Rozdział 25 Gdy los nie pomaga... a wręcz przeciwnie
POV YUMI
Czułam, że zawiodłam jako siostra. Przez ciągłe wyjazdy nie zauważyłam, że dzieje się z nią coś złego... sądziłam, że jest na tyle rozważna, że ten świat jej nie skrzywdzi... zapomniałam jednak o ważnej rzeczy... o miłości, która wywraca życie do góry nogami. Gdy przyjechałam, Takumi próbował ukoić żał mojej siostrzyczki, ale bezskutecznie
Gdy mnie ujrzała, zaczęła lamentować jeszcze bardziej. Byłam na nią zła, że jest przyczyną rozpadu małżeństwa i że jeśli chciała być z Sasuke, to kolejność działania powinna być inna...
Jednak, gdy usłyszałam, wersję jej historii, moje siostrzane serce zmiękło
- Co z Sakurą? – zapytała sennie siedząc na fotelu, gdy nie miała już czym płakać
- Żyje... pojutrze powinna wyjść ze szpitala – powtórzyłam słowa Itachiego
- A co...z dzieckiem? – dopytywała niczym trup
- Wszystko z nim dobrze... Deki nie zamartwiaj się tym teraz – poleciłam, nie mogąc patrzeć co się z nią dzieje
- Pytanie tylko czy będzie z tobą czy poświęci cię dla bachora – powiedział Takumi, który do tej pory siedział cicho
- Z tego co sama widziałam, będzie chciał być z Deki... - powiedziałam stanowczo, ale nie było to dla mnie zbyt pocieszające. Widziałam na własne oczy reakcje faceta, którego kocha moja siostra, który każe żonie usunąć nic nie winne dziecko... Do tej pory miałam ciarki na plecach
- Zniszczy ją... od samego początku to robi – skwitował Takumi, a ja wiedziałam, że moja siostra doskonale zdaje sobie z tego sprawę i nie ma już co dłużej jej dręczyć
-Takumi... - spojrzałam na niego wzrokiem, który momentalnie zrozumiał. Przytuliłam moją roztrzęsioną siostrę i poczekałam, aż zaśnie... z wyczerpania
- Zaniosę ją do sypialni – powiedział brązowowłosy, a gdy ułożyliśmy ją do snu, odezwał się do mnie
- Ty też powinnaś odpocząć... miałaś wyjątkowo kiepskie przyjęcie zaręczynowe
- Miejmy, że wesele go nie przebije... - zironizowałam wykończona – dziękuję, że przy niej byłeś
- Zawsze będę... w końcu jestem jej przyjacielem... a ty też powinnaś wziąć coś na uspokojenie – powiedział, ucałował mnie w policzek i żegnając się, wyszedł.
Gdy zostałyśmy same poczułam jak uginają się pode mną nogi... nie spałam od 48 godzin, ze względu na problemy i turbulencje podczas lotu o których oczywiście nikomu nie mówiłam. Deki była przewrażliwiona na takie informacje. Postanowiłam wypić herbatę na wyciszenie i ułożyłam się przy mojej księżniczce, obejmując ją mocno, zasypiając i licząc, że kolejny dzień chociaż w jakimś stopniu będzie lepszy
............................................
POV ITACHI
- Co wyście najlepszego zrobili... - powiedziałem, zrozpaczony, gdy już wróciliśmy do domu. Nie sądziłem, że moje przyjęcie zaręczynowe zakończy się w ten sposób i dowiem się na nim, aż tylu informacji. Przez całą jazdę powrotną do domu milczałem, a Sora badała wszystkie moje reakcje. Gdy usiadłem w salonie coś we mnie pękło
- Odkąd się pojawiłeś w tym domu, miałeś na nią zły wpływ – Sasuke spojrzał na mnie posępnie, a Sora z przerażeniem na twarzy usiadła na Pufce
- Sugerujesz, że jako starszy brat dałem plamę?- zapytał ironicznie
- Owszem... Gdy ja ją wychowywałem, Sora wiedziała co jest dobre, a co złe i jak należy trzymać się z daleka od kłopotów...
- Trzeba było ją częściej do kościoła zaprowadzać...bo trochę ci nie wyszło - powiedział Sasuke, a we mnie się zagotowało
- Potrafisz tylko wszystko niszczyć! Najpierw siebie, potem Sorę i Deki! – krzyknąłem na co wstał
- Dobrze, że ty masz idealne życie i niczego nie musisz żałować! Zawsze byleś chlubą naszej rodziny! – warknął – wybacz, że inni nie potrafią!
- Nie miałem innego wyjścia Sasuke! Podczas, gdy wszystkim było żal ciebie, to ja musiałem zadbać o interesy zmarłego ojca, dom i dorastające rodzeństwo! Nie mogłem sobie pozwolić na lekkomyślność jak ty!
- Czego oczekujesz ode mnie Itachi!? Jak mam naprawić swoje winy? – zapytał z żalem – gdybym mógł cofnąć czas zrobiłbym to! Jak mam odkupić to wszystko, powiedz!
- Chyba nie sądzisz, że się da!... – teraz to ja zironizowałem, zastanawiając się jak uratować oboje. Wiedziałem, że Sasuke nie powinien być z Sakurą... tego nie życzyłbym nawet najgorszemu wrogowi, ale z drugiej strony jeśli ją zostawi ona zniszczy Sorę wyjawiając jej romans... byłem w rozsypce. Zawsze chciałem by moje rodzeństwo było szczęśliwe...
- Więc odwal się dzisiaj ode mnie! Ważne, że ty znalazłeś swoje szczęście w wieku 27 lat! I nie musisz walczyć ze światem, by pobrać się ze swoją miłością!
- Jak zwykle odwracasz kota ogonem! Dokąd idziesz!?
- Jadę do Deki! Potrzebuje mnie
- Do całkowitej destrukcji – dokończyłem, ale wtrąciła się Sora
- Deki już spi, jest przy niej Yumi... daj jej chociaż odpocząć jedną noc... jutro po nią pojedziesz.... Proszę – powiedziała, a on o dziwo usłuchał. Wyszedł drugimi drzwiami do ogrodu, by ochłonąć
Gdy wyszedł Sora spojrzała na mnie i powiedziała cicho
- To nie on miał na mnie zły wpływ. Mój romans z Kakashim rozpoczął się znacznie wcześniej niż jego i Deki... Nie na wszystko mieliśmy wpływ braciszku... Teraz jednak najbardziej z nas potrzebuje cię Sasuke
- Sora... - zacząłem, ale mi przerwała
- Mną się nie przejmuj... Kakashi załatwił już większość formalności. Jutro sam ci o tym opowie... nie spotkają mnie nazbyt straszne konsekwencje – ucałowała mnie w policzek i wyszła zostawiając mnie samego.
Nie wiedziałem już co o tym myśleć...byłem zdruzgotany... Musiałem wziąć się jednak w garść bo kolejny dzień, mógł być bliźniaczym bratem tego...
.............................................
POV DEKASHI
Przebudzając się miałam nadzieję, że przyśnił mi się tylko okropny koszmar. Patrząc jednak na śpiącą obok Yumi, dotarło do mnie, że to wszystko jest prawdą. Usiadłam na skraju łóżka załamana, ale nie miałam już siły płakać. Zabrakło mi łez...
Wiedziałam też, że ponoszę konsekwencje swoich działań. Tego nie dało się naprawić. Gdyby nie szybka interwencja Sory miałabym na sumieniu dwa życia... Sakury i jej nienarodzonego dziecka...Nie mogłabym żyć z taką świadomością.
Po tym jak Sasuke potraktował też Sakurę wiedziałam, że on był gotowy na wszystko dla mnie. Gotowy nawet zabić swoje dziecko... Gdy Yumi mi o tym opowiedziała, zamarłam.
Moja miłość, zamieniła go w potwora... Wyniszczała wszystko... i wszystkich, łącznie z nami.
Zdawałam sobie sprawę, że jeśli będę chciała się odsunąć, Sasuke nie odpuści. Niejednokrotnie już mi to udowadniał. Wstałam cicho nie chcąc obudzić siostry, która i tak często miała niezwykle głęboki sen
Pakując walizkę wiedziałam, że nie ma odwrotu... musze wyjechać. Minie trochę czasu nim Sasuke mnie znajdzie, a nie mogąc za mną gonić, może stanie na wysokości zadania i będzie dobrym ojcem. Ja natomiast mogłam tylko tak odpokutować za grzechy...
.......................................
POV SASUKE
Obudziło mnie mocne szarpanie. Gdy otworzyłem oczy miałem przed sobą Itachiegio i roztrzęsioną Yumi
- Co się stało?? – spytałem od razu wstając na równe nogi
- Dekashi... spakowała się i wyjechała – powiedział mój brat, a ja momentalnie się rozbudziłem
- O czym ty pieprzysz... Dokąd?
- Nie wiemy... gdy się obudziłam, na stole w kuchni był tylko ten list – Yumi podała mi skrawek papieru, który szybko odczytałem
Yumi
Piszę ten list do ciebie, ale przekaż reszcie, że jest mi niezwykle przykro, że żałuję...
Nie potrafię żyć ze świadomością rozbicia małżeństwa i narażenia życia dziecka i jego matki... moja miłość do Sasuke zniszczy nas wszystkich. Wiem, że on nie przestanie też mnie szukać, dlatego nie napisze dokąd jadę... ani gdzie się zatrzymam. Zostawiam telefon więc nie dzwońcie do mnie. Gdy będę już na miejscu, odezwę się, obiecuję.
I na koniec...Powiedz proszę Sasuke, że zawsze będę go kochać, ale nie możemy być razem. Nie było nam to pisane... Jest teraz ktoś, kto potrzebuje go bardziej niż ja. Przepraszam...
Deki...
Gdy czytałem końcówkę, Itachi wyjaśniał dalej
- Jedynie czego jesteśmy w stanie się domyśleć, to to że pojechała promem. Z garażu zabrała auto, a biorąc pod uwagę jej strach przed lataniem wybrała tę opcję transportu...
To było logiczne myślenie... z wyspy mogła wydostać się tylko na te dwa sposoby, a że latanie znosiła makabrycznie będzie chciała oszczędzić sobie dodatkowych stresów. Jeśli faktycznie tak było, mogłem ją jeszcze zatrzymać.
- I budzisz mnie dopiero teraz!!! Jadę po nią! – krzyknąłem zły na Itachiego
- Niestety panowie policjanci mają do ciebie kilka pytań – powiedział, a ja zorientowałem się, że stoją za nim dwaj mężczyźni w mundurach
- Nie może to poczekać? – zapytałem doskonale znając odpowiedź
- Nie zajmiemy Panu dużo czasu – powiedział jeden z nich
- Sora z Takumim już pojechali na przystań. Im szybciej załatwisz tu sprawy tym szybciej pojedziemy za nimi – powiedział Itachi, zmuszając mnie do złożenia zeznań. Gdybym od razu tego nie zrobił, policja uznałaby to jeszcze bardziej za podejrzane...
- Mam tylko 5 minut – warknąłem do policjanta, który zaczął wypytywać o Sakurę... od kiedy jesteśmy małżeństwem i masę innych bzdetów. Gdy traciłem już cierpliwość, drzwi domu otworzyły się. Do salonu weszła Sora z Takumim, nigdzie jednak nie widziałem Dekashi. Wyminąłem funkcjonariuszy i podszedłem do siostry, która była cała czerwona od płaczu
- Sa...Sasu...- jąkała się płacząc i patrząc na mnie
- Sora... Sora do cholery mów! – krzyknąłem widząc w jakiej jest rozsypce
- Nie zdążyliśmy jej złapać... - powiedziała po chwili, a ja nie rozumiałem jej rozpaczy
- Najważniejsze byśmy wiedzieli dokąd jedzie. Dowiedziałaś się na jaki prom wsiadła? – zapytałem chcąc jechać za chwilę w tym samym kierunku
Gdy nie odpowiedziała wtrącił się Takumi, który o dziwo nie miał jak zwykle do mnie tej ironicznej gęby
- To wiemy... ale... wydarzył się pewien wypadek...
Jego słowa dochodziły do mnie z opóźnieniem... nie chciałem pojąć ich sensu... Jedyne czego chciałem, to zobaczyć Dekashi... Nie przeszło mi nawet przez myśl, że wczorajsze spotkanie było naszym ostatnim...
.....................................................................
Czuje, że będą baty...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro