam się zdrzemnąć. Nie chciałam mówić Deki o tym co zaszło pomiędzy mną, a promotorem. Za wszelką cenę chciałam o tym zapomnieć. Nie było to takie łatwe... sny nie pozwoliły mi na to przywołując cały czas widok mojego nauczyciela...
.................................................................
Usiadłam przy wolnym stoliku. Kawiarnia cieszyła się popularnością w naszej okolicy i bardzo lubiłam do niej przychodzić. Moja przyjaciółka się spóźniała, ale znając okoliczności z jakich ją wyrwałam byłam wyrozumiała. W pewnym momencie drzwi otworzyły się z hukiem
„ No i jest nasza księżniczka" – pomyślałam widząc z oddali złote oczy i białe włosy. Pomachałam jej by mogła mnie szybciej zlokalizować. Usiadła naprzeciwko cała spocona i lekko zirytowana.
- Ale nie zamierzasz mnie zabić? – zażartowałam widząc jej minę i zmarszczony nosek
- Wręcz przeciwnie... jesteś moim wybawcą – odparła oddychając szybciej
- Sasuke znów obudził swoją wewnętrzną bestie? – o mało nie spadłam z krzesła śmiejąc się.
- Wiesz dobrze, że jestem bardzo otwarta na wiele rzeczy, ale są jakieś granice. Poza tym Normalni ludzie kiedyś odpoczywają... No i co się tak śmiejesz wariatko! – rzuciła we mnie serwetką uśmiechając się. Widać moja reakcja i nastrój udzielił się i jej.
- Starzejesz się już Deki... Nie te lata, nie ta zabawa...
- Ja chociaż umrę młodo wiedząc, że żyłam. Ty natomiast będziesz zamykać na wieki oczy mówiąc, że to kłopotliwe – udała głos Shiki, a ja znów o mało nie wylądowałam pod stołem. Faktycznie, ostatnio przejęłam nawet jego słownictwo. W tym momencie podeszła do nas kelnerka
- Witamy w Kajmaku. Czy mogę przyjąć zamówienie?
- Dla mnie klasyczne latte, torcik bezowy z podwójną porcją śmietany i bajaderkę – popatrzyłam na nią zszokowana. Lubiła dużo jeść, ale mięso nie słodycze...
- No co...Ja w odróżnieniu od ciebie, spaliłam bardzo dużo kalorii – puściła mi oczko uśmiechając się
- A ja poproszę herbatę o smaku mango i „chrupiącą malinę" – złożyłam swoje zamówienie.
Gdy otrzymałyśmy już nasze słodkości, humor powrócił nam obu całkowicie. Kochałam w Deki to, że mogłyśmy rozmawiać o wszystkim, a tematy nigdy się nam nie wyczerpywały. Była jednak pewna sprawa, którą chciałam z nią omówić.
- Mów co cię gnębi... - powiedziała zapychając się bajaderką
- Aż tak po mnie widać? - zapytałam poważniejąc
- Dla kogoś, kto cię zna jesteś jak otwarta księga Sora. Możesz się uśmiechać, ale ja zawsze wiem. Daje ci zawsze czas, byś sama o tym powiedziała. Dopiero gdy się do tego nie kwapisz, wkraczam do akcji – uśmiechnęła się delikatnie.
- Jesteś niemożliwa – odwzajemniłam uśmiech – chyba ostatnio widziałam Gaarę...- ściszyłam głos, a Deki natychmiast przestała jeść
- Ostatnio czyli kiedy? – dopytała
- Przed waszym wyjazdem po imprezie w akademiku – powiedziałam spuszczając wzrok. Nagle poczułam dosyć mocne uderzenie w ramię
- Auu! A to za co!? – zaczęłam pocierać bolące miejsce. Deki była drobna, ale potrafiła przyłożyć
- Za bycie debilką! Jak mogłaś od razu mi nie powiedzieć! Albo chociaż Takumiemu!
- Nie krzycz tak... sama nie jestem pewna czy to na pewno on... nie mógł mnie przecież tak szybko znaleźć...
- Szybko??? Miałaś 2 lata spokoju... dobrze wiedzieliśmy, ze to nastąpi i obiecałaś, że nie będziesz przede mną tego ukrywać. Nie po to wyciągałam cię z tego gówna – powiedziała zirytowana
- Wiem... przepraszam – w tym momencie znów poczułam ból na ręce
- Deki do cholery opanuj się!
- To za opuszczenie gardy! Skoro zaczął się tu kręcić to radzę ci obudzić w sobie waleczną Sorę... No i mam nadzieję, że nie zamierzasz do niego wrócić...
- Mowy nie ma... skończyłam z tamtym życiem
- Dobrze to słyszeć... wolałabym już nie włóczyć się za tobą po komisariatach... Ja pierdziele Sora... Zawsze popadasz w skrajności... najpierw jesteś dziewczyną gangstera, a potem zwykłego nudziarza o nieprzeciętnej inteligencji... mnie mogłaś znaleźć sobie kogoś pośredniego? Może jakiś wojskowy...? – Znów zaczęła skubać ciastko, a ja pomyślałam o Kakashim
-„ Z tego co wiem był w wojsku..."- pomyślałam, ale do rzeczywistości szybko ściągnęła mnie przyjaciółka
- Myślę, że chcę cię odzyskać... - powiedziała analizująco
- Albo raczej pieniądze, które mu zabrałam – odparłam
- Wątpię... ma ich na pęczki wiec po co mu te marne 2 miliony... - zironizowała
- 4...
- Zapewne i tak się nie zorientował... ten chłopak ma zdecydowanie ich za dużo... - W tym akurat Deki miała rację...
Gaara nie był zwykłym mężczyzną czy ulicznym chuliganem. Prowadził wiele lewych interesów z grubymi rybami. Nie wiedział dokładnie czym się zajmował, bo nie dopuszczał mnie do wielu spraw, ale skutki takiego życia odczuwałam w swojej codzienności. Miałam dość życia w ciągłym strachu przed zastrzeleniem na ulicy... i z jego ciągle podminowanym charakterem, który udzielał się i mi, wpakowując mnie w różne kłopoty...
To moi przyjaciele pomogli mi podjąć ciężką decyzję o odejściu. Chcąc nie chcąc, kochałam tego łotra, rezygnując każdego dnia po trochu z siebie i żyjąc jego życiem.
- Tu nie chodzi o wysokość kwoty, a jego poczucie własności... - powiedziałam po chwili
- Więc tym bardziej weź się w garść i przestań zachowywać jak pokorna dziewczynka... I masz mnie informować jeśli jeszcze gdzieś go zobaczysz. Nie jesteś w tym sama Sora...
- Wiem Deki, dziękuję... w takim razie chyba będę musiała więcej ćwiczyć na Sakurze – zaśmiałam się chcąc zmienić nie co temat na bardziej radośniejszy
- O wilku mowa – Deki o mało co nie zbierała szczęki z podłogi, wskazując mi wzrokiem różowo włosą kelnerkę podającą kawę 2 stoliki od nas. Nie widziałam jej wcześniej, więc musiała przyjść jakiś czas temu na swoją zmianę...
Sakura dostrzegła nasze zdziwione miny i z podniesioną głową przeszła obok. Nie mogłam sobie odpuścić komentarza
- Czyli za dnia dorabiasz sobie jako kelnerka ? – udałam podziw, a Deki o mało co nie udławiła się ciastkiem
- Wal się Sora! Ja chociaż pracuje... nie to co wy... żerując na bogatych chłopakach
- Ja owszem żeruje, ale Sora dosyć szybko się usamodzielniła – Dekashi ledwo wypowiedziała te słowa śmiejąc się cały czas...
- Widzę Sakura, że żal dupę ściska... nie martw się... ty też kiedyś sobie znajdziesz... kogoś kto będzie na twoim poziomie... z tego co słyszałam wpadłaś nawet jednemu chłopakowi w oko...Jak on miał Deki? – zwróciłam się do przyjaciółki która z trudem łapała powietrze
- Lee – a z jej oczu popłynęły łzy ze śmiech
- Bardzo zabawne... na waszym miejscu nie byłabym taka radosna wiedząc, że to ja przygotowywałam wam kawy na zapleczu – miała iście tryumfującą minę.
Nie zamierzałam jej tego odpuścić. Wiedziałam, że chce nas tylko nastraszyć, ale musiałam nauczyć ją gdzie jej miejsce. Pomachałam na kierowniczkę kawiarni z którą niekiedy miałam możliwość rozmawiać z racji bycia częstym gościem. Zauważając jakieś zamieszanie przy naszym stoliku, podeszła do nas. Była atrakcyjną kobietą o bystrym i miłym spojrzeniu.
- Witam, jakiś problem? – zapytała zaniepokojona
- Wydaje mi się, że tak – powiedziałam z udawanym zakłopotaniem i zagubieniem.
- Ta pani, podając nam zamówienie przyznała się, że do niego napluła...
W jednej minucie kolory twarzy moich rozmówczyń zmieniały się niczym tęcza. Deki grała poważną, ale jej nachodzące łzy do oczu zdradzały, że zaraz nie wytrzyma i będzie tarzać się po podłodze, śmiejąc się w głos. Sakura pobladła do takiego stopnia, że teraz przypominała cerę Deki, a twarz kierowniczki płonęła żywą czerwienią.
- Sakura marsz na zaplecze, zaraz do ciebie przyjdę.
- Ale Pani Kurenai – zaczęła się jąkać
- Powiedziałam, że zaraz przyjdę – powiedziała już mniej przyjaźnie, a dziewczyna schyliła głowę posłusznie odchodząc.
- Bardzo przepraszam za tą sytuację. Oczywiście nie muszą Panie płacić dzisiaj rachunku i zaraz zapiszę, żeby doliczano wam 50% zniżkę na wszystkie nasze produkty – ewidentnie była zażenowana i zawstydzona, że jej renomowana kawiarnia może stracić opinię
- Dziękujemy w takim razie za ingerencję i proszę się nie martwić. Nie miała Pani jak sprawdzić kompetencji swojego pracownika – Deki wczuła się już w rolę ofiary...
- Jeszcze raz bardzo przepraszam! – mówiąc to poszła na zaplecze
Wychodząc z kawiarni o mało co nie upadłyśmy na chodnik rozbawione całą sytuacją
- Sora kocham cię!!! Jesteś bezbłędna!!!
- To dzięki twojej gadce motywacyjnej, bym była bardziej waleczna!
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę przed kawiarnią i rozstałyśmy idąc w swoją stronę. Cieszyłam się niezmiernie ze spotkania z przyjaciółką. Humor mi dopisywał, mogłam się wygadać, ale jednak mimo to coś dalej zaprzątało moje myśli... był to postawny mężczyzna z blizną na twarzy...
......................................................
Przez następny tydzień nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Nazajutrz Po wypadzie z Deki do kawiarni, obudził mnie telefon mojego przyjaciela. Opieprzył mnie, że nic nie powiedziałam o Gaarze i ostrzegł, że taka moja samowolka i beznadziejna tajemniczość miała mi się zdarzyć po raz ostatni. Oczywiście obiecałam poprawę. Nie miałam zamiaru walczyć jeszcze z nim i Deki.
Zawsze potrafili mnie przegadać. Cały wolny czas spędzałam z Shikamaru. Chciałam zbliżyć się do niego jeszcze mocniej, zawłaszcza że na uczelni unikałam jak ognia mojego Promotora, którego chyba bawiła ta sytuacja, bo regularnie gdy przechodziłam w jego pobliżu perfidnie się uśmiechał. Opuściłam przy tym 3 spotkania seminaryjne.
Wstyd przyznać, ale tamten pocałunek ożywił moją „namiętną naturę". Znów poczułam w sobie dawno uśpiony ogień, który kierowałam w stronę mojego chłopaka.
Myśląc o kolejnym spotkaniu z Narą i o tym „co będziemy robić" , czekałam na swoich gości. Miała przyjść Yumi z Itachim by zaprosić mnie na weselę i „przekazać inne nowiny", jak poinformowała mnie Deki.
Słysząc dzwonek do drzwi poszłam je otworzyć. Po minucie jednak tego żałowałam... zamiast wyczekiwanych osób przed moimi oczyma stał szaro włosy mężczyzna z rękoma w kieszeni i z szarmanckim uśmiechem na twarzy
- Skoro nie chciałaś przyjść do mnie, postanowiłem że zabawimy się u ciebie – mówiąc to wszedł jak do siebie, zamykając za sobą drzwi...
Ta – Da!!! Byliście dzielni, że czekaliście tak długo ^^ Jeden z ważniejszych egzaminów za mną wiec od razu przysiadłam do pisania. Co do następnego rozdziału postaram się dodać jak najszybciej, ale dalej jestem w czasie sesji i większość czasu poświęcam na naukę :/ Mam nadzieję, że to co napisałam się spodoba i nie zapomnicie o gwiazdeczkach xD
Dziękuję też za cudowne komentarze wsparcia i trzymane kciuki!!! Dodawało mi to sił by zmuszać się do czytania notatek xD
Kocham Was wszystkich :*
Juri
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro