Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5 Felerny dzień...

Gdy dojechałam do domu wreszcie mogłam odetchnąć. A właściwie tak myślałam... niestety powracający obraz jego spojrzenia w mojej głowie nie dawał mi spokoju. Dopiero Zimna kąpiel złagodziła mój stan i wiadomość od przyjaciela, który wyrażał moc skruchy:

Deki

Takumi

[Takumi] Deki, skarbie wybacz! Vivi mi wszystko wyjaśniła... jestem idiotą

[Deki] I tak nie żyjesz... – odpisałam uśmiechając się przy tym. Nie miałam mu tego za złe, ale chciałam go troszeczkę podręczyć

[Takumi] Gdybym wiedział niby bym tego nie robił... - szybko odpowiedział

[Deki] Jasne... tym bardziej byś do tego dążył – znałam mojego przyjaciela na wylot

[Takumi] Też fakt... Za długo się znamy...Ale z drugiej strony popatrz na to inaczej

[Deki] ?

[Takumi] Twój pierwszy pocałunek miałaś z najlepszym mężczyzną jakiego poznasz kiedykolwiek w życiu

[Deki] Hahahahaha co racja to racja – odpisałam – mam nadzieję, że Vivi odwiozłeś bez dodatkowych ekscesów...?

[Takumi] – Po tym jak kupiłem jej bajgla dała się trochę pomacać...lekko się opierała, ale w końcu każda mi zawsze ulega...

[Deki] Zbok – zaśmiałam się wiedząc, że czuwał nad nią i obchodził się jak z jajkiem.

Co jak co, ale nasza Vivi we wszystkich wzbudzała instynkt opiekuńczy. Była niczym rodem z bajki. Drobna, delikatna i wrażliwa... chociaż też potrafiła tupnąć nóżką...

[Takumi] Ja próbuje tylko za wami nadążyć – odpisał - Kładź się spać słoneczko i śnij o moich cudownych wargach – pożegnał się, a ja zrobiłam jak kazał... wolałam myśleć o tym niż o czarnowłosym, żonatym mężczyźnie, który był nie dla mnie.

.............................................

Następnego dnia uczyłyśmy się z Sorą u mnie... a właściwie przegadałyśmy cały dzień... to Vivi zawsze najbardziej motywowała nas do pracy, bez niej nauka często schodziła na dalszy plan... Niestety nasza gwiazdka miała weekend na uczelni na drugim kierunku i nawet kontakt z nią był ograniczony. Gdy wpadała w wir nauki nic się dla niej nie liczyło...

W poniedziałek natomiast z zapałem ruszyłam do pracy. Miałam za dużo atrakcji jak na jeden weekend...

- Hej Ten-Ten – przywitałam się z koleżanką w biurze, która z oznakami okropnego przeziębienia siedziała przy biurku

- Hej – odparła markotnie

- Chyba powinnaś iść do domu odpocząć – stwierdziłam z troską zajmując swoje stanowisko

- Zaraz idę...Musiałam przynieść raporty i czekam tylko na naszego kierownika by podpisał mi kartę pracownika

- Więc leć, a ja wszystkiego dopilnuje – powiedziałam z uśmiechem. Nie mogłam patrzeć jak to biedactwo się męczy tonąc w stosie chusteczek

- Serio? – jej oczy rozbłysły radośnie

- Serio, serio. A teraz zmykaj

- Jesteś kochana. Wszystko masz w systemie i na moim biurku. Odwdzięcze się na pewno! – po sekundzie jej nie było. Jednak po zagłębieniu się w papierologie żałowałam swojej decyzji. Biedna Ten Ten przez chorobę wprowadziła do systemu błędne dane. Żeby je poprawić wiedziałam, że czeka mnie siedzenie po godzinach. Jakby tego było mało do biura wpadł mój kierownik cały poddenerwowany

- Dekuś kochanie! Nie jest dobrze!

- Co się stało? – zaskoczona jego rozpaczą zignorowałam jego zwrot do mnie

- Musisz to szybko dostarczyć do Itachiego. Niestety ja lecę do szefa... - rzucił mi jakieś papiery na stół i wybiegł

- Ale co się stało!? - krzyknęłam za nim, ale nie zdążył już odpowiedzieć. Po drodze do Itachiego zerknęłam na dokumenty. Faktycznie... nie wyglądało to najlepiej. Masa zażaleń na całą naszą kampanię reklamową.

Wchodząc do przeszklonego gabinetu o mało nie zeszłam na zawał. Obok Itachiego stał jego brat ubrany w garnitur i debatujący z nim nad jakimiś dokumentami. Na mój widok uśmiechnął się w dziwny sposób..

- Deki, co cię do mnie sprowadza? – zapytał Itachi prostując się jednocześnie

- Ero-Kierownik, znaczy się...- zaczęłam się plątać

„Ja pierdziele, idiotko weź się w garść" – skarciłam się w duchu

- Mój kierownik kazał ci to przekazać – podałam mu arkusz papierów

- Co to jest? – zapytał przeglądając je

- Nie zdążyła wszystkiego dokładnie przejrzeć, ale z tego wynika, że nasza reklama nie spodobała się wielu grupom i stowarzyszeniom w kraju. Pozwali nas

- Świetnie... - skwitował – jaki jest powód oskarżenia?

- Reklama jest zbyt swobodna seksualnie i demoralizująca... szczerze mówiąc nie wiem o której kampanii nawet mowa, bo to projekty jeszcze sprzed mojego zatrudnienia – przyznałam brak dokładniejszej wiedzy na ten temat

- Ja się domyślam... dobra, poczekaj tu na mnie chwilę. Muszę rozdzielić pracę – wyszedł z gabinetu

Nie pozostało mi nic innego jak zaczekać na kierownika działu prawnego... usiadłam na krzesełku i starałam się nie zwracać uwagi na Sasuke, który stał oparty o ścianę i z uśmiechem ciągle gapił się na mnie. Po 10 minutach nie wytrzymałam

- Możesz przestać tak na mnie patrzeć? – zapytałam zirytowana

- To znaczy jak? – udawał głupiego

- Jakbyś mnie prześwietlał...

- Gdybym tylko mógł – skwitował i podszedł parę kroków bliżej patrząc mi w oczy z przesadną dokładnością. Na szczęście w tym momencie wrócił Itachi

- Deki, zajmę się tą sprawą. Jak coś będę kontaktował się z tobą przez Viv... niestety za dużo spraw sypie się na raz... I dobrze, że przyszłaś. Sasuke będzie pracował z nami w firmie, ale nie mogę się nim teraz zająć. Oprowadź go proszę, by mógł się zapoznać ze wszystkimi działami.

- Wolałabym nie... - powiedziałam co go lekko zaskoczyło. Zreflektowałam się i dodałam:

-Znaczy się mam masę rzeczy do zrobienia...

- Wiem, że masz dużo obowiązków, ale ja teraz nie dam rady a reszta moich pracowników dostała właśnie nowe zadania – powiedział proszącym tonem

- Dobrze – odparłam a Itachi się uśmiechnął i podniósł słuchawkę dzwoniącego uparcie telefonu

- W takim razie za mną – zwróciłam się do jego młodszego brata, który z rękami w kieszeni ruszył za mną. Wychodząc w przelocie pomachałam Vivi, której prawie nie było widać zza stosu dokumentacji, którą pilnie studiowała

Gdy odeszliśmy na tyle daleko od gabinetu Itachiego, że nie był w stanie nas zobaczyć odwróciłam się do Sasuke i wyrecytowałam:

- Piętra 6 i 5 logistyka, czwarte piętro dział prawny, trzeci finanse i rachunkowość, drugi informacja i pomoc techniczna, pierwsze marketing i zarządzanie, a na parterze masz bufet. Na drzwiach korytarza przedstawiono miejsca ewakuacyjne i miejsce gaśnic. Wycieczkę uważam za zakończoną - powiedziawszy to odwróciłam się tyłem do zaskoczonego bruneta i ruszyłam do rachunkowości zostawiając go samego.

Jeśli miałam się uspokoić to tylko u Sory... Nic jednak bardziej mylnego... Chodziła po pokoju rozmawiając zdenerwowana przez telefon. Po chwili uzmysłowiłam sobie, że krzyczy na klienta

-... Nawzajem dupku! – tymi słowami się rozłączyła, a ja z przerażeniem na nią patrzyłam.

- Nie wierzę, że to amory Shiki doprowadziły cię do takiego stanu – powiedziałam po chwili

- Nie... ten idiota znalazł sobie dziewczynę...

- A więc szalejesz z zazdrości? – zaśmiałam się starając się ją trochę rozluźnić

- Szybko się pozbierałam – zironizowała

- Więc opowiadaj co jest – zapytałam przeszukując jej kredens w poszukiwaniu słodyczy. Byłam niezłym smakoszem i żarłokiem, a ona zawsze miała jakieś batoniki w biurze

- Nie myszkuj bo nic tam nie znajdziesz... wszystko zjadłam...

- Jak mogłaś!

- Chcesz posłuchać co mi jest czy będziesz biadolić że nie zostawiłam ci ciastka?

- Miałaś ciastka!?

- Cała Deki... eh... - popatrzyła na mnie z rozczuleniem wygrzebując z torebki stare cukierki

- Teraz mogę cię słuchać – powiedziałam zjadając jednego i siadając na biurku

- Dziś po południu będę mieć pogadankę z szefem

- Co przeskrobałaś?

- No właśnie nic... ta szmata Rin przyszła tu i powiedziała, że mam bajzel na biurku i klienci się na to skarżą...

- Przecież to nieprawda – popatrzyłam dookoła swoich czterech liter

- Akurat jak weszła robiłam porządki...

- Nie przejmuj się skarbie... nasz szef nie jest takim sztywniakiem jak ona... to cud że w ogóle się z nią ożenił...

- Drugi idiota do kolekcji, zaraz po moim bracie...

Nie mogłam powstrzymać śmiechu

- Właśnie, czemu mi nie powiedziałaś że będzie tu pracował?

- Zapomniałam... wszystko przez tę jego żonkę... żebyś widziała jak płakała gdy zostawialiśmy ją samą w domu

- Ona jest jakaś rypnięta? – zapytałam – sądziłam, że sama też zacznie prace

- Praktyki Zaczyna za miesiąc w szpitalu... sądziła, że do tego czasu mój brat będzie z nią siedział... Dobra słonko... idę na rzeź – podniosła się z fotela

- Nie bój się... jak coś ja cię obronie – powiedziałam radośnie

- Wiem... tylko dlatego póki co jakoś się trzymam – odparła z uśmiechem, ale widziałam że jest pełna obaw. Gdy poszła nie pozostało mi nic innego jak wrócić do siebie.

Ten dzień zdecydowanie był jakiś felerny, bo Gdy schodziłam po schodach przed moimi oczyma mignęło mi coś różowego...

Witajcie gwiazdki na początku weekendu xD

Taki mały bonusik dla was... Bawcie się dobrze (mam nadzieję ^^) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro