Rozdział 10
Usiadłam przy okrągłym stole Podczas, gdy on krzątał się przy kuchence. Kuchnia była obszerna i urządzona w nowoczesnym stylu. Dominowała biel z czernią i ogólnie panował znaczny minimalizm. Zaskoczyło mnie jedno. Jak zwykłego profesora wykładającego na uczelni stać na takie duże mieszkanie i to w apartamentowcu? Do tego wyglądało na to, że jest strasznym pedantem, wszędzie panował ład i porządek.
- „Zupełne przeciwieństwo Nary... „ – powiedziałam do siebie w duchu, a na wspomnienie mojego chłopaka ścisnęło mnie w żołądku.
-„Co by o mnie teraz pomyślał... w mieszkaniu obcego typa w dodatku półnaga... Nikt nie może się o tym dowiedzieć" – rozmawiałam sama ze sobą...
- Gotowe, smacznego! – usiadł zadowolony naprzeciwko mnie, podając naleśniki z syropem klonowym. Patrzyłam jak nakłada sobie porcję i bierze kęsy do ust.
- Samym patrzeniem jak jem się nie najesz – powiedział, a ja jakbym obudziła się z jakiegoś snu. Byłam zdecydowanie zestresowana. Bardzo zestresowana, przez co zachowywałam się irracjonalnie.
- Gdzie są moje rzeczy chciałabym się ubrać – powiedziałam dość cicho
- Spokojnie, oddam Ci je gdy tylko się wysuszą... Sora nie musisz się mnie obawiać – przestał jeść i popatrzył na mnie poważnie. Przeszedł mnie dreszcz...Był niezwykle przystojny.
- Dlaczego mi pomogłeś?? – zapytałam, dalej czując się dziwnie mówiąc mu na TY
- Widzę, że nie wierzysz w dobro i bezinteresowność ludzi... Kiedyś też taki byłem... co do moich powodów...Jesteś moją czołową seminarzystką i nie mogę pozwolić byś z powodu stanu zdrowia zawaliła pisanie pracy... czy taki powód Ci wystarczy?
- Powiedzmy... - odparłam markotnie – ale wolałabym wrócić już do siebie
- W takim razie po południu jedziemy. Wezmę tylko spakuję swój bagaż podręczny – odparł dalej jedząc
- Ale po co? – „ Matko Sora... wypowiadasz się jak jakiś przygłup"
- Nie bez przyczyny wypełniłem masę papierów w których zobowiązałem się do opieki nad tobą. Jeśli w tym czasie coś ci się stanie, a ja nie zdążę udzielić ci pomocy, mogę nawet iść do więzienia – powiedział z kamiennym wyrazem twarzy, a ja aż pobladłam.
-„Poniósł za mnie aż taką odpowiedzialność?" – nie dowierzałam
- Nie wiedziałam, że to tak skomplikowane... przepraszam – pokornie schyliłam głowę
- W takim razie przestań już marudzić i jedz – posłusznie zabrałam się za posiłek
- Swoją drogą... ze względu na nasze uczelniane powiązania, wolałbym żeby ta sytuacja została miedzy nami... no chyba, że chcesz być najpopularniejszą dziewczyną na uczelni – dodał znów z tym zadziornym uśmiechem
- Sama miałam o to prosić! Mi również jest to na rękę – odparłam szybko
- Świetnie... jeśli mogę coś doradzić... Dekashi też o tym nie mów – posłał mi uroczy uśmiech
- Hahah – zaśmiałam się odruchowo, wiedząc że to byłaby istna katastrofa
- Po śniadaniu idź się połóż... myślę, że to nie z mojego powodu lekko się zataczasz
Miał rację... głowa dalej płatała mi figle. Niekiedy obraz mi się rozmazywał całkiem porządnie. Gdy zjedliśmy zaproponowałam, że mu pomogę posprzątać, ale skarcił mnie, że jako mój prawny opiekun przez 48 godzin mam słuchać go w każdej kwestii.
....................................................
Dawno tak się nie wyspałam... gdy się obudziłam za oknem było już ciemno. Przeciągając się i ziewając przy tym zauważyłam, że na fotelu ktoś siedzi.
- Jak się czujesz? – zapytał szaro włosy mężczyzna, zapalając lampkę, która rzucała na niego lekki światło. Był teraz całkowicie ubrany, ale nie jak na uczelni. Spodnie i zwykły T-shirt leżały na nim jak ulał.
- Byłeś tu przez cały czas? – na pytanie odpowiedziałam pytaniem
- Nie dałbym rady tyle wytrzymać na fotelu... przespałaś cały dzień i noc
- Jak to!?? – aż krzyknęłam
- Zaczyna świtać... Lekarz kazał mi dać ci pewien lek. Skutkiem ubocznym jest senność. Dalej nie odpowiedziałaś jednak na moje pytanie...
- Czuje się dobrze... ale jaki lek? Nie przypominam sobie bym coś brała
- Nic dziwnego, bo podałem ci go w soku. Jesteś strasznie nieufna i gdybym rano ci kazał wziąć jakieś leki, pomyślałabyś że chcę cię wykorzystać
Przerażająca była jego analiza i kalkulacja... rozumiał moje najmniejsze reakcje...
- A nie wykorzystałeś? – spytałam przekornie
- Jeszcze nie... - jego wzrok znów wywołał u mnie dreszcze... Mówił całkiem poważnie... W tym momencie, jego komórka dała o sobie znać.
- Zaraz wracam – odpowiedział, odbierając telefon i wychodząc.
Ten telefon przypomniał mi o moim... na szczęście moją torebkę w odróżnieniu od ubrań zostawił w widocznym miejscu. Podchodząc do szafki na której stała, zobaczyłam zdjęcie oprawione w ramkę. Był na nim Kakashi z jakimś roześmianym mężczyzną i kobietą o brązowych krótkich włosach. Co ciekawe Kakashi nie miał wtedy na twarzy blizny... Zastanowiło mnie co mogło się stać potem. Odłożyłam jednak zdjęcie i wróciłam do poszukiwań.
Szybko znalazłam komórkę i zobaczyłam, że wyświetlacz wskazuje 20 połączeń nieodebranych i 50 wiadomości tekstowych... Pobieżnie je przejrzałam. Prawie wszystkie należały do Deki, która przy 47 nieodebranej wiadomości zaczęła się martwić i odgrażać, że zadzwoni na policję jak nie dam znaku życia. Od nary nie miałam ani jednego połączenia, za to wysłał 2 wiadomości...
1) „Hej skarbie, jak tam ci czas beze mnie mija? Bo ja strasznie tęsknię"
2) „Właśnie mi się śniłaś... mogę ci tylko powiedzieć, że byłaś boska"
-„Jesteś leniem nawet w kwestii pisania, co Nara..?" – pomyślałam czytając je, jednocześnie okropnie za nim tęskniąc. Postanowiłam jednak w pierwszej kolejności poinformować moją przyjaciółkę, że żyje
Odebrała już po pierwszym sygnale
„-Głupku, ty żyjesz!!"
- Hej Deki
-„Jak mogłaś nie odbierać aż 2 dni!!! Jak matkę kocham, jak tylko wrócę to się doigrasz! Martwiłam się!!"
- Wiem, wiem...uspokój się już. Wszystko w porządku
- Czemu nie odbierałaś ani nie odpisywałaś? Coś się stało??
- Nie skarbie, po prostu coś z telefonem... Chyba oddam go do naprawy- skłamałam
- Taa... i kup sobie gołębia pocztowego...prędzej jego wiadomości zauważysz niż te z wyświetlacza...
- Oj nie bądź już taka zgryźliwa i powiedz lepiej jak się bawisz? – zmieniłam temat
- Jest bosko!!! Żałuję tylko, że ciebie tu nie ma!!
- Już nie przesadzaj... myślę, że Sasuke wynagradza ci tę niedogodność - zaśmiałam się pod nosem
- Jaki sarkazm... a co u Nary? Dzwonił?
- Pisał – odpowiedziałam zgodnie z prawdą
- Tylko? Lenistwo w każdym calu... Soruś zadzwonię później, właśnie przyszli rodzice Sasuke
- To leć i nie pokazuj im swojego prawdziwego oblicza! – powiedziałam śmiejąc się do słuchawki
- „Będę udawać ciebie... Buźki skarbie" – odgryzła się i rozłączyła
Kończąc rozmowę z Deki, postanowiłam odpisać mojemu mężczyźnie, który chyba nie tęsknił tak bardzo jak ja... nie chciałam go jednak posądzać o ignorancję. Wiem, że pojechał do Kanady nie żeby odpoczywać, a pomóc rodzinie. Pewnie jest bardzo zajęty...
- Jakiś problem? – Kakashi stał w drzwiach oparty o framugę i obserwował moją posępną minę.
- Wręcz przeciwnie – odparłam chowając telefon
.........................................................
Ten dzień był zdecydowanie swobodniejszy... Prócz wspólnego posiłku, obejrzeliśmy razem telewizję i rozmawialiśmy na przeróżne tematy. W międzyczasie zmówiliśmy jedzenie na wynos. Nie sądziłam, że mogę się przy nim wyluzować. Nawet patrząc w ekran, zerkałam na jego wreszcie odsłoniętą twarz. Nie mogłam przestać się zachwycać jego urodą, a w pamięci dalej miałam obraz jego mięśni
„Sora opanuj się, to twój PROMOTOR" – Skarciłam się w duchu
- Pytaj śmiało – odezwał się
- Słucham? – nie zrozumiałam o co mu chodzi...
- Widzę, że coś cię męczy i najprawdopodobniej chcesz mnie o coś spytać... powiedział odwracając głowę w moją stronę
- Wydaje ci się... – odparłam nie chcąc wyjść na wścibską
- Intuicja i przeczucie mnie nigdy nie zawodzi... poza tym patrzysz na mnie regularnie, jeśli więc nie dręczą cię jakeś pytania to najwidoczniej na mnie lecisz – powiedział to z szyderczym uśmieszkiem
Nie mógł znaleźć lepszego sposobu by wyciągnąć ze mnie pytania...
- Nie dam się wkręcić w te twoje głupie gierki – powiedziałam poważnie, a on się tylko zaśmiał
- Wszystko co mówię bierzesz zupełnie na poważnie... myślałem, że mamy podobne poczucie humoru. W takim razie mam propozycję. Zadasz mi 3 pytania, które najbardziej cię nurtują, a potem kolejne 3 ja zadam tobie... uczciwy układ?
- Mam obawy, ale niech będzie – moja ciekawość wzięła górę
- W takim razie pytaj – powiedział
- Jak to możliwe, że stać cię na takie mieszkanie z pensji nauczyciela? – uśmiechnął się szczerze
- I to było najbardziej nurtujące? Wykładam na uczelni dopiero drugi rok...wcześniej robiłem coś innego i mam wystarczająco środków na koncie, by żyć dostatnio. Pytanie nr 2..?
- Zdjęcie, które jest w sypialni.. To ktoś z twojej rodziny?
- Przyjaciele. I ostatnie pytanie
- Skąd masz tą bliznę i czemu zakrywasz twarz? – powiedziałam najbardziej tego ciekawa
- To są dwa pytania w jednym, cwaniaku... Ale bonusowo odpowiem... Blizna to pamiątka po wojsku... a ukrywam ją by nie odstraszała ludzi – powiedział to tak spokojnie i z radosnym usposobieniem jakby opowiadał jakąś zabawną historię.
- Wcale nie odstrasza...ani nie razi – powiedziałam cicho, a on najwidoczniej był zaskoczony moim wyznaniem...
- Skoro tak mówisz...Może zacznę częściej chodzić bez...
- Twoje uczelniane fanki będą zachwycone – odpaliłam sarkastycznie
- Nie zależy mi na fankach – powiedział wymownie, a po chwili dodał:
- Teraz moja kolej.
- Zamieniam się w słuch. Pytanie nr 1 – odpowiedziałam
- Mówił Ci ktoś, że masz wyjątkowe oczy koloru nieba?
Zbiło mnie to z pantałyku, ale postanowiłam nie dać niczego po sobie poznać
- Nie jesteś pierwszy... - odparłam chytrze – Pytanie nr 2
- Shikamaru Nara to twój chłopak?
- Tak – domyśliłam się, że Deki zdradziła wszystkie dane z mojego życia – ostatnie pytanie
- Jest naprawdę aż tak dobry w łóżku? – zapytał, a mnie zamurowało. Nie wiedziałam kompletnie co powiedzieć, na co tylko zaśmiał
- Twoje milczenie jest dla mnie wystarczającą odpowiedzią. Nie martw się... kiedyś to się zmieni – zaśmiał się i wstał by otworzyć drzwi, dostawcy który właśnie zadzwonił
.........................................................................................
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro