Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14


POV DEKASHI

- Dekashi słuchasz mnie w ogóle? – z letargu wyrwał mnie Sasuke

- Oczywiście...

- Wątpię... zawsze gdy pytam skąd chcesz zamówić jedzenie skaczesz rozradowana i zastanawiasz się 30 sekund... teraz nie widzę żadnej reakcji – przeczesał swoje czarne włosy siadając na krzesełku przy łóżku

- Nie jestem po prostu głodna - odpowiedziałam

- To też jest nienormalne – stwierdził zadziornnie

- Oj zamknij się – rzuciłam w niego poduszką, posyłając piękny uśmiech. Siedziałam na łóżku mojego lubego i rozmyślałam o mojej przyjaciółce

- Sora zaprząta ci teraz głowę, co? – zapytał mnie, patrząc przenikliwie. Matko jak ja kocham ten jego wzrok...

- Tak... właśnie do niej dzwoniłam, by umówić się na przymiarkę sukienek...mimo że mówi, że wszystko u niej ok, martwię się o nią – powiedziałam smutno.

Od momentu wybuchu Sory na zajęciach u Kabuto minęły 2 tygodnie, a ona nie pojawiła się już na uczelni. Dziekan znów nieźle się wkurzyła i zawiesiła moją przyjaciółkę w prawach studenta. Za ok 2 dni miała dać jej odpowiedź czy skreśli ją z listy studentów. O dziwo Sora jakby odżyła... znów się trochę wyciszyła i bardzo dużo czasu spędzała z Shikamaru.

Cieszyło mnie, że zaczęło się im układać, mimo że nie do końca Nara pasował mi do mojej iskierki. Zawsze uważałam, że powinna mieć kogoś „żywszego" ale o wiele bardziej roztropnego niż ona...

-Nie martw się o nią... jest silna, poradzi sobie – pocieszał mnie Sasuke – chociaż ostatnio faktycznie dziwnie się zachowuje

- Co masz dokładnie na myśli? – Zainteresowało mnie jego spostrzeżenie, bo z natury nie wtrącał się w życie innych i go to nie interesowało

- Nie wiem czy powinienem ci mówić Deki... wiesz, że często nie potrafisz zostawić wiadomości dla siebie

- Bo będę marudzić póki mi nie powiesz...Tu chodzi o moją przyjaciółkę! – zaakcentowałam dobitnie, że nie zniosę sprzeciwu

- Pff... co ja z tobą mam – powiedział zaszczycając mnie jednym z najpiękniejszych swoich uśmiechów...

- Shika się trochę żalił... - zaczął - podobno Sora zrobiła się bardzo aktywna w łóżku i przy każdym spotkaniu mu nie odpuszcza- kończąc zdanie lekko się zaśmiał.

„O matko... ona robi mu to samo co ty mi..."- pomyślałam od razu.

Nagle zaczęłam lekko współczuć Shice... toteż biedak ostatnio miał ciągle podkrążone oczy... Znając temperament Sory musiała go nieźle eksploatować...ciekawiło mnie tylko co wywołało w niej takie żądze...

- No i z czego się śmiejesz – popatrzyłam karcącym wzrokiem na mojego chłopaka

- Miałaś minę jakbyś go rozumiała

- Bo może rozumiem... jesteś wiecznie niewyżyty – powiedziałam szczerząc się

- Nie powinnaś się dziwić...szaleje za tobą i najchętniej nie wypuszczałbym cię z łóżka – popatrzył na mnie namiętnie

- Z drugiej strony na twoim miejscu bym się cieszył – dodał, a ja podniosłam brew w oczekiwaniu dalszych wniosków – widać Sora czuje to samo w stosunku do Nary. Wreszcie znalazła szczęście

Nie do końca byłam przekonana, ale była w tym jakaś logika. Gdy tak dumałam nad tym co powiedział, usiadł obok mnie i zaczesując mój biały kosmyk włosów za ucho wyszeptał:

-Skoro ty nie jesteś głodna, to może pozwolisz mi się posilić... - dodkonale wiedziałam, co chce zjeść...

- Wariat – powiedziałam obejmując go i całując czule

Był to skuteczny sposób bym chociaż na chwilę przestała się martwić o tę blond piękność...

POV SORA

Umówiłam się z Deki na 10:15 pod salonem sukienek. Ostatnio byłam lekko nadpobudliwa dlatego przyszłam znacznie wcześniej. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że trochę nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Rozmowa z dziekan nie należała do najprzyjemniejszych... dodatkowo moim największym problemem były nawracające myśli o promotorze... Chcąc się ich pozbyć skupiałam się na moim chłopaku.

Pocałunki, którymi obdarował mnie Kakashi sprawiły, że zaczęłam chcieć czegoś więcej niż delikatnych doznań...chciałam by znów zabrakło mi tchu, dlatego chciałam uzyskać ten sam efekt we własnym związku...

Gdy chodziłam w kółko przed salonem dostrzegłam moją przyjaciółkę i Takumiego.

- Nie wierze, że jesteś przed czasem – przywitała mnie Deki

- Nie wierze że zabrałaś ze sobą Takumiego – odparowałam udając zaskoczoną

- Nie chciał się odczepić – powiedziała beznamiętnie Deki

- Wiecie, że tu stoję i was słucham? – Takumi lekko się zirytował, a my wybuchłyśmy śmiechem

- No przecież żartujemy nerwusie – Powiedziałam zadziornie.

- I kto to mówi! Kabuto do tej pory się nie pozbierał po twojej akcji i wzdryga się za każdym razem gdy podczas jego zajęć otwierają się drzwi z impetem – teraz śmialiśmy się już wszyscy

- Dobra, dosyć tego dobrego! Pokażcie mi jak zamierzacie się wystroić na to wesele – Takumi otworzył nam drzwi i teatralnie zaprosił do środka. Miała to być ostatnia przymiarka sukienek, które zamówiła dla nas Yumi. Czerwono włosa ekspedientka w okularach przywitała nas miło.

- Witam Panie! Zapraszam do przymierzalni, sukienki zaraz przyniosę z zaplecza. A pana zapraszam tu na kanapę – wskazała nam wszystkim kierunki gdzie mamy się udać.

- Mam nadzieję, że to już na pewno ostatnia przymiarka i krawcowa znowu niczego nie poplątała – marudziła Dekashi

- Na pewno będzie już idealnie...Z resztą twoja leżała już ostatnio jak ulał – powiedziałam

- Miała za mało kryształków – powiedziała to takim tonem, jakbym przegapiła najważniejszy element życia

- Wchodźcie już lepiej do tej przymierzalni... chce zobaczyć wreszcie o co tyle hałasu – Takumi nas przywołał do porządku

Czerwono włosa kobieta przyniosła nam sukienki, które szybko ubrałyśmy. Z przymierzalni wyszłyśmy niemal jednocześnie.

-No i jak? – zapytałam Takumiego prezentując się razem z białowłosą

- Wyglądacie szałowo!! – niemal krzyknął, szczerze zachwycony naszym wyglądem. Deki miała na sobie Zieloną sukienkę na ramiączka z kryształkowymi wykończeniami przypominającymi deszcz. Wyglądała w niej niezwykle elegancko i wykwintnie, podkreślając przy tym złoty kolor jej oczu. Dla mnie Yumi przygotowała sukienkę w zupełnie innym stylu. Podkreślała mój charakter. Czerwona w kształcie syrenki z dużymi mieniącymi się cekinami. Moje blond włosy i błękitne oczy wyróżniała się znacząco w tym połączeniu.

Obie byłyśmy bardzo zadowolone z naszych kreacji

- Mam tylko jedno pytanie – zaczął Takumi - Jest zima, nie zmarzniecie ubierając się tak?

Nasz piorunujący wzrok był dla niego chyba wystarczającą odpowiedzią, bo szybko dodał:

- Ok ok rozumiem... liczy się to jak będziecie pięknie wyglądały. Nie ważne ze potem umrzecie na zapalenie płuc...

Po jego ironiczny m komentarzu do salonu wszedł nie kto inny jak Sasuke na co niezwykle w odróżnieniu od Takumiego ucieszyła się Dekashi. Mężczyźni spojrzeli wrogo na siebie nawet się nie witając.

Gdy ekspedientka zobaczyła, kto wszedł nie odstępowała już nas na krok. Gdy odeszła w końcu na ułamek sekundy, a my z Deki stałyśmy niczym słupy na specjalnym podwyższeniu czekając na kolejne drobne poprawki, odezwał się Takumi

- A w ogóle jak tam twój związek z Shiką? – zapytał, a ja lekko ździwiona jego pytaniem odparłam

- Dobrze... A nawet lepiej... zwłaszcza ostatnio – powiedziałam na co mój przyjaciel o mało co nie udławił się ze śmiechu

- Sora przystopuj trochę...facet jest już wrakiem człowieka...prawie ogóle nie spi... - powiedział po chwili, a ja cała spąsowiałam

- Skarżył się? - zapytałam

- To nie tak... jest zszokowany... nie tylko z powodu twojego tempa ale i „kreatywności jaka zaczęłaś preferować – z twarzy Takumiego nie znikał zbereźny uśmiech a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć nasza ekspedientka przybiegła z ciasteczkami i położyła je obok Sasuke mimo że o nie nie prosił.

- Jeśli mogę dla pana jeszcze coś zrobić to proszę miało powiedzieć – niczym zahipnotyzowana oddaliła się cała w skowronkach

- Widzisz...przyszedłeś i wszystko spituliles ....Teraz zamiast przy sukienkach będzie latała teraz przy tobie – warknął Takumi

- Boli cię ze ty tak nie działasz na kobiety co?? – odparł brunet z drwiącym uśmiechem, a my momentalnie zareagowałyśmy wiedząc, że gdy się zbyt rozkręcą może być nieprzyjemnie. Miałam wrażenie, że mimo iż są do siebie tak bardzo podobni to nigdy się nie zaprzyjaźnią...

Gdy pożegnaliśmy się po udanych przymiarkach poszłam w stronę domu. Coś jednak nie dawało mi spokoju a mianowicie czarne auto, które wydało mi się dziwnie znajome... Przyspieszyłam kroku i czym prędzej weszłam do mieszkania, zamykając się na wszystkie zamki. Dopiero po godzinie uspokoiłam się na tyle by wreszcie się wyluzować, ale jak się okazało nie na długo.

W pewnym momencie usłyszałam pukanie do drzwi... Chwilę stałam sparaliżowana i ostrożnie podeszłam zerkając przez wizjer kogo nosi o tej porze. Zirytowana otworzyłam i spojrzałam w czarne tęczówki srebrnowłosego mężczyzny.

- To już jest nękanie – zironizowałam na co lekko się uśmiechnął

- Dziś niestety robię tylko za dostarczyciela wiadomości, a nie stręczyciela – powiedział nie zbity z tropu – Jutro widzimy się na uczelni. Zostałaś przywrócona w prawach studenta

- Nie wrócę już na uczelnie – odparłam zirytowana coraz bardziej widząc jak miesza w moim życiu

- Wrócisz – odpowiedział pewny siebie – wyśpij się bo jutro czeka cię nadrabianie zaległości – dodał dwuznacznie po czym odwrócił się zostawiając mnie wściekłą do granic możliwości

Kochani od połowy 1 rozdziału może być „dziwine" bo go właśnie dopisywałam. Okazało się, że word zapisał mi tu polowę wypocin, a nie pamiętam dokładnie co pisałam 2 lata temu xD Gdy znajdę chwilkę dopracuje go obiecuje – adnotacja z 17.01.2019 23:40 xD 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro