Rozdział 3 Krążące myśli
POV SASUKE
Usiadłem na kanapie dalej nie wierząc w to co widziałem. Nietypowy kolor włosów u kobiet nie robił na mnie wrażenia, bo nawet moja żona miała ich różowy odcień. Jednak u tej dziewczyny białe włosy wspaniale współgrały z niezwykle złotymi tęczówkami. Nie wiem co mnie w niej tak urzekło...
Uroda Czy Może Temperament tak zbliżony do mojej siostry, Sory. Tak czy inaczej siedziałem na kanapie przeskakując z kanału na kanał w Tv. Ciągle słyszałem śmiechy na piętrze i coraz bardziej pobudzało to moja ciekawość jaką osoba jest przyjaciółka Sory. Oczywiście Itachi siedzący toż obok wyczuł że jestem w innym świecie.
- Martwisz się że nasza Sora umawia się z Takumim czy rozmyślasz o jej koleżance?- spytał wychylając się zza kanapy by upewnić się że Sakura dalej siedzi w kuchni i przygotowuje kolację
- Sora ma dużo lepszy gust i wie by nie wiązać się z takim idiota – odparłem dalej patrząc w telewizor
- A więc dobrze że chociaż jedno z was jest na tle mądre...- zironizował Itachi
- o co ci chodzi ?- zapytałem
- Doskonale wiesz Sasuke. Jeszcze nigdy nie widziałem byś był pod takim wrażeniem kobiety. A wierz mi że Dekashi zyskuje z każdą minutą przebywania z nią.
- I co w związku z tym ? – brnąłem udając że nie wiem do czego zmierza
- pamiętaj że masz już żonę.. którą sam poślubiłeś z własnej woli
- Ciężko zapomnieć...- uśmiechnęłam się w jego stronę w momencie gdy Sakura krzyknęła z kuchni że za 5 minut będzie kolacja.
Moje relacje z rodzeństwem były bardzo bliskie i ciepłe. Itachi jako starszy brat zawsze czuwał nade mną i nad Sora a my staraliśmy się przysparzać mu jak najmniej kłopotów. Podstawą naszej więzi była szczerość nawet jeśli to czego słuchaliśmy się nam nie podobało. Chociaż Sorze najciężej zawsze było przełknąć gorzką pigułkę. Zawsze była porywcza i charyzmatyczna i najpierw działała a potem myślała o konsekwencjach. Itachi natomiast był zawsze opanowany. Wiedział jak postąpić i ponad wszystko cenił sprawiedliwość. To dlatego studiował prawo, a ja potem poszedłem w jego ślady. Razem z przyjacielem z dzieciństwa Kakashim założył firmę która w bardzo szybkim czasie rozrosła się do rozmiarów korporacji.
- Mam nadzieję że Sakura zaaklimatyzuje się w nowym miejscu – z rozmyślań znów wyrwał mnie mój brat.
- o to się nie martw...sęk W tym czy wy się zaaklimatyzujecie z nią u boku – zadrwilem. Wiedziałem że nikt z moich bliski za nią nie przepada
- Znasz moje zdanie na jej temat jednak jest moja bratowa i zrobię wszystko by niczego jej nie brakowało i by czuła się tutaj dobrze- powiedział chyba sam do końca nie wierząc w to co mówi
- No to się wyrówna bo Sora urządzi jej tu piekło na ziemi – zasmialem się w duchu.
Moje małżeństwo z Sakura było totalnym niewypałem. Nasze rodziny znały się od dawna i już w dzieciństwie jak przystało w bogatych rodach z zasadami zaręczono nas bez pytania. Ona była wniebowzięta bo od przedszkola już darzyła mnie uczuciem a ja traktowałem ja jako zło konieczne i irytujące stworzenie. Byliśmy w jednym wieku i chodziliśmy do tych samych szkół jednak nigdy nie poczułem do Sakury niczego więcej niż niechęci.
Itachiego nie przymuszali do małżeństwa bo jak twierdzili jego charakter skłoni go do prawidłowego wyboru... co do mnie jak widać mieli jakieś wątpliwości....l Może nie bylem tak idealny jak brat i miałem skłonności do imprezowania ale zawsze znalem swoje granice swobody. Niemniej Nie miałem zamiaru wywiązać się z nałożonego ba mnie obowiązku...do czasu...
Wszystko się zmieniło Gdy miałem 18 lat. Nasi rodzice Wracali właśnie z półrocznej podroży służbowej a ja nie mogłem się już doczekać by ich zobaczyć. Itachi miał akurat egzaminy końcowe więc postanowiłem pojechać po nich sam. Byłem młodym i niedoświadczonym kierowcą jednak chciałem zaskarbić sobie uznanie ojca i pierwszy to powitać.
Niestety... W drodze powrotnej której towarzyszył siarczysty deszcz wjechała w nas ciężarówka. Kierowca całkowicie pijany, zginął na miejscu natomiast my trafiliśmy w ciężkim stanie do szpitala.
Rodzice zmarli podczas operacji natomiast mnie cudem udało się przeżyć. Przez lata obwinialem się za ten wypadek chociaż Itachi i wszyscy wokół mówili mi że to nie była moja wina. Że mój brak doświadczenia za kółkiem w żaden sposób nie wpłyną na tamte wydarzenia. Ja jednak czułem inaczej... chciałem odpokutować za to co się stało i postanowiłem być synem z jakiego byli by dumni. Sora chyba jedyna w naszej rodzinie miała najwięcej luzu. zawsze była rozpieszczana i przez to pozwalało jej prawie na wszystko. Miałem nawet teorie ze to przez to była tak temperamentna nie pasując tym samym do kanonu Uchihow którzy wychodzili na oponowanych ludzi... Jej przyszłość nigdy nie była negocjowana w domu. Ja natomiast Poszedłem w ślady Itachiego, zostałem prawnikiem a także zgodnie z życzeniem rodziców ożeniłem się z Sakura. Dziś wiem że trzeba było posłuchać starszego brata i iść za głosem serca. Jednak w tamtym okresie byłem zbyt rozgoryczony by o tym myśleć. Kobiety wokół mnie wydawały mi się podobne do Sakury więc stwierdziłem że to nie ma żadnej różnicy która wybiorę na żonę... I tak w wieku 18 lat byłem już mężem, właścicielem sporych udziałów firmy ojca i studentem prawa. Sore którą miała wtedy 15 lat zostawiłem pod opieką Itachiego a sam wyjechałem z Sakura do stanów gdzie ona studiowała medycynę.
Żyliśmy razem ale jakby osobno, czego chyba nie chciała zauważać. Starała się być przykładna żona ale nie robiło to na mnie wrażenia bo jej nie kochałem. Starałem się jednak wytrwać w swoich postanowieniach i znosić jej irytujący sposób bycia.
Aż do dzisiaj nie zwracałem uwagi na żadne kobiety. Ta jedna chwila jednak zmąciła moje twarde serce i sprawiła że zabiło mocniej. Przede wszystkim byłem ciekawy tej białowłosej piękności, która mu mojej radości miała zostać na kolacji.
- Idź proszę po Sore bo oczywiście mnie nie słyszy i przekaż że kolacja gotowa. Ja muszę wykonać jeszcze jeden telefon – polecił mi Itachi.
Chcąc nie chcąc zwlekałem się z kanapy i pomaszerowałem na górę
- Dokąd idziesz kochanie ?- jak zwykle moja żona pilnowała mnie na każdym kroku. Nawet wiedziała kiedy idę do toalety...
- zaraz przyjdę – odburknąłem i bez płukania wszedłem do pokoju Sory. Oczywiście mój wzrok mimowolnie powędrował sam w kierunku zlotookiej.
- Dlaczego Ty nigdy nie pukasz do mojego pokoju ?- Sora udawała obrażona
- lubię robić rewizję z zaskoczenia – uśmiechnąłem się chytrze
- Rozumiem że wyniosłeś to z domu ? – Takumi wypowiadając to zdanie zatoczył się ze śmiechu najwyraźniej mając na myśli moja żonę... razem z nim śmiał się cały pokój a ja oniemiałem... ta dziewczyna miała najpiękniejszy uśmiech jaki widziałem w życiu. Idealnie równe białe zęby pełne usta i leciutkie dołeczki które pojawiały się przy każdym wzniesieniu kącików ust do góry.
- A tak na serio Sasuke co cie sprowadza? Chcesz się z nami pouczyć? – Sora złapała wreszcie wystarczająca dozę powietrza by zadać mi pytanie
- kolacja gotowa – powiedziałem
-Zamówiliście czy twoja żona ugotowała?- dopytywała
- Sakura coś przyrządziła
- To ja nie chce – stwierdziła i zapytała drugiej koleżanki – Vivi , nie masz już żadnych muffinek?
-Nie przesadzaj – odparłem – nie będzie tak źle
- Jeszcze mnie otruje ta ośmiornica – powiedziała teatralne wprawiając znów całe towarzystwo w śmiech
- Skoro mnie jej się nie udało przez tyle lat to ciebie tym bardziej- uśmiechnąłem się
- Ciebie kocha kretynie a mnie nie...
- bo nie jesteś tak urocza jak ja – zaśmiałem się i od razu zamknąłem drzwi by uniknąć lecącej poduszki w moja stronę
- Za 2 minuty macie być na dole – powiedziałem przez drzwi i zszedłem do kuchni.
- Zrobiłam twoje ulubione danie kochanie – powiedziała Sakura
- Dziękuję – odparłem nie domyślając się co jest na kolacje. Nie miałem ulubionej potrawy...
- Ale jak to nie zostaniecie !? Kto zemną powtórzy jeszcze jeden dział!?- moja siostra wszczęła alarm do swoich towarzyszy schodząc z nimi na dół
- Rybko, kochanie ja jutro mam zajęcia z prawa. Nie dam rady... – powiedziała Vivienne którą kiedyś widziałem przelotnie w biurze Itachiego – po cholerę brałam drugi kierunek – mruknęła już bardziej do siebie
- Ja bym został ale mam pewne nocne zlecenie – powiedział tajemniczo Takumi a ja od razu domyśliłem się że zwyczajnie umówił się frajer na kolejne dymanie...
- Zdrajcy...- Sora niczym małe dziecko biadoliła – a ty jakie masz wytłumaczenie!? – tu zwróciła się do białowłosej
- Nie chce wam przeszkadzać Soruś. Jesteście w rodzinnym gronie...
- Będzie rodzinne – Itachi jej przerwał stając obok z szerokim uśmiechem. Jeśli potrafiła doprowadzić go do tak radosnego stanu to zastanowiłem się czemu sam się za nią nie wziął. Po chwili jego dalsza odpowiedź wyjaśniła mi wszystko...
- W końcu jesteś moja siostra – powiedział Itachi, a ja pomyślałem że jest kretynem...
- Skoro jest twoją to i ja jestem dla Dekashi kimś bliskim – zagadnąłem, patrząc na dziewczynę, która oblała się rumieńcem. Zupełnie się nie poznawałem. Chciałem za wszelką cenę nawiązać z nią jakiś kontakt.
- No to my się pożegnamy – Takumi chyba wyczuł moje zamiary i chciał zaznaczyć własny teren bo podszedł do Sory delikatnie muskając jej policzek... ale po tym co zrobił chwilę później miałem ochotę go rozszarpać...
Objął Dekashi i przy nas wszystkich pocałował ją w ustach... dosyć namiętnie... Dziewczyna była tak zszokowana jak my, że nawet go nie odepchnęła. Gdy się od niej debil odkleił, zwrócił się do Itachiego:
- Chciałem tylko powiedzieć Itachi, żebyś nie martwił się o swoją siostrę. Jest dla mnie jak przyjaciółka
- A Vivi nie? – zaskoczona blondynka zaczęła wachlować Dekashi, której najwidoczniej zrobiło się słabo, a jej biała skóra była teraz w kolorze purpury
- Też, ale mniej – zawołał śmiejąc się i ciągnąc ją za rękę do wyjścia – Chodź Vivi, po drodze kupię ci bajgla
- No ja mam nadzieję... chociaż z drugiej strony boję się z tobą wrócić do domu – śmiała się machając nam na pożegnanie
- Kretyn – Sora uśmiechała się od ucha do ucha widząc zakłopotanie przyjaciółki
- Zapomniał o jednym... - poważnie zaczął Itachi – Deki i Vivi są dla mnie równie ważne co Sora... - Pokręcił z rezygnacją głową i dał znak byśmy usiedli przy stole
Usiedliśmy, ale jedyne o czym myślałem w pełnym wzburzeniu, które nie wiem czemu mnie opanowało, to jak smakują usta, złotookiej dziewczyny siedzącej naprzeciwko mnie...
Gwiazdeczki!!! :D
Trochę przegadany ten rozdział, wiem ^^ ale mimo wszystko mam nadzieję, że się spodobał. Ponieważ wp nie daje powiadomień proszę byście zerkali czy nie dodałam nowego rozdziału xD
Następne jednak co dodam ( tak sobie postanowiłam) będzie shot ^^
Do usłyszenia moi kochani!
Buziaaaczkujee!!
Wasza/Twoja
Juri
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro