Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4 Kolacja


Stałam jeszcze przez chwilę oniemiała przysięgając, że zabije Takumiego przy najbliższym spotkaniu. Sora oczywiście ledwo tłumiła śmiech, a ja dalej miałam odcień buraka.

- Siadajcie i jedzcie – powiedziała Sakura, a my automatycznie to zrobiliśmy.

Popatrzyłam na zawartość mojego talerza, gdy Sora zadała bratowej pytanie:

- A w ogóle co jest na kolację?

- Ośmiornica – odparła, a moja przyjaciółka popatrzyła na nią z niedowierzaniem

- Toż to kanibalizm!

Itachi z Sasuke zaśmiali się pod nosem, dobrze wiedząc co ich siostra ma na myśli. Nie raz nazywała różowowłosą ośmiornicą, która obeszła mackami jej brata

-Uspokój się Sora i jedz już – Itachi przywołał ją do porządku, ale gdy spojrzał na mnie widocznie się zmartwił

- Wszystko w porządku Deki? Jesteś cały czas czerwona... Nie lubisz ośmiornicy? – zapytał, a moja przyjaciółka palnęła pod nosem:

- A kto by lubił...

Uśmiechnęłam się lekko i powiedziałam

- Nic mi nie jest Itachi, to ze zmęczenia

- I od pocałunku Takumiego – wyparowała Sora, a ja miałam ochotę ją udusić

- Aż tak ci się podobało? – spytał mnie Sasuke, a jego wzrok mroził krew w żyłach... Nie wiedziałam jak zinterpretować ten chłód

- Jest tylko oszołomiona... To był jej pierwszy pocałunek, a nasz kretyn o tym nie wiedział. I tak oto szok gotowy – Sora powiedziawszy to wpakowała sobie sporą porcję ośmiornicy do ust „drapieżnie" ją przeżuwając i sugestywnie patrząc na Sakurę

Wszyscy prócz niej spojrzeli na mnie uważnie co doprowadziło do mojego mocniejszego zarumienienia.

Pierwszy głos zabrał Sasuke, który miał dość kpiący wyraz twarzy

- To ile ty masz lat? - zapytał

- Tyle co Sora, 21 – odparłam dumnie podnosząc głowę. Może byłam zawstydzona, ale nie miałam zamiaru czuć się źle z tym, że chciałam zachować pocałunek dla ukochanego... plan ten jednak okazał się niewypałem

- I jeszcze nigdy się nie całowałaś? – ponownie zapytał, odkładając talerz na bok. Widocznie nie mieściło mu się to w głowie

- Oj kochanie... - teraz to jego żona zabrała głos - jesteś niedelikatny... może miała ograniczoną ilość adoratorów – jej jadowite spojrzenie przykryte było uśmiechem

- Sama jesteś ograniczona – Sora od razu się na nią rzuciła, ale tuż za nią w mojej obronie stanął Itachi

- Mylisz się Sakura... w Deki kocha się połowa korporacji... jednak ona ma swoje zasady

- Możemy zmienić temat? – zapytałam

- Oczywiście... - Odparł Sasuke, dalej mnie obserwując co mnie niezwykle peszyło. Na szczęście Itachi był tak elastycznym gospodarzem, że zmieniał tematy jak rękawiczki przez co atmosfera się rozluźniła

- Dobra idziemy się uczyć – zadecydowała Sora po skończonym posiłku

- A kto pomoże mi w sprzątaniu? – zapytała Sakura

- Twoje ręce – Sora była niewzruszona jej zachowaniem i płaczliwą miną

- Skarbie czy ty widzisz jaka ona jest dla mnie niemiła? – zwróciła się do męża

- Staram się nie... - powiedział Sasuke upijając łyk herbaty.

Co chwilę na mnie patrzył, a ja zdawałam sobie coraz bardziej sprawę, że jest w nim coś pociągającego, odpychającego i niebezpiecznego zarazem. Taka mieszanina uczuć przyprawiała mnie o zawroty głowy.

Itachi, widać zmęczony rutynowym przekomarzaniem się domowników, wziął gazetę i poszedł do salonu, by trochę się odprężyć. My natomiast udałyśmy się w stronę pokoju mojej przyjaciółki.

- Cieszę się, że zostałaś i przepytasz mnie z tego działu... za Chiny nic z niego nie czaje – powiedziała rozradowana wchodząc po schodach. Idąc za nią zapytałam:

- Jesteś pewna Soruś?

- A czemu miałabym nie?

- Dobrze wiesz że jutro Takumi będzie martwy... co do ciebie... też masz powody do obaw – powiedziałam udając groźną

- Oj już nie przesadzaj... - zaczęła się śmiać – chętnie pomogę ci jutro zabić tego łotra, który śmiał dotknąć twych malinowych usteczek

Jej ironiczne poczucie humoru zawsze wprawiał mnie w dobry nastrój... Gdybym dalej tak tego nie przeżywała, zapewne śmiała bym się razem z nią.

........................................

Niestety zapomniałam o bardzo ważnym szczególe... a właściwie o przypadłości jaką miałyśmy wspólnie z Sorą... Otóż zawsze po obszernym posiłku... zasypiałyśmy... nauka poszła w las...

Gdy się przebudziłam z przerażeniem stwierdziłam, że jest już po 23. Często nocowałam w tym domu i przy Itachim zawsze czułam się swobodnie, jednak obecność nowej dwójki w tym domu, mocno mnie krępowała.

Nawet nie próbowałam dobudzić mojej przyjaciółki, wiedząc że to i tak nic nie da. Miała bardzo mocny sen.

Jedynie co to przykryłam ją kocem i ułożyłam na boku, by upewnić się, że leżąc na plecach Piersi nie uduszą jej we śnie...

Nim zeszłam zauważyłam przez szparę pod drzwiami, że w gabinecie Itachiego pali się światło. Zapukałam i weszłam by się pożegnać. Jak zwykle siedział nad masą dokumentów. Ten człowiek chyba nigdy nie odpoczywał. Po zapewnieniu go, że poradzę sobie z powrotem do domu i poinformowaniu o stanie w jakim zostawiam jego siostrę, ruszyłam schodami w dół w kierunku drzwi.

Ubierając płaszcz, usłyszałam za sobą głos

- Może cię odwiozę? – zapytał Sasuke pojawiając się znikąd

Przypominając sobie jego kpiące spojrzenie podczas kolacji, przybrałam chłodnawy ton i powiedziałam:

- Po 1 nie jeżdżę z nieznajomymi, a po 2 przyjechałam samochodem.

Instynktownie czułam, że powinnam trzymać go na dystans... W odróżnieniu od jego żony nie wiedziałam czy powinnam go lubić czy nie... Budził we mnie zbyt dużo skrajnych odczuć

- Pff- powiedział jedynie najwidoczniej rozbawiony moją odpowiedzią. Gdy odwróciłam się by wyjść powiedział:

-Do zobaczenia

- Być może - odparłam

- Na pewno... musisz mi przecież o nich opowiedzieć – powiedział tajemniczo

- O czym? – nie mogłam się powstrzymać by nie zapytać

- O tych swoich zasadach... nie często spotyka się takie kobiety – powiedział Sasuke nawiązując do wypowiedzi Itachiego z kolacji

- W twoim wypadku na pewno... - powiedziałam i wyszłam by szybko zaczerpnąć świeżego powietrza. Wzrok tych czarnych oczu wprawiał mój organizm w dziwne reakcje... Jedno wiedziałam na pewno... moje serce na jego widok biło bardzo szybko... za szybko...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro